Aktualizacja strony została wstrzymana

Koniec zabawy w multi-kulti

Europa przez 50 lat świetnie się „bawiła”. Najpierw zaczęła zabijać nienarodzone dzieci, potem uznała prawo do eutanazji, czyli zabijania starszych i „bezproduktywnych”, a to wszystko przy wzrastającym samozadowoleniu i wyrzucaniu Boga poza własne życie. W ten sposób spoganiała, wyznając nową formę barbarzyństwa.

Właśnie kilku muzułmanów z „kałachami” przypomniało Europie, że mamy do czynienia też z innym barbarzyństwem, które próbuje zawładnąć starym kontynentem. To nie tzw. islamizm pchnął trójkę muzułmanów do aktu pomszczenia swojego proroka, ale Koran, prawowierne nauczanie islamu, a nade wszystko sam przykład Mahometa.

Za czasów twórcy islamu istniał zwyczaj krytykowania oponentów za pomocą satyry. Poeci używający tego gatunku byli solą w oku Mahometa. Jednym z nich był Abu Afak. Mahomet dotknięty do żywego jego satyrami nie miał widocznie na tyle inwencji, by odpowiedzieć mu w ten sam sposób. Uciekł się więc do argumentu siły, pytając swoich wyznawców: Kto się rozprawi z tym szubrawcem dla mnie?. Chętnych nie brakowało: zgłosił się niejaki Salim bin Umajr, który zabił Abu Afaka. Podobny los podzieliła Asma bint Marwan, pisząca poezję satyryczną na Mahometa i zarzucająca mu plagiatowanie poezji jej ojca w Koranie. Została zamordowana we własnym łóżku, kiedy karmiła dziecko.

Atak na „Charlie Hebdo” jest zatem dobrze osadzonym w realiach islamu przykładem postępowania muzułmanów z tymi, którzy odważają się krytykować Mahometa, bez względu na przynależność religijną i wyznawane wartości. To nie tyle początek dżihadu, co jego ciąg dalszy, ponieważ Europa jest już w stanie wojny z muzułmanami traktującymi na serio życie Mahometa. Czy to oznacza bezradność? Źadną miarą! Ale by przynajmniej nie doszło do gorszych rzeczy Europa musi natychmiast podjąć poważne kroki przeciwko muzułmanom, a nie tylko życzeniowo nazywać wciąż islam „religią pokoju”.

Mark A. Gabriel, który studiował historię i kulturę muzułmańską na Al-Azhar, zadał kiedyś pytanie swojemu wykładowcy, szejkowi Omarowi Abd Ar-Rahmanowi, organizatorowi zamachu bombowego na World Trade Center w 1993 roku: Dlaczego uczy nas Pan cały czas o dżihadzie? A co o innych wersach Koranu mówiących o pokoju, miłości i przebaczeniu? Szejk Omar zrobił się czerwony ze złości, słysząc to pytanie, ale zdecydował się spokojnie sprowadzić młodego studenta na „właściwą drogę”: Mój bracie, w Koranie jest sura o nazwie Łupy, ale nie ma sury o nazwie Pokój. Dżihad i zabijanie to podstawa islamu.

Myślę, że najwyższy czas wyciągnąć z tego wnioski.

dr Bartłomiej Grysa, arabista

KOMENTARZ BIBUŁY: Z całym szacunkiem dla Autora, ale uważamy, że:

1) Europa (jak również i cały tzw. zachodni świat, ze Stanami Zjednoczonymi) wcale nie skończy zabawy z multi-kulti, lecz wręcz przeciwnie: wzmocni jej tempo;

2) Tzw. zachodni świat nie przyzna, że jednym ze źródeł zła jest Koran, lecz wręcz przeciwnie: uzna Islam z jego „świętą księgą” za religię pokoju, a za zagrożenie uznane zostaną tzw. ekstremizmy religijne, oczywiście z tradycyjnym katolicyzmem na czele –  bo właśnie tu i niemal wyłącznie tu, wszelkiej maści postępowcy, socjaliści, liberałowie czy syjoniści, upatrują swojego największego wroga, bo z innymi jakoś potrafią ułożyć swoje życie i dopasować swoje sumienie;

3) Do tej zabawy w multi-kulti przyłączył się też posoborowy Kościół wraz z różnymi oficjalnie i tymi mniej oficjalnie „świętymi” papieżami, co spowodowało zupełną dezorientację wiernych, nie umiejących już dostrzec prawdziwego Dobra i przyczyn zła. Wszystko staje się jakąś mieszanką dobra ze złem, z „życiodajnym” nektarem wyciśniętym przez nową obowiązkową religię – religię tolerancji.

4) A jeśli chodzi o sam paryski atak, to wcale nie jesteśmy pewni kto tak naprawdę za nim stał, bo beneficjentów politycznych zamordyzmu jako efektu tego wydarzenia, jest całkiem sporo. Wykonawcami oczywiście mogli być islamscy terrroryści, lecz jakie siły (czytaj: służby specjalne) kierowały nimi, finansowały ich, szkoliły, wspierały, czy wreszcie: podżegały – tego dowiemy się być może dopiero za kilkadziesiąt lat. A do tego czasu będziemy karmieni historyjkami o różnych terrorystach nienawidzących „demokracji, wolności i zachodnich wartości”.

Skip to content