Aktualizacja strony została wstrzymana

Sekretarze spadochroniarze – Piotr Brzeziński

Oficjalnie byli szefami PPR i PZPR w województwie gdańskim. Faktycznie znaczyli więcej niż wojewodowie i  prezydenci Gdańska razem wzięci. Ich partia po dyktatorsku rządziła Polską przez ponad cztery dziesięciolecia, a podejmowane przez nich decyzje wpływały na życie setek tysięcy mieszkańców Wybrzeża. Choć do niedawna tworzyli najnowszą historię naszego regionu, dziś są zupełnie zapomniani.

Karuzela stanowisk

Początki „władzy ludowej” na Wybrzeżu nie były łatwe. Komunizm został wprowadzony do Polski na bagnetach Armii Czerwonej i – przynajmniej do Października ’56 – nie był akceptowany przez zdecydowaną większość polskiego społeczeństwa. Przez dłuższy czas na Pomorzu – a także w innych regionach kraju – działały świetnie wyszkolone oddziały antykomunistycznego podziemia niepodległościowego. Gdyby nie wsparcie militarne ZSRS komunistom nigdy nie udałoby się przejąć władzy w Polsce. Dowodzi tego fakt, że aby stworzyć wrażenie poparcia społecznego dla swojego programu politycznego, musieli oni sfałszować nie tylko wyniki referendum z 1946, ale i wyborów z 1947 r.

Oprócz społecznej akceptacji „władzy ludowej” brakowało także ludzi i kompetencji. Jacek Groszkiewicz, prominentny działacz partyjny z przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych a także redaktor naczelny „Głosu Wybrzeża”, wspominał po latach: „Byliśmy wtedy biedni, słabi i niemądrzy. Nie mieliśmy żadnego doświadczenia w rządzeniu. Gdzie nam było do wielkich, ekonomicznych problemów”.

Podobnie oceniał sytuację długoletni szef partii komunistycznej Władysław Gomułka: „Częste zmiany i przesunięcia w 1945 r. na stanowiskach I sekretarzy komitetów wojewódzkich PPR dowodzą, że kierownictwo centralne partii w wielu wypadkach podejmowało decyzje prowizoryczne, działało pod naciskiem potrzeb i niedostatków doświadczonych kadr partyjnych”. W teren często kierowano ludzi bez większej wiedzy i doświadczenia.

W całej partii rozkręcono karuzelę stanowisk. W latach 1945-1956 gdańskim Komitetem Wojewódzkim Polskiej Partii Robotniczej (od grudnia 1948 r. Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej) kierowało aż siedmioro pierwszych sekretarzy! Byli to: Janina Kowalska, Włodzimierz Melzacki, Władysław Dworakowski, Stanisław Januszewski, Witold Konopka, Czesław Domagała  i Jan Trusz.

Byli to przedwojenni komuniści, którzy mieli za sobą wyroki więzienia za wywrotową działalność przeciwko niepodległemu państwu polskiemu. Najczęściej wywodzili się z biednych, chłopskich lub robotniczych rodzin. Ludzie ci nierzadko legitymowali się zaledwie podstawowym wykształceniem. Za to pod względem narodowościowym była to prawdziwa międzynarodówka. Wśród siedmiorga gdańskich sekretarzy znalazło się bowiem: troje Żydów, dwóch Polaków, jeden Ukrainiec i jeden pół-Rosjanin…

Gdańscy sekretarze nie mieli praktycznie żadnych związków z Wybrzeżem. Trafiali tu z klucza partyjnego. Przywożono ich w teczkach wprost z Komitetu Centralnego i odwoływano, gdy tylko centrala straciła do nich zaufanie. Spójrzmy zatem, kto rządził województwem gdańskim w latach 1945-1956.

 

Ciotka rewolucji: Janina Kowalska (1904-1980)

Warszawianka. Pochodziła z licznej rodziny żydowskiej. Jej ojciec był inżynierem. W późniejszym okresie PRL podobne do niej działaczki partyjne nazywano „ciotkami rewolucji”. Były to ideowe komunistki, kobiety całkowicie oddane partii. Wstąpiła do Komunistycznej Partii Polski mając osiemnaście lat. W latach trzydziestych trafiła na rok do więzienia za nielegalną działalność rewolucyjną. Należy tutaj wspomnieć, że KPP została już w 1918 r. zdelegalizowana przez władze II Rzeczypospolitej z powodu wywrotowej działalności oraz agenturalnych powiązań z Rosją Sowiecką.  

Po wybuchu II wojny światowej zbiegła do ZSRS. Tam poznała Wandę Wasilewską i wstąpiła do utworzonego na polecenie Józefa Stalina Związku Patriotów Polskich. Po wkroczeniu Sowietów do Polski dowodziła tzw. grupami operacyjnymi, na których czele instalowała „władzę ludową” w Radomiu, Katowicach, Poznaniu i Gdańsku.

Do Gdańska przyjechała 1 kwietnia 1945 r., na czele kilku towarzyszy. Była twardą szefową i natychmiast zabrała się do pracy. Swoim kolegom powiedziała krótko: „Przyjechaliście tutaj do roboty, a nie na pieczone gołąbki”. Po komitecie chodziła ubrana w mundur kapitana „ludowego” Wojska Polskiego.

 „Przybyliśmy do Gdańska – wspominała po latach – dwa dni po zakończeniu działań wojennych, jeszcze przez kilka dni miasto się paliło, chodziliśmy między zgliszczami i trupami”. Nie dodała tylko, że po Gdańsku grasowali również pijani żołnierze Armii Czerwonej, dopuszczając się zbiorowych gwałtów, zniszczeń i grabieży.

Dla Kowalskiej byli to wyzwoliciele. „Dzięki nim żyliśmy – wspominała – mogliśmy pracować i wykonywać nasze zadania. Oni stwarzali nam warunki bytowe, zapewnili lokale i jedzenie”. Bez tego wsparcia nie potrafiłaby zbudować w Gdańsku partii.  

Janina Kowalska kierowała gdańskim KW zaledwie trzy miesiące. Potem wyjechała do Warszawy i przez następne dwadzieścia lat zajmowała ciepłą posadę w KC.  

 

Znikający sekretarz: Włodzimierz Melzacki (1910-1980)

Urodził się na Syberii. Jego ojciec – z pochodzenia Polak – był carskim oficerem w randze pułkownika. Matka była rosyjską chłopką. Wychowano go w wierze prawosławnej. Po latach ukrywał przed współtowarzyszami fakt, że był synem „kontrrewolucjonisty”.

Po wojnie polsko-bolszewickiej rodzina Melzackich zdecydowała się na przeprowadzkę do Polski. Włodzimierz miał wtedy trzynaście lat i słabo znał język polski. Skończył zaledwie pięć klas szkoły powszechnej. Jako dwudziestolatek wstąpił do KPP. W okresie II RP był kilkakrotnie aresztowany za nielegalną działalność. Pracował jako robotnik w fabryce celulozy we Włocławku. W 1939 r. walczył w kampanii wrześniowej. Po zajęciu Polski przez Sowietów włączył się w budowę Polski Ludowej. Jego dwaj młodsi bracia rozpoczęli kariery w Urzędzie Bezpieczeństwa.

Melzacki kierował gdańskim KW przez niespełna dwa miesiące, od lipca do sierpnia 1945 r. Potem wyjechał na Podlasie. Imał się różnych zajęć. Był między innymi starostą w Sokółce, kierownikiem białostockiego banku oraz urzędnikiem w Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Białymstoku. Jako oficer rezerwy LWP pełnił też funkcję politruka i – jak czytamy w jednej z jego służbowych opinii – „Szeroko popularyzował budownictwo socjalizmu w Polsce i komunizmu w Związku Radzieckim, pogłębiając jednocześnie nienawiść do imperializmu amerykańskiego”. Wspomniane funkcje łączył z nieoficjalną współpracą z bezpieką, której udostępniał tzw. lokal kontaktowy.

Pomimo mocnych powiązań z „władzą ludową” w połowie lat pięćdziesiątych został wyrzucony z partii i zamknięty w więzieniu. Udowodniono mu finansowe malwersacje. Od tego czasu słuch o nim zaginął.

 

Od ślusarza do sekretarza: Władysław Dworakowski (1908-1976)

Syn fornala spod Kozienic. Z zawodu ślusarz. Skończył pięć klas szkoły powszechnej. Do partii komunistycznej wstąpił w latach trzydziestych. Podczas II wojny światowej był jednym z założycieli Stowarzyszenia Przyjaciół ZSRS. Uczestniczył w Powstaniu Warszawskim, lecz  – jak wspominali znający go ludzie – cieszył się wśród kolegów opinią „całkowitego tchórza”. Swoją karierę zawdzięczał ślepemu posłuszeństwu wobec Bolesława Bieruta.

Po wojnie pełnił szereg ważnych funkcji w partii i bezpiece. Kierował gdańskim KW PPR od sierpnia 1945 do marca 1947 r. Partia i bezpieka stanowiły w jego pojęciu nierozerwalną całość. Mawiał, że: „Bezpieczeństwo jest poważnym orężem demokracji polskiej w walce z reakcją”. W UB pracował jego młodszy brat.

Dworakowski był zagorzałym stalinistą i opowiadał się za pełną sowietyzacją Polski. Pewnego razu stwierdził, że forsowana przez Władysława Gomułkę tzw. polska droga do socjalizmu, „była linią nienawiści do Związku Radzieckiego, linią rezygnacji z hegemonii proletariatu, linią podporządkowania klasy robotniczej kierownictwu reakcyjnej burżuazji i obszarnictwa”. W nagrodę Bierut mianował go przewodniczącym Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego. 

Tylko czy prosty ślusarz nadawał się na szefa bezpieki? Nowa rola wyraźnie go przerosła. Jak powiedział mi jego ówczesny zastępca, Jan Ptasiński, Dworakowski odstawał od swoich współpracowników. „Ja ni cholery nie rozumiem, o czym wy gadacie” – mawiał do swoich podwładnych, referujących mu zawiłe zagadnienia operacyjne.

Wraz z powrotem do władzy Władysława Gomułki (1956) Dworakowski stracił wszystkie stanowiska. Wrócił do wyuczonego zawodu ślusarza.

 

Kryptonim „Figaro”: Stanisław Januszewski (1916-1973)

Lwowiak. Pochodził z rodziny żydowskich inteligentów. Był jedynakiem. Na dodatek wcześnie stracił ojca. Aby zdobyć pieniądze na życie sprzedawał węgiel na ulicy i grywał w objazdowym teatrze. Z ruchem rewolucyjnym związał się w latach trzydziestych. Studiował prawo na Uniwersytecie Lwowskim, lecz nie zdołał skończyć studiów. Później twierdził, że studia skończył, tylko zgubił dyplom w czasie wojny…

Po wkroczeniu do Lwowa Armii Czerwonej, podjął pracę w sowieckim sądzie. Po ataku Niemców na ZSRS (1941), wyjechał do Warszawy i wstąpił do PPR. Zajmował się kolportażem nielegalnej prasy oraz przewożeniem ukrywających się Żydów. Brał też udział w Powstaniu Warszawskim. Walczył dzielnie i został ranny.

Po wojnie służył partii czynem i piórem. Kierował gdańskim KW PPR od marca 1947 do grudnia 1948 r. Potem był między innymi redaktorem naczelnym „Gazety Poznańskiej” i „Dziennika Łódzkiego”. Miał opinię podrywacza, w związku z czym strzegąca „socjalistycznej moralności” Komisja Kontroli Partyjnej kilkakrotnie karała go za „nielicującą z mianem członka partii postawę w życiu osobistym”.

W latach sześćdziesiątych stracił zaufanie towarzyszy i został poddany dyskretnej inwigilacji (operacja o kryptonimie „Figaro”). Esbecja przypominała sobie także jego żydowskie pochodzenie i uznała go za niebezpiecznego dla ustroju PRL „syjonistę”.

 

Politruk, redaktor i „rewizjonista”: Witold Konopka (1911-1995)

Warszawiak. W rzeczywistości nazywał się Goldberg i pochodził z rodziny żydowskich prawników. Do KPP wstąpił mając osiemnaście lat. Skończył Międzynarodową Szkołę Leninowską w Moskwie. Jako zawodowy rewolucjonista w okresie międzywojennym zjeździł prawie całą Europę. Spędził rok we francuskim więzieniu.

Po wybuchu II wojny światowej zbiegł do ZSRS. Został oficerem politycznym w armii gen. Zygmunta Berlinga. Walczył pod Lenino (1943). Potem budował komunizm w Rzeszowie, Lublinie i Gdańsku.

„Trzeba oczywiście strzelać, posadzić ich. Nie strzelając, rozzuchwalamy wroga” – mówił w 1944 r. o żołnierzach Armii Krajowej. Domagał się też, „aby do AK zabrać się z miejsca bardzo ostro i zdusić ją całkowicie, nie licząc się ze środkami”. Trudno się dziwić, że akowcy przez pewien czas rozważali pomysł jego likwidacji.

Nie radząc sobie z „reakcyjnym podziemiem” na Lubelszczyźnie Konopka zwrócił się z apelem do władz centralnych PPR, prosząc o przysłanie na pomoc oddziałów Armii Czerwonej. Wywołało to wściekłość Władysława Gomułki, który zarzucił Konopce, że nie rozumie on „konieczności załatwiania własnych spraw własnymi rękami”. Gomułka obawiał się oskarżeń o próbę stworzenia z Polski siedemnastej republiki ZSRS.

Konopka nie wybaczył tego Gomułce, gdyż uważał, że jest on oderwany od realiów panujących w terenie. W ogóle był bardzo pewny siebie. Mawiał często: „Nasza kierownicza rola polega na tym, że więcej umiemy, jesteśmy mądrzejsi, bo jesteśmy marksistami”. Jego zdaniem dobry komunista to, „człowiek bezwzględnie wierny zasadom marksizmu-leninizmu, gotowy walczyć w potrzebie i ginąc za czystość tych zasad, bezwzględnie wierny sprawie ZSRR, sprawie WKP(b), sprawie tow. Stalina, Polski Ludowej i jej rozwoju”. Witold Konopka kierował gdańską PZPR od grudnia 1948 do czerwca 1950 r.

W latach pięćdziesiątych stracił zaufanie partii i został zesłany na „front” dziennikarski. Przez wiele lat był redaktorem naczelnym popularnonaukowego miesięcznika „Wiedza i Źycie”. W tym czasie związał się również ze związaną z Adamem Michnikiem i Jackiem Kuroniem grupą tzw. komandosów. Podobnie jak Januszewski, także i on został poddany obserwacji przez SB.

 

Źołnierz partii: Czesław Domagała (1911-1998)

Pochodził z Łódzkiego. Urodził się w biednej chłopskiej rodzinie. Ideowy komunista. Więzień Berezy Kartuskiej. Uczęszczał do gimnazjum w Radomsku, lecz został z niego wyrzucony za kłótnie z dyrekcją i propagowanie bolszewizmu.   

Podczas II wojny światowej postanowił zbiec do Sowietów, lecz po uszczelnieniu granicy pomiędzy III Rzeszą i ZSRS nie  było to łatwe. Udało mu się dopiero za trzecim razem, wiosną 1940 r. Zamieszkał we Lwowie gdzie redagował wydawane przez NKWD pismo zatytułowane „Pod sztandarem Lenina”. Było to dość nietypowe pismo, adresowane do… więźniów sowieckich łagrów. Następnie pracował w Głównym Zarządzie Polityczno-Wychowawczym WP. Jego młodszy brat był wysokim rangą oficerem UB i SB.

Po 1945 r. Czesław Domagała pełnił szereg ważnych funkcji partyjnych i państwowych. W PZPR miał opinię upartego dogmatyka i stalinowca. Nie znosili go dobrze wykształceni, młodsi towarzysze. Mieczysław Rakowski określał go jako „kliniczny przykład tępaka”, a Józef Tejchma nazywał „zasuszonym umysłem”.

Braki w wykształceniu nadrabiał ciętym językiem oraz „rewolucyjną czujnością”. Pewnego razu oskarżał „kułaków” i księży o to, że „poprzez wódkę” usidlają i uzależniają od siebie partyjnych aktywistów! W latach sześćdziesiątych ukuł pojęcie „zatruty kwiat rewizjonizmu”. Przy jeszcze innej okazji stwierdził, że „Chuligaństwo w Polsce urosło do menstruacyjnych rozmiarów”. Miał wręcz obsesję na punkcie walki z Kościołem. Kierował gdańskim KW PZPR przez niecały rok, od czerwca 1950 do czerwca 1951 r.

 

Patriota z odzysku: Jan Trusz (1913-2004)

Kolejny zawodowy rewolucjonista. Pochodził z Lubelszczyzny. Jego rodzice byli ukraińskimi chłopami. Zdobył podstawowe wykształcenie. Z ruchem komunistycznym związał się już w wieku lat siedemnastu. Należał do KPP i KPZU. W okresie międzywojennym został skazany na siedem lat więzienia za działalność przeciwko niepodległemu państwu polskiemu. Jego brat miał mniej szczęścia. Zdołał wprawdzie uciec do Związku Sowieckiego, lecz został zgładzony podczas stalinowskiej czystki.

W więzieniu Trusz poznał samego Gomułkę. Po latach narzekał na jego nieznośny charakter. Po ataku Niemiec na Polskę udało im się zbiec z nie pilnowanego więzienia. Gomułka pozostał w Polsce, a Trusz udał się do ZSRS. Tam z przedwojennego wywrotowca przeistoczył się w „patriotę ludowo-demokratycznej Polski” i został działaczem ZPP. W partii zyskał opinię dogmatyka i antysemity.

Jego „konikiem” była kwestia „oczyszczania” i „bolszewizacji” szeregów partyjnych. Jak pouczał swoich współtowarzyszy: „Stałe oczyszczanie partii w myśl nauki Lenina jest cechą partii nowego typu. A proces jej bolszewizacji przebiega przez odpadanie przegniłych tkanek i rozwijanie się nowych”. Po śmierci Stalina napisał do rezydującego w Gdańsku konsula ZSRS, że: „Wielkie działo Towarzysza Stalina żyć będzie wiecznie w sercach naszej organizacji partyjnej i wszystkich ludzi pracy naszego województwa”.

Kierował gdańskim KW PZPR przez ponad pięć lat, od 1951 do 1956 r., kiedy to październikowy „wiatr odnowy” zdmuchnął go na polityczną emeryturę.

***

Po Październiku ’56 partyjna karuzela stanowisk ostro wyhamowała. W latach 1956-1990 gdańskim KW PZPR kierowało już „zaledwie” ośmiu pierwszych sekretarzy. W porównaniu do swoich poprzedników z pierwszych lat Polski Ludowej byli to ludzie inteligentniejsi, bardziej wykształceni oraz lepiej przygotowani do pełnienia funkcji państwowych. Są to kolejne ciekawe postacie, które nadal czekają na swoją biografię.

 Piotr Brzeziński

Autor jest historykiem, pracownikiem gdańskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, współautorem albumu „Zbrodnia bez kary. Grudzień 1970 w Gdyni”. Obecnie przygotowuje książkę o pierwszych sekretarzach KW PPR/PZPR w Gdańsku.

Za: „Polska. Dziennik Bałtycki”, dodatek „Rejsy”, 14 IX 2012, s. 16-17.

Opracowanie: WWW.BIBULA.COM na podstawie: materiałów autorskich. Przedruk za zgodÄ… Autora.

Skip to content