Aktualizacja strony została wstrzymana

Ci wspaniali Anglicy

Polska jest odpowiedzialna za wybuch II wojny światowej, ponieważ swoją polityką prowokowała Adolfa Hitlera. Niemcy więc musieli zaatakować Polskę 1 września 1939 roku, by odpowiedzieć na polską agresję. Te szokujące tezy nie wyszły bynajmniej od szefowej Związku Wypędzonych Eriki Steinbach, która „zaledwie” oskarżyła ponownie Polskę o nierespektowanie praw mniejszości niemieckiej. Ich autorem jest brytyjski historyk Hugh Williams, związany z Partią Niepodległości Zjednoczonego Królestwa, kierowaną przez Nigela Farage’a, ze względu na eurosceptycyzm ulubionego polityka niektórych środowisk prawicowych nad Wisłą. Na marginesie, w książce „Wszystko, co powinniście wiedzieć o historii” dostaje się nie tylko nam, ale i Winstonowi Churchillowi, który miał podziwiać obu największych zbrodniarzy XX wieku – Hitlera i Stalina.

Jesteśmy już blisko tego, że przypisze się nam jeszcze tzw. prowokację gliwicką. Jak wiadomo papier jest cierpliwy i wytrzyma każdą bzdurę. Williams robi wokół siebie dużo szumu, przedstawiając się jako osoba niepoprawna politycznie. Jednak czym innym jest niepoprawność, a czym innym świadome kłamstwo wymierzone w pamięć o ofiarach II wojny światowej oraz manipulowanie światową historią. Nie zdziwię się więc jeśli w kolejnym „dziele” Williamsa przeczytamy np., że Anglicy i Francuzi wypowiedzieli wojnę Niemcom we wrześniu 1939 roku i faktycznie chcieli wesprzeć zbrojnie Polskę, tylko my byliśmy temu przeciwni. Williams mógłby też z powodzeniem napisać o tym jak mordowaliśmy Niemców podczas powstania warszawskiego oraz że budowaliśmy obozy koncentracyjne i posyłaliśmy do komór gazowych pokojowo usposobionych Niemców, którzy znaleźli się za drutami z wysokim napięciem wskutek zemsty okropnych, dopuszczających się ludobójstwa Polaków.

Nie ulega wątpliwości, że Williams wpisuje się jednoznacznie w międzynarodową kampanię zniesławiania naszego kraju, zgodnie z którą obozy koncentracyjne były polskie, a holokaust wspólny, bo polsko-niemiecki. A tacy Anglicy, rzecz jasna, nie mają sobie nic do zarzucenia. Czy jednak w sprawie ludobójstwa katyńskiego mówili, że dokonali go Sowieci? Bynajmniej, kryli sprawstwo katów Berii i Stalina jak długo mogli, mimo że doskonale wiedzieli czyje to dzieło. Pisze o tym w wydanej w 2010 roku książce „Katyn 1940. The Documentary Evidence of the West’s Betrayal” dr Eugenia Maresch. Z przytaczanej dokumentacji wynika, że jeszcze przed ujawnieniem przez Niemców grobów katyńskich w 1943 r. Anglicy – m. in. z raportu rotmistrza Józefa Czapskiego – wiedzieli o poszukiwaniu zaginionych polskich oficerów przez nowotworzoną armię polską w ZSRR na czele z gen. Władysławem Andersem. Podejrzewali, iż za ich zaginięciem stoi NKWD i postanowili traktować całą sprawę jako wewnętrzną polsko-sowiecką, która Wielkiej Brytanii nie dotyczy. Polityka Londynu wstrzymywania się z osądem obowiązywała przez następnych 60 lat, a więc także po upadku ZSRR i Układu Warszawskiego, gdyż zaszkodziłoby to stosunkom z ZSRR a potem z Rosją.

„Katyń był celowo ignorowany w Wlk. Brytanii w imię politycznej kalkulacji.(…) Do dziś zresztą nie ma ani jednej książki o Katyniu napisanej przez brytyjskiego historyka.. W latach 90. nikt spośród przedstawicieli brytyjskiego rządu, ani historyków niczego na temat zbrodni katyńskiej nie powiedział, ani nie napisał. Dopiero w 2003 r. brytyjski MSZ w małym nakładzie wydał 58-stronicowy raport będący przedrukiem wcześniejszego raportu z 1973 r. przygotowanego przez historyka Rohana Butlera i zaopatrzył go wstępem ówczesnego ministra ds. Europy Denisa MacShan’a” – mówiła trzy lata temu autorka podczas promocji swojej książki w ambasadzie polskiej w Londynie. Warto podkreślić, że Maresch, która dowiedziała się o zbrodni katyńskiej w wieku siedmiu lat przebywając wraz z matką w Indiach w obozie dla polskich uchodźców ewakuowanych z ZSRR i w latach 90. była członkiem polsko-brytyjskiej komisji historyków poszukujących w archiwach brytyjskich dokumentów polskiego wywiadu czasów II wojny światowej, swoją publikację poświęciła ks. prałatowi Zdzisławowi J. Peszkowskiemu, który ocalał z Kozielska i w ZSRR organizował harcerstwo, do którego Maresch wstąpiła. Kapłan przez całe życie upominał się o prawdę o Katyniu, był też wieloletnim kapelanem Rodzin Katyńskich. Drugą osobą, której książka została dedykowana jest przedwcześnie zmarły Zdzisław Jagodziński, dyrektor biblioteki w POSK-u, który opracował pierwszą bibliografię nt. zbrodni katyńskiej.

Takie to było rzeczywiste wypełnianie zobowiązań sojuszniczych. A potraktowanie polskich lotników walczących w Bitwie o Anglię w 1940 roku, gdy sam tylko Dywizjon 303 zanotował 108 strąceń samolotów nieprzyjaciela było inne? 15 czerwca 1946 roku podczas parady zwycięstwa w Londynie Polacy byli tylko widzami. Nie dostaliśmy zaproszenia do uczestnictwa, gdyż rząd brytyjski nie chciał drażnić Stalina.

Można by przypominać więcej. Prawdopodobny współudział, bądź udział w zamordowaniu generała Władysława Sikorskiego w Gibraltarze, za to że jak twierdzą niektórzy historycy chciał ujawnić niewygodną dokumentację katyńską. Obarczenie generała Stanisława Sosabowskiego, dowódcy 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej, winą za niepowodzenie operacji powietrzno-desantowej „Market-Garden” we wrześniu 1944 roku, mimo że plan marszałka Bernarda Montgomery’ego był od początku skazany na niepowodzenie i służył wyłącznie zaspokojeniu osobistych ambicji tego wojskowego. Montgomery był jednak genialnym Anglikiem, Sosabowski – tylko Polakiem, zrobiono więc z niego kozła ofiarnego i dopiero książka Corneliusa Ryana „O jeden most za daleko” ukazała tego dowódcę we właściwym świetle. Wcześniej, po wybuchu powstania, sojusznicy z Londynu nie zezwolili Sosabowskiemu na pomoc walczącej Warszawie i zagrozili rozbrojeniem brygady. Wiadomo, Stalin by się pogniewał.

To nieliczne z wielu skaz na wizerunku Brytyjczyków jako wiernych sojuszników Polski, którzy bez skrupułów sprzedali nas do spółki z USA Stalinowi w Teheranie czy Jałcie. Ale o tym się nad Tamizą nie mówi, podobnie jak nie nagłaśnia się pronazistowskich sympatii króla Edwarda VIII, który m.in. rok po abdykacji w 1936 roku jako książę Windsoru odwiedził Hitlera, prowadził z nim rozmowy oraz wykonywał nazistowskie pozdrowienia. Już podczas wojny chciał prowadzić rokowania pokojowe z Niemcami i ponoć przez wodza „Tysiącletniej Rzeszy” był szykowany na króla w faszystowskiej Wielkiej Brytanii. Norwegowie mieli swojego Quslinga, a Anglicy – Edwarda VIII. Jakie to nieprawomyślne i niepoprawne polityczne, że Polacy takich kolaborantów nie mieli, choć z drugiej strony wszystko być może przed nami i z następnej książki Williamsa dowiemy się, że „Grot” Rowecki był agentem gestapo, a Armia Krajowa była kontrolowana przez Abwehrę…

Piotr Jakucki

Za: Strona autorska - Julia M. Jaskólska i Piotr Jakucki (25/08/2013) | http://jakuccy.pl/ci-wspaniali-anglicy/?lang=pl

Skip to content