Aktualizacja strony została wstrzymana

Stanowisko portalu Kresy.pl w sprawie manipulacji Dawida Wildsteina

Dziennikarz portalu Niezalezna.pl – Dawid Wildstein – w sposób instrumentalny posłużył się Polakami mieszkającymi na dawnych Kresach przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. Wildstein opublikował wypowiedzi trzech działaczy kresowych z Winnicy i Płoskirowa, a następnie przedstawił ich jako reprezentatywnych dla całej polskiej społeczności na Kresach.

Działanie Wildsteina jest tym samym dokładną kopią zachowań dziennikarzy tzw. „głównego nurtu”, którzy wielokrotnie instrumentalnie posługiwali się wybranymi rodzinami smoleńskimi w celu zdezawuowania działań Zespołu Parlamentarnego Antoniego Macierewicza i odebrania mu moralnej legitymacji do dalszych prac.

Charakterystyczne, że osoby indagowane przez Wildsteina pochodziły wyłącznie z terenów, na których UPA praktycznie nie działała. Wildstein nie spytał o zdanie nikogo z Polaków mieszkających na terenach dawnej II RP. Należy zresztą przypuszczać, że gdyby to zrobił i tak dobrałby respondentów odpowiednich do założonej przez siebie tezy. W spisanym przez siebie wywiadzie Wildstein zasugerował również czytelnikom, jakoby portal KRESY.PL utrzymywał, że jest „głosem” Polaków mieszkających na Kresach, zasugerował także, że KRESY.PL nawołują do niepopierania Majdanu w obawie o los Polaków na Wschodzie. Niniejszym oświadczamy, że są to jedynie bezpodstawne insynuacje, mające przedstawić nas jako medium nieuczciwe, pragnące uchodzić za coś, czym w rzeczywistości nie jest.

Nigdy nie pretendowaliśmy do bycia czyimkolwiek „głosem”, a jeśli już mielibyśmy nim być, byłby to „głos” wyłącznie osób podzielających linię redakcji.

Nigdy też nie opowiedzieliśmy się po żadnej ze stron politycznego sporu na Ukrainie, dlatego nie mogliśmy posługiwać się argumentami, o których używanie oskarża nas Wildstein.

Protestowaliśmy i będziemy protestować przeciwko ślepemu, bezwarunkowemu popieraniu Majdanu.

Protestowaliśmy, protestujemy i będziemy protestować przeciwko relatywizowaniu współczesnego odrodzenia banderowskiego na Ukrainie, nie w obawie przed powtórką ludobójstwa, ale ze względu na to, że ofiarom Wołynia należy się pamięć i solidarność nie tylko ze strony ich rodzin, na co litościwie się dziś pozwala, ale ze strony wszystkich, którzy uważają się za Polaków, gdyż zmarli zostali zabici właśnie ze względu na swoją narodowość.

Z tego też powodu protestujemy również przeciwko mówieniu o „przyjaźni” polsko-ukraińskiej. Taka przyjaźń ma prawo dziś istnieć wyłącznie pomiędzy prywatnymi osobami. Członkowie redakcji portalu KRESY.PL sami mają wielu przyjaciół i znajomych wśród ludzi, dla których Bandera i Szuchewycz są bohaterami, jednak w obecnym stanie naszych relacji mówienie o przyjaźni polsko-ukraińskiej, a więc o przyjaźni pomiędzy dwoma narodami, jest jednocześnie absurdem i niegodziwością.

Protestujemy przeciwko zamienianiu polityki zagranicznej w igrzyska – przeciwko emocjonalnie zaangażowanym materiałom dziennikarskim, artykułom prasowym i internetowym, audycjom radiowym, programom i dżinglom telewizyjnym, mającym mobilizować emocje Polaków po jednej ze stron politycznego sporu na Ukrainie.

Protestujemy w końcu przeciwko nieodpowiedzialnym próbom budowania polityki zagranicznej na emocjach.

Redakcja portalu KRESY.PL

Za: Kresy.pl (07 lutego 2014)

Dawida Wildsteina gra Kresowianami

Pod pozorem troski o Polaków na Ukrainie uaktywnił się jeden z tych, którzy przez całą swoją dziennikarską ścieżkę nigdy nie napisali żadnego tekstu poświęconego Polakom na Kresach. Aż do czasu czwartego tygodnia trwania Majdanu w Kijowie.*

Dawid Wildstein, bo o tę postać chodzi, postanowił pod przymusem wydarzeń i naciskiem opinii publicznej, zniesmaczonej bezrefleksyjnym popieraniem antyrządowych wystąpień przez polski establishment, zająć się z doskoku kresowymi Polakami. Sposób, w jaki to zrobił, uwydatnia, że tematyka, za którą się zabrał,  jest dla niego świeża. Była to też okazja do sprzeniewierzenia się etosowi dziennikarza, której to okazji Dawid Wildstein nie zmarnował.

W tekście przygotowanym przez Wildsteina przewijają się wypowiedzi działaczy organizacji polskich z Winnicy oraz Płoskirowa (obecny Chmielnicki). Rzut oka na mapę wskazuje, że miasta te nie znalazły się w granicach II Rzeczypospolitej, wcześniej znajdowały się w zaborze rosyjskim. Co to oznacza? Oznacza to tyle, że nacjonalizm ukraiński nie miał tam racji bytu. Ten rozwinął się przede wszystkim na obecnej Ukrainie zachodniej – i to też niecałej, bo wyłącznie w tej jej części, która wchodziła w skład II Rzeczypospolitej, a więc bez Zakarpacia (Czechosłowacja / Węgry od 1938) i Bukowiny (Rumunia do 1940).  To właśnie na terenach II RP mieliśmy do czynienia z bestialskimi rzeziami, czyli na terenie państwa, które stwarzało Ukraińcom najlepsze warunki rozwoju.  Działalność OUN-UPA na terenach pod administracją sowiecką właściwie nie miała miejsca, choć to ZSRS był śmiertelnym wrogiem narodu ukraińskiego, a nie Polska.

Wynika z tego, że z powodów historycznych problemy banderyzmu i nastrojów antypolskich nie dotykają Polaków zamieszkałych na przedwojennym terytorium Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej.  Gdyby Wildstein zapytał w takim samym tonie o pamięć na temat Operacji Polskiej NKWD z 1937 roku, szczególnie starszego pokolenia, to nikt by mu pod nazwiskiem wypowiedzi nie udzielił, mimo upływu lat i zmiany ustroju. Pamięć o ludobójstwie siedzi w ludziach tak głęboko, że czas nie leczy wcale ran, co więcej – rany te (rany na duszy) są dziedziczne.

Dawid Wildstein nie wie – bo nie może wiedzieć – że warunki rozwoju wspólnoty polskiej na Kresach przedrozbiorowych i przedwojennych są skrajnie różne i to na tyle, że występują problemy z postrzeganiem tam polskości jako wartości zbiorowej na całym obszarze Ukrainy. Jest to wynik tragicznej dla Polaków historii i priorytetem państwa polskiego powinno być odwrócenie tego procesu. 

Takim przedsięwzięciem było otwarcie przez prezydentów Juszczenkę i Kaczyńskiego Domu Polskiego w Źytomierzu. Ten przychylny gest był odnotowany w mediach, otwarcie miało charakter uroczysty. Dziwnym trafem Juszczenko nigdy nie zdecydował się na analogiczny krok we Lwowie, twierdzy banderyzmu, gdzie Polaków jest garstka (więc zagrożenie polonizacją może być jedynie wydumane). Dlaczego? Ponieważ nie chciał rozczarować banderowskiego elektoratu w tym mieście i regionie. Coś jednak musi być na rzeczy, skoro nawet rzekomo tak „propolski” prezydent jak Juszczenko unikał tematu Domu Polskiego we Lwowie. Nawiasem mówiąc, przekazał go Polakom dopiero jego „prorosyjski” następca, za to przekazanie na poziomie miasta blokowali samorządowcy ze Swobody, czym wręcz chwalili się na swoich stronach internetowych, jednocześnie zarzucając Polsce wszystkie możliwe przewiny, 600-letnie politykę wynaradawiania Ukraińców włączając. I dzisiaj ta sama partia, która na centralnej Ukrainie nie ma silnego poparcia (i oby tak pozostało) ma być neutralna wobec Polaków. Na Ukrainie zachodniej nie będzie, tam nastroje antypolskie są zbyt silne.

I tak na przykład prezes polskiego klubu piłkarskiego Pogoń Lwów, który jako jeden z nielicznych mówi głośno o problemach Polaków zachodniej Ukrainy, komentuje dla serwisu sportowefakty.pl atmosferę wokół klubu:

„Podczas meczów wyjazdowych często słychać z trybun >zabierajcie się do swojej Polski<”

We Lwowie Polacy (czyli rzymscy katolicy) nie odzyskali nigdy żadnego kościoła, a nacjonalistyczna hierarchia grekokatolicka nie spieszy się z oddaniem choćby jednej świątyni, tak samo miasto nie chce oddać kościoła pw. św. Marii Magdaleny wiernym, a kościół ten sowieci przerobili na salę koncertową i taką rolę spełnia do dziś. Dość dodać, że w zakrystii Ukraińcy umieścili portret Stepana Bandery, z którego sylwetką musiał się Wildstein zapoznać, jeśli tylko zaczął dociekać, jakich „herojów” ma na myśli majdański tłum, gdy za każdym razem powtarza naczelne hasło rewolucji. 

Nie wie też Dawid Wildstein, co zrozumiałe, że na polskiej szkole im. Marii Magdaleny znajdującej się po drugiej stronie ulicy Sapiehy (a dziś nazwanej dla uczczenia pojednania polsko-banderowskiego imieniem Stepana Bandery) wmurowane jest popiersie Romana Szuchewycza, który jest kolejnym „herojem”, o którym niezależny niczym niezależna.pl dziennikarz musiał cokolwiek słyszeć.

To, że Wildstein w ogóle nie zajmował się Polakami na Kresach II RP, wskazuje nam sam jego rozmówca:

„Sięgnijcie po opinie waszych kolegów-Polaków z Kijowa, Winnicy, dawnego Płoskirowa, czy Kamieńca Podolskiego”.

Źadne z tych miast nie znajduje się na terytorium II RP i taka refleksja dziennikarzowi chcącemu uchodzić za kompetentnego w temacie Polaków na Ukrainie powinna przyjść do głowy natychmiast.

Banderyzm, gdy tylko ma okazję się wykazać poza swoim bastionem, staje się wobec polskości równie „entuzjastyczny” jak w swoim mateczniku. I tak,  Źytomierska Obwodowa Organizacja OUN (pod kierownictwem Oleksandra Pryszczepy) wysłała list do prezydenta Źytomierza (gdzie mieszka 50 tys. Polaków), Wołodymyra Deboja, w sprawie zaplanowanego postawienia w tym mieście pomnika wybitnego polskiego pianisty, Ignacy Paderewskiego, który pochodził z Źytomierza. Sprzeciw wobec inicjatywy uzasadniono w charakterystyczny sposób: 

„Rada Miasta podejmuje decyzje dotyczące działaczy innego państwa, które prowadziło okupacyjną politykę odnośnie Ukrainy w przeszłości, a przecież właśnie Paderewski stał na czele rządu Rzeczypospolitej w czasie aneksji Zachodniej Ukrainy w 1919 roku”.

Pisała o tym gazeta „Monitor Wołyński” związana z Konsulatem Generalnym RP w Łucku i skierowana m.in. do Polaków na Wołyniu. Jak widać, ich czujność nie jest tak uśpiona jak u Wildsteina, który na dodatek podpuszcza swojego rozmówcę do skrytykowania konkretnego medium, jakim jest portal KRESY.PL. I tak w jednej z odpowiedzi pojawia się fraza: 

„Jestem pewien, że nikt z red. nacz. wspomnianych przez Pana mediów nie był na Majdanie w Kijowie”

W żadnym wcześniejszym miejscu w wywiadzie Dawid Wildstein nie wspomina o żadnym konkretnym medium, jednak rozmówca dziwnym trafem w dalszej części wymienia z nazwy portal KRESY.PL, choć to Wildstein miał go „wspomnieć”. W wywiadzie jednak wzmianka Wildsteina o portalu nie ukazuje się. Istnieje więcej duże prawdopodobieństwo, że „off the record” Pan Dawid życzliwie „wyjaśnił”, krytyka jakiego medium będzie mile widziana.

Uczenie Polaków na Kresach, jak mają być Polakami, jest oczywiście średnio rozsądną propozycją, dlatego też krytykowanie ich z pozycji, że Unia Europejska nie rozwiąże ich problemów z prawami narodowymi, bo ta z zasady tępi wszelkie „nacjonalizmy”, a prawa narodowe ewentualnie może wpisać w uniwersalną koncepcję praw człowieka i liberalnej demokracji, nie przystoi żadnemu rodakowi z Macierzy. Jednak Pan Dawid powinien wiedzieć, czym Unia Europejska nie jest, bo przede wszystkim nie jest instytucją dbającą o rozwój tożsamości narodowej i przykład Polaków na Litwie, których sytuacja pogarsza się z każdym dniem członkostwo Litwy w UE, powinien rozwijać wszelkie wątpliwości. Tak samo demokraci białoruscy przestają być demokratami, gdy tylko chodzi o prawa narodowe dla Polaków na Białorusi. Polacy na Ukrainie i Białorusi mają prawo być euroentuzjastami i widzieć w Zjednoczonej Europie dokładnie to samo, co my widzieliśmy jeszcze 10 lat temu. Nie ma jednak tego prawa Dawid Wildstein, a tym bardziej nie ma prawa do szerzenia nieprawdy o charakterze Unii Europejskiej. To tylko totalna słabość III Rzeczypospolitej, która przejawiła się m.in. także w nieumiejętności ochrony życia własnego prezydenta w Smoleńsku, sprawia, że Polacy na Kresach – zamiast formułować swoje oczekiwania wobec państwa macierzystego – zwracają się ku brukselskiej biurokracji propagującej na dodatek nowinki obyczajowe, które tamtejszym Polakom, zazwyczaj rzymskim katolikom, na pewno by się nie spodobały. Tylko że tego, czego wolno nie wiedzieć im, tego nie wolno nie wiedzieć Wildsteinowi.

Dawid Wildstein ułatwił sobie robotę, w wybiórczy sposób dobierając sobie rozmówców. Ty samym podzielił Polaków na Ukrainie – i tak już podzielonych przez historię, zmieniające się granice i różnice mentalne – w imię partykularnego celu, jakim było wykazanie, iż jego dotychczasowy brak zainteresowania Polakami na Ukrainie może usprawiedliwić przed sobą samym. Bo to, że celem wywiadu nie było wcale poinformowanie Czytelnika o realnej sytuacji Polaków na Ukrainie, widać wręcz jaskrawo. Chyba że Pan Dawid nie  wiedział, że temat, którym się zajął, jest bardziej skomplikowany niż mu się to wydawało po powierzchownie przeprowadzonym researchu. 

Jeśli zaś wiedział, to tym gorzej o nim świadczy.

Marcin Skalski

*Dawid Wildstein napisał kilka miesięcy temu swój pierwsze esej poświęcony nie tyle Polakom na Kresach i ich problemom, co Kresom jako takim, w którym zostały one, w typowy dla polskiego dziennikarstwa sposób, sprowadzone do kwestii sentymentalnej, a nie do wyzwań dzisiejszej polityki polskiej.

Za: Kresy.pl (07 lutego 2014)

 

Wydarzenia na Ukrainie. Jak nas ogłupiają

Odcięcie od pełnej informacji, brak rzetelnych analiz, przekazywanie jednolitej (skrajnie nieobiektywnej) oceny wydarzeń) – oto obraz polskich mediów. Wszystkich – nie tylko tych głównych, rządowych. W sprawie wydarzeń na Ukrainie media pro-rządowe i propisowskie idą ręka w rękę. O czym to świadczy? Jakie będzie miało, dla nas Polaków, skutki? Czy to jest jeszcze demokracja i czy Polska to suwerenny kraj?

Cenzura nie umarła

Oglądam anglojęzyczne stacje telewizyjne – BBC, CNN, RT i nie mogę wyjść ze zdumienia. Obraz świata, jaki pokazują jest całkiem inny od tego czym karmią swoich widzów nie tylko Polsat, TVN, ale i telewizja publiczna.

W środkowej Afryce trwa wojna, w Indiach protesty przeciwko korupcji – podobnie jak w Turcji, w której wybuchł skandal rządowy, w Tajlandii wybory i masowe protesty opozycji. Tymczasem w polskiej telewizji albo wieje wiatr i łamie słupy energetyczne, albo nie pada śnieg (albo pada), albo pokazują chore dzieci. Chore dzieci zawsze wzruszą i zajmą uwagę ślęczącego przed ekranem Polaka skutecznie dowodząc go od myślenia o sprawach publicznych, ogólnych. Po co Polak ma widzieć jak tureccy ministrowie biorą łapówki: jeszcze pomyśli, że i u nas są ministrowie i może oni nie całkiem tacy różni od tych Turków.

Zachęcam każdego, kto choć w podstawowym stopniu opanował angielski i ma „satelitę” do obejrzenia informacji jakie dostaje widz stacji innych niż polskie. Zrozumiecie wówczas, że jesteśmy poddani cenzurze i praniu mózgu jeszcze skuteczniejszemu niż za komuny. O wiele bardziej skutecznemu.

Bardziej różnorodne i wolne jest radio, do prawdziwych informacji można dogrzebać się w Internecie, ale podstawowym medium kształtującym widzenie świata przez masy jest telewizja i tu mamy ogłupianie jakiego świat nie widział. A wszystko to oczywiście podane w atrakcyjnej formie. Bo np. w sprawach muzyki, rozrywki itd. to mamy światowe życie. Na bieżąco oglądamy wręczanie Oscarów, Grammy, widzimy co robią gwiazdy szoł-biznesu – więc Polak może mieć złudzenie, że i w sprawach publicznych, politycznych informacje, jakie dostarcza mu TV są bieżące, aktualne i rzetelne. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie.

Majdan i okolice czyli kłamstwo do potęgi

Informacje podawane od początku konfliktu na Ukrainie i komentarze polskich „gadających głów” na ten temat są szczególnie nierzetelne i stronnicze.

Oto Polacy dostają ze wszystkich telewizji obraz następujący: zły dyktator Janukowicz, rządzący w imieniu oligarchów prześladuje pokojową, demokratyczną opozycję. Ta „pokojowa opozycja” zmierza do demokratyzacji Ukrainy, cierpi, i my Polacy musimy jej w tym pomagać, popierać, zbierać datki, wspierać politycznie „bo i nam za Solidarności pomagano”.

I co by ten Janukowycz nie zrobił – w komentarzach polskich dziennikarzy jest złe, przewrotne i godne potępienia. Nawet jak wykonuje gesty pokojowe. Jak milicja bije demonstrantów – wiadomo – źle. Ale jak Janukowycz ogłasza amnestię – też okazuje się, że źle robi. Proponuje liderom opozycji objęcie stanowiska premiera, wicepremiera – też niedobrze!

To, że nie podpisał Janukowycz umowy z Unią to bardzo źle. Ale jak podpisał korzystną dla Ukrainy umowę z Rosją, w ramach której Ukraina dostała tani gaz i 15 mld dolarów pożyczki – to już okrutna zbrodnia! No przecież dostawanie 15 mld dolarów to jakaś narodowa zdrada. Wyprzedaż interesów własnego kraju Putinowi i Rosji.

Co innego jak amerykańscy agenci CIA wręczają polskim politykom 15 mln dolarów w kartonowych pudłach za wynajęcie polskiego terytorium do torturowania więźniów – aa, to całkiem co innego! To jest w porządku i cacy. Chwalą to nie tylko ci, za których rządów 15 mln wzięli i podzielili – Kwaśniewski i Miller – ale i obecny premier i lider opozycji Kaczyński. To jest w porządku, tu dziennikarze są bardzo delikatni. Nie stawiają niewygodnych pytań, nie mówią o zdradzie itp. ale Janukowycz za umowę z Rosją to dostaje baty.

Za wszystko zresztą, bo z góry wiadomo, że Janukowycz jest be, a „demokratyczna opozycja” – cacy.

Jak „demokratyczna opozycja” tłucze szyby, bije milicjantów, zajmuje siła rządowe gmachy, rzuca „koktajlami Mołotowa” – to jest to „pokojowy protest”.

Ciekaw jestem co by było, gdyby polscy kibice zaczęli palić opony pod kancelarią Komorowskiego, zajmować siedziby urzędów wojewódzkich i żądać ustąpienia „ruskiego agenta”? Czy też byłby to wówczas „pokojowy protest”?

Ale to nie wszystko. W internecie przemyka wiadomość, (ale tak chyłkiem), że oto na Majdanie w Kijowie zaczynają dominować nacjonaliści z organizacji „Prawy Sektor”, nawiązujący wprost do tradycji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii.

Przypomnijmy, że OUN jeszcze przed wojną dokonywała terrorystycznych zamachów na polskich polityków, zabiła m.in. ministra Pierackiego. OUN mordowała także tych polskich polityków, którzy byli zwolennikami ugody z Ukraińcami i stworzenia ze wschodnich województw sfederowanego z Polską ukraińskiego państwa. Takim politykiem był m.in. Tadeusz Hołówko, zamordowany przez OUIN. Z rąk terrorystów OUN ginęli także Ukraińcy, którzy w przedwojennej Polsce byli za współpracą między naszymi narodami.

W czasie II wojny OUN i jej lider Stepan Bandera, stworzyło podziemną armię UPA, która walczyła u boku Niemców z „Moskalami, Lachami i Żydami”. Obok UPA – przy błogosławieństwie OUN powstała także dywizja SS-Galizien” złożona z nacjonalistów. „SS-Hałyczyna”, podobnie jak UPA dokonała szeregu mordów na Polakach zamieszkujących Kresy. Szczególnym okrucieństwem zaznaczyły się rzezie na Wołyniu. Wg różnych ocen z pewnością można udokumentować 130 tys. ofiar polskiej, cywilnej ludności, przy czym są szacunki mówiące o 300 tys. ofiarach. Była to klasyczna „czystka etniczna” dokonana na cywilnej, bezbronnej ludności polskiej.

Teraz liderzy nacjonalistycznej partii „Swoboda”, „Prawego Sektora” protestujący na Majdanie, w Kijowie i zajmujący siedziby władz obwodowych niosą z sobą portrety Bandery i wprost powołują się na tradycje OUN-UPA.

I polscy politycy – wszystkich opcji – jadą na Majdan, stają na tle czerwono-czarnych banderowskich flag wznosząc okrzyk „Sława Ukrainie – sława bohaterom”, który jest okrzykiem bandziorów UPA.

Dlaczego tych obrazów nie ma?

Oglądam anglojęzyczne telewizje i widzę jak na Majdanie stoi ogromny bilbord z Banderą, jak tłum idzie z transparentem z Banderą, pod hasłem „To nasz bohater”. Dlaczego żaden z polskich dziennikarzy obecnych w Kijowie i na Ukrainie – tej sceny nie zauważa? Dlaczego nie komentuje faktu, że protest na Ukrainie dawno już dominowali skrajni nacjonaliści ze „Swobody” i z „prawego Sektora”? To oni, a nie jakiś śmieszny Kliczko czy umiarkowany Jaceniuk są zwycięzcami rewolucji. Bo to jest rewolucja – w której chodzi o obalenie urzędującego, legalnie wybranego prezydenta i zdominowanie Ukrainy przez elementy nacjonalistyczne, odwołujące się do tradycji nazistowskiej, nienawidzące tak samo Polaków, jak i „Moskali”. Jeśli ta nacjonalistyczna rewolucja na Ukrainie zwycięży, na wschód od naszej granicy powstanie wrogie wobec Polski i Polaków państwo.

Dlaczego dziennikarze w polskich telewizjach nie mówią o tym Polakom?

Z trudem dogrzebuję się w czwartek, na Onecie, do informacji o wydarzeniach z ubiegłego tygodnia, kiedy grupa nacjonalistów zatrzymała przed Lwowem polski rejsowy autokar i sterroryzowała pasażerów. Pijani nacjonaliści kazali Polakom wykrzykiwać upowskie hasło: „Sława Ukrainie, sława bohaterom” grożąc, że ich spalą w palących się wokół drogi oponach.

Dlaczego tej informacji nie zobaczyliśmy w głównych wydaniach wiadomości?

Portal kresy.pl zamieszcza wywiad, jaki dla „Rzeczpospolitej” udzielił Andrij Tarasiuk – jeden z liderów „Prawego Sektora”. Dla niego rzezi na Wołyniu nie było, a Polska powinna oddać Ukrainie Przemyśl i paręnaście powiatów w Bieszczadach. A w ogóle to już nie chodzi o żadną tam Unię Europejską, tylko o stworzenie silnej, jednolitej narodowo Ukrainy.

W tym samym czasie Ośrodek Studiów Wschodnich przysyła mi do redakcji „analizę” sytuacji na Ukrainie, w której słowa nie ma o roli nacjonalistów w wydarzeniach w tym kraju. Za to jest wniosek, który powtarzają wszyscy politycy: „należy popierać protestujących”.

Kopiemy sobie grób

Polska, rękami tzw. „polityków” – wszystkich od Tuska do Kaczyńskiego – kopie sobie grób popierając nacjonalistów ukraińskich i wywołanej przez nich rewolucji. Bo oczywiście o żadnym tam „pokojowym proteście” dawno nie ma już mowy.

Z polskich elit i publicystów nieliczni tylko zachowali rozsądek. O społeczeństwie nie mówię, bo odcięte od informacji, poddane masowej indoktrynacji – nie jest w stanie wytworzyć sobie prawdziwego obrazu sytuacji. Obudzi się – nie daj Boże – z ręką w przysłowiowym nocniku, kiedy będzie już za późno.

Tymczasem rozum polityczny nakazuje bezwzględnie w sprawach ukraińskich – postępować zupełnie odwrotnie niż to robią polscy tzw. „politycy” i media.

Dla Polski bezwzględnie korzystna jest władza Janukowycza. Źe reprezentuje oligarchów, że na Ukrainie jest korupcja? Tak – jest. Ale na zachodniej Ukrainie, zdominowanej przez nacjonalistów też są oligarchowie i też jest gigantyczna korupcja. Każdy, kto przejeżdżał granicę jadąc do Lwowa wie, że jak nie da łapówki celnikowi to będzie tkwił na granicy kilka godzin. Ukraina jest krajem skorumpowanym do szpiku kości, a jej liderzy nacjonalistyczni nie są tu ani o jotę lepsi od prorosyjskich oligarchów ze wschodu. Popierająca neo-banderowców Tymoszenko nie za darmo siedzi w więzieniu i śmieszne są te obłudne łzy naszych „obrońców praw człowieka”, którzy żądają jej uwolnienia.

Jednak Janukowycz nie popiera nacjonalistów i stanowi dla nich przeciwwagę. Podobnie nigdy nie poprze nacjonalistów z SS-Galizien Rosja. Dlatego interes rosyjski i polski w sprawie ukraińskiej się zbiega i dążenie naszych – pożal się Boże – pseudopolityków do osłabiania za wszelką cenę i w każdej sytuacji Rosji to więcej niż błąd. To głupota.

Zresztą uważam, że to nie głupota. To interes amerykański, a ściśle mówiąc, pewnych kręgów amerykańskiej finansjery, którym Putin dał po łapach nie pozwalając rozkradać swojego państwa. Dlatego to amerykańska polityka popiera Majdan i neo-banderowców. A nasze sługusy (którzy bez wyjątku siedzą w amerykańskiej kieszeni) jadą na Ukrainę i też nacjonalistów popierają. Samą głupotą tego wyjaśnić się nie da. Zresztą taki zmasowany front propagandy, jaki obserwujemy w „mediach głównego koryta” nie byłby możliwy bez wsparcia – jak to mówi St. Michalkiewicz – „razwiedki”.

Wiem, że kieruję mój tekst do czytelników, którzy podlegają masowej indoktrynacji i w tej sytuacji moje wnioski będą dla wielu kontrowersyjne. Ale jestem przekonany, że już wkrótce zobaczycie, że to jest właściwy punkt widzenia, oparty na faktach i prawdzie. Pociesza mnie też i to, że nie jestem taki całkiem odosobniony – bo i ks. Zaleski, i Łysiak i wielu niezależnych (choć odciętych od dostępu do TV) publicystów dokładnie tak samo widzi te sprawy.

Podtrzymuje mnie także na duchu reakcja naszych Czytelników na moje poprzednie artykuły na ten temat. Dostałem wiele telefonów od Państwa, którzy popierali mój punkt widzenia. To dla publicysty jest najwyższą nagrodą i serdecznie wszystkim, którzy tak okazali mi swoje poparcie – dziękuję.

Mam wreszcie nadzieję, że ten głos nie pójdzie na marne i polska opinia publiczna wreszcie się obudzi. Można by rzec: „Rodacy nie bójcie się myśleć!”

No i nie dawajcie się tak ordynarnie okłamywać specom, którzy realizują na pewno nie nasze interesy, a których można kupić za parę dolarów, co niedawno widzieliśmy.

Janusz Sanocki

 „Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu”

http://www.ngopole.pl/2014/02/05/wydarzenia-na-ukrainie-jak-nas-oglupiaja/

Za: Kresy.pl (06 lutego 2014)

 

Dawid Wildstein – ostateczna kompromitacja

Dawid Wildstein z „Gazety Polskiej Codziennie” nie ustaje w atakach na portal KRESY.PL.

Najpierw zaczął nazywać nas „donosicielami”, co już zresztą pozbawiło go zdolności honorowej. Powód? Facebook zbanował mu konto. Przynajmniej on sam tak twierdzi bo nikt inny tego bana nie widział, ani nie odczuł. Wildstein uznał to za sprawkę „Kresów” (sic!) i oświadczył, że nikomu z nas nigdy ręki już nie poda, nigdy się z nami spotka (czy ktoś w ogóle gdzieś go zapraszał?) i nie będzie się więcej na nasz temat się wypowiadać. 

Naiwnie wzięliśmy tę deklarację na poważnie…

Nawiasem mówiąc, zarzut donosicielstwa padający z ust Dawida Wildsteina jest o tyle śmieszny, że on sam na ten temat mógłby się bardziej pochwalić. Otóż ledwie weszliśmy z nim w merytoryczną polemikę, to chwycił on za słuchawkę i zaczął wydzwaniać do naszych wspólnych znajomych w celu tak zwanego obrabiania nam tyłka. Był to początek budowy frontu potępienia i pogardy wobec naszego skromnego medium, które w sprawie Ukrainy odważa się mieć własne zdanie. Nawet teraz, w każdym histerycznym wpisie na Facebooku, Wildstein skwapliwie taguje wszystkie znajome postacie dziennikarstwa, aby nikomu nie umknęło, jaka jest obecnie linia Salonu B wobec tych „oszołomów”, którzy w kwestii wydarzeń na Ukrainie najpierw pytają o interes polski, a potem dopiero przejmują się nastrojami sąsiedniej nacji.

Granice kompromitacji moralnej Wildstein ostatecznie przekroczył kilka godzin temu. Wykorzystując niedzielny poranek wyszperał kilka antysemickich wypowiedzi naszych fanów, których nie zdążyliśmy usunąć (mamy tę słabość, że w niedzielę śpimy do południa;)), lub też po prostu nie zauważyliśmy bo znajdowały się pod wpisami sprzed paru dni, i oświadczył, że.. jesteśmy apologetami holocaustu i zwolennikami mordowania Żydów!

Nie ma żadnego racjonalnego powodu, aby się do tego odnosić, wielokrotnie prosiliśmy naszych fanów o zignorowanie zupełnie nieadekwatnego w tej sytuacji wątku żydowskiego. Być może powinniśmy być dumni, że istotna bądź co bądź postać polskiego dziennikarstwa, sięga w ataku na nas po „argument ostateczny” poprawności politycznej, jakim jest oskarżenie o antysemityzm. Świadczy to o tym, że Wildstein dochodzi do kresu swoich możliwości intelektualnych i popada już w nerwowość w związku z przegrywanym sporem o polskie zaangażowanie na Ukrainie.

Na koniec dwa przykłady zupełnej hipokryzji Wildsteina. 

Dziennikarz „GPC” przybiera pozę moralizatora i w swoich manipulatorskich wpisach czyni „Kresom” zarzut, że na naszym facebookowym profilu blokujemy ludzi za nieprzychylne wobec portalu komentarze. Jest to poniekąd prawda. Często banujemy osoby, które w sposób agresywnie napastliwy atakują nas z powodu linii redakcji wobec konkretnych spraw. Jest to skutek powszechnego w Internecie problemu tzw. „trollingu”. Sfrustrowani internauci próbują wciągać administratorów w niekończące się spory, zmuszać do odpowiedzi na bezpodstawne zarzuty, wielokrotnie powtarzają te same oskarżenia i oszczerstwa itd. Czasem rzeczywiście lepiej zakończyć to jednym przyciskiem „blokuj”. Dwulicowość Wildsteina polega tu na tym, że oskarża nas o coś, co sam z premedytacją robi. Dokładnie dziś D. Wildstein zablokował na swojej stronie  profil naszego stałego współpracownika Marcina Skalskiego, który bardzo umiejętnie demaskował tam wszystkie jego manipulacje. Więc jak to jest panie Wildstein? „Jeśli Kalemu banować – to źle; jak Kali banować – to dobrze”? Jak można tak bezczelnie czynić komuś zarzut z tego, co samemu się robi?

Co więcej, Dawid Wildstein, któremu tak przeszkadza „antysemityzm” na naszej stronie, sam zupełnie świadomie toleruje wpisy antypolskie i antyklerykalne u siebie. Wystarczyła chwila by znaleźć u niego takie teksty:

„Moim zdaniem, takim, ktorzy mimo grzecznego zaproszenia, nie potrafia na „Sława Ukrajini!” odpowiedzieć: „Herojam slawa!”, należy się w ryło, za pirze i na powietrze świże. A i to – w ramach dobroci dla zwierząt. To nie zadna przemoc, tylko – pedagogika resocjalizacyjna”.

albo:
 

Błiższe prawdy wydaje się: „byłem na you tube i słuchałem modlitwy nawiedzonego klechy Isakowicza-Zaleskiego do Putina w Federacji Rosyjskiej jedynego”. To jedyne źródlo wiedzy „narodowca” o Majdanie.”

A ja śledząc bełkot tych wszystkich Giertychów, Isakowiczów-Zaleskich, a także „narodowych” trolli fajsbukowych, zaczynam żałować, że polski Piast Kołodziej nie potrafił nauczyć się postępowania ze zdrajcami od (Stefana) Popiela.”

Co, pomijając skandaliczne znieważanie ks. Isakowicz-Zalewskiego i nazywanie go „zdrajcą”, jest równocześnie pośrednim grożeniem mu śmiercią. Nazwiskiem Stefan Popiel posługiwał się bowiem krwawy lider OUN Stepan Bandera i to jego autor wpisu ma na myśli, żałując że w Polsce ze „zdrajcami” nie postępuje się metodami banderowców.

 
***

Przepraszamy naszych Czytelników, że ciągle spamujemy Wildsteinem. To już raczej ostatni wpis na temat tej persony, która w widoczny dla wszystkich sposób zdyskwalifikowała się jako partner w dyskusji. Źyczymy udanego popołudnia i przypominamy jeszcze raz dla porządku tę rzetelną polemikę, która to stała się zaczynem całego sporu i permanentnej nerwicy ukraińskiej Wildsteina:

http://www.kresy.pl/publicystyka,opinie?zobacz/czego-nie-rozumie-dawid-wildstein

Za: Kresy.pl (09 lutego 2014)

Skip to content