Aktualizacja strony została wstrzymana

Spod husarskich skrzydeł

Cesarz deklamuje, szewc komenderuje, a cała Rzesza maszeruje” – głosiła popularna w swoim czasie fraszka, napisana po wojowniczym przemówieniu cesarza Wilhelma w Malborku i objęciu na przedmieściu Berlina Koepenick komendy nad przechodzącym oddziałem wojska przez Fryderyka Wilhelma Voigta, szewca przebranego w kupiony w sklepie ze starzyzną mundur kapitana. Na czele tego oddziału Voigt zajął ratusz w Koepenick, aresztował burmistrza i przejął kasę. Następnie z aresztowanym burmistrzem i kasą, na czele oddziału pojechał pociągiem do Berlina, gdzie kazał żołnierzom, którym uprzednio zafundował po wurszcie z piwem, odprowadzić burmistrza na odwach, po czym, przebrawszy się w ubranie cywilne, ulotnił się w nieznanym kierunku. Wydarzenie to pokazuje, że charakterystyczną właściwością Niemców jest zdyscyplinowanie. Jeśli dajmy na to, obecnie jest rozkaz, by podlizywać się Żydom, więc nawet resortowa „Stokrotka” w TVN wprost wychodzi ze skóry, by im się podlizać, to przecież Niemcy nie pozwolą się nikomu w tej konkurencji wyprzedzić. Ale gdyby pewnego dnia padł rozkaz odwrotny, to też nie pozwoliliby się nikomu wyprzedzić.

Wspominam o tym nie tylko w związku z zapowiadanymi w Warszawie od 8 do 11 listopada marszami, ale i w związku z podpisaną właśnie przez pana prezydenta Komorowskiego nową strategią obronną Polski. Poprzednia strategia, sprzed kilku lat, opierała się na milczącym założeniu, że niepodległości Polski i w ogóle – polskich interesów państwowych, do ostatniej kropli krwi będzie broniła Bundeswehra. Kiedy jednak ministrem obrony RFN została pani Urszula von den Leyen i oświadczyła, że Bundeswehra nie ma broni, trzeba było na gwałt opracować jakąś nową strategię, bo jużci – państwo bez strategii obronnej, to jak Cygan bez drumli. Rada w radę tedy Rada Bezpieczeństwa Narodowego uradziła, że trzeba bronić granic Polski – przede wszystkim przy pomocy historycznych grup rekonstrukcyjnych. Myślę, że w obliczu rosyjskiego zagrożenia najlepiej spiszą się grupy rekonstrukcyjne husarii, stanowiącej ongiś trzon polskich wojsk, które pod wodzą hetmana Stanisława Źółkiewskiego rozgromiły wojska rosyjskie pod Kłuszynem, a potem zająwszy Moskwę, wzięły do niewoli cara Wasyla Szujskiego, który następnie bił czołem królowi Zygmuntowi III na Zamku Królewskim w Warszawie. Nawiasem mówiąc, dlatego właśnie Zamek tak długo nie był odbudowywany, a Rosjanie ustanowili święto swojego wojska właśnie w dniu przejęcia Kremla po wyparciu stamtąd wojsk polskich. Ciekawe dlaczego w Polsce nie świętuje się zajęcia Kremla przez hetmana Źółkiewskiego. Widocznie Nasza Złota Pani nie życzyła sobie takiej ostentacji. I tak dobrze, że 15 sierpnia pozwoliła nam świętować zwycięstwo nad bolszewikami.

Wracając tedy do strategii obronnej warto odnotować apel do Polaków, wystosowany przez zjazd Związku Ukraińców w Polsce, obradującego w Warszawie 26 października. Zjazd przestrzega Polaków przed uleganiem propagandzie ruskich agentów, którzy rozsiewają fałszywe pogłoski jakoby UPA w czasie wojny dopuściła się ludobójstwa na polskiej ludności „tak zwanych” Kresów Wschodnich. Tymczasem UPA walczyła przede wszystkim z Niemcami i Sowietami, a z Polakami tylko sporadycznie i prawdę mówiąc – właściwie w samoobronie. Przypomina mi to przemówienie pułkownika Hipolita Kwaśniewskiego, wygłoszone w marcu 1968 roku do naszej trzeciej kompanii zmotoryzowanej Studium Wojskowego UMCS w Lublinie: „to cała kompania nie wykonała strzelania mimo, że karabinki były przystrzelane, warunki widoczności dobre. Podejrzewam waszą złą wolę i ostrzegam, że każdy żołnierz, który nie wykona strzelania, będzie uważany za agenta Bundeswehry”.

Najwyraźniej Związek Ukraińców w Polsce pozazdrościł Muzeum Historii Żydów Polskich monopolu na opracowanie nowej, jedynie słusznej wersji historii mniej wartościowego tubylczego narodu polskiego i chciałby się przynajmniej częściowo podłączyć do spółdzielni, korzystając z utrwalonego za sprawą ahistorycznej doktryny Jerzego Giedroycia statusu Ukraińców, jako narodu specjalnej troski, któremu Polacy nie powinni się sprzeciwiać, a wszystko wybaczać. Trzeba przyznać, że Ukraińcy z tego statusu potrafili i potrafią wyciągać maksymalne korzyści, pasożytując na mocarstwowych mrzonkach niektórych polskich środowisk, nieudolnie maskowanych sympatią do Ukrainy. Czy jednak próbując naśladować Żydów ze wspomnianego Muzeum Związek Ukraińców aby nie przesadził? Co wolno wojewodzie, to nie tobie… no, mniejsza z tym.

Jeśli nawet by przyjąć, że Żydzi mogą sztorcować tutejszy mniej wartościowy naród tubylczy, to nawet i z tego wcale nie wynikałyby podobne przywileje dla Związku Ukraińców w Polsce. Prawo Żydów do sztorcowania tutejszych tubylców zostało wprawdzie uznane przez tutejszych krzewicieli „judeochrześcijaństwa” skupionych wokół pobożnego portalu „Fronda”, którego autorzy z wprawą wywiadowców ABW tropią ruskich agentów, co to nie podzielają nakazanego entuzjazmu dla żydowskich oligarchów, demokratycznie przejmujących właśnie Ukrainę w arendę – ale nic nie wiadomo, żeby nawet wspomniany portal rozszerzył swoje uznanie również na Związek Ukraińców w Polsce. Chyba, żeby rozszerzył – ale w takim razie warto postawić pytanie – co z tego ma – bo uprzejmie zakładam, że nie zrobił tego za friko. Niemniej jednak fakt, że po raz pierwszy po II wojnie Związek Ukraińców w Polsce podjął śmiałą próbę prostowania kręgosłupów tubylczym Polakom i kształcenia ich w patriotyzmie, świadczy o stanie naszego nieszczęśliwego kraju pod kierownictwem Umiłowanych Przywódców, skaczących z gałęzi na gałąź przed swoimi bezpieczniackimi protektorami.

Tymczasem były premier Donald Tusk powoli przenosi się do Brukseli, schodząc tym samym panu prezesowi Kaczyńskiemu z linii strzału – bo jużci – tajna broń pana prezesa do Brukseli chyba nie doniesie – toteż premierzycy Ewie Kopacz doradzono podjęcie po raz kolejny inicjatywy z repertuaru „polityki miłości”. Zwabiła mianowicie przedstawicieli opozycji na rozhowory o sprawach, w których można porozumieć się ponad podziałami. Przybyli prawie wszyscy – ale prezes Kaczyński nie przybył, wysławiając zalety „symetrii”. Konkretnie chodzi mu o to, by premierzyca najsampierw przyszła do Canossy, to znaczy – na posiedzenie Klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. I pani premierzyca obiecała, że przyjdzie – co może w stosunkach między Prawem i Sprawiedliwością a Platformą Obywatelską zapoczątkować etap dyplomacji pingpongowej, w następstwie której dojdzie wreszcie do normalizacji, w ramach której obydwie potencje będą już tylko „pięknie się różnić”. Na razie jednak to dopiero początki, takie wzajemne się obwąchiwanie, toteż debata nad wnioskiem PiS o odwołanie marszałka Radosława Sikorskiego będzie jeszcze szalenie pryncypialna, chociaż samemu marszałkowi chyba nie zagrozi, gdy SLD zapowiedział wstrzymanie się od głosu – bo uzyskanie wymaganej bezwzględnej większości w tej sytuacji będzie bardzo trudne.

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz    tygodnik „Goniec” (Toronto)    9 listopada 2014

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3252

Skip to content