Aktualizacja strony została wstrzymana

Zamach na polską wieś

Wygląda na to, że mamy do czynienia z zakrojoną na szeroką skalę, odgórnie sterowaną akcją mającą na celu likwidację polskich gospodarstw rolnych i przekazanie ich w ręce zagranicznych podmiotów. Nie może być przypadkiem, że już połowa, jak szacuje rolnicza „Solidarność”, ziem województwa zachodniopomorskiego znajduje się w rękach cudzoziemców, a Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego dotychczas nie podejmowała żadnych działań, aby zapobiec nielegalnemu wykupowi gruntów przez zagranicznych inwestorów i spekulantów, trwającemu de facto od 1996 roku. Ci ostatni świetnie orientują się, że ziemia w Polsce będzie z roku na rok drożała – tylko w 2012 r. cena jej wzrosła o 30 proc. i nic nie wskazuje na to, aby trend ten miał się odwrócić.

Warto w tym momencie zwrócić uwagę na to, że prowadzona przez rząd polityka jest obliczona na wywarcie presji na rolnika, aby tę ziemię sprzedał. Zauważmy, że w zasadzie nikt nie walczy o to, aby zostały wyrównane dopłaty bezpośrednie do rolnictwa, natomiast mówi się o wprowadzeniu podatku dochodowego, przez który wejdzie na wieś aparat skarbowy. – Doświadczenia wielu przedsiębiorców, zwłaszcza małych firm rodzinnych, wskazują, że jeśli władza skarbowa chce szukać, to kozła ofiarnego znajduje bardzo szybko. Jakiś drobny błąd, czasem zupełnie niezawiniony, nieświadomy, sprzed trzech czy pięciu lat powoduje takie domiary podatkowe z odsetkami, że firmy padają jak muchy i tak też będą padać gospodarstwa rolne, gdy aparat skarbowy się do nich dobierze – stwierdził eurodeputowany Janusz Wojciechowski. – Nie trzeba wielkiej wyobraźni, żeby przewidzieć, że będą liczne ofiary podatku dochodowego dla rolników i będzie w związku z tym tania ziemia z licytacji – dodał. Zwrócił przy tym uwagę, że rolnicy, często oszukiwani przez nieuczciwych kontrahentów, mający trudności ze zbytem płodów rolnych, „są zdani na łaskę i niełaskę cwaniaków, którzy biorą towar, potem nie płacą, nikt ich za to nie ściga, policja i prokuratury umywają ręce, procedury sądowe to droga przez mękę, na ogół bezowocna, a w tym czasie trzeba spłacać zaciągnięte kredyty, a jeśli nie, bank występuje o licytację rolnika”. Na tego typu licytacjach żerują cudzoziemcy, którzy z pomocą podstawionych ludzi chętnie wykupują licytowane grunty.

Spisek zwolenników GMO?

– Obecnie staje się jasne, że ziemia, którą polski rząd próbuje przekazać międzynarodowym korporacjom, ma być przeznaczona pod „wyznaczone strefy upraw GMO”, tak aby uczynić zadość wymogom unijnym, dotyczącym tak zwanego wolnego handlu. Doprowadzi to do szybkiego zanieczyszczenia wszystkich upraw przez GMO – przewiduje sir Julian Rose prezes Międzynarodowej Koalicji dla Ochrony Polskiej Wsi. Wykupiona przez cudzoziemców ziemia wcześniej czy później trafi w ręce zachodnich korporacji, które z polskim rolnikiem z pewnością nie będą się liczyć. Tymczasem Agencja Nieruchomości Rolnych nie ma sobie nic do zarzucenia. – Agencja Nieruchomości Rolnych, sprzedaje nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa tylko osobom do tego uprawnionym, w ramach obowiązujących przepisów (Ustawa o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa rozdział 6 , z dnia 19 października 1991 r. oraz Rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 30 kwietnia 2012 roku, „DzU” nr 29, poz. 151 ) – poinformowała „Naszą Polskę” Elżbieta Kurpiel z oddziału terenowego ANR w Szczecinie. – Agencja jest zdeterminowana, aby ziemia rolna trafiała do rolników na powiększanie gospodarstw rodzinnych, bo to oni mogą jeszcze do końca 2013 roku skorzystać z preferencji przy jej zakupie – dodała, podkreślając, iż oddział terenowy ANR w Szczecinie (z filią w Koszalinie), od początku swej dwudziestoletniej działalności tj. od 1992 r. do końca 2011 r. zawarł 25 umów sprzedaży nieruchomości rolnych, na powierzchnię 161,21 ha, co stanowi 0,04 proc. sprzedaży ogółem, podpisanych z cudzoziemcami lub spółkami kontrolowanymi przez kapitał zagraniczny (za wymaganą zgodą MSWiA) oraz 207 umów, na powierzchnię 22 274 ha, co stanowi 6,24 proc. sprzedanych gruntów ogółem, z podmiotami polskimi, z udziałem kapitału zagranicznego, niebędących cudzoziemcami w świetle obowiązującego w Polsce prawa. – W roku 2012 OT ANR w Szczecinie nie sprzedał żadnych gruntów podmiotom zagranicznym – powiedziała Kurpiel. Tymczasem szacuje się, że w rękach cudzoziemców znalazły się nielegalnie 124 tys. ha polskich gruntów. Szacunki te mogą być jednak zaniżone, biorąc pod uwagę, że opierają się na niepełnych danych.

Wokół problemu wykupu ziemi przez tzw. słupy i przekazywania jej cudzoziemcom panuje istna zmowa milczenia. Infromacji na ten temat nie chce udzielać również CBA, które wprawdzie wszczęło śledztwo w tej sprawie, odmawia jednak podania skali wspomnianego procederu. Wygląda na to, że albo państwowe organa ochronne zawiodły, albo mamy do czynienia z celowym działaniem na korzyść zagranicznych podmiotów.
Tymczasem do protestujących przeciwko wyprzedaży polskiej ziemi rolników w Szczecinie dołączyli ich koledzy z Gdańska, Biesiekierza i Stargardu Szczecińskiego. Z dnia na dzień do protestu przyłączają się kolejne miasta. – Protest będzie trwał do skutku – zapowiedział przewodniczący protestujących rolników Edward Kosmal. – Rozmowy się odbyły 3 i 4 stycznia, wstępne rozmowy, pewne rzeczy żeśmy ustalili. Teraz mają one być zapisane i potwierdzone przez ministra – powiedział w rozmowie z „Naszą Polską”. Kiedy jednak nastąpi porozumienie, tego nikt nie jest w stanie przewidzieć. – My protestujemy już 15 rok. W roku 1996 odbyło się pierwsze wyjazdowe posiedzenie komisji sejmowej pod przewodnictwem Gabriela Janowskiego – przypomniał Kosmal, przyznając, że zbyt późno, gdyż dopiero w zeszłym roku, rolnicy nagłośnili ten problem.

Dbają o swoją ziemię

– W krajach UE ziemia rolnicza jest trudno dostępna. W większości państw teoretycznie istnieje wolny handel ziemią i równe prawa dla wszystkich obywateli Unii, ale w rzeczywistości kupić ziemię rolniczą jest bardzo trudno, a dla cudzoziemca w zasadzie jest to niemożliwe – zauważył eurodeputowany Janusz Wojciechowski. Dla przykładu we Francji ziemia rolna wprawdzie nie jest droga, jednakże sam system obrotu ziemią jest ściśle reglamentowany tak, że może ją nabyć jedynie francuski rolnik, który na dodatek zobowiąże się do jej uprawy. Również Niemcy poddają transakcje obrotu ziemią ścisłej kontroli administracyjnej – przepisy niemieckie przewidują możliwość zablokowania transakcji w sytuacji, kiedy groziłaby nadmierna kumulacja gruntów w rękach jednej osoby. Bariery administracyjne utrudniające obrót ziemią rolną przewidziano także w prawie hiszpańskim, wspierającym gospodarstwa rodzinne. – Ciekawe bariery prawne w zakresie obrotu ziemią istnieją w Danii. Nabywca gospodarstwa rolnego w Danii musi wyzbyć się najpierw nieruchomości rolnych posiadanych w innym kraju, musi osiedlić się w Danii i samodzielnie prowadzić gospodarstwo, musi też uzyskać wymagane prawem duńskim kwalifikacje rolnicze, przy czym te dwa ostatnie warunki dotyczą jedynie gospodarstw powyżej 30 ha – przypomniał Wojciechowski. – Krótko mówiąc – cudzoziemiec ma szansę nabycia gruntów rolnych w Danii, pod warunkiem, że stanie się prawdziwym duńskim i wyłącznie duńskim rolnikiem – dodał.

Podobne rozwiązania powinna wprowadzić również Polska. Nie należy się przy tym obawiać zarzutów naruszenia traktatu akcesyjnego, gdyż – na co zwrócił uwagę eurodeputowany Janusz Wojciechowski – art. 345 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej stanowi, że unijne traktaty nie mogą przesądzać zasad własności w państwach członkowskich UE, a zatem każde państwo członkowskie może ustanowić własne, równe dla wszystkich obywateli UE zasady nabywania nieruchomości rolnych i leśnych. Jeżeli Polska tego nie uczyni, polskie rolnictwo w krótkim czasie będzie należało do przeszłości.

Anna Wiejak

Artykuł ukazał się w najnowszym numerze tygodnika „Nasza Polska” Nr 3 (898) z 15 stycznia 2013 r.

Za: Nasza Polska | http://www.naszapolska.pl/index.php/component/content/article/42-gowne/3565-zamach-na-polsk-wie

Skip to content