Aktualizacja strony została wstrzymana

Absurdalne przepisy Unii Europejskiej: Zakaz stosowania zwrotów „Pan” i „Pani”

Kierowni polityczną poprawnością przywódcy Unii Europejskiej wydali absurdalny zakaz stosowania sformułowań „Pan” i „Pani”, ponieważ „są one zbyt seksistowskie” – donosi brytyjski dziennik Daily Mail.

Biurokraci unijni, którym nie wystarcza już zajmowanie się wyznaczaniem dopuszczalnej krzywizny ogórka czy banana, zabrali się się za stosowanie rygorów językowych w ramach tworzenia tzw. neutralnie płciowego języka.

Wydana broszura ostrzega polityków Unii Europejskiej przed zwracaniem się do kobiet używając tutułów określających stan cywilny. Standardowe formy grzecznościowe, takie jak Madame i Mademoiselle, Frau i Fraulein oraz Senora i Senorita, stają się zakazane i od tej pory do kobiet należy zwracać się po imieniu.

Nowe zasady językowe określone dla polityków unijnych, rozciągają się również na wiele zawodów, których nazwy stosowane były z tradycyjnie męskimi końcówkami. I tak np. nie wolno używać określenia sportsmen (sportowiec), lecz  athletes; air hostesses (jeszcze wcześniej znana jako stewardessa),  staje się flight attendant (opiekun lotu); policeman i policewoman, czyli policjant i policjantka, stają się police officer; layman (osoba świecka albo nieprofesjonalista), staje się layperson; headmaster (np. dyrektor szkoły), staje się heads, itd itp.

Z niewiadomych przyczyn biurokraci unijni nie zgajszachtowali jeszcze kelnerów i kelnerek, zezwalając dalej na nazywanie ich odpowiednio waiter i waitress.

Struan Stevenson, szkocki eurodeputowany określił te unijne wytyczne jako „polityczna poprawność doprowadzona do szaleństwa”. „To jest po prostu śmieszne. Widzieliśmy już w Unii Europejskiej instytucje próbujące zakazać dud [dudy – instrument muzyczny] i dyktować kształt bananów, ale teraz wydają się oni tak zdeterminowani, że usiłują nakazać nam jakie słowa mamy prawo używać w naszym ojczystym języku.” – powiedział poseł Stevenson w wywiadzie dla Daily Mail.

Konserwatywny europoseł Philip Bradbourn wezwał Sekretarza Generalnego aby ten ujawnił któż taki autoryzował publikację unijnej broszury. Nazwał on to „wyrzucaniem pieniędzy podatnika” i „erozją języka angielskiego”. „Nie będę brał w tym udziału” – powiedział poseł Bradbourn – „Będę kontynuował używania swojego ojczystego języka i ekspresji językowych, których używałem całe swoje życie i nie zezwolę na instruowanie mnie przez instytucje czy kogokolwiek w tych sprawach.”

Bradbourn zapowiedział również, że „spodziewa się od tłumaczy unijnych precyzyjnego tłumaczenia języka, którego używam.” Określił tę publikacje jako „maksymalnie obraźliwą”.

Opracowanie: Bibula Information Service (B.I.S.) – www.bibula.com – na podstawie Daily Mail


Skip to content