Aktualizacja strony została wstrzymana

Wołyńskie tabu

Sześć projektów, rozbieżne definicje, kamuflujące niekiedy prawdziwy charakter i skalę zbrodni – w sejmowej komisji kultury ruszają dziś prace nad projektami uchwał upamiętniających ludobójstwo na polskich Kresach

Niedoszacowanie liczby ofiar i unikanie określenia „ludobójstwo” to pomysł Platformy na uczczenie 70.rocznicy rzezi kresowych Polaków

Sejmowa komisja kultury zajmie się dziś projektami uchwał upamiętniających ukraińskie ludobójstwo na Kresach Wschodnich. Zbliżająca się 70. rocznica zbrodni dokonanej na ludzkości polskiej zamieszkującej Kresy Wschodnie przez formacje zbrojne Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii (OUN-UPA) spowodowała liczne inicjatywy parlamentarzystów, którzy chcą 11 lipca uczcić ofiary. Mimo oczywistej kwalifikacji tej zbrodni jako ludobójstwa politycy Platformy unikają tego określenia jak ognia.

W projekcie Platformy jest jedynie mowa o uczczeniu „tragedii ludności polskiej” na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej związanej z tzw. antypolską akcją OUN-UPA. Co ciekawe, projekt PO wbrew ustaleniom historyków znacznie zaniża liczbę ofiar, wskazując, że „w wyniku zbrodniczych działań ukraińskich organizacji nacjonalistycznych zginęło kilkadziesiąt tysięcy niewinnych osób”. W projekcie uczczono też pamięć ukraińskich ofiar cywilnych oraz wyrażono wdzięczność „dla wszystkich, którzy odmawiali udziału w zbrodni i nieśli pomoc zagrożonej ludności”.

W ocenie Ewy Siemaszko, historyka, badacza zbrodni ludobójstwa na Kresach, projekt uchwały przedstawiony przez posłów PO jest nie do przyjęcia.

– On dezinformuje o tym, co rzeczywiście wydarzyło się na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Jest wręcz kłamliwy. Przede wszystkim unika się w nim stwierdzenia, że na Polakach dokonano zbrodni ludobójstwa – tłumaczy.

Określenia typu: „tragedia” czy „antypolska akcja” nie tylko nie oddają charakteru zbrodni, ale i nie wskazują wyraźnie, że dokonano jej na Polakach. Siemaszko przypomina, że terminem „antypolska akcja” posługują się nacjonaliści ukraińscy, którzy dokonywali tych zbrodni, tym bardziej przyjęcie tej terminologii przez Sejm jest nie do zaakceptowania. – Fakt dokonania ludobójstwa jest wystarczająco udokumentowany i potwierdzony przez IPN. Jest to instytucja państwowa, której zadaniem jest dbanie o prawdę historyczną i pamięć o niej. W tym względzie IPN wywiązał się ze swojego zadania. Pomijanie ustaleń Instytutu przez najwyższe władze Polski jest czymś niezrozumiałym. Przecież powinna być jakaś jedność w stwierdzeniach instytucji państwowych i władz naczelnych. Oczywiście można domyślać się, że decydują tu względy polityczne, ale taka postawa jest chybiona i moralnie niedopuszczalna – wskazuje Ewa Siemaszko.

Równie niedopuszczalna jest próba zaniżenia liczby ofiar, a określenie „kilkadziesiąt tysięcy” to zdecydowanie zbyt luźna interpretacja faktów.

– Tam zginęło nie kilkadziesiąt tysięcy osób, ale dużo ponad 100 tysięcy. Widać zatem, że autorzy projektu – sądzę, że świadomie – zaniżają straty. Dzieje się tak chyba po to, by przypodobać się nacjonalistom ukraińskim, no bo inaczej tego wyjaśnić nie można – twierdzi Siemaszko. W jej ocenie, zaproponowana przez parlamentarzystów mnogość różnych podejść do oceny zbrodni na Kresach dla sprawy polskiej nie jest dobra. Szczególnie gdy kolejne projekty nie mówią wprost o ludobójstwie, ale o zbrodni noszącej znamiona ludobójstwa, lub przemilczają ten fakt.

– Wymowa terminu „zbrodnia o znamionach ludobójstwa” jest znacznie słabsza. A nie ma powodów, by omijać sedno sprawy. Trzeba powiedzieć wprost, że była to zbrodnia ludobójstwa – podkreśla historyk. Mówienie o „znamionach” pozwala snuć domysły, że owszem, były dokonywane jakieś zbrodnie, że niektóre z nich miały cechy, które mogłyby być zakwalifikowane jako ludobójstwo, ale brakuje tego odczucia, że w całości dokonane zbrodnie były ludobójstwem.

Rozstrzygnie komisja

– Zgadzam się z tym, że trzeba dbać o dobre relacje z Ukrainą, tylko że ich podstawą musi być wzajemny szacunek i wzajemne poważne traktowanie przeszłości. A nie da się wymazać z podręczników prawdy na temat tego, co się wydarzyło, poczynając od 1943 r. na Kresach. Nie da się też negocjować prawdy. Fakty znamy, zarówno my, jak i Ukraińcy, tyle że nie wszyscy chcą je uznać – ocenia prof. Ryszard Terlecki, poseł PiS i były dyrektor krakowskiego oddziału IPN. W jego ocenie, zaniżanie liczby ofiar ludobójstwa jest niezrozumiałą grą służącą pomniejszaniu znaczenia zbrodni. – Nie bardzo rozumiem, czemu to służy, bo i tak dla osób, które nie chcą uznać tej zbrodni, negują ją, jakakolwiek wskazywana w Polsce liczba ofiar nie ma większego znaczenia – mówi.

Prawdziwe intencje posłów obnażą dalsze prace nad projektami uchwał. – Będziemy próbowali na komisji doprowadzić do uznania w uchwale faktów: że mamy do czynienia z ludobójstwem, a nie jakąś nieokreśloną klęską, że należy pamiętać o ofiarach i starać się im zadośćuczynić i że trzeba też pamiętać o tych, którzy popełnili tę zbrodnię, a jeżeli jest to jeszcze możliwe, pociągnąć ich do odpowiedzialności – zapewnia Terlecki.

„Ludobójstwo” w przewadze?

Złożone projekty uchwał klubów poselskich dotyczące uczczenia 11 lipca są mniej powściągliwe od projektu Platformy. SLD zaproponowało, by 11 lipca ustanowić Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian. Projekt wprost mówi o „apogeum ludobójczej zbrodni dokonanej na ludności polskiej”, składa hołd „wszystkim ofiarom tych etnicznych zbrodni” i wyraża wdzięczność podejmującym walkę w obronie ludności cywilnej.

Solidarna Polska proponuje, by 11 lipca na stałe został wpisany do kalendarza ważnych rocznic. Projekt również mówi o rocznicy „apogeum zbrodni ludobójstwa” i składa hołd „pomordowanym obywatelom polskim: Polakom, Żydom, Rosjanom, Czechom, Ormianom, Romom i Ukraińcom – przeciwnikom zbrodni”. Wyraża też wdzięczność tym Ukraińcom, którzy z narażeniem życia ratowali polskich sąsiadów.

Swój projekt uchwały w sprawie ustanowienia 11 lipca dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian złożyło także PiS. W tym przypadku dodatkowo składany jest hołd „ofiarom zbrodni ludobójstwa”. „Ustanowienie oficjalnego Dnia Pamięci Męczeństwa Kresowian będzie symbolicznym wyrazem hołdu złożonego ofiarom zbrodni i potępienia ludobójstwa dokonanego na Narodzie Polskim oraz krzywd, jakich doznawał” – napisano w uzasadnieniu.

Do laski marszałkowskiej wpłynęły także dwa projekty PSL. Pierwszy z nich dotyczy ustanowienia Dnia Pamięci i Męczeństwa Kresowian. PSL oddaje w nim hołd „ofiarom zbrodni o znamionach ludobójstwa”. „Była to straszna masowa zbrodnia, jaką odnotowano w historii naszych dziejów, bowiem zwyrodniali szowiniści ukraińscy mordowali bezbronną ludność polską. Nie oszczędzono nikogo, od niemowląt w łonie matki do starców. Ta trzecia zbrodnia, obok sowieckiego i niemieckiego ludobójstwa na Narodzie Polskim, do dziś nie została ukarana ani potępiona”- podkreślono w uzasadnieniu.

W drugim projekcie ludowcy idą dalej, proponując ustanowienie 11 lipca Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa Dokonanego przez OUN-UPA na Kresach Wschodnich IIRzeczypospolitej. Potępiają ludobójstwo i uznają OUN-UPA, SS-Galizien i ukraińską policję w służbie niemieckiej za organizacje zbrodnicze. Równocześnie w projekcie zaznaczono, że Sejm RP nie obciąża za zbrodnie narodu ukraińskiego, ale wyłącznie wskazane formacje polityczne i zbrojne. Swojego projektu nie przedstawił Ruch Palikota.

Z kolei Senat przygotował dwa projekty związane z rocznicą krwawej niedzieli. Projekt senatorów PO, zgodnie z intencją posłów tego klubu, czci jedynie pamięć pomordowanych. Co ciekawe, senatorowie Platformy napisali już o blisko 100tys. ofiar i zaznaczyli, że zorganizowany i masowy charakter zbrodni oraz towarzyszące im okrucieństwo „nadają akcji charakter czystki etnicznej i noszącej znamiona ludobójstwa”. Projekt wspomina też o polskich aktach odwetowych i zaznacza, że nie są one równoważne i nie mogą służyć pomniejszaniu tragedii tych, którzy „padli ofiarą zbrodni wołyńskiej”. Projekt senatorów PiS dotyczy ustanowienia Dnia Pamięci i Męczeństwa Kresowian i wprost mówi o fali zbrodni ludobójstwa, którego skala ofiar szacowana jest na ponad 100 tys. osób. Potępia zbrodniarzy i wyraża wdzięczność Ukraińcom niosącym pomoc.


Dla kogo ludobójstwo, dla kogo zbrodnia

Projekt PO: „tragedia ludności polskiej” na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej związana z tzw. antypolską akcją OUN-UPA. „W wyniku zbrodniczych działań ukraińskich organizacji nacjonalistycznych zginęło kilkadziesiąt tysięcy niewinnych osób”.

Projekt SLD: mowa o „apogeum ludobójczej zbrodni dokonanej na ludności polskiej”.

Projekt SP: używa określenia „apogeum zbrodni ludobójstwa”.

Projekt PiS: „ofiary zbrodni ludobójstwa”, Dzień Pamięci Męczeństwa Kresowian ma być „symbolicznym wyrazem hołdu złożonego ofiarom zbrodni i potępienia ludobójstwa dokonanego na Narodzie Polskim oraz krzywd, jakich doznawał”.

Projekt PSL nr 1: oddaje hołd „ofiarom zbrodni o znamionach ludobójstwa”. Jest też mowa o „strasznej masowej zbrodni, jaką odnotowano w historii naszych dziejów, bowiem zwyrodniali szowiniści ukraińscy mordowali bezbronną ludność polską. Nie oszczędzono nikogo, od niemowląt w łonie matki do starców. Ta trzecia zbrodnia, obok sowieckiego i niemieckiego ludobójstwa na Narodzie Polskim, do dziś nie została ukarana ani potępiona”.

Projekt PSL nr 2: potępienie „ludobójstwa” i uznanie OUN-UPA, SS-Galizien i ukraińskiej policji w służbie niemieckiej za organizacje zbrodnicze.

Marcin Austyn

Za: Nasz Dziennik, Środa, 5 czerwca 2013, Nr 129 (4668)

Ludobójstwo niepoprawne

W komisji kultury ruszyły prace nad sześcioma projektami uchwał w sprawie ustanowienia Dnia Pamięci i Męczeństwa Kresowian i uczczenia 70. rocznicy rzezi na Wołyniu

Ekspertami komisji są: prezes IPN dr Łukasz Kamiński i sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa dr hab. Andrzej Kunert. Ostateczna wersja uchwały powstanie w podkomisji. Osią sporu między klubami jest termin „ludobójstwo”, za którym optują posłowie PiS, Solidarnej Polski i PSL. Wsparł ich wczoraj szef IPN, przypominając, że śledztwa prowadzone przez prokuratorów Instytutu definiują zbrodnię popełnioną na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów jako zbrodnię ludobójstwa. Zdaniem polityków Platformy Obywatelskiej, termin ten będzie źle przyjęty na Ukrainie i wzbudzi „kontrowersje”.

Wczoraj jako pierwsze posłowie rozpatrywali wnioski PSL. Ludowcy postulują, by w uchwałach sejmowych użyto słowa „ludobójstwo”. „Była to straszna masowa zbrodnia, jaką odnotowano w historii naszych dziejów, bowiem zwyrodniali szowiniści ukraińscy mordowali bezbronną ludność polską. Nie oszczędzono nikogo, od niemowląt w łonie matki do starców” – piszą, przypominając, że „trzecia zbrodnia, obok sowieckiego i niemieckiego ludobójstwa na Narodzie Polskim, do dziś nie została ukarana ani potępiona”.

W obu projektach PSL wskazuje jako winowajców zbrojne formacje i polityczne zaplecze nacjonalistów ukraińskich, nie potępiając jednak narodu ukraińskiego. – Ofiarom zbrodni należy się cześć i szacunek, a tym, którzy dokonali tej zbrodni, potępienie. Konwencja ONZ w 1948 r. uznała, że ludobójstwem jest zamiar zniszczenia całej grupy etnicznej czy religijnej, niezależnie od prawodawstwa krajów, na terenie których ludobójstwo miało miejsce – argumentował poseł Franciszek Stefaniuk. W jego ocenie, sejmowe uchwały muszą przypominać ich nazwy: Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Ukraińskiej Powstańczej Armii, dywizji SS „Galizien” i policji ukraińskiej w służbie niemieckiej.

Nieco łagodniejsze w tonie uchwały przygotował klub PiS. Przedstawiający je poseł Ryszard Terlecki również przyznał, że mamy do czynienia z ludobójstwem.

– Naszym zdaniem, mówienie prawdy nie wpływa na zaognianie stosunków z Ukrainą i deklarujemy, podobnie jak PSL, uznanie dla potrzeby dobrych stosunków, co nie oznacza niemówienia o przeszłości tak, jak ona wyglądała – mówił Terlecki.

Znacznie mocniej sprawę ujęli posłowie Solidarnej Polski. Przypomnieli, że milczenie państwa polskiego doprowadziło do sytuacji, w której sprawcom okrucieństwa, „wojakom UPA”, ufundowano setki pomników, również w Polsce. „To światowe kuriozum jawi się jak złowieszczy chichot historii” – napisali posłowie SP. Podkreślili, że „banderowskie zbrodnie wyczerpują absolutnie wszystkie znamiona według Konwencji o zapobieganiu i karaniu ludobójstwa przyjęte przez Zgromadzenie Ogólne ONZ 9 grudnia 1948 r. i są klasycznym ludobójstwem i jako takie w cywilizowanym świecie nie mogą zostać nie potępione”.

W projekcie przygotowanym przez Platformę Obywatelską zamiast ludobójstwa pojawiają się terminy: „tragedia” i „tragiczne wydarzenia”. Robert Tyszkiewicz próbował tłumaczyć, że nie można abstrahować od faktu, że uchwały będą stanowiskiem politycznym, a nie historycznym.

– Jeśli wiemy, czego chcemy oczekiwać od Ukrainy podczas jesiennego szczytu Partnerstwa Wschodniego, gdzie będą się rozgrywały europejskie aspiracje, nie możemy abstrahować od kontekstu politycznych stanowisk. Dlatego nie nazwaliśmy tej zbrodni ludobójstwem. Użycie tego terminu zostanie przyjęte przez stronę ukraińską jako kontrowersyjne. Nie będzie to służyło relacjom polsko–ukraińskim – mówił, apelując do posłów, by w procesie dochodzenia do prawdy wykazywali wobec Ukraińców cierpliwość.

Najważniejsze stanowisko zajął jednak Łukasz Kamiński. Prezes IPN zwrócił uwagę, że sformułowania typu „tragiczne wydarzenia” mają swój kontekst i są używane przez środowiska negujące zbrodnię.

Podkreślał, że termin „ludobójstwo” ma wymiar prawny, który jest zawarty nie tylko w konwencji ONZ, ale też w polskim kodeksie karnym. Przypomniał, że Sejm już kilka lat temu określił rzeź Ormian mianem ludobójstwa, podobnie jak w przypadku wielkiego głodu na Ukrainie. – Śledztwa prowadzone przez prokuratorów IPN, a jest ich kilkadziesiąt, definiują tę zbrodnię jako zbrodnię ludobójstwa – wskazywał. W ocenie Kamińskiego, formuły pojednania, oparte na niepamięci i szukaniu kompromisowych form oceny, okazały się jałowe. Przypomniał, że debata o zbrodni wołyńskiej dotyczy również relacji polsko-rosyjskich, bo Moskwa podnosi, że inaczej w Polsce traktuje się zbrodnie sowieckie a inaczej ukraińskie.

Za: Nasz Dziennik, Czwartek, 6 czerwca 2013, Nr 130 (4669)

Skip to content