Aktualizacja strony została wstrzymana

PO przywraca pomnik „braterstwa” z Armią Czerwoną

Pomnik żołnierzy sowieckich w parku Skaryszewskim w Warszawie znów zdewastowany, oblany czerwoną farbą – doniosły w ubiegłym tygodniu mainstreamowe media. „Ince i Źołnierzom Wyklętym” – napisali „wandale” na monumencie, rysując dodatkowo powstańczą kotwicę. Ta kolejna „dewastacja” powinna dać do myślenia władzom stolicy, że warszawiacy nie chcą dłużej pamiątek sowieckiej okupacji.
                                                    
Monument, znany jako pomnik Wdzięczności, stanął w stołecznym parku Skaryszewskim 15 września 1946 r. Upamiętniał 26 żołnierzy sowieckich poległych w dniach 10-15 września 1944 r. przy rondzie Waszyngtona. Pomnikiem nagrobnym przestał jednak być w 1968 r., kiedy podczas przebudowy ronda szczątki poległych zostały przeniesione na Cmentarz Mauzoleum Źołnierzy Radzieckich przy al. Źwirki i Wigury, a pomnik przesunięto w głąb głównej alei przecinającej park Skaryszewski. Pamiątka wątpliwej wdzięczności stoi tam do dziś, będąc co jakiś czas obiektem ataku „wandali”. A „napastnicy” chcą po prostu likwidacji pozostałości sowieckiej okupacji Polski wiedząc, że właściwym miejscem pamięci o poległych żołnierzach – również tych, którzy Polskę zniewalali – jest cmentarz, a głoszące ich chwałę pomniki powinny trafić… No właśnie, gdzie? Na wspomniany cmentarz żołnierzy sowieckich? Do Muzeum Komunizmu w Kozłówce? W Polsce takich miejsc, gdzie można by przenieść naszych „wyzwolicieli”, jest wiele. I należało to zrobić już dawno, zaraz po upadku komunizmu. Tak jak zrobiła to na przykład malutka Litwa, radząc sobie z problemem w 1999 r. poprzez utworzenie pod Druskiennikami parku Grutas.

Tak zarzynali nas „bracia”

Ci sami „artyści”, którzy stworzyli pomnik Wdzięczności w parku Skaryszewskim, zaprojektowali pomnik Braterstwa Broni (nazywany częściej pomnikiem „czterech śpiących, trzech walczących”). Był to pierwszy monument ustawiony w Warszawie po II wojnie światowej. Twórcą projektu był sowiecki major, a zrealizowali go architekci i rzeźbiarze związani z Biurem Odbudowy Stolicy.
Gdy już 18 listopada 1945 r. agent NKWD, Bolesław Bierut uroczyście odsłaniał pomnik, kilkaset metrów dalej w sowieckich katowniach trwały przesłuchania polskich patriotów, głównie młodych żołnierzy Armii Krajowej. Polacy byli mordowani wówczas w tych strasznych miejscach, przy ulicach: Strzeleckiej, 11 Listopada, Ratuszowej czy Sierakowskiego, okalających pomnik ze wszystkich stron. Ich bezimienne szczątki zrzucano potajemnie do wykopanych naprędce dołów, kolejowych rowów, zakopywano gdzieś pod płotem czy więziennym murem.

Sowiecka i polska bezpieka rezydowały tuż obok monumentu – pierwsza siedziba Miejskiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego mieściła się przy ul. Wileńskiej 2/4 (obecnie jest tu dyrekcja PKP). Przy ul. Jagiellońskiej 38 (dziś VIII L.O. im. Władysława IV) stacjonował Trybunał Wojenny Armii Czerwonej. Przy ul. Cyryla i Metodego 4 (obecnie Komenda Rejonowa Policji Warszawa VI) funkcjonował oddział miejski Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.

Katownie te działały już od momentu wejścia Sowietów na Pragę w 1944 r. Polaków, którzy chcieli niepodległości, mordowano już podczas Powstania Warszawskiego. Tak zarzynali nas „bracia”, ku których chwale wystawiono w stolicy pomniki.

Dodatkowo z praskich dworców odjeżdżały do ZSRS pociągi wypełnione „zdobyczami wojennymi” naszych wyzwolicieli-okupantów. Stąd także wywożono ludzi, z których wielu już nigdy do kraju nie wróciło.

Do końca lat 80. XX w. pomnik Braterstwa Broni stanowił jedno z głównych miejsc peerelowskich obchodów rocznic „wyzwolenia” Pragi i Warszawy. Tu „spontanicznie” składały kwiaty delegacje uczniów, harcerzy i praskich zakładów pracy.

Cześć nienależna

Na cokole, przeznaczonym pierwotnie dla projektowanego przed wojną w tym miejscu pomnika ks. Ignacego Skorupki, został umieszczony napis w językach polskim i rosyjskim: „Chwała bohaterom Armii Radzieckiej, towarzyszom broni, którzy oddali swe życie za wolność i niepodległość narodu polskiego. Pomnik ten wznieśli mieszkańcy Warszawy. 1945”.

Pomnik, jako relikt poprzedniego ustroju, miał zostać zdemontowany już w 1992 r., ale wybronił go rzeźbiarz Stefan Momot, który miał udział w jego powstaniu. – Władze wydały mi „rozkaz” – powiedział. Tłumaczył, że zaprojektował orzełki z koroną, a pięcioramienne gwiazdy zobaczył już na gotowym monumencie.

Kolejną próbę usunięcia pomnika podjęto w 2007 r. Z tego też nic nie wyszło, gdyż planowany w tym miejscu przystanek tramwajowy ostatecznie nie powstał. I tak „czterej śpiący” dotrwali do listopada 2011 r., kiedy rozpoczęła się budowa stacji metra.

W tym czasie dwóch młodych ludzi oblało pomnik Braterstwa Broni (tak samo zresztą jak pomnik Wdzięczności w parku Skaryszewskim) czerwoną farbą oraz wymalowało na nim hasło „czerwona zaraza”. Sędziowie Sądu Rejonowego w Warszawie umorzyli sprawę, uzasadniając, że monument „nie spełnia definicji pomnika, bowiem ochronie prawnej podlega obiekt wzniesiony dla upamiętnienia zdarzenia bądź uczczenia osoby, której ta cześć jest należna”. A żołnierzom Armii Czerwonej cześć taka należna nie jest, bo wcale Polaków nie wyzwalali, tylko zniewalali. I jako symbol zniewolenia pomnik im poświęcony powinien zostać rozebrany. I choć prokuratura odwołała się od wyroku, opinia sądu też powinna dać do myślenia decydentom.

Śpiący jak Chopin?

Portal Twoja-Praga.pl zachwyca się: „Pomnik w porównaniu z wieloma innymi jest bardzo realistyczny, o dobrze dobranych proporcjach, gdzie autor doskonale połączył dwie różne cechy osobowości, tj. dynamizm wraz z zadumą i spokojem. […] Pomnik jest wyjątkowym oraz wspólnym arcydziełem zarówno polskich, jak i radzieckich artystów”. Tak, proszę państwa – to tekst pisany nie w PRL-u, ale współcześnie. A „Gazeta Wyborcza” dodaje: „To jeden z częściej atakowanych przez prawicę stołecznych pomników”. „Śpiących” broni rzecz jasna SLD, a młodzi postkomuniści stwierdzili nawet, że w momencie przeniesienia pomnika „Praga będzie jak Stare Miasto bez Barbakanu albo Łazienki bez pomnika Chopina”. Porównanie dramatycznie nietrafne – jako żywo Barbakan i pomnik Chopina nie są pamiątkami obcego zniewolenia.

Na początku bieżącego roku, zdominowany przez radnych Platformy Obywatelskiej stołeczny ratusz podjął decyzję o ponownym ustawieniu pomnika na pl. Wileńskim w Warszawie, gdy tylko zakończą się roboty na tym terenie. Uchylenia decyzji domagali się kombatanci, radni PiS-u i Komitet Społecznego Sprzeciwu „Nie dla Czterech Śpiących!” – inicjatywa Fundacji Wolność i Demokracja. Kolejna sprawa to pieniądze. W prasie można było przeczytać, że miasto za konserwację pomnika i ustawienie go zapłaci 2 mln zł.

Zatroskana Moskwa

Kiedy ponad dwa lata temu podobny pomnik braterstwa usunięto z Tallina, stolicy Estonii, rosyjski „Kommiersant” napisał: „W ślad za Estonią wojnę pomnikom radzieckich żołnierzy – wyzwolicieli gotowa jest wypowiedzieć Polska”. Było to nawiązanie do przygotowywanego przez polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego projektu ustawy o miejscach pamięci narodowej.

Natomiast „Moskowskij Komsomolec” oceniał, że „zły przykład jest zaraźliwy”: „Wydarzenia w Tallinie wygenerowały podobne nastroje w krajach ościennych. Polski Komitet Katyński poparł władze Estonii i oświadczył, że »nadszedł czas usunięcia z terytorium Polski sowieckich monumentów«. […] Tymczasem Węgry i Łotwa zapewniły rosyjskie władze, że w tych krajach pomniki radzieckich żołnierzy pozostaną nietknięte, choć Węgry wcześniej też opowiadały się za przeniesieniem monumentu radzieckich żołnierzy-wyzwolicieli z centrum Budapesztu na mniej eksponowane miejsce”.

Rosyjskie gazety podkreślały, że jednym z pierwszych pomników, który może zostać zdemontowany, będzie właśnie warszawski monument Braterstwa Broni. Wtedy niestety się nie udało…

Tadeusz Płużański
 
Autor jest pisarzem, publicystą, szefem działu opinie „Super Expressu”, napisał książki o nierozliczonych zbrodniach komunistycznych: „Bestie”, „Bestie 2” i „Oprawcy. Zbrodnie bez kary”

Za: niezalezna.pl (09.12.2013) | http://niezalezna.pl/49307-po-przywraca-pomnik-braterstwa-z-armia-czerwona

Skip to content