Aktualizacja strony została wstrzymana

Ameryka, jaką znamy, znika w oczach

Sebelius jest kolejnym żołnierzem u boku prezydenta Obamy, który będzie wprowadzał w życie jego skrajnie lewicową, socjalistyczną ideologię

Z prof. Curtisem Hancockiem, wykładowcą na Roskhurst Jesuit University w Kansas City w stanie Missouri (USA), rozmawia Łukasz Sianożęcki

Dziś i jutro Senat Stanów Zjednoczonych przeprowadzi procedurę zatwierdzenia Kathleen Sebelius na stanowisku sekretarza zdrowia…
– Nominacja Kathleen Sebelius na stanowisko sekretarza zdrowia została obliczona na doprowadzenie do rozpadu społeczności obrońców życia w naszym kraju. Jednak może ona się okazać błędem uczynionym przez Baracka Obamę, gdyż paradoksalnie może wręcz dodać energii tej grupie i jeszcze bardziej ją zaktywizować. Tym samym przyciągnie coraz większą uwagę mediów do proaborcyjnych sympatii i powiązań prezydenta. Ten wybór może drogo kosztować obecną administrację.

Czy myśli Pan, że Sebelius może prowadzić inną politykę niż zdymisjonowany za finansowe skandale Tom Daschle?
– Mam wrażenie, że większość członków Partii Demokratycznej jest wzajemnymi ideologicznymi „klonami”. Daschle i Sebelius np. tak samo sympatyzują z ruchem aborcyjnym. Sebelius wprawdzie bardziej otwarcie wypowiada się w tych kwestiach, a to dlatego, że jest z Kansas – aborcyjnej stolicy świata. To tam przeprowadza się najwięcej aborcji przez częściowy poród. To szokująca procedura. Jest rozpowszechniona w stanie, który uważa się za kolebkę ruchu antyniewolniczego i który ufundowany był na wolności i ochronie istoty ludzkiej. To, że działacze proaborcyjni wybrali ten stan, nie jest przypadkowe. Kwestia aborcji, która jest kością niezgody w amerykańskim społeczeństwie, pokazuje, że niewolnictwo wcale nie skończyło się w XIX wieku. Kansas, które szczyciło się walką o wolność, dziś dzięki liderom takim jak Sebelius stacza się na dno tej walki.

Znane są związki sekretarz Sebelius z aborcjonistą George’em Tillerem oskarżonym o przeprowadzenie nielegalnych aborcji. Osoba o takich powiązaniach powinna odpowiadać za politykę zdrowotną USA?
– Powszechnie wiadomo, że Kathleen Sebelius, gdy jeszcze była gubernatorem, niejednokrotnie gościła Tillera w swoim domu. Są ponadto wiarygodne podstawy, aby przypuszczać, że pokaźne pieniądze, jakie robił na aborcyjnym biznesie Tiller, wpływały na konto kampanii wyborczej pani gubernator. Jej związki z takim człowiekiem okrywają ją hańbą. Ponadto jej poparcie dla aborcji zaowocowało tym, że ks. abp Joseph F. Naumann wezwał ją do nieprzystępowania do Komunii Świętej. Mimo że Sebelius sama mówi o sobie, iż jest Amerykanką, jej działania są z gruntu antyamerykańskie. Wystarczy sięgnąć po konstytucję naszego kraju, która jasno mówi o ochronie życia i wolności swoich obywateli. Oczywiście Obama prezentuje identyczną postawę, za co powinien być otwarcie krytykowany.

Do czego jest potrzebna Sebelius Obamie?
– Sebelius jest kolejnym żołnierzem u boku prezydenta Obamy, który będzie wprowadzał w życie jego skrajnie lewicową, socjalistyczną ideologię, głęboko zagrażającą naszemu krajowi. Lewaccy aktywiści od lat toczą pianę, szukając okazji do zmienienia USA w kraj socjalistyczny. Od dekad podminowują wszystkie wolności obywatelskie, doprowadzając Amerykę do stanu, który Alexis de Tocqueville nazywał „miękką tyranią”. Te zmiany w ostatnich latach jeszcze przyspieszyły, nabierając szaleńczego tempa za czasów administracji Obamy. Jako przykład można podać fakt, iż przewidział on wydanie w ciągu sześciu tygodni większej ilości pieniędzy z budżetu, niż wszystkie rządy wydały w całej historii Stanów Zjednoczonych. Utworzyła się wielka rządowa machina pozbawiona kontroli. Natomiast aborcja jest jedną z podstawowych idei socjalistycznego programu opartego na swoistym bałwochwalstwie wielkiego rządu jako jedynego rozwiązania na wszystkie ludzkie problemy. Obama, Sebelius i inni czołowi demokraci stali się obecnie, w mojej ocenie, właśnie takimi bożkami.

W takim razie jest to jakaś nowa religia. Kathleen Sebelius zwykła mówić, że jest katoliczką, która popiera „prawo kobiety do wyboru”. Podobne tezy słyszeliśmy od rzecznik Izby Reprezentantów Nancy Pelosi czy wiceprezydenta Josepha Bidena.
– To absurd, że ktoś, kto tak fanatycznie opowiada się za aborcją, uważa się za dobrego katolika. Słuszne jest pouczanie Sebelius w tej kwestii przez hierarchów. W Ameryce jednak takie sprawy są często pozostawiane do tzw. osądu sumienia, a sumienie jest prywatną sprawą każdego. Toteż wielu naszych rodaków czuje się niekomfortowo, kiedy władze kościelne, takie jak biskup, potępiają ich zachowanie jako niemoralne. Tymczasem ludzie, którzy mówią, że takie sprawy należy pozostawić do rozstrzygnięcia między daną osobą a jej Bogiem, wykazują czystą hipokryzję. Ci sami ludzie bowiem nie wysuwają tego argumentu w takich kwestiach jak wojna, kara śmierci czy prawa kobiet.

Pod płaszczykiem wolności próbują odebrać głos swoim politycznym przeciwnikom.
– Jak już wspomniałem wcześniej, niedoszli marksiści w Ameryce marzyli o takiej okazji, jaka trafiła się im obecnie. Demokraci przejęli bowiem całkowitą kontrolę nad Kongresem, nad władzą wykonawczą i wyciągają rękę po Sąd Najwyższy. Duża część administracji nie pochodzi ponadto z demokratycznego wyboru, lecz z tej części wiernych biurokratów, którą śmiało można nazwać partyjnymi aparatczykami. Mimo że nie zostali wybrani, są w zasadzie nietykalni. Może to oznaczać, że Ameryka przekształci się w sposób, który nigdy nie będzie mógł być naprawiony. Kiedy rząd się tak rozrośnie, rzadko kiedy kurczy się z powrotem. Jak powiedział kiedyś Ronald Reagan: „Nie ma nic bardziej trwałego niż tymczasowy program rządowy”. Obama tak właśnie rozbudowuje swój rząd przy pomocy setek takich „tymczasowych programów”. Ameryka, którą znam z dzieciństwa, lider osobistych wolności i ograniczonej władzy, znika w oczach. Lewica jest obecnie rozentuzjazmowana, lecz jeśli uda jej się zrealizować wszystkie swoje cele, nie tylko USA zapłacą za to cenę.

Dziękuję za rozmowę.


Za: Nasz Dziennik, Środa, 1 kwietnia 2009, Nr 77 (3398)

Skip to content