Aktualizacja strony została wstrzymana

Diabeł upomniał się o swoje?

Dzisiaj duchowieństwo sprzedaje dary Ducha Świętego za pieniądze, ale skończy się na tym, że ani Ducha Świętego, ani pieniędzy mieć nie będzie, bo Pan Bóg swoje, a diabeł swoje odbierze” – miał powiedzieć wileński bazylianin Atanazy Nowochacki biskupowi Massalskiemu, który w wieku XVIII słynął z prawdziwej zapamiętałości do hazardu, za którą niestety nie nadążały inne zalety, a zwłaszcza – cnoty chrześcijańskie. W XVIII wieku pod pewnymi względami było jednak lepiej – oczywiście nie tak bardzo, jak za komuny, kiedy to – jak z okazji letnich kanikuł przypomina żydowska gazeta dla Polaków – Polacy jeździli na wczasy, więc chyba nie było tak źle. To prawda, że jeździli, ale Niemcy za Hitlera też jeździli na wczasy, a w dodatku prywatni pracodawcy, na przykład taki Krupp, budowali im osiedla mieszkaniowe, na przykład, jakie oglądałem w Essen – które i dzisiaj sprawiają wrażenie komfortu jeśli nie luksusu. Wygląda na to, że nie tylko w Polsce za komuny, ale i w Niemczech za Hitlera też nie było tak źle, jak gadają, zwłaszcza – jak gadają Żydzi specjalizujący się zawodowo i biznesowo w rozpamiętywaniu holokaustu.

Dla nich masakra europejskich Żydów, przeprowadzona przez Niemców w czasie II wojny światowej, jest najważniejszym wydarzeniem w dziejach świata. W rezultacie dzieje świata oceniane są z żydowskiego punktu widzenia i na przykład mieszkańcy republik bałtyckich uznawani są za „kolaborantów Hitlera”, bo zamiast natychmiast przebaczyć Sowieciarzom aneksję, prześladowania i deportacje i własną piersią zasłaniać Stalina przez Niemcami, próbowali odbudować niepodległość swoich krajów w oparciu o Rzeszę Niemiecką, akomodując się do panującej tam żydożerczości. Nawiasem mówiąc, Niemcy są narodem wyjątkowo zdyscyplinowanym i jeśli dzisiaj, dajmy na to, jest rozkaz, by w żadnych okolicznościach Żydom się nie sprzeciwiać, to nikomu nie pozwolą się wyprzedzić w nadskakiwaniu. Ale kiedy pewnego dnia padłby inny rozkaz, to nie mam wątpliwości („nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania…”), że też nie pozwoliliby nikomu się wyprzedzić.

Zatem o ile „kolaboranci Hitlera” są dzisiaj bezwarunkowo potępieni – może z wyjątkiem banderowców, bo ci, jak się wydaje, są dziś najtwardszym ideologicznie jądrem sponsorowanej przez Amerykanów antyrosyjskiej rewolucji, więc jest rozkaz, by im „przebaczyć” i się z nimi „pojednać”. Oczywiście banderowcy z wprawą z tego korzystają, przyzwyczajając pożytecznych idiotów w krajach ościennych do traktowania Ukraińców jako rodzaju narodu specjalnej troski, któremu też lepiej się nie sprzeciwiać, chociaż oczywiście z całkiem innych powodów, niż np. Żydom – więc uwzględniwszy ten wyjątek, o ile kolaboranci Hitlera są zasadniczo potępieni, o tyle kolaboranci Stalina już z takim potępieniem się nie spotykają. Tymczasem Stalin z pewnością ma na sumieniu wielokrotnie więcej ofiar, niż Hitler, więc niepodobna zrozumieć tej odmienności w podejściu do kolaborantów bez zwrócenia uwagi na okoliczność, iż wśród kolaborantów Stalina Żydzi byli wysoce nadreprezentowani.

Jak podaje Aleksander Sołżenicyn w II tomie książki „200 lat razem” poświęconej stosunkom rosyjsko-żydowskim, według raportu Ordżonikidze na XV Zjeździe partii, w roku 1927, w sowieckim aparacie władzy w Moskwie pracowało 11,8 proc. Żydów, na Ukrainie – 22,6 proc., na Białorusi – 30,6 proc. – podczas gdy odsetek ludności żydowskiej w ZSRR wg spisu z 1926 roku wynosił 1,82 proc. Podobnie było w latach 30-tych; „na szczycie partii komunistycznej po XVII zjeździe („zwycięzców”) w 1934 roku Żydzi nadal tworzyli szóstą część Komitetu Centralnego i niemal trzecią część Komisji Kontroli Partyjnej.(…) Jeszcze bardziej realna władza bolszewicka znajdowała się w rękach komisarzy ludowych. W 1936 roku widzimy wśród nich, w rządzie, dziewięciu Żydów”: (Litwinow – sprawy zagraniczne, Jagoda – sprawy wewnętrzne, Kaganowicz – kolej, Rozengolc – handel zagraniczny, Wejcer – handel wewnętrzny, Kalmanowicz – narkom sowchozów, Lubimow – przemysł lekki, Kamiński – ochrona zdrowia, Bielenki – Komisja Kontroli Sowieckiej). I autor konkluduje: „W ten sposób sowieccy Żydzi otrzymali w ZSRR ważną część państwowego, przemysłowego i gospodarczego kierownictwa na wszystkich jego poziomach”. Jakże w tej sytuacji mieliby piętnować „stalinowskich kolaborantów”, albo „komunistyczne zbrodnie”, skoro sami je planowali, organizowali, nadzorowali i rozliczali? Ma się rozumieć, monumentalne dzieło Aleksandra Sołżenicyna uznane zostało za „antysemickie” – ale to tylko jeszcze jeden dowód, że środowiska żydowskie kładą znak równości między antysemityzmem i spostrzegawczością, w związku z czym oskarżeniami o „antysemityzm” mogą przejmować się tylko tchórze lub idioci.

Wspominam o tym wszystkim, bo Żydzi znowu jednym susem wskoczyli do pierwszych szeregów awangardy komunistycznej rewolucji, jaka w Europie i Ameryce prowadzona jest z wykorzystaniem instytucji państwowych. Jak wiadomo, celem tej rewolucji było i jest wyhodowanie człowieka sowieckiego i stworzenie mu środowiska w którym mógłby żyć, w postaci państwa totalitarnego. Dlatego rewolucja komunistyczna wytworzyła mechanizm niszczenia wszystkich organicznych instytucji i więzi społecznych, między innymi – rodziny. Tymczasem część wyższego duchowieństwa w Polsce, jak np. nieboszczyk Ekscelencja, czyli abp. Józef Źyciński i wielu innych, zwłaszcza po słynnej pielgrzymce do Brukseli, zaczęła stręczyć Polakom Unię Europejską – że to niby kiedy tam zostaniemy przyłączeni, to katolicka Polska będzie zlaicyzowaną Unię Europejską ewangelizowała. Widzimy jednak, że jest odwrotnie – że to zlaicyzowana Unia Europejska laicyzuje katolicką Polskę za pomocą Umiłowanych Przywódców, zagrzewanych do kolaboracji między innymi przez żydowską gazetę dla Polaków, przed którą uginają się kolana nie tylko modnych księży, jak np. przewielebny Andrzej Luter, co to na wezwanie żydowskiej gazety „potępia” bez zapoznania się nawet z potępianą wypowiedzią, ale i wyższych urzędników, kiedyś nazywanych „książętami Kościoła”. Okazuje się, że finansowanie ewangelizacji diabelskimi pieniędzmi przynosi rezultaty odwrotne.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    tygodnik „Polska Niepodległa”    24 lipca 2015

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3434

Skip to content