Aktualizacja strony została wstrzymana

Szwadrony Kiszczaka

– Pan mnie pyta o głupoty – wściekł się gen. Czesław Kiszczak, jeden z architektów stanu wojennego i w tamtym czasie minister spraw wewnętrznych PRL. Przeprowadzający z nim wywiad Bogdan Rymanowski śmiał bowiem spytać o to, czy komuniści tuszowali zabójstwa księży Suchowolca i Niedzielaka. Zamordowani przed rozpoczęciem obrad „okrągłego stołu” słynęli z patriotycznej i antykomunistycznej postawy i w latach Polski komunistycznej byli opoką dla społeczeństwa.

Nie oni jedni przecież. Kapłani z miast i miasteczek, w tym ci najbardziej znani – Popiełuszko, Małkowski, Jancarz, Isakowicz-Zaleski – przez najbardziej ponure lata dawali rodakom nadzieję na wolność, nauczając, że najgorsze nawet więzienia i represje nie mogą zabić wolnej myśli, wiary i siły wewnętrznej. Płacili za to życiem, zdrowiem, znajdując się na pierwszej linii osób do fizycznej likwidacji. Komuniści kapłanów nienawidzili. Wiedzieli bowiem doskonale, że wolna myśl jest skuteczniejsza niż wszystkie demonstracje razem wzięte. I tej wolnej myśli czerwoni bali się zawsze jak zarazy.

Dlatego irytacji i wściekłości Kiszczaka się nie dziwię. Jest wszak ikoną „okrągłego stołu”który sprawił że komuniści stali się posiadaczami III RP, gdyż – jak powiedział w dniach rocznicy jeden z byłych towarzyszy – przecież na to zasłużyli. Prawda, że nie ma to jak szczerość?

Kiszczak przedstawiany jest przez „salon” jako mąż stanu o rozwalonym zdrowiu, ot, taki dobrotliwy staruszek, który przed „okrągłym stołem”nie pełnił w komunistycznej hierarchii żadnych funkcji. W istocie to zbrodniarz, któremu – podobnie jak Jaruzelskiemu, agentowi Informacji o pseudonimie „Wolski”, i innym ludziom bezpieki terroryzującym Polaków – w 1989 r. zagwarantowano w Pałacu Namiestnikowskim na długie lata bezpieczeństwo i bezkarność.

Ma więc o co Kiszczak mieć pretensje, ma o co się wściekać. Gdyby tylko mógł, zafundowałby wszystkim Polakom zbiorową amnezję, tak by nie pamiętali, że za zbrodniami stanu wojennego, skrytobójczymi mordami kapłanów i ludzi opozycji stali nie tzw. nieznani sprawcy, ale siepacze ze szwadronów śmierci powołanych w SB, podobnych tym, które likwidowały po 1945 r. członków AK, WiN czy NSZ. Podlegały Kiszczakowi, byłemu oficerowi Informacji Wojskowej, najbardziej zbrodniczej organizacji istniejącej w tzw. stalinizmie. Fachowcy od „mokrej roboty” nagradzani byli przez szefa MSW za „dobre wyniki w pracy”, a jeśli potrzeba na danym etapie historycznym – także kryci.

Współczesne szwadrony Kiszczaka, tym razem te polityczne, mają się bardzo dobrze do dziś i odwdzięczają się ochroną ludziom PZPR i WRON. To nie tylko lewica komunistyczna – ale tzw. styropian – szeroko rozumiane środowisko antylustracyjne, wspomagające agenturę. Lech Wałęsa, europejski mędrzec „Bolek”, ubolewał podczas obchodów rocznicowych, że złamał umowę i doprowadził do skrócenia prezydentury Jaruzelskiego. Tadeusz Mazowiecki przekonywał natomiast, że „gruba kreska”w 1989 r. była aktem głęboko moralnym i humanitarnym.

Wszystkich jednak pobił Władysław Frasyniuk, który zachęcał do stawiania pomników Jaruzelskiemu: „- We Wrocławiu jest duże rondo Reagana i malutka ulica Kuronia. Te proporcje powinny być odwrotne. Pomniki powinniśmy więc stawiać Wałęsie i Jaruzelskiemu. Powiem to mocno. A nie Reaganowi – mówił w Sejmie -generał Jaruzelski, to trzeba mu przyznać tutaj, w jego obecności, jest człowiekiem, który ma olbrzymie zasługi. „

Mam poradę dla Frasyniuka. A dlaczego zatrzymywać się na szefie WRON? Niech od razu postawi zbiorowy monument „czterech katów”, podobny warszawskim „czterem śpiącym”. Obok Jaruzelskiego powinni się na nim znaleźć Kiszczak, Bierut i Stalin. Wstęgę przecięłaby sama „legenda podziemia”, zadowolona ze spełnienia swoich marzeń politycznych, w towarzystwie Kwaśniewskiego i Michnika. To byłby konsensus!

Stosunek do Kiszczaka i Jaruzelskiego jest wypadkową stosunku do PRL i zbrodni w niej dokonywanych. Ludzie, którzy autentycznie walczyli z systemem, do dziś noszą często na plecach ślady po pałkach milicyjnych, mają zszarpane zdrowie. Inni, ci z lewicy, ?salonu? i służb, uwłaszczyli się m.in. na tzw. prywatyzacji, stając się nieformalnymi posiadaczami Polski. I to, oprócz buty ?ludzi junty?, jest najlepszą puentą hucpy pod nazwą „XX rocznica okrągłego stołu”, jaką nas nakarmiono aż do wymiotów w zeszłym tygodniu.

Piotr Jakucki

(Tekst ukazał się w tygodniku 'Nasza Polska’ nr 6/2009)

Za: Głos – tygodnik katolicko-narodowy

Skip to content