Aktualizacja strony została wstrzymana

Wydyma nas „filantrop”

Ładny interes! Jeszcze nie ochłonęliśmy z wesołości po wezwaniu sfederowanych central związkowych do zbierania podpisów pod wnioskiem o obalenie rządu, a tu okazało się, że co najmniej trzecią część koncesji na eksploatację w naszym nieszczęśliwym kraju gazu łupkowego „kontroluje” słynny „filantrop”, czyli finansowy grandziarz Jerzy Soros. Wesołość po groźnym kiwnięciu przez związkowców palcem w bucie bierze się stąd, że jeśli już zebraliby oni te podpisy, to co by z nimi zrobili? Ano – musieliby przekazać je rządowi, żeby się „odwołał”, no a rząd – wiadomo, co z tymi podpisami zrobi. Zaiste – jakieś proroctwa musiały wspierać Krzysztofa Teodora Toeplitza, kiedy jeszcze w latach 70-tych natrząsał się z Polaków, że zamiast wołać: „chcemy chleba”, popiskiwaliby: „poproszę pieczywko!” Proroctwa – albo znajomość rzeczy – boć przecież i sam KTT okazał się w końcu „Senatorem”, to znaczy – tajnym współpracownikiem bezpieki, która od 1980 roku nieprzerwanie okupuje nasz nieszczęśliwy kraj. Pewnie uważał, że nie jest odosobniony, więc i teraz dobrze byłoby wiedzieć, ilu obecnych senatorów i posłów, nie mówiąc o Umiłowanych Przywódcach z formacji „niezależnych i samorządnych”, tajnie współpracuje z którąś z siedmiu oficjalnie istniejących tajnych służb krajowych, żeby już nie wspominać o FSB, BND, CIA, czy Mosadzie? Skoro tyle pary ma pójść w gwizdek, to coś może być na rzeczy.

Ale mniejsza z tym, bo ciekawsza wydaje się wiadomość o „filantropie”, co to „kontroluje” aż trzecią część wspomnianych koncesji. Pokazuje ona – po pierwsze – że solenne zapewnienia Umiłowanych Przywódców, jakoby system koncesjonowania i inne formy reglamentacji gospodarki chroniły państwo przed drenowaniem przez grandziarzy, można spokojnie włożyć między bajki. Te bajki Umiłowani Przywódcy opowiadają po to, by zyskać przyzwolenie skołowanej opinii publicznej na stworzenie złotej żyły sobie, a przede wszystkim – bezpieczniackim okupantom, którym Umiłowani wysługują się za ochłapki w postaci zewnętrznych znamion władzy. Zwłaszcza gdy – po drugie – Umiłowani Przywódcy z rządu wykonują zadania zlecone przez krajowych i zagranicznych mocodawców – a właśnie o to ich podejrzewam, w czym zresztą nie jestem odosobniony, bo podobnym podejrzeniom dał wyraz również pan prof. Mariusz Orion-Jędrysek.

Wypada tedy przypomnieć, że w czerwcu 2009 r. odbyła się w Pradze konferencja „Mienie ery holokaustu”, której efektem było stworzenie „podstaw moralnych” do wyszlamowania przez bezcenny Izrael i żydowski przemysł holokaustu krajów Europy Środkowej. Premier Tusk wysłał tam Władysława Bartoszewskiego, z czego, ma się rozumieć, dla Polski nic dobrego wyniknąć nie mogło. Toteż od początku roku 2011 bezcenny Izrael porzuca pozory i wraz z Agencją Żydowską tworzy zespół HEART, którego celem jest przeprowadzenie operacji „odzyskiwania mienia żydowskiego w Europie Środkowej”. W lutym 2011 r. w Izraelu bawi delegacja polskiego rządu in corpore. W kwestii „odzyskiwania” nikt nie bąknął ani słowa, co może oznaczać, iż uradzono coś, czego tubylczy rząd boi się szczerze Polakom powiedzieć. Jedynie Władysław Bartoszewski w wypowiedzi dla izraelskiej prasy ujawnił, że „wszystkie” ugrupowania parlamentarne są niezmiennie usposobione do Izraela przyjaźnie, co przekładając na język ludzki, było w roku wyborczym w Polsce uspokajającą deklaracją, że bez względu na to, któremu ugrupowaniu bezpieka pozwoli wygrać, izraelski program rewindykacyjny nie będzie zagrożony.

Wreszcie w maju 2001 roku do Warszawy przyjechał prezydent Obama, który w przeddzień wizyty… – ale poczytajmy, co pisałem o tym wtedy w felietonie dla „Nowego Ekranu” z 27 maja 2011 r. „Starsi i mądrzejsi instruują Drogiego Gościa”: „Oto Światowa Organizacja Restytucji Mienia Żydowskiego wezwała prezydenta Obamę, by podczas wizyty w Warszawie „wywarł presję” na tubylczy rząd w kierunku załatwienia sprawy „rekompensat” (…) Były ambasador Izraela w Warszawie Dawid Peleng, „wezwał” z kolei premiera Tuska do „wznowienia procesu legislacyjnego” na rzecz restytucji, wstrzymanego ze względu na „trudną sytuację budżetową państwa” – ale nie odwołaną. Niezależnie od tego kongresman Smith i senator Chardin, współprzewodniczący Komisji Helsińskiej przy Kongresie USA zaapelowali do prezydenta Obamy, by „wywarł presję” dając zarazem do zrozumienia, że niezałatwienie sprawy żydowskich roszczeń „osłabia nasze ważne dwustronne stosunki”.

W felietonie dla „Najwyższego Czasu” z tej samej daty dodawałem, że „mają odbyć się rozmowy na temat gazu łupkowego. Czy prezydent Obama zaproponuje oddanie złóż tego gazu w arendę bezcennemu Izraelowi w ramach bezgotówkowej obsługi roszczeń, nad którymi pracuje powołany 1 maja izraelski Zespół Zadaniowy, czy też zostaniemy wydymani w inny sposób – to się okaże z komunikatu końcowego, bo pewnie jakiś komunikat będzie?” Okazało się jednak, że nie, bo rozmowy „na tematy gospodarcze” odłożono do jesieni, co oznaczało tylko tyle, że „presja” będzie wywierana już na rząd, jaki wyłoni się po jesiennych wyborach. W tej sytuacji przewidywałem („Odrodzenie z gazów” „Ncz!” z 3 czerwca 2011 r.): „Jeśli bowiem te gazy są naprawdę coś warte, to nie ulega wątpliwości, że zainteresują się nimi starsi i mądrzejsi – no i oczywiście – również silniejsi, a w tej sytuacji będziemy mogli najwyżej je powąchać.

I wygląda na to, że tak się właśnie stało, a skoro tak, to nieomylny to znak, że na skutek „presji” Murzynka Bambo, pod nadzorem bezpieczniackich okupantów, rękoma Umiłowanych Przywódców i z udziałem „filantropa” – w naszym nieszczęśliwym kraju realizowany jest właśnie, zaplanowany 2 lata temu scenariusz rozbiorowy.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Felieton    tygodnik „Nasza Polska”    25 września 2013

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2914

Skip to content