Aktualizacja strony została wstrzymana

Stare kiejkuty kręcą kołami

Gdyby tak słuchać wszystkiego, co ludzie mówią, to człowiek nie wiedziałby, czego się trzymać. Weźmy dla przykładu taką Ukrainę. Tamtejsza niezwyciężona armia każdego dnia zadaje separatystom coraz cięższe ciosy, od których tamci najwyraźniej tracą orientacje przestrzenną i zaczynają ostrzeliwać własne pozycje – ale w międzyczasie odebrali niezwyciężonej ukraińskiej armii lotnisko w Doniecku, a raczej to, co z niego pozostało po wielomiesięcznym ostrzeliwaniu. Z tej okazji judeochrześcijański portal „Fronda” nazwał ukraińską załogę donieckiego lotniska „Spartanami Ukrainy” i wzniósł okrzyk: „Sława!” Warto w tym miejscu dodać, że ci „Spartanie” to tak naprawdę najemnicy, prywatne wojska ukraińskich oligarchów, którym premier Arszenik Jaceniuk powypuszczał poszczególne obwody w arendę – mam nadzieję, że nie za darmo.

Przykład „Spartan” wyraźnie wskazuje na wyższość sektora prywatnego nad państwowym również w dziedzinie militarnej. Najemnicy muszą dbać o swoją reputację, bo inaczej nikt by ich nie najął – na co zwrócił uwagę jeszcze w XVII wieku pułkownik Johann Werner pułkownikowi Krzeczowskiemu, który właśnie przeszedł na stronę Bohdana Chmielnickiego przeciwko Rzeczypospolitej. Tymczasem niezwyciężona armia regularna o żadną reputację dbać nie musi, bo wiadomo, że jest niezwyciężona i w ogóle, zatem jej podstawową troską jest dobrze wypić i zakąsić, no i jakoś dotrwać do emerytury – bo dopiero wtedy zaczyna się prawdziwe życie. Jakże tedy je narażać dla jakichś fantasmagorii? Toteż nawet co bardziej spostrzegawczy ukraińscy komentatorzy zauważają, że wprawdzie ukraińska armia jest niezwyciężona, podobnie jak każda inna – ale ani poborowi żołnierze, ani – tym bardziej – oficerowie nie kwapią się ryzykować dla premiera Arszenika, prezydenta Poroszenki, czy innych, władających Ukrainą oligarchów. W tej sytuacji cała nadzieja w „Spartanach” – oczywiście dopóki ktoś im płaci.

Tymczasem nasi statyści wykombinowali sobie, że niepodległa Ukraina zasłoni Polskę od złego ruskiego czekisty Putina, który nawiasem mówiąc, już robi bokami i tylko patrzeć, jak zostanie wysadzony w powietrze przez rosyjskich majdaniarzy. Tak można wyczytać prawie w każdym numerze żydowskiej gazety dla Polaków, która najwyraźniej też musi mieć w tym jakiś interes, prawdopodobnie wkomponowany w interesy żydowskich grandziarzy na Ukrainie. Nasi Umiłowani Przywódcy, którzy przed panem redaktorem Michnikiem skaczą z gałęzi na gałąź, muszą się do mądrości każdego etapu akomodować, toteż pani premierzyca Ewa Kopacz, uskrzydlona sukcesem z górnikami, pojechała na Ukrainę, gdzie premierowi Arszenikowi wyświadczyła coś w rodzaju przysługi, o której w podsłuchanej rozmowie wspominał Radosław Sikorski, jeszcze jako minister spraw zagranicznych w związku z prezydentem Obamą. Przysługa przybrała postać 100 milionów euro, którymi Polska ma „skredytować” Ukrainę. Ile z tego pójdzie na „Spartan”, a ile sprywatyzują sobie funkcjonariusze tamtejszej niezwyciężonej armii – trudno powiedzieć, a zresztą to nie takie ważne.

Gest pani premierzycy może oznaczać, że nasze stare kiejkuty znowu dostały jakiś pourboire od CIA i ekscytują wojenną histerię, która zawsze działa podniecająco na różne słabe głowy. Oto legendarny pan Zbigniew Bujak, który po utracie posady w Głównym Urzędzie Ceł, ani rusz nie może się jakoś ustabilizować i ostatecznie wylądował w KOsZU – bo tak się nazywa pozarządowa organizacja miłośników Ukrainy, gdzie koleguje on z panią Berdychowską i panem Czechem – wpadł na pomysł, by naszą niezwyciężoną armię wysłać do Donbasu. Wyszłaby ona naprzeciw oczekiwaniom prezydenta Poroszenki, który twierdzi, że zły ruski czekista Putin już-już „przechodzi do ataku”, więc gdyby tak było naprawdę, to samymi „Spartanami” niewiele by się zwojowało – ale znowu Aleksander Kwaśniewski, który z Putinem niejedną flaszkę musiał obalić powiada, że to fałszywy alarm, bo jakże Putin może przechodzić do ataku, kiedy ma „młodą kobietę” i „nieduże dzieci”? Wobec tak sprzecznych doniesień i rozbieżnych spekulacji jedynym konkretem są pieniądze. Jeśli zatem wojenne podniecenie udzieliło się nawet panu Bujakowi, to „zachodzim w um z Podgornym Kolą”, ile milionów dolarów musiały tym razem dostać od CIA pod stołem stare kiejkuty – bo przecież za darmo by chyba tak agentury w Salonie i mediach nie ekscytowały?

Wprawdzie pani premierzyca, kto wie, czy nie zniechęcona niemrawością premiera Arszenika Jaceniuka, na deklarację pana Bujaka zareagowała oświadczeniem, że Platforma Obywatelska zawsze była za pokojem, bo za wojną to miało być Prawo i Sprawiedliwość – ale wiadomo, że w takich poważnych sprawach ostatnie słowo należy do starych kiejkutów, które też muszą jakoś dbać o swoja reputację, bo w przeciwnym razie nikt by ich nie najął. Jeszcze tedy nie przebrzmiały słowa pokojowej deklaracji pani premierzycy, a już jej kancelaria została poddana kuracji przeczyszczającej, co nasuwa porównania z rokiem 2008, kiedy to premier Tusk też próbował poluzować sobie obróżkę. Jak pamiętamy, skończyło się to aferą hazardową i szlabanem na prezydenturę.

Toteż coraz więcej kół w naszym nieszczęśliwym kraju kręci się dla ostatecznego zwycięstwa i jeśli stare kiejkuty nie zatrąbią do odwrotu, to nasz nieszczęśliwy kraj, przynajmniej pod tym względem, upodobni się do III Rzeszy, gdzie wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler nakazywał, by wszystkie koła kręciły się dla zwycięstwa i to w dodatku – „równo”. Skoro tak, to tylko patrzeć, jak w służbę zwycięstwu zostaną wciągnięte również Zaświaty. Oczywiście nie bezpośrednio, co to, to nie – ale na przykład za pośrednictwem „judeochrześcijańskiego” portalu „Fronda”, który coraz częściej odwołuje się do frazeologii militarnej, nawołując na przykład do „szturmów modlitewnych” w różnych sprawach.

Wprawdzie papież Franciszek twierdzi, że nie można zabijać w imię Boże – ale wiadomo przecież, że od każdej słusznej reguły bywają wyjątki. Jeśli, dajmy na to, z inicjatywy bezcennego Izraela, albo jakiegoś innego naszego sojusznika, rozpocznie się gdzieś operacja pokojowa, albo nawet – misja stabilizacyjna, to nie będzie inna rady, jak tylko zabijać – chociaż oczywiście nie byle jak, tylko – po Bożemu. Tak właśnie postępowała nasza niezwyciężona armia w Afganistanie, gdzie „wódz taliby gromił, a wzdychał do Kraju”. Skoro w Afganistanie, to tym bardziej na Ukrainie, zwłaszcza, gdyby „szturm modlitewny” też zaczął przynosić efekty. Z tym jednak mogą być problemy, bo Jego Świątobliwość Patriarcha Cyryl też może zastosować tę zaporową taktykę. Można by pomyśleć, że Niebo znalazłoby się wtedy w kłopotliwej sytuacji, ale nie. Oto kiedy pewnego razu przypuszczano „szturm modlitewny” w synagodze w Kołomyi, nagle w ścianie ukazało się okienko, z okienka wyjrzał aniołek i powiedział: „Pan Bóg prosi, żeby było ciszej!

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3310

Skip to content