Aktualizacja strony została wstrzymana

Depozyty i depozytariusze

Przysłowie powiada, że czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Tak też do tej pory nie widzieliśmy wielu „smoleńskich” (i w związku z tym nie mamy czego żałować) materiałów z przeróżnych depozytów, mimo że do tychże materiałów dostęp miały jakieś uprzywilejowane osoby. Jednym z najsłynniejszych takich materiałów jest oczywiście helikopter, który transportował kokpit „prezydenckiego tupolewa”, co uwiecznione na fotografii miał widzieć, o czym publicznie opowiadał, sam A. Macierewicz z ZP. Drugim słynnym i obrastającym poniekąd w legendę materiałem są zapisy z magnetofonu jaka-40, do których jak na razie dostęp uzyskał tylko krakowski IES (http://niezalezna.pl/22682-tajemnica-czarnej-skrzynki-jaka-40) oraz niezastąpiona „komisja Millera”, o czym w ub. tygodniu (tj. 3-11-2012) z taką swadą opowiadał dr M. Lasek:

„Załoga samolotu Jak z dziennikarzami na pokładzie złamała podstawowe zasady obowiązujące przy lądowaniu, czyli zeszła poniżej dopuszczalnej wysokości. Więcej: wylądowała bez zgody kontrolerów. Ba, dostała komendę „uchodi na wtoroj krug” [odejdź na drugi krąg, czyli przerwij lądowanie]. A co by było, gdyby odmowa zgody na lądowanie wynikała z przeszkody na pasie, np. zepsutego samochodu?

Nasza komisja dysponowała zapisami rejestratora dźwięku jaka-40. To prosty magnetofon, który zapisuje tylko korespondencję radiową, czyli to, co przychodzi do załogi, i to, co załoga odpowiada. Ma bardzo długi zapis, dzięki temu mogliśmy go odsłuchać po powrocie samolotu. Był odczytany tylko w Polsce.

(http://wyborcza.pl/1,75478,12788658,Maciej_Lasek__I_wybuch_i_rzekome_polecenie_zejscia.html?as=3)

Lasek zresztą, skoro o nim wspominamy, prezentuje swoim interlokutorom podczas wywiadu fotografie (niestety redakcja nie zamieszcza tychże w tekście), których jakoś „komisja Millera” nie zamieściła w swej bogatej, liczącej setki stron dokumentacji badawczej:

„Proszę popatrzeć na to zdjęcie [dr Lasek odpala komputer z plikami bardzo dokładnych zdjęć]. To jest odcięte przez brzozę skrzydło, końcówka skrzydła… Gdzie tu są wywinięte części, które mogłyby wskazywać na eksplozję? Niektóre elementy są wywinięte wręcz do dołu, nie do góry.

Kolejne zdjęcie, już po złożeniu szczątków maszyny na płycie lotniska. Proszę popatrzeć na konstrukcję skrzydła. Czy to jest konstrukcja bardziej zbliżona do siekiery, jak mówią niektóre osoby [Jarosław Kaczyński], czy bardziej do konstrukcji lotniczej, która przenosi zupełnie innego rodzaju obciążenia? Tu mamy fragment wywinięty do góry, a tu fragment wywinięty do dołu w wyniku m.in. rozerwania powierzchni skrzydła. No i żadnych nadtopień charakterystycznych dla wybuchu nie ma. Proszę spojrzeć jeszcze tu [pokazuje kolejne zdjęcie]… (…) A to jest ta słynna brzoza, powiększmy zdjęcie. Element pokrycia skrzydła samolotu wiszący w gałęziach. Tutaj, na dole, porozrzucane są inne elementy samolotu. W jakiś sposób musiały tutaj spaść. No dobrze, znowu brzoza…

Z powbijanymi elementami dźwigara i skrzydła.

– Zastanawiam się, dlaczego nie umieściliśmy takich zdjęć w internecie w dużej rozdzielczości, by każdy mógł na własne oczy się przekonać. Nie wszystkie też znalazły się w raporcie komisji.

No właśnie, dlaczego?

– Bo dla nas zderzenie z brzozą było i jest całkowicie oczywiste, a dowody jednoznaczne. Popatrzmy dalej na zdjęcia. To jest końcówka skrzydła, która została oderwana, leży sto metrów od miejsca zderzenia.

To nie są zdjęcia, które robili Rosjanie?

– Pochodzą z różnych źródeł. Część została wykonana przez kolegów z komisji i zamieszczona w naszym raporcie. Nasi członkowie wykonali szereg jeszcze bardziej szczegółowych zdjęć niż te. Pozostałe są spoza zasobów komisji.”

(http://wyborcza.pl/1,75478,12788658,Maciej_Lasek__I_wybuch_i_rzekome_polecenie_zejscia.html?as=2).

Lasek dowodzi w ten sposób, iż „komisja Millera” utworzyła sobie (zapewne wzorem prokuratury) własny depozyt, którym sobie gospodarzy wedle własnych potrzeb, niekoniecznie go upubliczniając, choć jakby – tak przynajmniej oficjalna wieść głosi – zakończyła już swe prace latem 2011 roku. Podobnymi depozytariuszami są polscy urzędnicy państwowi, co dostąpili tego wyróżnienia przez Historię, iż wylądowali szczęśliwie na XUBS, by czekać na mającą przybyć, prezydencką delegację. Oczywiście słowa „wylądowali” używam tu wyłącznie w sensie metaforycznym, wiemy przecież, że M. Wierzchowski czy M. Jakubik (http://freeyourmind.salon24.pl/346931,w-poszukiwaniu-zeznan-jakubika-i-innych), bo ich tu przykładowo mam na myśli, zapobiegliwie udali się (na czele z J. Sasinem, głównym akustykiem prezydenckiej kancelarii) do Smoleńska konwojem samochodowym via Mińsk, by dopilnować nagłośnienia przed uroczystościami katyńskimi (por. też http://freeyourmind.salon24.pl/409802,a-duda-przed-zespolem i fragment zeznań dotyczących pracowników medialnej obsługi Prezydenta). Na tym zaś XUBS robiono sobie zdjęcia przed przylotem delegacji, co ze zdumieniem skonstatowali, dowiedziawszy się o sprawie dwa lata po tragedii, dziennikarze śledczy GP, czyli L. Misiak i G. Wierzchołowski, pisząc o tym w książce Musieli zginąć. Na domiar złego na publikację tychże zdjęć nie zgodził się ani Wierzchowski, ani Jakubik, a więc z publikacji Misiaka & Wierzchołowskiego wiemy tylko, że takie zdjęcia są, bo widzieć mogli je autorzy (s. 52):

Mieliśmy nadzieję, że zdjęcia, jakie udostępni nam Marcin Wierzchowski, odkryją wszelkie tajemnice. Gdy zatelefonowaliśmy do niego, chciał pokazać nam zdjęcia dopiero podczas spotkania. Jak mówił, nie jest to rozmowa na e-maile. Gdy jednak nalegaliśmy, przesłał trzy fotografie. Na jednej widać ustawione na parkingu tyłem do wału ziemnego dwa autokary z tabliczkami za szybą z numerami 15 i 16, ustawionego przodem do wału busa CD (polskiego korpusu dyplomatycznego) i tyłem do tego wału auto osobowe z czerwoną rejestracją.

Na drugim można dostrzec stojące jeden za drugim, ale równolegle do wału ziemnego, dwa auta polskiego CD (korpusu dyplomatycznego). Jak się potem dowiedzieliśmy od Marcina Wierzchowskiego, pierwsze było do obsługi ambasadora RP w Moskwie Jerzego Bahra, drugie – ambasadora tytularnego w Moskwie Jerzego Turowskiego (tak w oryg. – przyp. F.Y.M.). Za autem dla Turowskiego widać czerwono-niebieski „kogut” auta rosyjskiej milicji. W tle aut Bahra i Turowskiego stoi ustawiona do nich prostopadle, tyłem do wału ziemnego, karetka pogotowia.

Kolejne zdjęcie przedstawia pomnik-samolot na betonowym cokole. Z jego lewej strony widać nie na parkingu, gdzie stoją auta opisane wyżej, lecz na obrzeżu płyty lotniska cztery samochody z niebieskimi „kogutami” i dwa busy. Są jeszcze i inne zdjęcia, jakie wówczas pracownicy Kancelarii Prezydenta zrobili na lotnisku, ale mają charakter osobisty, pamiątkowy. Na jednym z nich, którego nam Marcin Wierzchowski nie przysłał, ale podczas spotkania pokazał, widać Wierzchowskiego z Dariuszem Górczyńskim (por. http://freeyourmind.salon24.pl/320751,wyczekiwanie) (tak po namyśle zidentyfikował go Marcin Wierzchowski), szefem Departamentu Wschodniego MSZ-u na tle pomnika-samolotu.

Nie tylko jednak „smoleńskimi” depozytariuszami są rozmaici nadwiślańscy urzędnicy państwowi. Sami dziennikarze wszak, jak wiemy choćby z 1. posiedzenia ZP z udziałem Sasina (http://freeyourmind.salon24.pl/403331,1-przesluchanie-sasina), utworzyli sobie swoje, pilnie strzeżone depozyty: (Redaktor Gawroński):  Otóż  my, dziennikarze, zabezpieczyliśmy materiał dowodowy i posiadamy. Niestety, nie współpracujemy z oczywistych względów z prokuraturą i jeżeli  (…)  zostanie powołany zespół międzynarodowy, to przekażemy te ma… szczątki samolotu we właściwe ręce. Lata mijają, lecz „my dziennikarze” nie udostępniają zawartości swojego depozytu – ale to pewnie dlatego, że nie powstał wciąż zespół międzynarodowy, o którym ostatnio coraz głośniej się mówi.

Skoro zaś mowa o sprawach zagranicznych, to istnieją też depozyty radzieckie, z których jakaś część ukazywała się w materiałach wideo A. Gargas (np. we wrześniowej (2010) Misji specjalnej pokazującej działania na pobojowisku czy w filmie 10.04.10), a część upubliczniła T. Karacuba (http://lamelka222.salon24.pl/456764,u-zrodel-z-dziennika-tatiany-karacuby), wprawiając tym w konfuzję polską prokuraturę, która przyznała, iż tego typu drastycznych zdjęć u siebie w depozycie nie miała. Swój zagraniczny bezcenny i wciąż nieupubliczniony depozyt posiada polski montażysta S. Wiśniewski, który – przynajmniej wg relacji M. Krzymowskiego i M. Dzierżanowskiego w książce Smoleńsk.  Zapis  śmierci – „filmował wszystko” w Smoleńsku, z samymi biesiadującymi dziennikarzami w restauracji hotelowej włącznie. Wiśniewski nawet udał się do Katynia 9 kwietnia 2010, by porobić trochę zdjęć (jak opowiadał przed ZP).

Wprawdzie część swojego depozytu Wiśniewski wielkodusznie przekazał prokuraturze, lecz z kolei ta ostatnia nie uznała już za stosowne, by tym depozytem się z polską opinią publiczną podzielić. Jak NPW twierdziła bowiem w swoim oświadczeniu z końca kwietnia 2010 (a dotyczącym m.in. filmiku Koli): Z ponadgodzinnego nagrania filmowego wynika wyraźnie, że warunki pogodowe pogarszają się z minuty na minutę, widać też wyraźnie pogłębiającą się mgłę (http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/116866,na-filmie-slychac-strzaly-sprawdzili-to.html). Nie dodawała natomiast, co ciekawego słychać na tym „ponadgodzinnym” zapisie wideo Wiśniewskiego. Czy np. słychać podejście jaka-40 („Wosztyla”; http://freeyourmind.salon24.pl/458703,plf-031) i dwa podejścia iła-76 („Frołowa”; http://freeyourmind.salon24.pl/460465,frolow), czy też inaczej są ułożone zapisane dźwięki. Nie traćmy mimo to nadziei, może wnet czegoś się dowiemy o mgielnym sitcomie, a więc o wideo zrobionym z parapetu hotelu „Nowyj”.

Może i o innych materiałach z depozytu polskiego montażysty, a może i z depozytów W. Batera i innych dziennikarzy? „Historia smoleńska” przecież wcale nie jest zamknięta, zwłaszcza że kiedyś na jakimś egzotycznym radzieckim blogu („z Sankt Petersburga”), jak już pisałem, ktoś zamieścił pochodzące z jeszcze innego radzieckiego depozytu zdjęcia jakoby wysiadających po wylądowaniu na XUBS dziennikarzy (zamieszczałem je w Czerwonej stronie Księżyca m.in. tu: http://fymreport.polis2008.pl/wp-content/uploads/2012/02/FYM-cz-31.pdf, s. 45). Bez mgły, niestety (co zgadzałoby się z opowieścią W. Cegielskiego z 10-04, który tymże jakiem miał lecieć; por. http://freeyourmind.salon24.pl/296019,ukladanka).

 

Przy okazji, jakby ktoś zajrzał do tego właśnie pliku z fragmentem CzsK, to jest tam zestawienie zdjęć pancernej brzozy (to tak też a propos opowieści dr. Laska) na s. 17. Jak jednak zapewniał kiedyś dziennikarzy najznakomitszy prokurator generalny A. Seremet (http://wyborcza.pl/1,75478,11576169,Tu_154__Wybuchu_nie_bylo.html?as=4): prokuratorzy oglądali ją bezpośrednio po katastrofie – na pewno więc ta wizja lokalna „bezpośrednio po katastrofie” została udokumentowana i owi prokuratorzy mają zdjęcia nie tylko wykonane „bezpośrednio po katastrofie”, ale i w pełnej rozdzielczości, o której opowiadał wyżej Lasek. Tylko przechowują w depozycie, rzecz jasna. Może też prokuratorzy mają ślady kół uwiecznione przez Amielina podczas wędrówek między brzozami (http://fymreport.polis2008.pl/wp-content/uploads/2012/02/FYM-cz-31.pdf, s. 19-20), a niestety nie zamieszczone już w jego klasycznej książce Ostatni lot. Spojrzenie z Rosji? Pozostaje tylko pytanie: czyj depozyt „otworzy się” wnet jako pierwszy?

Free Your Mind

Za: FYM Report (06/11/12) | http://fymreport.polis2008.pl/?p=7911

Skip to content