„Od wielu lat zastanawiam się dlaczego Polaków się tak poniewiera w nie tylko anglosaskiej prasie.
Czy naprawdę jesteśmy aż takimi idiotami, antysemitami i złodziejami jak nas się maluje?
Jaki i czyj jest interes w uczynieniu z nas pośmiewiska, co więcej – morderców?
Do ciekawego wniosku doszedłem czytając artykuły o tzw. rewizjonistach i o sytuacji w Niemczech.
Wszyscy wiemy z filmów, z lekcji historii, z opowiadań, a niektórzy także z autopsji jak straszna
była
II wojna światowa i jak okrutni byli Niemcy (nazywani szczególnie ostatnio nazistami).
Słyszeliśmy o milionach pomordowanych Żydów, Cyganów, Rosjan, wiemy też że samych
Polaków zginęło ponad 3 miliony nie licząc polskich Żydów.
W amerykańskiej prasie i w filmach niewiele się jednak mówi o innym holocauscie – pogromie Słowian,
którzy uznawani byli przez okupanta za rasę podludzi – podobnie jak Żydzi.
Bardzo mało mówi się też o tych, którzy poświęcali życie w obronie
Żydów – wszak Polska była jedynym krajem, w którym za ukrywanie Żydów groziła kara
śmierci i Niemcy skwapliwie ją stosowali.
Od kilku lat jednak próbuje się z nas zrobić oprawców równych niemal Niemcom (celowo
używam określenia Niemcy żeby nie używać bezosobowych określeń rodzaju
„naziści”).
Kosiński (książka „Malowany Ptak”), Lanzmann (film „Shoah”), Marzyński (film
„Shtetl”), Gross (książka „Sąsiedzi”) to autorzy, którzy wyssali z palca lub
też odpowiednio zmanipulowali posiadane materiały by jak najbardziej pogrążyć nas w poczuciu winy.
Do tego dołączają gazetowe gryzipiórki puszczając w świat minipaszkwile, jak choćby
ostatnio w polonijnym Nowym Dzienniku jakiś „aj” (aj waj?) artykuł opatrzony wielkim tytułem „Polska wśród
współwinnych holocaustu”.
I na nic się nie zdadzą przeprosiny, „damage was done” jak mówią Amerykanie.
Aby zbadać o co tu chodzi zacząłem zaglądać na strony, których do tej pory unikałem –
rewizjonistów, czyli ludzi, którzy podają w wątpliwość dane wpajane nam przez lata na temat
II wojny światowej.
Nie, nie watpię w obozy koncentracyjne – sam tam byłem po raz pierwszy jako mały chłopiec, kiedy
śmierć jeszcze wisiała w powietrzu, rozmawiałem z ludźmi, którzy przeszli przez to
piekło.
Nie będę też dyskutował na temat ilości zgładzonych, zagłodzonych czy zmarłych na
skutek chorób – to zostawiam fachowcom jak Franciszek Piper czy też Tomasz Kranz.
Postanowiłem się przypatrzeć jednak co dzieje się w samych Niemczech – w jaki sposób przegrana
wojenna i wina Niemców wpłynęła na ich zachowanie, politykę, sądownictwo.
Pamiętam moje pierwsze wizyty u rodziny rodem ze Śląska, która postanowiła szukać
szczęścia w kraju Mozarta – wyjechali tam szukać szczęścia dzięki jakiemuś zdjęciu
dziadka w mundurze wygrzebanemu przez nieżyjącą już żonę mojego krewnego. Zaskoczony byłem
przede wszystkim tym, że obawiali się w domu mówić po polsku. Szczególnie jednak ostro
reagowali na tematy dotyczące wojny i Żydów. Rozmawiałem też z sąsiadami – młodymi
Niemcami, ci w ogóle na samo brzmienie słowa Żyd postanowili się upłynnić.
To było na początku lat 90-tych. Taki jest ciężar winy. Nawet drugie czy trzecie pokolenie będzie
go dźwigać, wykrzywi jego psychikę, spowoduje, że w pewnych sprawach nie będzie zdolny do dyskusji i
obrony. Zwróćmy uwagę na to, że i w nas próbuje się wpoić to poczucie
winy.
Pytanie jest – po co?
Ostatnie lata przyniosły wiele zmian – powstanie Unii Europejskiej z Niemcami jako najważniejszym członkiem
spowodowało, że to co się dzieje w tym kraju rzutuje na resztę wspólnoty.
A dzieje się wiele, szczególnie w dziedzinie prawa. Wprowadzono przepisy mające rzekomo na celu
zwalczenie „przestępstwa słowa” czyli ograniczajace poważnie wolność słowa i
wypowiedzi.
Chodzi głównie o ograniczenie krytyki mniejszości narodowych i pewnych grup społecznych jak
homoseksualistów. Przepisy te nie pozwalają także publikować artykułów o charakterze
rewizjonistycznym, tzn. podących w wątpliwość oficjalnie przyjęte dane na temat wojny:
ilość ofiar, szczególnie obozów koncentracyjnych, przyczyny i skutki wojny oraz pewne informacje o
sytuacji społecznej w Niemczech przed wojną.
Słynne ostatnio procesy Ernesta Zundela czy historyka angielskiego (aresztowanego na terenie Austrii) Davida Irvinga
rozgłośniły sprawę cenzury w Niemczech i spowodowały wzrost zainteresowania rewizjonizmem, co na
pewno nie jest efektem pożądanym dla twórców tych przepisów.
Bardzo ciekawy choć na pewno uznany za conajmniej kontrowersyjny artykuł zamieszkałego we Frankfurcie
Michaela Jamesa „How Ernst Zundel could
walk a free man” odkrywa pewne fakty, które również mogą wyjaśnić cel tworzenia
antypolonizmów.
Autor artykułu ukazuje stopień zniewolenia Niemców – zniewolenia przez ograniczenie wolności
słowa, narzucone podatki i absolutne podporządkowanie rządu Niemiec syjonistycznemu Izraelowi oraz Anglii,
które de facto są według autora częścią globalistyznej mafii kryminalistów.
Społeczeństwo jest zastraszone podobnie jak to było w komunie, informacja ostro cenzurowana, wiele stron
internetowych o charakterze czysto informacyjnym (jak www.whaterallyhappened.com) jest zablokowanych na terenie Niemiec. Odważni działacze
społeczni giną w podejrzanych okolicznościach. Niestety, opinię tę potwierdza reakcja mojej rodziny
na niewinne pytania dotyczące wolności słowa w iemczech, które ostatnio im zadałem w emailu –
ostre odpowiedzi typu: „jesteśmy lojalnymi obywatelami Niemiec, nie znamy angielskiego i proszę nam nie
przesyłac podobnych rzeczy”, a w rozmowie telefonicznej – „poszczujemy cię psem jak będziesz
się nas pytał o sytuację w Niemczech”. Narzuca się tylko jedno skojarzenie –
stalinizm. A przypomnijmy sobie jak skończyło się to w sowieckiej Rosji – ludobójstwem
i łagrami.
Sytuacja w Niemczech będzie automatycznie powielana w innych krajach, z tym że nie wszędzie można
będzie stosować kompleks antysemityzmu. Najtrudniej globalistom będzie ujarzmic kochającą
wolność Francję, choć i tam wprowadzono ostre przepisy zwalaczające wolność słowa.
Według mojej opinii Polskę próbuje się wsadzić do kotła krajów
antysemickich – i przez kontrolowaną prasę i telewizję stworzyć warunki do zniewolenia
Polaków. Stąd potrzebne są „dzieła” Grossa i innych, przeprosiny Kwaśniewskiego i
robienie z uczciwych i odważnych dziennikarzy antysemitów.
Stąd też się biorą ataki na instytucje stojące na przeszkodzie wprowadzeniu tego
neo-sowiecko-faszystowskiego porządku: kościołowi katolickiemu i mediom z nim związanym.
Stąd też próba narzucenia obcej polskiej i katolickiej etyce tzw. tolerancji seksualnej i kulturalnej,
która tak wiele spustoszenia poczyniła w umysłach młodych Amerykanów. Nie muszę
przypominać parad gejów w Krakowie czy Warszawie, na które sciągnięto homoseksualistów i
wszelkich zboczeńców z całej Europy (według najnowszych teorii homoseksualiści nie są
zboczeni!).
Oczywiście Polacy jak na razie bronią siędzielnie przed narzuceniem tej obcej nam „kultury”, ale
nie łudźmy się – spotęguje to jeszcze ataki sowicie opłacanych krzewicieli
„tolerancji”.
Jeśli teoria powyższa jest prawdziwa to niedługo będziemy mogli zaobserwować ostrą
ofensywę na demokratycznie wybranego prezydenta, który nie należy do tzw. liberałów, na
patriotycznych delegatów do Sejmu i nowy rząd.
Warto sobie uświadomic, że pozytywne dla Polski wyniki ostatnich wyborów możemy zawdzięczać
tylko istnieniu niekontrolowanym przez międzynarodową mafię Radiu Maryja, Telewizji Trwam, Naszemu Dziennikowi
i podobnym mediom. Podejrzewam jednak, że niektóre osoby, które znalazły się obecnie w polskim
rządzie – jako ministrowie czy też jako „doradcy” są sprytnie narzuconymi agentami o niejasnym
interesie. Radziłbym wszystkich przebadać dobrym wykrywaczem kłamstwa – a co w tym złego?
Czy istnieje dla nas Polaków jakaś obrona przed tą inwazją zła? Owszem – jesteśmy narodem,
który potrafi się zjednoczyć w obliczu zagrożenia. Niewiele osób jednak sobie zdaje sprawę
z istoty tego co się dzieje na świecie, szczególnie w Europie i w USA. Dlatego tak ważne są
publikacje demaskujące antypolonizmy, otwarte listy organizacji polonijnych atakujące nieprawdziwe szkalumnie na
łamach „amerykańskich” i pseudopolonijnych gazet, artykuły na temat zagrożenia czy też
wreszcie bezpośrednia pomoc finansowa ludziom występującym w imieniu polskiej racji stanu.
Powinnismy bojkotować gazety publikujące nieprawdę o Polakach czy też sklepy, które nas nie
szanują jako Chrześcijan, bowiem nasza religia jest w tym momencie dziejowym podstawą naszego istnienia.
Osoby rozbijające Polonię powinny być demaskowane i usuwane z życia polonijnego – a jeśli
dokonały nawet małych przestępstw to powinny być osądzone przez prawo.
W przypadku poważnych antypolonizmów należy urządzać demonstracje – jak to robią np.
Latynosi.
Nie możemy się lękać mówić prawdy – ci co się lękali czy byli za słabi by
walczyć zawsze kończyli jako niewolnicy lub też przestawali istnieć jako narody. Jest to walka o
przeżycie i musimy to sobie uzmysłowić.
Marek Podlecki
*opinie wyrażone w komentarzu są prywatnymi opiniami autora”