Aktualizacja strony została wstrzymana

Sędziowie są umoczeni w układach

Z Pawłem Miterem, autorem głośnych prowokacji dziennikarskich rozmawia Robert Wit Wyrostkiewicz

– Ujawnił Pan kompromitującą rozmowę sędziego Ryszarda Milewskiego. Podał się Pan za urzędnika kancelarii Donalda Tuska a Milewski prosił Cię o instrukcje czy przyspieszać posiedzenie sądu ws. aresztu Marcina P., prezesa Amber Gold. W sprawę zamieszany był tez syn Tuska. Stanęło jednak na tym, że z całej afery jak na razie zarzuty ma tylko Pan, a sędzia Milewski wrócił do pracy. Co tak na prawdę pokazała Pana prowokacja dziennikarska i za co prokuratura domaga się dla Pana wyroku skazującego?

– Pokazuje to jedno, że żyjemy w państwie Orwella, gdzie wszyscy wobec prawa są równi, ale inni są równiejsi. Prokuratura stawia mi zarzut działania na szkodę Tomasza Arabskiego w całej tej sprawie sędziego Milewskiego. Dodam, że ta sama prokuratura i prokurator Jarosław Kijowski umorzył postępowanie wobec mnie, jakobym działał na szkodę Ryszarda Milewskiego pomawiając go ujawnionym nagraniem, na którym zapewnia mnie, że skład sędziowski ws. Amber Gold jest już „zaufany” i że jeszcze ma ciekawe informacje do przekazania dla premiera Donalda Tuska. Nie zapominajmy, że sędzia Milewski chciał też spotkać się z premierem osobiście… Odnośnie sprawy syna Donalda Tuska zamieszanego w Amber Gold nie chcę się wypowiadać. To jest skandal, któremu ukręcono przysłowiowy łeb za pomocą też prokuratury, która wobec syna Tuska postępowania nie wszczęła. Ocena należy do społeczeństwa. Jeśli pyta pan, co pokazała moja prowokacja, to odpowiedź jest jedna. Ujawniłem to, o czym od dawna w Polsce się mówiło, że sędziowie w Polsce są w dużej części umoczeni w układach i układzikach, i że z tą ich niezawisłością bywa różnie. Z reguły jest tragicznie. Moja przyjaciółka jest sędzią, nieraz w rozmowie ze mną podkreśla, że w Polsce sędziowie w 70 procentach są przetrąceni do szpiku kości. Mówi to osoba pełniąca tak ważny zawód zaufania publicznego.

– Prowokacje dziennikarskie to Pana znak firmowy.

– Nie wiem, czy znak firmowy. Prowokacja dziennikarska to bardzo delikatne narzędzie pracy dziennikarskiej, można nim wyrządzić też komuś ogromna krzywdę, jeśli ma się złe zamiary. Z drugiej strony prowokacja to ostateczność dla dziennikarza. Jeśli ja posiadałem informacje z okolic ministerstwa sprawiedliwości, że Prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku utrzymuje relacje z premierem i jego otoczeniem, i że w sprawie Amber Gold są prowadzone rozmowy, a mimo tego nie posiadałem zmaterializowanych dowodów, to nie pozostawało mi nic innego, niż dokonać weryfikacji za pomocą właśnie prowokacji. Jeśli by tych kontaktów na linii sąd gdański a Kancelaria Premiera nie było, to sędzia Milewski, by tej rozmowy nie podjął, i nie wypowiedział by na nagraniu słów cytuje „czekałem na informacje w tej sprawie” – chodzi oczywiście o sprawę wtedy głośną w Polsce Amber Gold i tysięcy ludzi oszukanych. Można oczywiście mówić, że ta prowokacja to świństwo, a ja jestem szemranym typem, ale odpowiem na takie zarzuty, a kim w takim razie jest sędzia Milewski? Ja tylko zweryfikowałem informacje. I dziś zrobiłbym to samo, mimo całego aparatu, jaki uruchomiono przeciwko mnie po tej sprawie. Do dziś jestem w zainteresowaniu ABW, zresztą pisały o tym też inne media. A teraz doszły zarzuty, za szkodę Tomasza Arabskiego, na którego się powoływałem w tej rozmowie z sędzią.

– W 2010 r. podał się Pan za znajomego Prezydenta Komorowskiego i dzięki temu „poparciu” prawie dostał Pan swój własny program w TVP. Tak się w Polsce dostaje posady w mediach? Ktoś po tej prowokacji stracił pracę, czy znowu tylko Pan miał problemy z wymiarem sprawiedliwości?

Odnośnie mediów, tam jest już tragicznie, programy – co udowodniłem – też powstają na zamówienie partii rządzącej. Stanowisko wtedy stracił Dyrektor Biura Zarządu TVP Marian Kubalica, kolega lewicy i Czarzastego. W ogóle uważam, że prowokacja to skuteczne narzędzie do weryfikowania wszelkich nieprawidłowości. W Ameryce np. prowokacje prowadzone są w służbach publicznych, są nawet specjalne departamenty, które zajmują się prowokacjami, by wykrywać nieprawidłowości. U nas takich jak ja, się atakuje, ale ja już przywykłem do tego, mam wykształconą już skórę słonia i dobrze mi z tym. Liczy się dla mnie opinia zwykłych ludzi, których spotykam na ulicy i innych spotkaniach i dostaje od nich słowa wsparcia i podziękowania, za ujawnione skandale. W sprawie Amber Gold otrzymałem kilkaset maili. Do dziś zresztą dostaję ciekawe informacje.

– Mija właśnie rok od ujawnienia Amber Gold. Co teraz się dzieje z tą sprawą?

– To bardzo dobre pytanie. Mija rok i nic. Prokuratura łódzka prowadzi śledztwo, które, wiadomo, objęte jest tajemnicą. Zarzuty ma postawione Marcin P i jego żona Katarzyna P, oboje siedzą w areszcie, który jest im co trzy miesiące przedłużany. Z informacji do jakich docieram wynika, że do tej pory nie przesłuchano rady nadzorczej Amber Gold. W ogóle jest to bardzo ciekawe, mało też kto zna nazwiska osób, które zasiadały w tej radzie. Jest tam np. osoba pewnego warszawskiego prawnika, prywatnie partnera znanej dziennikarki, to postać bardzo ciekawa, w przeszłości już było o nim głośno, kiedy dysponował majątkiem pewnego gangstera z Pomorza, kiedy ten trafił za kratki. Kilka miesięcy temu pisałem też pierwszych lokatach, opiewających ma grube miliony. Te pierwsze lokaty były ważne, bo najprawdopodobniej osoby za nimi stojące wiedziały o tym, że Amber Gold to oszustwo, to te osoby, właściciele tych lokat mogą stać za Marcinem P i jego żoną. Parę dni temu ujawnił to jeden z tygodników opinii, podniósł tę kwestię, a ja już pisałem o tym w maju. Jest też inna ciekawa sprawa, obecnie Urzędy Skarbowe w całej Polsce wzywają klientów Amber Gold, by wyjawili, skąd mieli pieniądze na lokowanie ich w Amber Gold. I teraz, jeśli komuś będzie trudno udowodnić posiadane pieniądze, za każde ulokowane 10 tys. złotych w Amber Gold będą musieli zapłacić karę, nawet 7.5 tys. złotych. Proszę pamiętać o tym, że były to często osoby, które owe pieniądze zarobiły na zmywaku poza granicami kraju, i co teraz ? Będą zmuszone ponieść karę na rzecz tego państwa, które nie uchroniło ich przecież przed stratą tych pieniędzy. Premier miał wiedzę o przynajmniej jednej notatce ABW ws. Amber Gold i co zrobił ? Ostrzegł tylko syna, a Polaków już nie i przez kolejne miesiące ogromna rzesza lokowała w Amber Gold duże pieniądze. Dopatruję się też tu innej kwestii, chodzi o to, by na siłę wyciszyć tych ludzi, którzy jeszcze nie raz mogą zarzucić tej władzy, że Amber Gold to jest ich afera. Znam już kilka przypadków, gdzie ludzie wycofali z prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Marcina P. Sądzę, że jeśli ta machina kumoterskiego układu ruszy bardziej, tych przestraszonych ludzi będzie więcej. A pierwsze lokaty na miliony zostaną nietknięte na zawsze, i to kto za tym wszystkim stał. Powrócę jeszcze do tego artykułu z pewnego tygodnika. Tam wychodzi na jaw kłamstwo prokuratury i ministra finansów w sprawie pierwszych lokat Amber Gold. Prokuratura podaje, że największa lokata z pierwszego okresu trwania Amber Gold wynosi 2 miliony złotych, a minister finansów 31 sierpnia ub. roku w sejmowej debacie nad Amber Gold ujawnił, że największa lokata wynosiła 3.6 mln złotych. Ktoś tu kłamie? Widać to gołym okiem, że sprawa ta zamiatana jest i będzie dalej zamiatana pod dywan. Szkoda tylko, że przy tej sprawie nie ma rzeszy dziennikarzy, którzy naprawdę chcą dojść do prawdy. Ja aż takiego przebicia nie mam. Ale wiedzę mimo to posiadam, wynika ona nawet z moich licznych rozmów z sierpnia ubiegłego roku z Marcinem P.

Wywiad ukazał się w najnowszym numerze tygodnika „Nasza Polska” Nr 32 (927) z 6 sierpnia 2013 r.

Za: Nasza Polska | http://www.naszapolska.pl/index.php/component/content/article/53-absurdy-postpu/3886-sdziowie-s-umoczeni-w-ukadach

Skip to content