Aktualizacja strony została wstrzymana

Rasistowska hipokryzja ekipy Obamy

27 lipca rano w Waszyngtonie trzech czarnoskórych mężczyzn skopało i obrabowało białego. „To za Trayvona Martina” – powtarzali. Śmierć Afroamerykanina i uniewinnienie oskarżonego o jego zabójstwo Latynosa wywołały w USA największą od lat burzę na tle rasowym .
 
Martin to czarnoskóry nastolatek z Florydy, którego 1,5 roku temu śmiertelnie postrzelił latynoski ochroniarz ochotnik George Zimmerman. 13 lipca ława przysięgłych sądu w Sanford uniewinniła Zimmermana. Burza, jaka wybuchła po wyroku, z jednej strony przypomina, jak żywe w USA są rasowe resentymenty, a z drugiej pokazuje, jak daleko gotowa jest pójść administracja Obamy, aby wprowadzać w życie skrajnie postępową lewicową ideologię. „Wojna ras w Ameryce niestety żyje i ma się nieźle” – stwierdził gorzko konserwatywny komentator radiowy Ben Ferguson. Krytykując udział gwiazd show-biznesu we wściekłej kampanii podważania wyroku, Ferguson trafnie zauważył, że „ci ludzie nie dbają o fakty i nie respektują prawa. Chcą mieć własny rodzaj sprawiedliwości”.
 
„Niesłuszny” wyrok

 
29-letni Zimmerman zastrzelił Martina podczas patrolu 26 lutego 2012 r. Latynos twierdził, że Afroamerykanin zaatakował go, więc był zmuszony użyć broni w samoobronie. Oskarżenie utrzymywało, że Zimmerman gonił „podejrzanie wyglądającego” czarnoskórego nastolatka, który nie miał przy sobie broni, i zastrzelił go bez wyraźnej przyczyny. Cała sprawa od początku – z powodów rasowych – budziła ogromne emocje. Policja i sędziowie byli poddani ogromnej presji, także ze strony prokuratora generalnego, a nawet samego prezydenta. Mimo to ława przysięgłych, złożona wyłącznie z kobiet, uniewinniła Zimmermana. Pomijając kwestie czysto prawne i dowodowe oraz ocenę wyroku z tego punktu widzenia, nie ma wątpliwości, że proces stał się kolejnym polem bitwy w „wojnie ras” i krucjacie postępowców. A ci mieli tu niezły orzech do zgryzienia. Bo oskarżonym o zabójstwo nie był klasyczny biały WASP, ale Latynos. Skład sędziowski też wpędził postępowców w pewne zakłopotanie. No bo z jednej strony, na sześć kobiet tylko jedna była Murzynką, ale z drugiej: same kobiety!
 
Prawdziwa furia wybuchła po ogłoszeniu wyroku. Pod konfrontacyjnym hasłem „Nie ma sprawiedliwości, nie ma pokoju” demonstracje odbyły się w dniu zakończenia procesu w wielu miastach USA. W Oakland w Kalifornii gromady Afroamerykanów wybijały szyby i rozpalały ogniska na ulicach. Spalono flagę USA i flagę Kalifornii. W kampanię włączyli się postępowi celebryci. Na wiecu pojawiła się m.in. piosenkarka Beyonce z mężem, raperem Jay Z. „Zaszokowany” decyzją przysięgłych pastor Jesse Jackson uznał, że Departament Sprawiedliwości „musi interweniować”. Niekryjący zaś rasizmu wobec białych pastor „Al” Sharpton nazwał wyrok „policzkiem wymierzonym narodowi amerykańskiemu” i także wezwał władze federalne do działania.
 
Prezydent „rozumie”, rząd interweniuje
 
W 1995 r. przysięgli ulegli presji i uniewinnili oskarżonego o podwójne morderstwo O.J. Simpsona. Nie ma wątpliwości, że dlatego, iż był czarnoskóry. Proces na Florydze także był trudny i napięty – z powodów rasowych.
 
Teraz jednak wyrok nie był poprawny politycznie. Już na początku sprawy pod presją władz centralnych do dymisji musiał podać się szef policji w Sanford, a urzędnicy federalni przystąpili do kontroli stanu bezpieczeństwa w miasteczku. Dzień po wyroku Departament Sprawiedliwości ogłosił, że zbada, czy sprawa śmierci Martina może trafić do sądu federalnego. Jak można było przeczytać w komunikacie, „doświadczeni prokuratorzy” zdecydują, czy istnieje wystarczający materiał dowodowy, aby wszcząć dalsze postępowanie w sprawie Zimmermana. Wpływowe Krajowe Stowarzyszenie na rzecz Awansu Ludności Kolorowej (NAACP) wezwało do postawienia Zimmermanowi zarzutów z prawa federalnego o działanie na tle nienawiści rasowej.
 
Urzędujący prezydent USA nadzwyczaj rzadko komentuje decyzje niezawisłego sądu. Zaraz po wyroku Obama niby wzywał do spokoju, mówiąc: „Jesteśmy narodem prawa i ława przysięgłych przemówiła”, ale w tym samym oświadczeniu pytał, „czy robimy wszystko, co w naszej mocy, by ograniczyć przemoc przy użyciu broni, która codziennie zabiera zbyt wiele istnień w całym naszym kraju”. Parę dni później usprawiedliwił de facto uliczne wystąpienia, mówiąc, że rozumie oburzenie czarnych Amerykanów. Co więcej, jeszcze bardziej podsycił rasowe konflikty, dodając: „35 lat temu to ja mogłem być Trayvonem Martinem”.
 
Takie angażowanie się w sprawy na tle rasowym może być dla Obamy ryzykowne. Obecny prezydent należał kiedyś do „czarnego” Zjednoczonego Kościoła Chrystusowego św. Trójcy, słuchając nauk pastora Jeremiaha Wrighta. Fanatycznego rasisty, który głosił np., że USA zasłużyły na zamach 11 września, śpiewał „Boże, przeklnij Amerykę” i przekonywał, że „biali rzymscy żołnierze ukrzyżowali czarnego Jezusa”. Pastor stał się niewygodny, gdy powiedział, że Obama podziela jego poglądy, ale jako polityk musi je ukrywać. Więc podczas prawyborów prezydenckich w 2008 r. Obama ogłosił, że występuje ze swojego Kościoła, a Wright wylądował na emeryturze.
 
Źołnierz Obamy, bojkot Florydy
 
Obama rzucił na „front wojny z rasizmem” prokuratora generalnego Erica Holdera. To pierwszy Afroamerykanin na stanowisku prokuratora generalnego USA. Zabiera głos i wydaje polecenia wtedy, kiedy Obama nie może lub nie powinien. Sprawą Martina Holder zajął się zaraz po śmierci nastolatka. Departament Sprawiedliwości wszczął dochodzenie, jego urzędnicy rozmawiali z rodzicami Martina, a sam Holder spotkał się w Białym Domu z grupą pastorów zaproszonych według jednego kryterium: wszyscy byli Afroamerykanami. Potem Holder uczestniczył w spotkaniu z grupą prawników wzywających do interwencji władz federalnych ws. Martina. „Wall Street Journal” uważa, że jeśli Ministerstwo Sprawiedliwości ulegnie organizacjom działającym na rzecz praw czarnoskórych i postawi Zimmermanowi federalne zarzuty łamania praw obywatelskich, wówczas dla milionów Amerykanów będzie to początek „upolitycznionego postępowania sądowego”.
 
Wojna toczy się już nie o samego Zimmermana, lecz o kolejne ograniczenie amerykańskich wolności. 29 lipca jedna z organizacji czarnoskórych prawników wezwała gubernatora Florydy do zwołania specjalnej sesji stanowej legislatywy w celu likwidacji stanowego prawa określanego mianem „Stand Your Ground” („Nie ustępuj”). Gubernator Rick Scott odmówił. Większość mieszkańców Florydy popiera prawo, które weszło w życie w 2005 r. przy ogólnym poparciu nie tylko republikanów, ale i demokratów. Dzięki nowym przepisom znacząco spadła liczba popełnianych przestępstw. Zgodnie z prawem „Nie ustępuj”, gdy istnieje uzasadnione zagrożenie życia obywatela, może on bronić się, także z użyciem środków potencjalnie śmiertelnych dla agresora, bez konieczności wcześniejszego podjęcie próby wycofania się czy ucieczki. Po sprawie Zimmermana w USA ruszyła kampania, która ma zmusić Florydę do zniesienia tego prawa (choć podobne obowiązuje w ponad 20 innych stanach). Stevie Wonder zapowiedział, że nie będzie występował na Florydzie. Martin Luther King III rozważa wezwanie do bojkotu produktów z Florydy, np. soku pomarańczowego. W internecie atakowane są oficjalne profile Florydy na Facebooku. Jeśli z powodu bojkotu tracić będzie gospodarka Florydy, to i tak najbardziej dostaną po kieszeni ci, o których tak dbają Wonder, Luther King et consortes, czyli czarnoskórzy i latynoscy pracownicy sektora turystycznego.

Antoni Rybczyński

Za: Publikacje "Gazety Polskiej" (12.8.2013) | http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/526579,rasistowska-hipokryzja-ekipy-obamy

Skip to content