Aktualizacja strony została wstrzymana

Gestapo penetruje Polskę

W jednym ze swoich reportaży Anna Strońska wspomina kobietę, która dwie największe nienawiści swego życia zamknęła w trzech słowach: „ty Żydu gestapowcze!” Sprawia to wrażenie jakiegoś paradoksu tym bardziej, że tresura, jakiej od lat jesteśmy poddawani, jeśli nie jako uczniowie i studenci, to jako odbiorcy produkcji przemysłu rozrywkowego, czy tak zwanych „niezależnych mediów”, zatrudniających „oficerów frontu ideologicznego”, często zresztą oficerów prawdziwych – więc wspomniana tresura sprawia, że „gestapowiec” może kojarzyć się ze wszystkim, tylko nie z „Żydem” – jakby Żydzi byli z natury rzeczy immunizowani na Gestapo. Jednak tresura swoją drogą, a rzeczywistość – swoją tym bardziej, że na świecie, jak wiadomo, dzieją się rzeczy, o których nie śniło się filozofom.

Oto w dniach ostatnich zadzwoniła do moich drzwi pani w towarzystwie młodszego od niej, brodatego jegomościa, pytając, czy może przeprowadzić ze mną ankietę na tematy społeczne. Ponieważ ani nie przedstawiła się z nazwiska, ani nie miała żadnego identyfikatora, zapytałem, dla kogo przeprowadzą tę ankietę. Ona na to, że nie może mi powiedzieć. – Skoro pani nie może mi powiedzieć – ja na to – dla kogo robi tę ankietę, to ja nie mogę pani odpowiedzieć ani na jedno pytanie. Wtedy ona powiada, że robi tę ankietę dla Agencji Praw Podstawowych. Kiedy to usłyszałem, odparłem, że na żadne pytania dla Gestapo odpowiadał nie będę, po czym poprosiłem o opuszczenie mieszkania.

Rzecz w tym, że Agencja Praw Podstawowych z siedzibą w Wiedniu, która kiedyś nazywała się Europejskim Centrum Monitorowania Rasizmu, Antysemityzmu i Ksenofobii, a gdy rozszerzyła zakres swoich zainteresowań na „homofobię”, czyli każdą formę sprzeciwu wobec sodomitów i gomorytów, zmieniła nazwę na „Agencja Praw Podstawowych”, sugerującą, jakoby broniła jakichś podstawowych ludzkich praw – ale to tylko podstęp, bo tak naprawdę celem tej Agencji jest monitorowanie mniej wartościowych narodów europejskich, czy przypadkiem nie wyłamują się z tresury zaplanowanej i prowadzonej przez żydokomunę w ramach drugiej fazy komunistycznej rewolucji. Agencja ta posługuje się w każdym kraju członkowskim Unii Europejskiej krajowymi kolaborantami, rekrutowanymi na zasadzie przetargu na usługi delatorskie.

W Polsce przetarg ten wygrała Helsińska Fundacja Praw Człowieka, być może dlatego, że mogła przedstawić tańszą ofertę, ponieważ jest futrowana przez żydowskiego finansowego grandziarza Jerzego Sorosa dwoma kanałami: pierwszym kanałem jest Fundacja Batorego, której pełnomocnikiem na nasz nieszczęśliwy kraj jest Główny Cadyk III Rzeczypospolitej, pan Aleksander Smolar, a drugim kanałem jest Instytut Społeczeństwa Otwartego, z którego Helsińska Fundacja futrowana jest bezpośrednio. Co z tego ma finansowy grandziarz i dlaczego zależy mu na otwieraniu przed nim europejskich społeczeństw – o to mniejsza, bo ważniejszy jest mechanizm nadzorowania mniej wartościowych narodów europejskich przez wiedeńską centralę unijnego Gestapo. Otóż Helsińska Fundacja Praw Człowieka, będąca kolaborantem wiedeńskiej centrali na terenie tubylczym, kolaboruje z kolei z wieloma tak zwanymi „organizacjami pozarządowymi”.

De nomine „pozarządowe”, organizacje te są z reguły poprzysysane do różnych finansowych kurków: unijnych, rządowych, samorządowych, a niekiedy do wszystkich trzech naraz. Skupiają one rozmaitych filutów, którzy lubią za łatwe pieniądze wypić sobie i zakąsić, no ale żeby te pieniądze dostać, to muszą się wykazać. Nad tym, by wykazywali się we właściwą stronę, czuwają pierwszorzędni fachowcy z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, co to jeszcze samego znali Stalina – i w rezultacie policja, prokuratury i sądy zasypywane są donosami, z którymi muszą coś zrobić, więc ślimaczą się energiczne śledztwa, przeciągają się sądowe procesy, a zagranica dostaje sygnał, że w naszym nieszczęśliwym kraju „faszyzm podnosi głowę”, co w sprzyjających okolicznościach może posłużyć za pretekst do jakichś – również zbrojnych – interwencji.

To, że pragnący zachować anonimowość ankieterzy, pracujący – jak się okazało – dla wiedeńskiego Gestapo – odwiedzili akurat mnie – odbieram jako kolejną „sprawę operacyjnego rozpracowania” ze strony którejś z bezpieczniackich watah. Za pierwszej komuny SB wszczęła przeciwko mnie dwie takie sprawy: pierwszą w 1978 roku pod kryptonimem „SAM” i drugą, w roku 1980 – pod kryptonimem „STEN”. Za komuny obecnej, to znaczy – w roku 2012, Abewiaki sprokurowały operację „Menora”, w której prawdziwa była tylko forsa, jaką prawdopodobnie się między sobą podzieliły – bo przecież i oni muszą coś z tej swojej psiej służby mieć. Nie była to zresztą operacja jedyna, bo konfident ukrywający się pod nickiem „sapere aude”, wpuścił do sieci fałszywkę z rzekomym moim zobowiązaniem do współpracy z SB i chociaż policji i prokuraturze podsunąłem pod nos wszystkie informacje naprowadzające, to mimo upływu trzech lat energiczne śledztwo jakoś nie może doprowadzić do wykrycia sprawcy. Utwierdza mnie to w podejrzeniach, że „sapere aude” był konfidentem wykonującym zadanie, w związku czym policja i prokuratura maja surowo przykazane, by go chronić przed dekonspiracją. To znaczy, że bezpieka musiała założyć mi kolejną sprawę operacyjnego rozpracowania. No a teraz – „ankieterzy”.

Ponieważ moja skromność jest znana na całym świecie, to przypuszczam, że nie byłem bynajmniej jedyną osobą, którą tacy „ankieterzy” ostatnio odwiedzili. Pewnie takich indagowanych było więcej – ale to by znaczyło, że wiedeńskie Gestapo prowadzi akcję penetrowania opinii publicznej w Polsce, wykorzystując w tym celu – jakże by inaczej? – tubylcze bezpieczniackie watahy. Jakże by inaczej – bo przecież początki ubeckich dynastii, stanowiących najtwardsze jądro bezpieczniackich watah w naszym nieszczęśliwym kraju, nikną w mrokach okupacji niemieckiej i okupacji sowieckiej. I chociaż na widownię dziejową wchodzi trzecia, a nawet czwarta generacja, to przecież służbę, czy to dla Gestapo, czy to dla NKWD, ma w genach. Ciekawe, jaki jest cel tej operacji i co z tego będzie miała Helsińska Fundacja Praw Człowieka, no a przede wszystkim – żydowski finansowy grandziarz, który przecież pieniędzy w błoto nie wyrzuca, tylko je inwestuje. A właśnie węgierski premier Wiktor Orban, który w odróżnieniu od naszych Umiłowanych Przywódców, coś tam musi wiedzieć, publicznie powiedział, że grandziarz spiskuje przeciwko Europie, wspierając przedsięwzięcia prowadzące do degeneracji historycznych europejskich narodów. W tej sytuacji trudno się dziwić, że środowisko skupione wokół żydowskiej gazety dla Polaków tak zaciekle potępia teorie spiskowe.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    tygodnik „Polska Niepodległa”    14 listopada 2015

Za: michalkiewicz.pl | http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3512

Skip to content