Aktualizacja strony została wstrzymana

O trudnych sprawach ciąg dalszy – ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Sprawa kontaktów informacyjnych o pseudonimach „Cappino” i „Prorok” to dopiero początek trudnego procesu badania i opisywania komunistycznej pajęczyny w Watykanie. Wbrew bowiem hurraoptymistycznym oświadczeniem kolejnych komisji kościelnych w archiwach tak IPN, jak i Instytutu Gaucka w Berlinie znajduje się bardzo wiele nieznanych dotąd dokumentów. Do tej pory sięgnęli po nie tylko nieliczni historycy. Na ogół tylko ci niezależni, bo ci których badania uzależnione są od decyzji władz państwowych czy kościelnych omijają te akta wielkim łukiem. Szczególnie chodzi o bardzo bogate archiwum Wydziału III Departamentu I MSW, a także o mikrofilmy i kopie tłumaczone na język rosyjski, które krążą po całym świecie.

Dla dobra Kościoła akta te winne być przebadane i opublikowane, aby w ten sposób rozciąć wspomnianą pajęczynę. Tu nie chodzi o żadną zemstę czy sensację, ale o bezpieczeństwo, a także o sprawiedliwość, choć to ostatnie pojęcie ostatnio nie jest modne. Chodzi również o to, aby pokazać, że absolutna większość polskich duchownych tak w Polsce, jak i w Watykanie, postępowała w czasach  PRL-u w sposób godny i uczciwy. Może to też być swoistego rodzaju „pro memoria” dla nowych pokoleń, które narażone są nie tyle na pokusy agenturalne, co na sprawy niemniej groźne jak. np. konsumpcjonizm czy relatywizm moralny.

Poniżej wywiad telewizyjny i dwa artykuły.

Telewizja Kraków – 3o stycznia 2009 r. – „Tematy dnia” – o kontakcie informacyjnym „Prorok”.

Polska: „Prorok” był cennym agentem

Wczoraj dziennik Polska opublikował informację o najniebezpieczniejszym źródle informacji polskiej bezpieki w Watykanie. Od końca lat 70. do końca 80. ukrywał się jako kontakt informacyjny, pseudonim Prorok. Informacje o jego działalności ujawnił ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. „Wciąż nie wiemy, kim jest opisany przez nas współpracownik Departamentu I PRL. Jednak, jak się dowiedzieliśmy, osoba ukrywająca się pod pseudonimem Prorok przekazywała rezydentowi wywiadu PRL także ręcznie napisane przez siebie raporty. Tylko w ciagu dwóch lat swojej działalności „Prorok” przekazał ponad 400 cennych dla bezpieki informacji – podaje dziennik Polska. – Powoływał się w nich na informacje z Sekretariatu Stanu. Dotyczyły przede wszystkim sytuacji Kościoła katolickiego za żelazną kurtyną – czyli tak zwanej watykańskiej polityki wschodniej. A także relacji państwo – Kościół. „Prorok” przekazywał szczegółowe informacjena temat papieża Jana Pawła II i jego otoczenia”.

Jak pisze Tomasz Pompowski, wczorajsza publikacja Polski o kulisach działań najgroźniejszego agenta w Watykanie w czasie pontyfikatu polskiego papieża wzbudziła duże zainteresowanie. Informację tę przekazała w porannym wydaniu wiadomości TVP Info.- To był najgroźniejszy agent, w Watykanie był szpieg, „Prorok” donosił n apapieża – podawały agencje informacyjne.

„Sprawą zaskoczony jest polski Kościół. Mimo to żaden z duchownych nie chciał jej komentować” – czytamy. – Komisja Kościelna nie zapoznawała się z tymi dokumentami, ponieważ nie badała dokumentów Departamentu I, czyli wywiadu – tłumaczy ks. Zaleski.

Inni historycy potwierdzają istnienie „Proroka”. Historyk IPN Jan Źaryn przyznał, że jego działalność zaszkodziła Watykanowi. Źaryn nie chciał jednak ujawnić, kto kryje się pod tym pseudonimem. – Nie ma wątpliwości, że ks. Zaleski ujawnił agenta, który był najgroźniejszym znanym dotąd informatorem tajnej policji w Kościele – mówi amerykański historyk John Koehler, autor książki „Szpiedzy w Watykanie”.


Dziennik: Nowe informacje wypadają jak z dziurawego worka

„To, co obecnie ujawniam, jest po prostu rozwinięciem moich poprzednich badań” – tłumaczy ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. W IPN odnalazł sporą ilość materiałów dotyczących siatki agenturalnej w Watykanie, w tym m.in. na temat pracy informatora o kryptonimie Prorok.

Agent o kryptonimie Prorok był polskim duchownym, który od końca lat 70. do końca lat 80. pracował bezpośrednio w strukturach watykańskich. Świetnie orientował się w tym, co działo się wówczas w Sekretariacie Stanu, a także znał życie prywatne i towarzyskie wielu polskich księży. W szczególności zaś konflikty między Polakami pracującymi wówczas w Watykanie. Od 1983 do 1989 roku udzielił Departamentowi I MSW (wywiadowi PRL) 600 informacji, pobijając chyba rekordy wydajności. I co ważniejsze – ocena jego pracy była wysoka, a większość tych informacji została przetworzona i przekazana do Warszawy.

W sprawie agenta „Cappino” komisja kościelna tylko na podstawie kilku dokumentów wydała werdykt, że arcybiskup Józef Kowalczyk nie miał żadnej świadomości, iż został zarejestrowany przez SB jako tajny informator, jak też o tym, że informacje, uzyskane od niego docierały do rezydenta PRL-owskiego wywiadu w Rzymie.

Tymczasem dzięki swoim badaniom, w tym samym momencie, gdy wydawano to orzeczenie wiedziałem, że informacji na temat „Cappino” w IPN jest o wiele więcej. Dzwonili do mnie w tej sprawie również inni historycy, którzy także nie zgadzają się z opinią komisji kościelnej. W związku z tym wysłałem do komisji list, w którym zapytałem, dlaczego wydała werdykt, jeśli nawet nie przebadała wystarczającej ilości dokumentów. Kopię tej korespondencji przekazałem do kardynała Dziwisza. Przekazałem im nawet sygnatury odpowiednich akt, by łatwiej było im odnaleźć odpowiednie dokumenty. Znajdują się one w dokumentacji Departamentu I MSW, w Wydziale III, który zajmował się Włochami i Watykanem. Od wyboru kardynała Wojtyły Wydział ten zajmował się niemal wyłącznie osobą Jana Pawła II i środowiskiem Polaków, którzy wówczas pracowali w różnych kongregacjach watykańskich. Chcę po prostu pokazać, czym dysponują historycy, ludzie piszący prace magisterskie czy doktorskie, a do czego nie sięgnęła komisja. Warto więc, by się nimi zajęła, bo nie jest to jakiś dział tajny, ale całkowicie jawny i powszechnie dostępny.

Nie zależy mi na sensacjach, ale zwracam uwagę na merytoryczną drogę dochodzenia do prawdy. Wielu moich kolegów kapłanów również jest zdania, że sprawa przeszłości Kościoła powinna zostać wreszcie wyjaśniona, że jest to wrzód, który należy przeciąć, bo cierpi na tym Jego autorytet. Nie chodzi o jakieś skazywanie, lincz, czy potępienie, ale o to, by ten problem raz na zawsze wyjaśnić, ponieważ co jakiś czas, jak z dziurawego worka wypadają nam kolejne informacje. Również takie, które świadczą o heroizmie kapłanów i kolejnych duchownych, którzy oparli się SB i nie dali się wciągnąć w jej intrygi i gry.

W mojej książce „Księża wobec bezpieki” pisałem o agentach, którzy działali na terenie Watykanu. Wśród nich był agent o pseudonimie Pietro – wtedy nie wiedziałem kim jest, ale właśnie prowadzone przeze mnie dalsze badania doprowadziły do jego ujawnienia. Dziś wiemy, że jest to Edward Kotowski. Idąc tym tropem i szukając kolejnych dokumentów, postanowiłem napisać suplement do książki. Odnalazłem sporą ilość materiałów dotyczących siatki agenturalnej w Watykanie. To, co obecnie ujawniam, jest po prostu rozwinięciem moich poprzednich badań.

ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski
31 stycznia 2008 r.


Dodane 2009-02-01:

Nie czytała i nie wysłała

Jestem tak zasypywany e-mailami, że nie mam już czasu odpowiadać na każdy z nich indywidualnie, dlatego też odpowiadam zbiorowo.

Czy kościelna komisja historyczna czytała akta „Cappino”?

Nie, bo komisja ta z założenia zajęła się badaniem akt tylko tych biskupów, którzy są członkami Episkopatu Polski. Nuncjusz zaś nim nie jest. Podobnie jest z aktami kilku innych polskich biskupów pracujących w strukturach watykańskich.

Czy akta te poszły do Rzymu?

Oczywiście, że nie. Komisja bowiem do tej pory ich nie zna. Kilka dni temu wysłałem listy do dwóch członków komisji, wskazując im sygnatury akt. Tego jest tak wiele, że trzeba długiego czasu, aby wszystko przekopać. Poza tym, kopie porozrzucane są po róznych teczkach.

Czy ks. prof. Jerzy Myszor i dr Andrzej Grajewski, którzy w „Gościu Niedzielnym” polemizują z dr Sławomirem Cenckiewiczem znają te akta?

Nie. Dziwię się więc, że polemizują, bo najpierw trzeba przeczytać, a później stawiać zarzuty. Najbardziej dziwię się ks. Myszorowi, bo to bardzo dobry historyk. Znam go osobiście, bo w latach 80-tych chodziliśmy wspólnie na seminarium naukowe z zakresu historii Kościoła, prowadzone przez śp. ks. prof. dr hab. Bolesława Kumora. Nasz Mistrz nigdy nie wypowiadał się, gdy sam czegoś osobiście nie przebadał.

Czy ktoś napisze szerzej o „Cappino”?

Tak, za kilka dni ukaże się na ten temat obszerny artykuł, ale nie mojego pióra.

Czy Ksiądz napisze o „Proroku”?

Tak, ale wciąż dostaję nowe materiały, więc muszę mieć trochę czasu. Na razie w najbliższym numerze „Gazety Polskiej” w felietonie „Pajęczyna w Watykanie” podam dwa przykłady donosów „Proroka”. Jeden na ks. kard. Franciszka Macharskiego, drugi dotyczy opinii środowiska watykańskiego na temat działalności ks. Jerzego Popiełuszki. Podam też pseudonimy innych agentów i kontaktów informacyjnych.

Czy Ksiądz domyśla się kim jest „Prorok”?

Tak, ale muszę mieć 100% dowody, aby podać nazwisko.


Za: Blog ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego


Skip to content