Aktualizacja strony została wstrzymana

Cudowność i zwyczajność

Stanisław Cat-Mackiewicz twierdził, że grecka bogini Zwycięstwa – Nike – jest córką Styksu, rzeki oddzielającej śmierć od życia, a więc – walki na śmierć i życie – oraz Losu. Podobno jednak ojcem Nike był tytan Pallas, ale pomysł, by ojcem Zwycięstwa uczynić Los, nawet jeśli naciągany, też ma swój urok i to nawet nie tylko dlatego, że mitologiczne uosobienie Losu było kobietą, znaną pod imieniem Tyche, ale przede wszystkim dlatego, że Los personifikuje zasadę, według której funkcjonuje świat. Jest to zasada przyczynowości, głosząca, że z określonych przyczyn muszą wystąpić określone skutki. Jest ona, jak zresztą wszystko, co zostało stworzone, dobra, a nawet – bardzo dobra. Wyobraźmy sobie tylko, jak wyglądałby świat którym nie rządziłaby zasada przyczynowości. Przedstawiałby się on nam jako chaotyczne kłębowisko, o którym nie dałoby się nic powiedzieć, nie mówiąc już o tym, by cokolwiek z niego zrozumieć. W tej sytuacji rozum byłby ludziom zupełnie niepotrzebny, więc prawdopodobnie by go nie mieli. Tymczasem jeśli możemy świat rozumieć, a nawet przewidywać rozwój wypadków, to właśnie dzięki zasadzie przyczynowości. Niekiedy zasada ta bywa zawieszana; wszystkie przyczyny są, a skutek albo nie pojawia się wcale, albo nawet się pojawia, ale całkiem inny. Takie sytuacje nazywamy cudami.

W najnowszej historii naszego nieszczęśliwego kraju miało miejsce wydarzenie, określane właśnie mianem cudu, a konkretnie – Cudu nad Wisłą. Chodzi oczywiście o zwycięstwo nad bolszewikami w tzw. bitwie warszawskiej 1920 roku, która – jak zawsze w przypadku sukcesu – nie tylko ma wielu ojców, ale w dodatku określana jest mianem cudu. To z jednej strony niby komplement, ale dwuznaczny, podobny temu, jakim pochlebcy okadzali komunistycznego wielkorządcę Rumunii, Mikołaja Ceaucescu: „geniusz karpacki”. Niby „geniusz” – ale tylko „karpacki”, więc jakiś taki prowincjonalny, rodzaj najmądrzejszego we wsi. Czy zatem w zwycięstwo w bitwie warszawskiej było następstwem cudu, czy też walki na śmierć i życie, którą żołnierze podjęli w obronie Polski? Rodowód Nike pokazuje nam, że ta sprzeczność może być pozorna, bo wprawdzie jest ona córką Styksu, ale – jak chciałby Stanisław Cat-Mackiewicz – również Losu, a więc – wyższych przeznaczeń.

Coś może być na rzeczy tym bardziej, że Polska była wtedy otoczona sąsiadami wrogo do niej usposobionymi. Czechosłowacja walczyła z Polską o Śląsk Cieszyński, Niemcy czuły się upokorzone samym istnieniem niepodległej Polski, a nawet po stronie aliantów skomunizowani dokerzy odmawiali ładowania amunicji dla Polski. I tylko Węgry oddały do dyspozycji Polski fabryki amunicji na wyspie Csepel w Budapeszcie i w ostatniej chwili, tzn. 12 sierpnia, okrężną drogą dostarczyły 22 mln amunicji karabinowej i znaczną ilość artyleryjskiej na stację w Skierniewicach, skąd prosto z wagonów dowożona była na linię frontu. Bez tego zwycięstwo byłoby niemożliwe, a jeśli by mimo to nastąpiło – byłoby rzeczywiście efektem cudu.

Warto dodać, że Królestwo Węgier doznało bolszewizmu na własnej skórze już wcześniej, za sprawą węgierskiego Żyda Beli Kuhna. Korzystając z powojennego zmieszania, 21 marca 1919 r. proklamował Węgierską Republikę Ludową, która na 133 dni rzuciła Węgry w odmęty czerwonego terroru. W tej sytuacji decyzje węgierskiego rządu o pomocy Polsce w roku 1920 nosiły wszelkie znamiona solidarności w obliczu zagrożenia. Werbalną formułę tej solidarności nadało „Posłanie do Narodów Europy Wschodniej”, wystosowane przez I Zjazd Solidarności we wrześniu 1981 roku: „głęboko odczuwamy wspólnotę naszych losów”. Niestety 30 lat później, w 2011 roku te same słowa skierowane przez Lecha Wałęsę do narodów Afryki Północnej, popychanych właśnie w otchłań krwawego chaosu, nosiły znamiona małpiego – bo uprzejmie zakładam, że nieświadomego – szyderstwa.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Ścieżka obok drogi” ukazuje się w „Naszym Dzienniku” w każdy piątek

Felieton    „Nasz Dziennik”    16 sierpnia 2014

Za: michalkiewicz.pl | http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3186

Skip to content