Aktualizacja strony została wstrzymana

Ziemia smoleńska i jasnogórska – widziane z USA

Dlaczego nikt nie chce zbadać próbek ziemi z jasnogórskiego muzeum? Pewnie okazałoby się, że owe próbki z przedmiotów należących do ofiar, różnią się w dość istotny sposób. Dowodzi to że ani rząd, ani opozycja nie chcą przedstawić prawdy o Smoleńsku.

Około pół roku temu, poruszyłam temat ziemii smolenskiej, jako jednego z pewnych sposobów na sprawdzenie czy katastrofa, czy zamach miał miejsce na podsmoleńskim lotnisku, czy to byla mniej lub bardziej udana maskirowka. Z ciałami ofiar było sporo zamieszania, dokładnie nikt z uczestników delegacji samolotu z dziennikarzami, ani z delegatow przybyłych pociągiem nie widział ich naocznie. Ciała ofiar były dopiero identyfikowane, jak wszyscy wiemy w Moskwie, przez najbliższe rodziny, poza jednym przypadkiem identyfikowania zwłok osobiście przez Jarosława Kaczyńskiego. Więc już to było podejrzane. Ponieważ Antoni Macierewicz był za, a nawet przeciw powołaniu w parę dni po katastrofie międzynarodowej komisji śledczej, z inicjatywy prof. Jacka Trznadla, więc był to dla mnie poważny sygnał, że sprawa się będzie ciągnęła w nieskończoność i Antoni temat katastrofy zajeździ czy też zanudzi na śmierć.

Z racji moich osobistych kontaktów zainteresowałam tematem dwóch ekspertów praktyków, a nie teoretyków. Pierwszym z nich jest właścicielem firmy, który zajmuje się wyburzaniem wszelkich obiektów przemysłowych, a drugim był pułkownik artylerii amerykańskiej. Zapytałam ich co oni sądzą o wybuchu oraz ciałach osób w jakim znajdowały się stanie fizycznym, przedstawionym nam przez oficjalną propagandę rządową, jak i komisji Macierewicza. Obaj zgodnie odpowiedzieli niezależnie od siebie po pokazaniu im zdjęć z miejsca katastrofy, że z ciał pozostałaby miazga sądząc po sile wybuchu, Obaj panowie powiedzieli, że sądzą tak na podstawie rozerwanych nitów. Swoją opinię moi eksperci wydali na podstawie zdjęć zaprezentowanych im z pierwszych dni po katastrofie, czy jak ktoś woli zamachu.

Przez znajowych udało mi się jeszcze dotrzeć do trzeciego najważniejszego eksperta, czyli emerytowanego inżyniera-konstruktora firmy Boeing. Zapytałam go, czy na podstawie zdjęć z pierwszych dni po katastrofie, da się stwierdzić, czy jest to autentyczny wrak samolotu rządowej delegacji, czy jest to jakiś podrzucony wrak z namalowanymi polskimi znakami. Zdjęcia oglądał bardzo uważnie, następnie wziął silne szkło powiększające i powiedział mi wprost, że na pewno nie jest to ten samolot. Zapytałam dlaczego tak uważa skoro mi wcześniej powiedział, że się nie zna na rosyjskich samolotach. Odpowiedział, że na pewno każdy samolot „skleja” się przy pomocy tych samych typów nitów. Każdy typ samolotu ma tego samego rodzaju i wielkości nity. A na zdjęciach widać wyraźnie aż trzy rozdaje nitów. Ponieważ ten inżynier konstruktor przepracował ponad trzydzieści lat składając różnego rodzaju samoloty typu Boening, więc na pewno wie więcej od naszego eksperta nr. 1 Antoniego Macierewicza. Pytałam go czy według jego doświadczenia i zawodowej praktyki, przy budowie samolotu stosuje się zawsze te same nity, odpowiedział że kazda firma na świecie tak robi. Jeden rodzaj nitu na każdy typ samolotu. Zapytałam go więc czy Rosjanie mogą budować swoje samoloty w inny sposób, powiedział mi, że jest to prawie niemożliwe. Dlatego że dla niego stosowanie tych samych nitów jest tak oczywisty, że się nigdy nie zastanawiał, czy jakakolwiek firma produkująca samoloty, może używać różnego rodzaju nity w jednym samolocie. Ponadto zwrócił mi uwagę, że na trzech głównych częściach na które rozpadl się samolot wskutek wybuchu, jakby chciał Antoni Macierewicz, widać różnego rodzaju typy i ksztalt okienek. Te różnice widać dopiero pod silnym szkłem powiększającym. Ciągle podkreślam że moi eksperci widzieli zdjęcia z pierwszych dni po katastrofie, oficjalnie prezentowane przez prasę na całym świecie. Nie pytałam go o fachowe sprawy, które mnie jako pielęgniarce i tak by nie mówiły nic, więc mu bardzo podziękowałam i sobie poszłam.

Nieco wcześniej wpadłam na pomysł, by dokonać analizy porównawczej próbek ziemi z miejsca domniemanej katastrofy, z próbkami ziemi znalezionymi na ofiarach i ich odzieży oraz rzeczach osobistych, które miały ze sobą w chwili katastrofy. Przypomniała mi się wtedy sprawa napadu na bank w Los Angeles, gdzie jedynym śladem po rabusiach, były drobiny ziemi znalezione na posadzce w banku. Bandyci wypożyczyli vana, do którego doszła policja i tam też znaleziono próbki ziemii, identyczne z pozostawionymi w banku. I tak ich w końcu wyłapali.

Ponieważ ziemia nie ulega degradacji chemicznej więc sprawa jest ciągle aktualna. Nie wiedziałam tylko skąd wziąć próbki ziemii, myślalam że trzeba byłoby otworzyć kilkanaście trumien i pobrać mikroskopijne ślady ziemi, najlepiej spod paznokci ofiar. Myślałam, że skomplikowane procedury, a być może i rodziny ofiar by to uniemożliwiły.

Kiedy pisząc jeszcze na salonie24, znalazłam notke Coryllusa, o eksponatach będących w zbiorach jasnogórskiego muzem w Częstochowie, a zwłaszcza o zabloconych butach i płaszczu po generale Błasiku, pomyślalam, że przecież mamy pierwszorzędne dowody w Polsce. Opublikowałam wtedy notkę o tych dowodach, pytałam również na chicagowskim uniwersytecie ile by taka analiza kosztowała, okazało się w zależności od ilości próbek. Poddając analizie kilkanaście próbek, kosztowało by to około dwóch tysięcy dolarów. Tyle to ja bym mogła zebrać wśród moich znajomych Polonusów. Byłam zszokowana, że nie spotkało się to z żadnym odzewem w Polsce. Moje notki o Smoleńsku na trzech portalach czytało w sumie kilkaset osób, ale prawie nikt się tą metodą dojścia do prawdy nie zainteresował. A była to chyba jedyna najprostsza metoda, by wykluczyć jakiekolwiek dywagacje czy miał miejsce wybuch, jakby sobie tego życzył Antoni Macierewicz, czy była to mniej lub bardziej sprytnie urządzona maskirowka. Porównanie próbek ziemii zabranej z pobliża miejsca katastrofy, oraz z samego miejsca domniemanej katastrofy, na pewno ucięłoby wszelkie dyskusje i raz na zawsze wyjaśniłoby się, czy był wybuch jak chce za wszelką cenę Antoni Macierewicz, czy była urządzona na miejscu maskirowka.

Trzeba też koniecznie podkreslić, że wersja wybuchu Antoniego Macierewicza, jak najbardziej odpowiada Rosjanom, ponieważ pozwala się sprzeczać w nieskończoność czy był wybuch, czy był to jak twierdzą Rosjanie błąd pilota. A bez zbadania wraku na obeność śladów materiałów wybuchowych nie jest możliwe udowodnić Rosjanom, że był wybuch tak jakby bardzo tego sobie życzył Antoni Macierewicz. Ponadto skoro był wybuch, to niekoniecznie musiała to być ruska robota, ale jak twierdzą zatwardziali rusofobi, bombę mogli podłozyć Rosjanie, podczas remontu samolotu w na Samarze. Tak się można bez głównego dowodu przekomarzać bez końca, podczas gdy ja np. nie wiem, czy polski rząd wystąpił z oficjalnym pismem o zwrot wraku samolotu. Ja tego nie jestem pewna.

O ile mi wiadomo rząd rosyjski nie czyni żadnych trudności, jeśli jakaś grupa chce pojechać na do Smoleńska i na miejscu katastrofy oddać hold ofiarom. Przy okazji można byłoby zabrać jakieś śladowe ilości ziemii z miejsca katastrofy lub z bardzo bliskich okolic. Po porównaniu tych  próbek z próbkami częstochowskimi mielibyśmy odpowiedź, czy była to katastrofa na miejscu, czy też katynska delegacja została zamordowana w innym miejscu. Jeśli się tego nie zrobi, to ciągle będą nas zaskakiwaćkolejnymi rewelacjami zespół Macierewicza i jego eksperci, mając pełną możliwość zanudzenia na śmierc jednej z największych tragedii w historii Polski.

Bardzo byłabym ciekawa wyniku analizy tylko próbek z eksponatów jasnogórskiego muzeum, skoro zabranie śladowych próbek ziemii  z miejsca katastrofy lub najbliższej okolicy, przekracza mośliwosci zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza. Ciekawa jestem, jakie byłyby wyniki próbek ziemi z ubrań i przedmiotów należących do różnych ofiar katastrofy. Ciekawa jestem jakby się zachował Antoni Macierewicz, gdyby się okazało że ziemia na przedmiotach i odzieży ofiar różni się na tyle, że można z pełną odpowiedzialnościć powiedzieć, że pochodzi z zupełnie różnych miejsc.

Nie wiem i nie mam zielonego pojęcia, czy ktokolwiek z ekspertów Pana Antoniego brał pod uwagę samo badanie próbek ziemii, czy też ulegli od razu urokowi osobistemu przeowdniczącego zespołu, że od razu mu uwierzyli i nie zastanawiając się od razu zaczęli szukaćwybuchu w samolocie, ja osobiście z mnóstwa teorii wybuchowych, prezentowanych przez Antoniego Macierewicza, pamiętam teorie o  wybuchu bomby helowej.

Gdyby sie okazało że próbki ziemii różnią się na tyle, żeby móc stwierdzić że nie było żadnej katastrofy pod Smolenskiem, tylko zostali zamordowani w zupełnie innym miejscu, Pan Antonii by był skompromitowany na zawsze i zapewne odszedłby w polityczny niebyt. Rosjanie już nie mogliby mówić o jakimkolwiek błędzie pilota, tylko by musieli wyjasnić, co się naprawde stało, zwłaszcza że w związku z kryzysem ukraińskim, mają nie najlepsze notowania na świecie. Czyli że w tej chwili jest najlepsza okazja, by zbadać próbki ziemii, kiedy Ameryka poszła na wojneęz Rosją.

Jarosław Majdaniarz mógłby wreszcie oficjalnie nazwać Putina mordercą, co byłoby bardzo na rękę wrogom Rosji. Więc jeśli nikt z pisowskiej warszafki nie chce wyjaśnienia tak prostego i będącego w zasięgu ręki, to będzie znaczyło tylko tyle że pisowska warszafka ma tylko i wyłącznie swój osobisty interes na widoku, a powoływanie się na dziedzictwo Lecha Kaczynskiego mają w głębokim poważaniu, tylko i wyłącznie wykorzystując propagandowo we własnym osobistym interesie. Cytując po raz kolejny pisowskiego celebrytę, oni, czyli wierni jeszcze wyborcy i tak muszą na nas zagłosować, bo nie mają innego wyjścia. Więc po co się bawić w wyjaśnianie tak proste i nieskomplikowane, skoro i tak Pan Antoni zapewnia od czasu do czasu wybuchową rozrywkę, którą się duraczy swój elektorat. Pan Antoni chciałby zapewne, aby wybuchowa zabawa trwała w nieskończoność, zapewniając mu do śmierci jak i pośmiertnie miejsce polskiego bohatera, który zaciekle walczył z ruskimi, oraz z ich agentami, o ujawnienie pełnej prawdy o Smoleńsku. Dzięki temu zostanie zapewne naszym kolejnym skarbem narodowym. […]

Slepa manka

KOMENTARZ BIBUŁY: Odniesiemy się tutaj jedynie do sprawy technicznej tworzenia przez całą masę blogerów swoich wpisów. Otóż, podchodząc z szacunkiem do PT Czytelników, wypadałoby choć raz przeczytać swój tekst i poprawić liczne literówki oraz wstawić polskie znaki. Tak jak i w innych przypadkach, również i tutaj dodaliśmy piękne, a z taką pogardą traktowane polskie „ogonki”.

Za: SlepaManka - neon24.pl (09.12.2014) | http://slepamanka.neon24.pl/post/116379,ziemia-smolenska-i-jasnogorska-widziane-z-usa

Skip to content