Aktualizacja strony została wstrzymana

Chcieli pochować prezydenta w szpitalnej poszwie

Nie tylko Rosjanie nie mieli szacunku dla ciał ofiar katastrofy pod Smoleńskiem. Jak wynika z informacji „Gazety Polskiej Codziennie”, brak empatii wykazali też Polacy podczas badań szczątków ostatniego prezydenta na uchodźstwie – Ryszarda Kaczorowskiego.

Nie spodziewałem się, że polscy patolodzy we Wrocławiu będą chcieli do trumny włożyć szczątki prezydenta Kaczorowskiego w plastikowych workach, owinięte w poszwę szpitalną w kwiatki – mówi „Codziennej” bliski współpracownik zmarłego prezydenta Gniewomir Rokosz-Kuczyński. Jego interwencja zapobiegła skandalowi.

Pod koniec października prokuratorzy wojskowi, którzy prowadzą śledztwo w sprawie katastrofy rządowego tupolewa w Smoleńsku, zdecydowali o ekshumacji dwóch grobów – prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego w Świątyni Opatrzności Bożej oraz osoby pochowanej na Starych Powązkach w Warszawie. Kpt. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej wyjaśniał, że śledczy po analizie dokumentacji medycznej dotyczącej dwóch ciał i porównaniu jej z innymi dowodami z urzędu zarządzili ekshumację.

– Nie ukrywamy, że istnieją wątpliwości co do tożsamości zwłok. Zachodzi bowiem prawdopodobieństwo, że z uwagi na błędną identyfikację tych obu ciał zostały one złożone w niewłaściwych grobach – mówił prokurator. Obawy się potwierdziły. Przez ponad dwa lata w grobowcu Ryszarda Kaczorowskiego spoczywały szczątki innej ofiary tragedii smoleńskiej.

Silne emocje nie pozwoliły wziąć udziału w ekshumacji żonie i rodzinie prezydenta Kaczorowskiego. Ich delegatem i obserwatorem w tych czynnościach był Gniewomir Rokosz-Kuczyński. – Nie zapomnę tego do końca życia. Widoku rozbijanej krypty, wyjmowanej trumny, potem wyjmowania z niej metalowej kapsuły ze szczątkami, jak wtedy mieliśmy nadzieję, świętej pamięci prezydenta Kaczorowskiego – relacjonuje Rokosz-Kuczyński. Taka sama procedura w tym samym czasie odbywała się na Starych Powązkach.

Worki do trumny

Odpowiednio zabezpieczone trumny ze szczątkami prezydenta i innej ofiary smoleńskiej tragedii przewieziono najpierw do Zakładu Medycyny Sądowej Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, tam nastąpiło protokolarne otwarcie metalowych trumien. Następnie zwłoki zostały przebadane za pomocą tomografu komputerowego, podobnie jak kilka lat wcześniej w wypadku badania prochów Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego. Potem szczątki zostały przetransportowane do Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, w którym nastąpiły szczegółowe oględziny obu ciał.

Nasuwa się pytanie, dlaczego wszystkich badań nie przeprowadzono w Krakowie? Oficjalna wersja brzmi: dlatego że Collegium Medicum nie kieruje osoba z tytułem profesora. W środowisku medyków sądowych krąży jednak wersja, że krakowska placówka popadła w niełaskę z powodu profesjonalnie wykonanej autopsji gen. Władysława Sikorskiego i badań, które obaliły niektóre teorie spiskowe.

Relacja świadka ekshumacji prezydenta Kaczorowskiego i dalszych czynności jest wstrząsająca. – Miałem ze sobą przywieziony do Wrocławia garnitur prezydenta, nienoszony, bo kupił go tuż przed katastrofą. Na prośbę jego żony i rodziny chciałem ubrać ciało. Kiedy wszedłem do sali sekcyjnej, zobaczyłem zwłoki prezydenta Kaczorowskiego zapakowane w cztery czarne worki, które w tej postaci planowano chyba włożyć do trumny. Tłumaczono to… przepisami sanitarnymi – wspomina Rokosz-Kuczyński.

Dopiero zdecydowana reakcja przedstawiciela sanepidu, który był obecny podczas tych czynności i zaprzeczył istnieniu takich przepisów, spowodowała zmianę decyzji. Ciało prezydenta ubrano w garnitur i złożono do trumny. Tej samej, którą później wystawiono w sali Oratorium Marianum na Uniwersytecie Wrocławskim. – Dopilnowałem, aby w butonierce prezydent miał chustkę, bo tak zwykle się nosił. Prokuratorzy patrzyli na to, co się dzieje po sekcji, beznamiętnie – dodaje.

We Wrocławiu stwierdzono ze stuprocentową pewnością, że ciała prezydenta Kaczorowskiego i innej ofiary smoleńskiej tragedii zostały błędnie zidentyfikowane w Moskwie.

Obrączka prezydenta

Wstrząsająca relacja współpracownika Ryszarda Kaczorowskiego ujawnia inne kulisy zaniedbań przy rozpoznawaniu zwłok ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. – Powiem tak: ciało prezydenta Kaczorowskiego było w rzeczywistości bardzo trudne do identyfikacji. Dziwne jest, że w takiej sytuacji, przy takim stanie zwłok zaniedbano bardzo ważnej rzeczy. Otóż prezydentowi spuchła prawa dłoń, na której palcu nosił obrączkę ślubną z grawerowaną dedykacją. Dlatego przełożył ją na lewą. Nie wiadomo, dlaczego podczas identyfikacji w prosektorium w Moskwie nie zwrócono na to uwagi i nie zdjęto tej obrączki z dłoni, na której była? Może to wina bałaganu? – zastanawia się Rokosz-Kuczyński.

Jeszcze przed pogrzebem prezydenta w 2010 r. przywieziono kopertę z obrączką, którą rzekomo zdjęto z palca byłego prezydenta. Karolina Kaczorowska, wdowa po prezydencie na uchodźstwie, od razu miała rozpoznać, że nie należy ona do jej męża.Dlaczego władze nie zadziałały, gdy okazało się, że to niewłaściwa obrączka? Przecież tatuś nie był samotnym człowiekiem, rodzina i bliscy byli gotowi polecieć do Rosji i pomóc w jakikolwiek sposób w identyfikacji. Nie proszono nas o żadne informacje, nie pytano nas, w co był ubrany, czy miał jakieś znaki rozpoznawcze, nie proszono o próbki DNA – zastanawiała się Alicja Jankowska, córka Ryszarda Kaczorowskiego.

Do tego bałaganu przyczynił się ówczesny wiceszef MSZ-etu (obecnie ambasador Polski przy NATO) Jacek Najder, który inne zwłoki zidentyfikował jako prezydenta Kaczorowskiego. Najder po ekshumacji przeprosił rodzinę prezydenta. Prezydentowa Karolina Kaczorowska otrzymała obrączkę swojego męża dopiero pod koniec października br.

Przypomnijmy, że we wrześniu w Warszawie i Gdańsku ekshumowano dwie inne ofiary katastrofy smoleńskiej. Po przeprowadzeniu badań genetycznych okazało się, że doszło do zamiany ciała legendarnej działaczki Solidarności Anny Walentynowicz z ciałem wiceprzewodniczącej fundacji „Golgota Wschodu” Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej.

Z kolei w ostatni poniedziałek przeprowadzono ekshumacje dwóch kolejnych ciał, w obu wypadkach były to osoby duchowne. Jak pisała „Codzienna”, prokuratura przyznała tym razem, że rodziny prawidłowo zidentyfikowały swoich bliskich. Wątpliwości prokuratury wzbudziła analiza dokumentacji sporządzonej przez rosyjskich śledczych. – Najprawdopodobniej pomimo prawidłowej identyfikacji przeprowadzonej przez rodzinę, ciała zostały błędnie oznaczone przez stronę rosyjską w toku czynności prowadzonych w moskiewskim Instytucie Medycyny Sądowej – powiedział prokurator wojskowy kpt. Andrzej Wicherski.

Wcześniej wojskowa prokuratura dokonała ekshumacji trzech ofiar tragedii – Zbigniewa Wassermanna oraz Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtyki. Wtedy prokuratorzy mówili, że nie mają wątpliwości dotyczących tożsamości ofiar.

Andrzej Borzym

Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Za: niezalezna.pl (2012-11-14) | http://niezalezna.pl/34825-chcieli-pochowac-prezydenta-w-szpitalnej-poszwie

Skip to content