Aktualizacja strony została wstrzymana

Fałszywy bóg ubóstwa

Wprowadzając swoją wizję Kościoła „biednego i dla biednych”, papież Franciszek spotkał się w zeszłym tygodniu i zasuspendował biskupa Limburga, Franza-Petera Tebartz-van Elst.* Przez prawie miesiąc sprawa biskupa była nagłaśniania przez media w związku z przeprowadzoną przez niego kosztowną renowacją rezydencji biskupiej, na co wydał prawie 40 milionów dolarów. Konferencja Episkopatu Niemiec prowadzi obecnie dochodzenie w tej sprawie i dopóki sprawa się nie wyjaśni żadne decyzje personalne nie zostaną podjęte. Obserwatorzy watykańscy przewidują jednak, że jeśli biskup uznany zostanie winnym niewłaściwego dysponowania funduszami to nie będzie przywrócony jako biskup Limburga. Epizod ten jest o tyle warty uwagi, że bp Tebartz-van Elst został mianowany biskupem diecezji Limburg przez papieża Benedykta XVI właśnie aby „zwalczać progresywne tendecje w niemieckim kościele” [1]

Biskup pomocniczy Robert McElroy z San Francisco, wykorzystując akcentowanie przez Papieża tematu ubóstwa, zasugerował w tekście z 21 października opublikowanym w piśmie America, że bieda jest moralnie równa aborcji, pisząc:

Jeśli Kościół katolicki w Stanach Zjednoczonych ma prawdziwie być „kościołem dla ubogich”, to musi podnieść sprawę ubóstwa i biedy na najwyższy poziom swych politycznych tematów, umieszczając ubóstwo na równi z aborcją jako dominujące moralnie tematy społeczności katolickiej w tym momencie dziejów historii naszego kraju. [2]

Biskup McElroy dodaje również, że opozycja wobec niektórych programów rządowych wspierających najuboższych oraz różne prawa podatkowe w tym zakresie, są grzechem, pisząc:

Wybory dokonywane przez obywateli bądź osoby piastujące funkcje publiczne, które systematycznie, a w związku z tym niesprawiedliwie, pomniejszają finansową pomoc dla biednych, są jasnym odrzuceniem podstaw nauki katolickiej w zakresie ubóstwa i sprawiedliwości ekonomicznej. Przepisy i programy redukujące pomoc państwa dla najbiedniejszych są odrzuceniem podstaw nauki katolickiej. Prawo podatkowe, które zwiększa zamiast pomniejszać nierówności, odrzuca podstawy nauki katolickiej. [3]

Biskup Robert Lynch z St.Petersburg na Florydzie wypowiedział się w tym samym tonie, krytykując grupy Pro-Life. Biskup Lynch na spotkaniu z tymi grupami w sierpniu br., zrównując zagadnienie aborcji z tematem „pomocy żywnościowej”, jak również imigracji i kary śmierci, powiedział:

Jestem przekonany, że wiele z tak zwanych grup Pro-Life tak naprawdę nie jest „pro-life”, lecz jedynie przeciwko aborcji. Nie słyszymy nic ze strony tych największych działaczy w ruchu pro-life np. w sprawie egzekucji na Florydzie mężczyzny, który wyczekiwał w celi śmierci i przez 34 lata, a był zdiagnozowany jako chory na ciężką schizofrenię. Kogo tak naprawdę władze stanowe uśmierciły? Wielu księży wykazuje zmęczenie nieustannym nawoływaniem do działania w sprawie [przeciwko] aborcji i antykoncepcji, ale niewiele czyni w sprawie reformy imigracyjnej, pomocy żywnościowej i kary śmierci. [4]

W tym samym miesiącu, dr Candida Moss, profesor badań nad Nowym Testamentem na uniwersytecie Notre Dame, w czasie telewizyjnego programu The O’Reilly Factor powiedziała, że Jezus był socjalistą. Jako dowód swojej tezy zacytowała przykłady, że Jezus i Apostołowie rozdawali „darmową opiekę zdrowotną”, a Jezus „przekonywał, że bogaci powinni rozdać swoją własność”. [5]

Z pewnością zaledwie garstka katolików, tych tradycyjnych czy też innych, pochlebnie oceniałaby biskupa, który wydał 40 milionów dolarów na rekonstrukcję swojej rezydencji. Podobnie, zaledwie niewielka grupka katolików sprzeciwiłaby się obowiązkowi udzielenia pomocy tym, którzy prawdziwie jej potrzebują. Przyjmując tę postawę sprzeciwiliby się podstawom nauki samego Chrystusa odnośnie do spełniania uczynków miłosierdzia. Jednak przy całym tym zwracaniu uwagi na problem ubóstwa jako na jeden z najważniejszych celów Kościoła, musimy pamiętać, że misją Kościoła nie jest wyeliminowanie ubóstwa na ziemi, lecz doprowadzenie do zbawienia dusz ludzkich. Sam Chrystus powiedział nam, że misja zlikwidowania ubóstwa jest niemożliwa: „Ubogich zawsze mieć będziecie” [6], zaznaczając, że najważniejsza jest misja zbawienia.

Musimy również zdawać sobie sprawę, że komuniści, szczególnie w demokracjach Ameryki Łacińskiej lubowali się w wykorzystywaniu do swoich celów tematu ubóstwa. Podstawowa taktyka marksistów zawsze wykorzystywała powszechny gniew wobec niesprawiedliwości i ubóstwa, skierowując go przeciwko panującym klasom, zaś infiltracja komunistów kreowała wojnę klas w celu obalenia rządu, obiecując przy tym robotniczy raj tym wszystkim, którzy pomogą w tych działaniach. Jednak tak jak historia pokazuje, gdy tylko komuniści objęli władzę nie potrzebowali już tych zubożonych robotników, układając sobie życie tak samo luksusowo jak ich poprzednicy, z tą różnicą, że ubóstwo w społeczeństwo nie ulegało zapowiadanej likwidacji lecz powiększeniu.

W urzeczywistnianiu swojej ideologii komuniści w zeszłym wieku znaleźli niestety przyjaciół wśród idealistycznych księży katolickich, którzy, zainspirowani fałszywą troską komunistów o biednych, stworzyli wokół tego zagadnienia całą „teologię wyzwolenia”. Nawet jeśli przyjmiemy najlepsze ich intencje, księża ci sprawowali funkcje nieświadomych krzewicieli propagandy komunistycznej, bowiem „teologia wyzwolenia” jest karykaturą prawdziwego katolicyzmu, przemieniając go w religijne ramię marksizmu.

Ten marksistowski „bóg” troski o zwalczanie ubóstwa powinien być szczególnie przeanalizowany jeśli chodzi o sytuację w Stanach Zjednoczonych. W tym kraju ci, którzy zaliczeni są jako żyjący poniżej „granicy ubóstwa” i uzyskujący rządowe zasiłki, bardzo często mają wyższy standard życia niż klasa średnia a nawet „bogaci” w niejednym państwie Trzeciego Świata. Jak podaje biuro statystyczne US Census Bureau w raporcie opublikowanym we wrześniu 2013 roku, oto jak wygląda prawdziwy obraz „ubóstwa” amerykańskiego (dane na rok 2011): 97.8% posiada lodówki, 96.6% ma gazowe lub elektryczne kuchenki, 96.1% – telewizor, 93.2% – kuchenki mikrofalowe, 83% – odtwarzacze wideo, 80.9% – telefony komórkowe razem z telefonami stacjonarnymi, 58.2 % – komputery [7]. Czy wobec tych danych statystycznych, my – katolicy, możemy naprawdę mówić, że ci „ubodzy” powinni być traktowani jako „ofiary” umieszczane na tym samym poziomie jak zabijane w wyniku aborcji dzieci? Podobnie, czy można mówić, że niepopieranie rządowych programów pomocowych dla tych ludzi jest moralnie tym samym złem co wspieranie pro-aborcyjnych polityków?

Ostatnimi czasy, oprócz ubóstwa zwraca się uwagę na inną cnotę – skromności. Przekazywany obraz usiłuje zespolić cnotę skromności z ubóstwem i narzucić obraz prawdziwie pokornego duchownego, który musi odrzucić wszystko co posiada jakąkolwiek wartość materialną, włącznie z pozbyciem się przedmiotów naturalnie koniecznych do sprawowania swojego urzędu. Postuluje się, że pobożny duchowny powinien pozbyć się nawet wszystkich materialnych darów serca przekazywanych przez katolików na rzecz Kościoła w całej swej dwutysiącletniej historii.

W przeciwieństwie do tych postulatów, chciałbym zaproponować inny, katolicki punkt widzenia dotyczący skromności i ubóstwa. Chciałbym opowiedzieć pewną historię.

Dawno temu żył sobie chłopiec, który wyrastał w bardzo biednej rodzinie jako syn listonosza. Był jednym z ośmiorga dzieci, a wiedząc, że jego rodzice nie mają pieniędzy na kupno nowych butów, aby oszczędzić te co posiadał nosił je w plecaku podczas długich marszów do i ze szkoły. Chłopiec ten został później prostym wiejskim księdzem, a jeszcze później, został wybrany papieżem, zresztą sprzeciwiając się tej decyzji. Po wyborze był autentycznie skrępowany całą pompatycznością papieskiego dworu. „Zobacz, jak mnie ubrali” – zwykł mówić do swojego starego przyjaciela. Do innego powiedział: „To jest prawdziwa pokuta być zmuszonym do zaakceptowania tych wszystkich rygorów. Prowadzą mnie otoczonego przez żołnierzy jakby Jezusa pojmanego w Ogrójcu.” Jednak zaakceptował to właśnie jako karę. Wiedział bowiem, że ta cała pompatyczność nie była dla niego, ale dla urzędu Wikariusza Chrystusowego, któremu wierni ukazują uwielbienie i ofiarność. Bowiem poprzez ukazywanie szacunku do Namiestnika Chrystusowego, oddają oni cześć samemu Chrystusowi. Wiedząc o tym nie szczędził on wydatków na chwałę Bożą i wspierał oddawanie Chrystusowi najwspanialszych dzieł sztuki, architektury i muzyki.

Chociaż papież ten był bardzo hojny wobec biednych – i w pewnym momencie przyjął do swojego Pałacu Apostolskiego uchodźców z terenów objętych trzęsieniem ziemii – to walka z ubóstwem nie była głównym celem jego pontyfikatu. Zamiast tego, skoncentrował się on na walce i wyplenieniu błędów z Kościoła, jak również na czystości doktryny i liturgii. Wiedział bowiem, że to są podstawowe elementy misji Kościoła, tej, która zawsze ma mieć pierwszeństwo – misji mającej zbawić dusze. A jednak sam żył życiem ubogiego i skromnego, co zainspirowało Go do napisania o sobie w swoim testamencie: „Ubogim się urodziłem, ubogim żyłem i ubogim chcę umrzeć”.

Tym wielkim człowiekiem był papież św. Pius X.

Peter Crenshaw

 

PRZYPISY:

[1] http://www.irishtimes.com/news/world/europe/pope-francis-wastes-little-time-in-taking-the-hard-line-with-suspension-of-german-bishop-1.1571161
[2] http://www.americamagazine.org/church-poor [Pismo America jest głównym periodykiem amerykańskich jezuitów i plasuje się na tym samym poziomie moralnej dekadencji co pisma świeckie głównego nurtu – przyp. tłumacza]
[3] http://www.americamagazine.org/church-poor
[4] http://bishopsblog.dosp.org/?p=5837
[5] http://www.youtube.com/watch?v=DD1IzvCv9AQ
[6] Matthew 26:11
[7] http://www.census.gov/prod/2013pubs/p70-136.pdf

 

Tłum. LM

* Od tłumacza: Biskup spotkał się z Papieżem Franciszkiem 21 października 2013, a w dwa dni później nie został w ścisłym tego słowa znaczeniu „zasuspendowany”, jak określa to Autor, lecz na okres 2 miesięcy przeniesiony został na przymusowy urlop z przerwą w pełnieniu swoich obowiązków. Niestety, również niektórzy tradycyjni katoliccy komentatorzy, niezbyt zadając sobie trudu w poszukiwaniu informacji, zbyt łatwo zawierzają informacjom pochodzącym z mediów głównego nurtu. Warto ponadto wspomnieć, że nagonka rozpoczęta przez dziennik Der Spiegel na bp. Franza-Petera Tebartz-van Elstna była czysto personalna i wybiórcza, bowiem w sąsiedniej diecezji również wydano podobną kwotę na podobny budynek, lecz prasa się tamtym przypadkiem nie zainteresowała. Chodziło bowiem o uderzenie w biskupa, który – na tle innych biskupów niemieckich – wyróżniał się nieco bardziej konserwatywną postawą.

Polecamy tekst, rozwijający temat: „Co z finansowaniem Kościoła w Niemczech? Biskup limburski w ogniu krytyki za „rozrzutność” „

Opracowanie: WWW.BIBULA.COM na podstawie: The Remnant (11/1/13) - 'The False God of Poverty' | http://www.remnantnewspaper.com/Archives/2013-1031-crenshaw-poverty.htm

Skip to content