Aktualizacja strony została wstrzymana

Uniwersytety nienawiści

Zachodnia opinia publiczna nie potrafi zrozumieć, skąd młodzi muzułmanie czerpią swoje fundamentalistyczne poglądy. Obwinia się rozsiewających nienawiść imamów, sugeruje radykalizację przez Internet albo wręcz wskazuje na „islamofobię” jako główną przyczynę rosnącego ekstremizmu. Tymczasem z najnowszego raportu Gatestone Institute wyłania się przerażający obraz brytyjskiego szkolnictwa wyższego. Według ekspertów tego think-tanka, islamscy ekstremiści są zapraszani na wykłady gościnne nie tylko przez organizacje studenckie, ale przez same uczelnie. To właśnie uniwersytety brytyjskie stają się wszechnicami nienawiści a przemawiający tam ex cathedra radykałowie zyskują wiarygodność i prestiż równy temu, jakim cieszą się wykładowcy akademiccy.

Centrum Studiów Islamskich walijskiego uniwersytetu w Cardiff otworzył w roku 2005 sam Yusuf Islam, muzyk znany wcześniej jako Cat Stevens. Po swojej konwersji na islam artysta zmienił nie tylko imię, ale także poglądy, np. uznał, że apostaci i wiarołomne kobiety powinni być kamienowani. Nie powinno zatem dziwić, że w podobnym duchu przemawiają goszczeni przez centrum wykładowcy. Dyrektor ośrodka, dr Sophie Gilliat-Ray, wyraziła swoją radość, że centrum udaje się przyciągać wiodących ekspertów, którzy dzielą się swoimi przemyśleniami na temat różnych aspektów życia muzułmanów w Wielkiej Brytanii. Jednym z tych ekspertów jest Muhammad ibn Adam Al-Kawthari.  

Już w roku 2011 kilka organizacji studenckich na uniwersytecie w Yorku zorganizowało kampanię przeciwko planowanej wizycie Al-Kawthariego na tamtejszej uczelni; zarzuty dotyczyły propagowania przezeń nietolerancji i przemocy. Zarzuca mu się, na przykład, że optuje za karą śmierci dla wiarołomców. Na długo przed powstaniem Państwa Islamskiego Al-Kawthari zachęcał muzułmanów do wyjazdu na świętą wojnę. Zaleca też obcinanie dłoni i stóp złodziejom. Ponadto Al-Kawthari często wyraża swoją awersję do innowierców doradzając muzułmanom, by nie witali przyjacielskim pozdrowieniem chrześcijan i żydów. – Jeżeli spotykacie jednego z nich na ulicy, zmuście ich do ustąpienia wam drogi – mówi w jednym z wykładów. – Celem zakazu pozdrawiania niemuzułmanów słowem «salam» [arab. pokój, przyp. aut.] jest nieokazywanie im szacunku.

W lutym tego roku East London Mosque zabronił Al-Kawthariemu przemawiać pod swoim dachem, twierdząc że jego poglądy są zbyt ekstremalne. Meczet ten znany jest z tego, że skupia wokół siebie imamów i wyznawców o radykalnych przekonaniach – takich, jak choćby Shakeel Begg, który dżihad określa mianem „najwspanialszego z uczynków”. Jak to zatem możliwe, że osoba, której nie chce u siebie gościć radykalny meczet jest zapraszana przez państwową uczelnię wyższą?

Uniwersytecka parada radykałów

Al-Kawthari nie jest bynajmniej odosobnionym przypadkiem. Wśród innych wykładowców znajdziemy np. Ajmaala Masroora, wielbiciela Jamaat-e-Islami oraz Bractwa Muzułmańskiego; czy Ahtshama Aliego, byłego przewodniczącego Brytyjskiego Towarzystwa Islamskiego, grupy afiliowanej do Braci Muzułmanów. Wcześniej w Cardiff zorganizowano wydarzenie zatytułowane „Arabska Wiosna: Kierunek Palestyna?”, podczas którego przemawiali m.in. Azzam Tamimi, nazywający terrorystów z Hamasu mianem swoich przyjaciół (sam chciał zostać zamachowcem-samobójcą); Daud Abdullah, sygnatariusz dokumentu zalecającego ataki przeciw oddziałom brytyjskim oraz Ibrahim Hewitt, członek zarządu mającej powiązania z Hamasem organizacji charytatywnej Interpal. Hewitt nawoływał do mordowania apostatów za „ich wielki grzech”. Na tej samej uczelni można było także usłyszeć wykład Qari Ziyada Patela, który pod niebiosa wychwala talibów.

Dobór wykładowców nie dziwi jednak, jeśli weźmiemy pod uwagę światopogląd i postawy brytyjskich środowisk uniwersyteckich. Sama dr Gilliat-Ray nie widzi nic złego w obronie islamistycznych zachowań. W 2006 roku podczas zamieszek wywołanych opublikowaniem karykatur Mahometa doradzała cenzurę i reakcje dyktowane wymogami poprawności politycznej, czemu dała wyraz w swoim wywiadzie dla BBC News. W swojej książce „Muzułmanie w Wielkiej Brytanii” dr Gilliat-Ray wyraża poparcie dla grup islamistycznych związanych z Jamaat-e-Islami, organizacją odpowiedzialną za masakrę bangladeskich dziennikarzy oraz intelektualistów w roku 1971. Jedną z tych ważnych organizacji „zajmujących się propagowaniem islamskiego nauczania poprzez edukację i opiekę społeczną”, o których pisze badaczka, jest Fundacja Islamska z Leicester. W kręgach naukowych prezentowana jest ona jako ośrodek islamu dostosowanego do warunków panujących na Zachodzie, ale nie tracącego religijnych fundamentów, by użyć akademickiej nowomowy, centrum „islamizmu reformistycznego”. Wypada przy tym wspomnieć, że według doniesień The Times z 2003 roku, dwóch członków zarządu tej organizacji widniało na liście objętych przez sankcje ONZ osób mających ścisłe powiązania z talibami oraz Al Kaidą.  Fundacja Islamska jest też wiodącym na Wyspach wydawcą dzieł Abula Ala Maududiego, założyciela Jamaat-e-Islami oraz Sayyida Qutba, założyciela Bractwa Muzułmańskiego, organizacji, którą jeszcze niedawno były szef MI6, Sir Richard Dearlove, określił jako ”w swej istocie terrorystyczną”. Inny z członków zarządu Fundacji Islamskiej, Khurshid Ahmad, były wiceprzewodniczący pakistańskiej Jamaat-e-Islami, napisał że tereny znajdujące się pod rządami talibów „stały się kolebką sprawiedliwości i pokoju”.

Nic nie widzimy, nic nie słyszymy

Czy naprawdę osoby naukowo zajmujące się islamem mogą być nieświadome powyższych faktów? Więcej, czy podobną ignorancją powinny się wykazywać osoby uznane za ekspertów w dziedzinie zapobiegania ekstremizmowi religijnemu? Dr Sophie Gilliat-Ray jest bowiem członkiem rządowej grupy roboczej zajmującej się prewencją ekstremizmu. Nie można się zatem dziwić, że islamizm na Wyspach Brytyjskich ma się tak dobrze, jeśli to właśnie ona i jej podobne autorytety wyznaczają strategie i określają politykę państwa w tym względzie. Wygląda jednak na to, że zarówno osoby związane z brytyjskim środowiskiem uniwersyteckim, jak również słuchający ich rad politycy jednakowo wierzą w to, że uosabiany przez kalifa oraz Państwo Islamskie radykalizm zalecający przemoc może być zwalczany za pomocą ruchów i organizacji takich jak Salafici, Tablighi czy Deobandi, które co prawda stawiają sobie podobne do islamistów cele, ale zamierzają je osiągnąć w pokojowy sposób.

Ośrodek w Cardiff nie jest żadnym wyjątkiem wśród brytyjskich uczelni, na innych uniwersytetach sytuacja wygląda bardzo podobnie. Na przykład na Uniwersytecie Exeter kilkoro wykładowców jest bardzo blisko związanych z grupami należącymi do rodziny Bractwa Muzułmańskiego. Ci naukowcy nie tylko prowadzą wykłady oraz seminaria ze studentami, ale także publikują prace naukowe, w których bezpardonowo atakują działaczy muzułmańskich zwalczających radykalny islam na Wyspach Brytyjskich. Lista uczelni, na których dochodzi do podobnych sytuacji jest zbyt długa, aby ją tu wymienić. Wykazywana przez  polityków, dziennikarzy oraz naukowców tendencja do narzucania ekstremizmu religijnego nie tylko brytyjskim muzułmanom, ale całemu społeczeństwu, jest zresztą doskonale udokumentowana.

Należy sobie jednak zdawać sprawę z tego, że kiedy islamistyczna propaganda rozprzestrzeniana jest przez osoby z tytułami i akademickimi karierami, uzyskuje status nauki. Jeżeli uznamy, że imamowie oraz działacze muzułmańscy odgrywają ważną rolę w społeczeństwie, to co dopiero powiedzieć o wykładowcach? Zapraszając takich mówców, uniwersytety umożliwiają im propagowanie ich wersji islamu, tym samym rozprzestrzeniając ekstremizm. Jednocześnie oferują radykalnym wykładowcom swoją renomę i wiarygodność.

Jaką zatem mają szansę osoby, które takiej propagandzie zechcą się przeciwstawić? Studenci, analitycy, dziennikarze i nader nieliczni przedstawiciele świata nauki, ujawniający poglądy „autorytetów” takich, jak Al-Kawthari?

Radykałowie przemawiający na salach wykładowych brytyjskich uniwersytetów nie są na Wyspach Brytyjskim zjawiskiem powszechnym, ale ich obecność na uczelniach nie budzi oburzenia opinii publicznej. Stawianie ich w roli przedstawicieli brytyjskiej wspólnoty muzułmańskiej nie tylko wzmacnia się i przyczynia do propagowania ekstremizmu, lecz jednocześnie torpeduje wszelkie próby stonowania islamu oraz jego reinterpretacji. Uniwersytety były i powinny pozostać przestrzeniami wolnej debaty. Naukowcy mają zatem pełne prawo zapraszać nietolerancyjnych islamistów i umożliwiać studentom dyskusje na temat ich poglądów – jednak narzucanie ich poglądów jako obowiązującej powszechnie wykładni, to nie tyle kłamstwo, co krótkowzroczna głupota. Jej pierwsze owoce zbieramy już dziś obserwując radykalizację środowisk muzułmańskich, a także ich czynny udział w walce o Państwo Islamskie na Bliskim Wschodzie. Pełny plon zbierzemy, kiedy podobną walkę zechcą toczyć tu, w Europie.  

Monika Gabriela Bartoszewicz

Za: Polonia Christiana - pch24.pl (2014-10-06 ) | http://www.pch24.pl/uniwersytety-nienawisci,25807,i.html

Skip to content