Aktualizacja strony została wstrzymana

Oczy szeroko zamknięte

Trudno oprzeć się wrażeniu, że nasz zdrowy rozsądek, umiejętność logicznego myślenia, ale i wola działania są ostatnio bardzo intensywnie testowane. Kolejnych przesłanek by tak sądzić dostarcza nam od kilku dni skandal z Państwową Komisją Wyborczą w roli głównej.

W przedwyborczy piątek Janusz Piechociński, urzędujący wicepremier i szef partii, która – jak wszystko na to wskazuje – będzie głównym beneficjentem „kłopotów” PKW z systemem informatycznym i rozmnożenia się nieważnych głosów, zapowiedział, że będzie domagał się „weryfikacji” dziennikarzy rządowej telewizji. Powód? Publikacja sondażu, który wskazywał na niskie poparcie dla PSL w kontekście przyszłych wyborów parlamentarnych.

Wiadomość w wieczornych serwisach informacyjnych rządowej telewizji znalazła się na trzecim, czwartym miejscu. Czy jakaś organizacja dziennikarska zabrała głos w obronie wolności słowa, może Fundacja Helsińska, etc.? Nic. Cisza.

Swoją drogą, czy irytacja Janusza Piechocińskiego dlatego była tak duża, że polityk wiedział już w piątek – kierowany, ma się rozumieć, intuicją długoletniego posła i działacza mazowieckiego PSL – że w niedzielę wyborcy oddadzą tak wiele nieważnych głosów?

Zdyscyplinowane stado niezależnych umysłów pracujących w mediach rządowych i tzw. komercyjnych szeroko zamknęło jednak oczy na to, w jaki sposób traktuje ich wiceszef rządu RP. Mało tego, już w ostatnią środę wieczorem widoczna była zmiana narracji rzeczonych mediów w sprawie drukowania wyników wyborów przez PKW (przypomnę, że, wedle jej pierwszych oświadczeń z poniedziałku, „kłopoty z systemem informatycznym odnoszą się do drukowania wyników z poszczególnych komisji”). Teraz skandalem jest, według publikatorów, domaganie się unieważnienia wyborów (PiS, SLD – w ten sposób partia Leszka Millera dołączyła do grona „podpalaczy Polski”) i krytyka zagłaskującej rzeczywistość wypowiedzi urzędującego prezydenta.

Niekwestionowane, także w sprzyjających rządowi mediach, fakty są takie: masowe nieprawidłowości podczas wyborów (znikające głosy), bardzo liczne nieprawidłowości przy przechowywaniu kart z oddanymi głosami (nadprute worki w niestrzeżonych pomieszczeniach), nienaturalnie duża liczba tzw. nieważnych głosów (czyli „metoda mazowiecka” zastosowana w skali całego kraju), poświadczone (m. in. przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego) skuteczne włamanie do baz danych PKW, wreszcie głosy ekspertów, informatyków o tym, że system informatyczny, którym posługuje się Komisja jest dziecinnie łatwy do złamania.

Połączmy te fakty – powtórzmy, niekwestionowane przez nikogo – i co wychodzi? W najlepszym razie zafałszowanie wyników (według np. Jarosława Gowina), a przecież PKW wciąż drukuje…

Z drugiej strony mamy głos prezydenta Komorowskiego, z charakterystyczną dla siebie siłą spokoju nawołującego do „powściągliwości w osądach”. Nadzieja na to, że prezydent coś w końcu może (choćby trzasnąć pięścią w stół) – prysła. Pozostał ból (bul?).

Wprost nasuwa się analogia z katastrofą smoleńską. Tutaj również cały ciąg faktów – komenda załogi: „Odchodzimy!”, nienaturalne rozkawałkowanie wraku, następnie jego niszczenie przez Rosjan, wskazania czujników mówiące o trotylu na szczątkach wraku – nie pozwalają tym, którzy mają oczy szeroko zamknięte wyciągnąć wprost nasuwającej się konkluzji. Sformułował ją zresztą w lipcu 2014 roku prezydent Rosji Władimir Putin, który krótko po zestrzeleniu nad wschodnią Ukrainą malezyjskiego boeinga, stwierdził: – Odpowiedzialność za katastrofę lotniczą ponosi państwo, na którego terytorium to się stało.

Jeszcze jedno. W zgiełku medialnym umknęła szerszej uwadze informacja, że według ustaleń straży pożarnej, wybuch gazu, po którym zginęła dwójka dziennikarzy TVN i TVP oraz ich dziecko, był pokłosiem celowego majstrowania przy instalacji gazowej. Mieszkaniec, w którego lokalu doszło do incydentu, także po kilku dniach przypłacił go życiem.

Dla tych, którzy nie mają szeroko zamkniętych oczu, jeszcze przed komunikatem strażaków podejrzane były okoliczności wspomnianego wydarzenia. Redaktor Ewę Stankiewicz sugerującą, że może nie chodzi tutaj o nieszczęśliwy wypadek, zakrzyczano lub zamilczano. A przecież może powinny pojawić się pytania – zwłaszcza ze strony kolegów i koleżanek tragicznie zmarłych dziennikarzy – o to, czy istnieje związek między pracą piętnującego patologie w branży węglowej reportera a tragicznym losem jego rodziny? Nie. Oczy ciągle są szeroko zamknięte.

Rzeczywiście, trudno oprzeć się wrażeniu, że nasz zdrowy rozsądek, umiejętność logicznego myślenia, ale i wola działania są ostatnio bardzo intensywnie testowane. Jak chociażby w przypadku masowych „samobójstw” (np. Lepper, Petelicki, nawigator z samolotu, który doleciał do Smoleńska czy urzędnik kancelarii ekspremiera Tuska) oraz innych zagadkowych zgonów. Ostatnio – jak brzmi oficjalna wersja – do wspomnianego grona dołączył syn marszałka mazowieckiego, Jakub Struzik. Wyskoczył z okna.

W niewyjaśnionych okolicznościach ginie Prezydent RP, szef Sztabu Generalnego WP, szef NBP, Rzecznik Praw Obywatelskich, szefowie wszystkich rodzajów sił zbrojnych RP – oczy szeroko zamknięte. PKW niemal przez tydzień drukuje wyniki wyborów – oczy szeroko zamknięte. Okazuje się, że niemal jedna czwarta wyborców to jełopy, niezdolne w listopadzie rozeznać się w broszurce do głosowania, jeszcze w maju nie przysparzającej podobnych problemów – oczy szeroko zamknięte. Armia zredukowana do obsady średniej wielkości stadionu – oczy szeroko zamknięte.

A zza zamkniętych powiek dochodzi głos: „państwo polskie zdało egzamin, Polska nigdy nie była bezpieczniejsza, żyjemy w demokratycznym państwie prawa”…

Grzegorz Kucharczyk

 

Za: Polonia Christiana - pch24.pl (2014-11-21 ) | http://www.pch24.pl/oczy-szeroko-zamkniete,32282,i.html

Skip to content