Aktualizacja strony została wstrzymana

Zakończenie wizyty Franciszka w USA

Zakończenie światowego spotkania w Filadelfii, rodziny nie zawiodły

I tym razem rodziny nie zawiodły, z wielkim sercem odpowiedziały na zaproszenie Papieża. Ponad milion osób uczestniczyło dziś w Filadelfii w zakończeniu Światowego Spotkania Rodzin. Papież zachęcił ich do otwarcia na działanie Ducha Świętego. Podkreślił znaczenie małych gestów miłości. Zaprosił też rodziny na ich kolejne światowe spotkanie do Dublina.

Jeszcze kilka dni temu filadelfijskie media wyrażały poważne obawy, czy pielgrzymi rzeczywiście przybędą na spotkanie z Papieżem, czy oby te kosztowne i zakrojone na szeroką skalę przygotowania na przyjęcie kilkuset tysięcy, a może i miliona wiernych nie były przesadne. Już wczoraj na wieczornym Festiwalu Rodzin było jasne, że te obawy były zbyteczne. Na pierwsze spotkanie z Papieżem przybyło ponad milion osób, dziś było ich jeszcze więcej. Przede wszystkim Amerykanie. Idąc wśród ściągających na Mszę tłumów, miałem wrażenie, że mam tu przed sobą całe Stany Zjednoczone, stan po stanie. Gdzieniegdzie tylko powiewały flagi sąsiedniej Kanady czy krajów Ameryki Południowej. Na bulwarze Beniamina Franklina byli też jednak Polaków.

„Wszystko to jeden wielki festiwal rodzin. Wspólnota, modlitwa, śpiewy – powiedzieli mi napotkani rodacy. – Wczoraj na przykład wieczorem bardzo późno wracaliśmy do domu, byliśmy zmęczeni, ale i radośni, że mogliśmy tutaj być i przeżywać razem z całym miastem, z całą Ameryką to wydarzenie. Coś pięknego. Bo nawet na końcu miasta, gdzie mieszkamy, ludzie nas witają w Filadelfii, cieszą się, że przyjechaliśmy”. „Jest to niesamowite doświadczenie – dodał kto inny. – Bo choć trwa w świecie nagonka na małżeństwo, to jednak w dalszym ciągu czuć rodziny, czuć ich miłość, radość. Widzimy małżonków trzymających się za ręce, widzimy małżonków, którzy się do siebie przytulają i wyznają sobie miłość, widzimy całe rodziny, ojców, którzy trzymają małe dzieci, karmiące matki. Jest to niesamowite doświadczenie rodziny”. „Wiedzieliśmy też, jak ludzie cieszyli się z prawdy, którą głosi Papież – powiedziała inna Polka. – Bo Franciszek mówi wyraźnie o wartości rodziny, małżeństwa, abyśmy nie zmieniali faktów, które Pan Bóg wszczepił w człowieka”. „Jest to coś wspaniałego, słowa Papieża, świadectwa rodzin z różnych części świata. To nas umacnia. Pokazuje, że w dalszym ciągu warto stać w obronie życia i normalnej rodziny” – dodał jej mąż, również Polak.

Franciszek hojnie wynagrodził rodzinom za ich przybycie do Filadelfii. Przed Mszą powoli objeżdżał wszystkie sektory wzdłuż bulwaru Franklina. Co chwilę zatrzymywał papamobile i kazał sobie przynosić dzieci do błogosławieństwa. Powiewające wzdłuż trasy flagi przypominały, że w tej chwili są tu z Papieżem rodziny z całego świata.

Franciszek dojeżdżał do ołtarza przy brzmieniu symfonii Z nowego świata Antoniego Dvorzaka, tej samej którą codziennie otwieramy nasze relacje z papieskiej podróży do Ameryki. Ci, którzy uczestniczyli wczoraj wieczorem na bulwarze Franklina w festiwalu rodzin, a dziś przyszli na Mszę z Papieżem, dziwili się zapewne, jak bardzo zmieniło się to miejsce. Wczoraj stała tam estrada, dziś prawdziwy ołtarz, w żółto-białej tonacji, z wielkim krzyżem pośrodku. Kolejne świadectwo doskonałej organizacji całego wydarzenia. W głębokim przeżywaniu liturgii pomagała doskonała oprawa muzyczna.

W homilii Franciszek, nawiązując do czytań liturgicznych, zauważył, że wielu ludziom trudno było zaakceptować logikę Jezusa. Napotykał On na wrogość ze strony ludzi, którzy nie przyjmowali tego, co mówił i czynił. Dla nich szczególnie trudna do przyjęcia była Jego otwartość na uczciwą i szczerą wiarę wielu ludzi nie należących do ludu wybranego przez Boga. Dla wielu było to nie do przyjęcia. Pojawiało się zgorszenie.

„Kiedy to sobie uświadomimy – mówił Papież – to możemy zrozumieć, dlaczego słowa Jezusa o powodowaniu „zgorszenia” są tak surowe. Dla Jezusa, zgorszenie prawdziwie „nie do przyjęcia” polega na tym wszystkim, co załamuje i niszczy naszą ufność w działanie Ducha Świętego!”. W wielkoduszności niedościgły jest tylko Bóg. W tym przejawia się Jego miłość, że „nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował” (1 J 4,10).

„Ta miłość daje nam głęboką pewność: Bóg nas poszukuje, On na nas czeka. To ta ufność sprawia, że uczniowie zachęcają, wspierają i pielęgnują dobre rzeczy dziejące się wokół nich. Bóg chce, aby wszystkie Jego dzieci miały udział w uczcie Ewangelii. Jezus mówi: „Nie powstrzymuj niczego, co jest dobre, a przeciwnie pomóż mu wzrastać!”. Podnoszenie wątpliwości co do działania Ducha Świętego, stwarzanie wrażenia, że nie może ono mieć  miejsca w tych, którzy nie należą do „naszej grupy”, którzy nie są „tacy, jak my” to niebezpieczna pokusa. Nie tylko blokuje ona nawrócenie na wiarę, ale jest wypaczeniem wiary!” – powiedział Papież.

Franciszek dodał, że to wiara otwiera „okno” na obecność i działanie Ducha Świętego. Pokazuje nam, że podobnie jak szczęście, świętość jest zawsze związana z małymi gestami. „Kto wam poda kubek wody w imię moje, nie utraci swojej nagrody” (por. Mk 9,41) – mówi Jezus.

„Tych małych gestów uczymy się w domu, w rodzinie; gubią się one pośród wszystkich innych rzeczy, jakie robimy, ale sprawiają, że zmianie ulega dzień powszedni. Są to ciche rzeczy dokonywane przez matki i babki, przez ojców i dziadków, przez dzieci. Są to małe oznaki czułości, miłości i współczucia. Jak ciepła kolacja, na jaką cieszymy się wieczorem, wczesny obiad czekający na kogoś, kto wstaje wcześnie, aby iść do pracy. Swojskie gesty. Jak błogosławieństwo zanim położymy się spać czy też uścisk, gdy wracamy po ciężkim dniu pracy. Miłość ukazuje się przez małe rzeczy, przez dbałość o małe codzienne znaki, które sprawiają, że czujemy się jak w domu” – powiedział Papież.

Franciszek zachęca nas, byśmy zadali sobie pytanie o to jak staramy się żyć stylem Jezusa w naszych domach, w naszych społeczeństwach? Jaki świat chcemy pozostawić naszym dzieciom?

Nie możemy odpowiedzieć na te pytania sami, o własnych siłach. To Duch Święty wzywa nas do odpowiedzi jako części wielkiej rodziny ludzkiej. Nasz wspólny dom nie może dłużej tolerować sterylnych podziałów. Pilne wyzwanie ochrony naszego domu obejmuje staranie, aby połączyć całą rodzinę ludzką w dążeniu do zrównoważonego i integralnego rozwoju, bo wiemy, że wszystko może się zmienić (por. tamże, 13). Oby nasze dzieci znalazły w nas wzorce i pobudki do komunii! Niech nasze dzieci znajdują w nas mężczyzn i kobiety zdolnych, by dołączyć do innych w doprowadzeniu do pełnego rozkwitu wszystkich dobrych ziaren, które zasiał Ojciec! – powiedział Papież.

Ojciec Święty zachęca wszystkie narody świat, by otwarły się na Bożą miłość, na dobro wszystkich rodzin na Ziemi. Potrzeba do tego przezwyciężenia wspomnianego wcześniej zgorszenia i miłości własnej.

„My, chrześcijanie, uczniowie Pana, prosimy narody świata, aby nam pomogły! Jak wielu jest nas tutaj, na tej celebracji! Już to samo w sobie jest czymś proroczym, rodzaj cudu w dzisiejszym świecie. Obyśmy wszyscy mogli być prorokami! Obyśmy wszyscy mogli być otwarci na cuda miłości dla dobra wszystkich rodzin świata, a tym samym przezwyciężyli zgorszenie wąskiej, małostkowej miłości, zamkniętej w sobie, niecierpliwej wobec innych! Jakże pięknie byłoby, gdybyśmy wszędzie, nawet poza naszymi granicami, mogli docenić i wesprzeć to proroctwo i ten cud! Odnawiamy naszą wiarę w słowo Pana, które zaprasza rodziny wiernych do tej otwartości. Zaprasza ono tych wszystkich, którzy chcą mieć udział w proroctwie przymierza mężczyzny i kobiety, rodzącym  życie i objawiającym Boga!” – powiedział Franciszek.

Papież dodał, że każdy, kto chce wnieść w ten świat rodzinę, która uczy dzieci, aby być pobudzonym każdym gestem dążącym do przezwyciężenia zła – rodzinę ukazującą, że Duch Święty żyje i działa – powinien napotkać naszą wdzięczność i uznanie, bez względu na to skąd pochodzi i jaka jest wyznawana przez nią religia.

Świadectwem różnorodności rodzin, które przybyły na spotkanie z Papieżem była procesja z darami, w której szli przedstawiciele różnych kontynentów. Komunia natomiast świadczyła o skali tego wydarzenia. Rozdawało ją 1,5 tys. kapłanów, diakonów i szafarzy. Przygotowano pół miliona komunikantów.

Za przyjazd na spotkanie z rodzinami podziękowali Franciszkowi abp Charles Chaput z Filadelfii oraz abp Vincenzo Paglia, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny. Gospodarz spotkania zapewnił, że mieszkańcy nigdy nie zapomną tych dni. Wlały one bowiem w Kościół i całe miasto nowego ducha. Abp Paglia z kolei powiadomił zgromadzonych, że Franciszek wybrał Dublin, stolicę Irlandii na miejsce kolejnego Światowego Spotkania Rodzin. Odbędzie się ono za trzy lata.

Na zakończenie Franciszek przekazał rodzinom z różnych kontynentów po tysiąc egzemplarzy Ewangelii św. Łukasza. Po przyjeździe do domu mają je rozprowadzić wśród rodzin swego kraju, zwłaszcza tych, które żyją na peryferiach. Identyczny dar otrzymała też dodatkowo katolicka rodzina z Syrii. Zabierze ona również ze sobą ofiary, które były zbierane podczas dzisiejszej liturgii.

Na zakończenie warto jeszcze dodać, że tuż przed Mszą Franciszek złożył niezaplanowaną wcześniej wizytę w jezuickim uniwersytecie św. Józefa. Wraz z rabinem Skorką z Buenos Aires odsłonił tam pomnik upamiętniający 50-lecie soborowej deklaracji Nostra Aetate, która dała początek nowym relacjom Kościoła z judaizmem.

lg, K. Bronk, Filadelfia/ rv

Za: Radio Watykańskie (28/09/2015)

 


 

KOMENTARZ BIBUŁY: Właśnie moment temu Franciszek odleciał samolotem z lotniska w Filadelfii, po 6 dniach intensywnego pobytu w Stanach Zjednoczonych wypełnionego licznymi spotkaniami i uroczystościami. Oto kilka uwag pisanych na gorąco:

  • Media amerykańskie transmitowały i relacjonowały cały pobyt w sposób niespotykany wcześniej i nie mający precedensu, nawet porównując poprzednie wizyty papieży w Stanach czy innych przywódców. Główne kanały telewizyjne (CNN, MSNBC, ABC) cały czas przekazywały najważniejsze elementy wizyty i spotkania Franciszka, często – jak MSNBC – transmitując wszystkie Msze, nawet bez przerwy na reklamy! Jeśli ktoś ma obycie z telewizją amerykańską to musi przyznać obiektywnie, że jest to coś zupełnie niespotykanego. Inne kanały (np. nowy kanał Fios News, największej amerykańskiej firmy-dostawcy internetu Verizon) transmitowały całą podróż non-stop, bez reklam, 24-godziny na dobę, wraz ze wszystkimi pomocniczymi elementami, np. regularnymi wystąpieniami rzecznika prasowego Watykanu. To wszystko jest czymś zupełnie wyjątkowym.
  • Ta niesamowicie obszerna relacja wiązała się z równie niespotykanie pozytywnym nastawieniem mediów do Franciszka. Owszem, niektórzy redaktorzy podejmowali tematy tzw. „kontrowersyjne”, jak wyświęcanie kobiet, rozwody, aborcja, homoseksualizm, lecz wystarczyło im zwykłe relacjonowanie wypowiedzi Franciszka, które dostarczały tyle amunicji do destrukcji tradycyjnej nauki Kościoła, że nie musieli uciekać się w czasie tej wizyty do innych tematów.  
  • Franciszek nie powiedział nic konstruktywnego co mogłoby wzmocnić katolicyzm – w Ameryce i na świecie. Wypowiadał ogólnikowe zdania, często o podwójnym znaczeniu i możliwości dowolnej interpretacji. Polecamy prześledzić jego kazania i wypowiedzi aby zobaczyć jak można mówić w sposób aby nic nie powiedzieć. To znaczy nic, co wzmocniłoby tradycyjną naukę Kościoła. A gdy padło tam i ówdzie jakieś zdanie warte uwagi, to natychmiast zaraz po nim pojawiało się jego osłabienie lub zaprzeczenie.
  • Franciszek wypowiedział natomiast wiele fałszywych tez, na dodatek zagrażających kontynuowaniu tradycji katolickiej. Oto np. w przemówieniu do połączonych izb w Kongresie powiedział, że „Nasz świat jest coraz bardziej miejscem konfliktu, nienawiści i przemocy popełnianych w imię Boga i religii. Wiemy, że żadna religia nie jest odporna na formy indywidualnych urojeń czy ideologicznego ekstemizmu. Oznacza to, że musimy byc szczególnie wrażliwi na każdy rodzaj fundamentalizmu, czy to religijnego czy jakiegokolwiek innego.” Czy Franciszek-Bergoglio chce przez to powiedzieć światu, że „fundamentalizm religijny”, czyli np. katolicka tradycja – której on nienawidzi i uznaje za fundamentalizm – prowadzi do nienawiści i wojny? W takim razie, w myśl tej jego definicji „fundamentalistami” byli wszyscy święci Kościoła (może z wyjątkiem niektórych tych posoborowych…), którzy dali się posiekać niż przyjąć Islam, judaizm czy wyrzec się Wiary i Tradycji katolickiej. Dzisiaj mamy wszyscy być dla siebie „braćmi”. Co ciekawe, słowo „braterstwo” (czyli masońskie Fraternite) zostało wypowiedziane w Kongresie przez Franciszka chyba z pięć czy sześć razy. „Wolność, równość, braterstwo” – oto hasła przewodnie wystąpień Franciszka. A dla „fundamentalistów religijnych”, w myśl kontynuowanego hasła rewolucji francuskiej – Śmierć!
  • Podczas tego przemówienia Franciszek oparł swe nowe credo na pseudo-wzorcach Ameryki:  Abrahama Lincolna, M.L. Kinga, Dorothy Day i Thomasa Mertona. To nic, że Lincoln to demagog, tyran, ateista kryjący się dla publiki pod hasełkami chrześcijańskiego braterstwa. To nic, że M.L.King to demagog, hochsztapler, seksualny perwert, komunista. To nic, że Dorothy Day to komunistka, która – dla kontynuowania swoich celów, tym razem wewnątrz Kościoła – „nawróciła się” na katolicyzm. To nic, że T.Merton to pseudo-katolicki myśliciel, próbujący połączyć wodę z szatańskim ogniem, prekursor zgubnego ekumenizmu. To wszystko dla Franciszka wzorce dla Ameryki do dalszego naśladowania. Nic dziwnego, że Franciszek zbierał gromkie brawa przy każdej niemal wypowiedzi burzącej zdrowy rozsądek, że lewa i prawa strona Kongresu gotowała mu standing ovation.
  • Te owacje były tym głośniejsze gdy mówił o konieczności walki z „globalnym ociepleniem”, z uczynieniem z Matki-Ziemi i jej ekologią nowej bogini ludzkości… Lecz gdy Franciszek zaczął zdanie np. o koniecznej dbałości o każde ludzkie istnienie, już powiało grozą, już ręce klakierów zamykały się w pięści, bo mogłoby to oznaczać, że Franciszek wreszcie wypowie stanowcze „nie!” dla tak powszechnego i powszechnie uznanego za „prawo” procederu zabijania nienarodzonych. Ale Franciszek rozbroił ten złowieszczy nastrój i zamiast potępienia tzw. aborcji kontynuował swą myśl wypowiadając się przeciwko… karze śmierci. To, że nawet dzisiejszy – jakże spłycony przez Jana Pawła II – Katechizm Kościoła Katolickiego dopuszcza za zupełnie sprawiedliwe stosowanie kary śmierci, nie przeszkadza w dalszym rozbrajaniu katolickich resztek zdrowych zasad. Widocznie Franciszkowi – i innym posoborowym pseudo-obrońcom życia – nie przeszkadza fakt porównawczy, że np. w 2014 roku przeprowadzono w Stanach Zjednoczonych 34 egzekucje kary śmierci, a w tym samym roku zamordowano milion bezbronnych dzieci. Nie przeszkadza, że np. w ciągu ostatnich 40 lat wykonano 1400 wyroków kary śmierci, podczas gdy zamordowano 50 milionów dzieci w łonach matek. Franciszkowi widocznie nie przeszkadza ta brutalna statystyka…
  • Obok mitu o globalnym ociepleniu, Franciszek wielokrotnie odnosił się innego swojego Idée fixe – do problemu „biednych” i imigracji, zupełnie wykoślawiając zdrowe spojrzenie na te zjawiska i realistyczny sposób rozwiązywania tych spraw. Według Franciszka Stany Zjednoczone mają się „otworzyć jeszcze bardziej” na imigrantów. Czy Stany mają zatem przyjąć 3 miliardy ludzi tylko dlatego, że przeciętna płaca jest tu wyższa niż w takim Bangladeszu? Gdyby przyjąć kryteria ONZ wyznaczającą granicę ubóstwa, to około 5 miliardów ludzi zarabia mniej niż 2 dolary dziennie – czy dlatego mamy „otworzyć się na imigrantów” i przyjmować kolejne miliony? Bo przecież nawet kilka dodatkowych millionów imigrantów do USA, o które apelują miłośnicy multi-kulti, nie tylko nie zmienią struktur i liczby biedoty na ziemii, ale jeszcze bardziej zdestabilizują społeczeństwo amerykańskie. Tylko dyletant może w dobrej wierze wypowiadać takie słowa i wzywać do takiego działania. Albo prowokator. Albo pseudo-katolik nie chcący zrozumieć, że przykazanie o miłości bliźniego, ma swój dalszy człon: „jak siebie samego”, lecz nie bardziej! Wreszcie, albo… mason pragnący destabilizacji na kuli ziemskiej.
  • Franciszek mając tak wielkie rzesze słuchaczy, zignorował – wydaje się, że celowo – wypowiedzenie choćby słowa potwierdzenia dla jedynej formy małżeństwa – mężczyzny i kobiety. Mówił co prawda o rodzinie, lecz bez postawienia akcentu na tą jedynie dopuszczalną formę małżeństwa, sprzeniewierzył się przesłaniu całej wizyty na Światowy Kongres Rodzin, bowiem właśnie tutaj, na ziemi amerykańskiej istniała potrzeba podkreślenia tej oczywistej prawdy.
  • Oczywiście nie słuchaliśmy i nie oglądaliśmy uważnie całego przekazu wizyty, ale Franciszek, który miał okazję czynić znak krzyża ukazując się tłumom czy przejeżdżając samochodem, uczynił to może kilka razy, i to tak niezauważalnie, ukradkiem, że można było sądzić, że jest to jakieś kreślenie małych trójkątów. Mimo tego jednak katolicka telewizja EWTN potrafiła wychwycić te momenty, wzmocnić je i teraz pokazuje co chwilę, dając wyobrażenie jaki ten papież jest katolicki i jak często błogosławi tłumy… A ten jedynie macha do nich, całuje podawane mu dzieci – bez czynienia na ich czole znaku krzyża –  i ANI RAZU nie powiedział jeszcze do tłumów np. „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Nic, tylko Buennos Dias… Owszem – trzeba to przyznać – że raz jeden (przynajmniej jeden raz to zauważyliśmy) zachował się prawdziwie jak katolicki kapłan. Miało to miejsce już późnym wieczorem, podczas sobotniego spotkania w Filadelfii w przedostatni dzień wizyty, kiedy to odchodząc już odmówił Ojcze Nasz i uczynił duże trzy znaki krzyża. Moment ten był zaskoczeniem i zupełnie odbiegał od wszystkich pozostałych publicznych zachowań.
  • Jakże populistyczna była decyzja o korzystaniu z mini-samochodziku Fiata 500 jako oficjalnego samochodu papieskiego SCV1. Marka Fiat w Ameryce to cały czas symbol tandety i być może wielkość samochodziku oraz opinia o nim miała pokazać (sztuczną i na pokaz) skromność Franciszka. Czy jednak ta populistyczna gra na uczucia nie kłóci się z całą resztą oprawy tej wizyty? Bo jak patrzeć na ostentacyjne wsiadanie do mini-samochodziku tego „ubogiego” papieża, gdy jest on eskortowany przez kilkanaście super-drogich samochodów pancernych, że nadzoruje go kilkudziesięciu uzbrojonych po zęby ochroniarzy, że 3 miasta amerykańskie praktycznie były zamknięte dla ludzi, turystów i biznesu, że ochrona jego wizyty to kilkadziesiąt tysięcy wysokopłatnych ludzi (nawet do tego stopnia, że wszyscy zgromadzeni musieli przechodzić przez specjalnie zainstalowane bramki, jak na lotniskach…), że sprzęt, ludzie, transmisje satelitarne drogo kosztują, że przelatywał z miasta do miasta nowoczesnymi samolotami (przecież zatruwającymi tę Matkę-Ziemię)… itd, itp. Franciszek nie widzi jednak tych kosztów – sięgających kilkudziesięciu milionów dolarów – i ostentacyjnie wsiada do małego samochodziku pokazując idiotom, czyli tzw. przeciętnym katolikom, jaki on jest skromny… To jest na pewno skromość na pokaz, to jest na pewno jakaś diabelska forma skromności. Nie mówiąc już o świadomym wyrzeczeniu się, przysługującego Papieżowi szacunku, godności, koniecznego wywyższenia, wyjątkowości wobec urzędu, który tenże Franciszek ma podobno reprezentować.
  • Już podczas wizyty ludzie – manipulowani przez media, bo głównie dlatego ludzie mają takie a nie inne nastawienie do Franciszka – zaczęli powszechnie mówić, że po jego śmierci będzie on godnie wpisany w poczet świętych Kościoła… Oto co mogą czynić media, jaka jest ich siła kierowania świadomością ludzi!
  • W sumie: katolicy stojący na bakier ze wszystkim co katolickie otrzymali nowy, błędny przekaz katolicyzmu. Nie jest on już oparty na jasnym ukazaniu dobra i zła, na istnieniu grzechów, niewłaściwych zachowań, kar za wyrządzone zło i nagrody za dobre uczynki – to wszystko zostało poprzez wizytę Franciszka zastąpione zgniłą mieszaniną „dobroci i miłosierdzia” i nienawiści do „radykalizmu”. Tak wyjątkowa medialnie i spektakularnie nagłośniona wizyta Franciszka, tak wyjątkowe i pozytywne potraktowanie Franciszka przez lewicowo-liberalne media, były celowym elementem zagłuszenia sumień katolików i przemienienia ich resztek tlącego się w sumieniach zdrowego katolicyzmu, w nowych ludzi, w „nowych katolików” mających budować rodzaj Nowej Światowej Religii, będącej koktailem wszystkich religijnych wątków wpisujących się do powszechnej Religii Człowieka – religii opartej na fałszywej wolności człowieka, ekumenizmie, masońskim braterstwie i odrzuceniu Chrystusa i Jego Nauki. Wizyta Franciszka w USA stała się kneblem na katolików, a amerykańscy katolicy otrzymali nową energię do samo-destrukcji Kościoła.

 

Skip to content