Aktualizacja strony została wstrzymana

Antwerpia: młodzi bez pasterza

Dramatyczne chwile przeżywają wierni diecezji antwerpskiej. W ubiegłą sobotę ich biskup Johan Bonny publicznie wystąpił przeciwko nauczaniu Kościoła. W wywiadzie dla dziennika De Morgen oświadczył, że trzeba dążyć do formalnego uznania w Kościele katolickim związków homoseksualnych, ponieważ – jak stwierdził – etyka chrześcijańska chroni stabilne i wierne relacje. Bp Bonny omieszkał dodać, że zgodnie z nauczaniem Kościoła i Pisma Świętego, relacje takie z samej swej natury są niemoralne, o czym jednoznacznie mówi Katechizm oraz dokument Kongregacji Nauki Wiary z 2003 r., który zobowiązuje katolików do przeciwstawiania się legalizacji związków jednopłciowych.

Te przemilczane w wywiadzie prawdy przypomina w publicznym oświadczeniu Związek Katolickich Studentów z Antwerpii. Odcina się od poglądów swego biskupa, zaznaczając, że przekroczył on granicę katolickiego nauczania i moralności. Zdaniem studentów biskup zaszkodził też opinii Kościoła. Sprawia bowiem błędne wrażenie, że teraz dla homoseksualistów nie ma w nim miejsca. Kościół katolicki jest tymczasem otwarty na wszystkich, bez względu na ich orientację seksualną – przypomina Stowarzyszenie Katolickich Studentów w Antwerpii.

kb/ rv, la libre belgique

KOMENTARZ BIBUŁY: Po pierwsze, całkiem sporo hierarchów i księży myśli tak samo jak bp Bonny, lecz na razie nie ośmielają się tego wypowiadać głośno. A za swą odwagę bp Bonno może kiedyś zostać uznany świętym kościoła posoborowo-homoseksualnego. Po drugie, ciekawe co ma bp Bonno na myśli mówiąc o etyce chrześcijańskiej „chroniącej stabilne i wierne relacje”, wszak takowe „stabilne i wierne relacje” mogą całkiem dobrze funkcjonować np. pomiędzy facetem a kozą. A po trzecie, ciekawie jest skonstruowana manipulacyjna wiadomość Radia Watykańskiego (czytaj: VaTirana), które „broniąc” Nauki Kościoła przywołuje opinię jakiegoś Związku Katolickich Studentów z Antwerpii, mówiącego, że „biskup zaszkodził też opinii Kościoła. Sprawia bowiem błędne wrażenie, że teraz dla homoseksualistów nie ma w nim miejsca. Kościół katolicki jest tymczasem otwarty na wszystkich, bez względu na ich orientację seksualną.” Owszem, bp Bonny zaszkodził opinii Kościoła, lecz nie dlatego jakoby stworzył wrażenie, iż w Kościele „dla homoseksualistów nie ma miejsca” – bo jest to zbyt ambiwalentne stwierdzenie – lecz dlatego, że dokonał aktu publicznego zgorszenia nie opowiadając się po stronie Nauki Kościoła. Kościołowi szkodzą również rozmyte i mętne informacje, jak ta podana przez VaTirana.

Jakie bowiem kryteria ma współczesny katolik przyjąć słysząc takich biskupów, czy też głosy jakichś dziwacznych Związków Studentów? Kto w takim razie „jest katolikiem”, a kto nim „nie jest”? Czy dla grzesznika chełpiącego się i obnoszącego swymi grzechami „jest” czy „nie ma” miejsca w Kościele? Aby odpowiedzieć na to pytanie, nie trzeba wcale siegać daleko, i wystarczy wskazać na jeden z tak ulubionych przez katolickich liberałów, dokumentów soborowych.

W Konstytucji dogmatycznej o Kościele „LUMEN GENTIUM”, napisano w tym miejscu całkiem wyraźnie, że:

KK 14. Sobór święty zwraca się w pierwszym rzędzie do wiernych katolików. Uczy zaś, opierając się na Piśmie świętym i Tradycji, że ten pielgrzymujący Kościół konieczny jest do zbawienia. Chrystus bowiem jest jedynym Pośrednikiem i drogą zbawienia, On, co staje się dla nas obecny w Ciele swoim, którym jest Kościół, On to właśnie podkreślając wyraźnie konieczność wiary i chrztu (por. Mk 16,10, J 3,5) potwierdził równocześnie konieczność Kościoła, do którego ludzie dostają się przez chrzest jak przez bramę. Nie mogliby tedy być zbawieni ludzie, którzy wiedząc, że Kościół założony został przez Boga za pośrednictwem Chrystusa jako konieczny, mimo to nie chcieliby bądź przystąpić do niego, bądź też w nim wytrwać.
Do społeczności Kościoła wcieleni są w pełni ci, co mając Ducha Chrystusowego w całości przyjmują przepisy Kościoła i wszystkie ustanowione w nim środki zbawienia i w jego widzialnym organizmie pozostają w łączności z Chrystusem rządzącym Kościołem przez papieża i biskupów, w łączności mianowicie polegającej na więzach wyznania wiary, sakramentów i zwierzchnictwa kościelnego oraz wspólnoty (communio). Nie dostępuje jednak zbawienia, choćby był wcielony do Kościoła, ten, kto nie trwając w miłości, pozostaje wprawdzie w łonie Kościoła „ciałem”, ale nie „sercem”.

Zatem, czy jawnie obnoszący się swoimi grzechami sodomita „w całości przyjmuje przepisy Kościoła i wszystkie ustanowione w nim środki zbawienia„? Oczywiście, że nie, ergo nie przynależy do społeczności Kościoła.

Za: Radio Watykańskie (2015-01-03) | http://pl.radiovaticana.va/articolo.asp?c=842693

Skip to content