Aktualizacja strony została wstrzymana

Symultana ruskich szachistów – Stanisław Michalkiewicz

Czego, jak czego, ale elastyczności i umiejętności symultanicznej gry ruskim szachistom odmówić niepodobna – i to od cara Iwana Groźnego, który zresztą podobno umarł podczas rozgrywania partii szachów. Któż nie pamięta obrazu „Batory pod Pskowem” na którym widnieje postać ojca Possevino, jezuity wysłanego przez Stolicę Apostolską do mediacji między Iwanem, a królem polskim Stefanem Batorym. Dlaczego mediacji między zwycięskim królem katolickiej Rzeczypospolitej, a prawosławnym carem Moskwy podjęła się w osobie ojca Possevino Stolica Apostolska? A dlatego, że przyciśnięty do ściany Iwan zaczął rozsnuwać mgliste obietnice, że jeśli tylko polski nacisk by zelżał, to on rozważy przejście na katolicyzm i wesprze Stolicę Apostolską w walce z reformacją. Stąd właśnie pośrednictwo ojca Possevino przy zawarciu rozejmu w Jamie Zapolskim. Oczywiście po ustaniu polskiego naporu o żadnej konwersji chytry Iwan już nie wspominał. Zresztą co tam sięgać aż do Iwana, chociaż i ta historia jest pouczająca, kiedy wystarczy przypomnieć, z jakiego klucza beknął do swoich poddanych Ojciec Narodów, kiedy poczuł niemiecki nóż na gardle: „Bracia i Siostry!” – tak zaczął swoje pierwsze przemówienie po ochłonięciu z paniki.

Powiadają, że historia się powtarza – i rzeczywiście. Czyż pozoru moralnego uzasadnienia podpisanego przez patriarchę Moskwy i Całej Rusi Cyryla i JE abpa Józefa Michalika „Przesłania do narodów polskiego i rosyjskiego” nie dostarcza zapowiedź wspólnej walki z płynącą z Zachodu zgnilizną? Warto tedy przyjrzeć się bliżej tej „zgniliźnie” a zwłaszcza – jakie to drobnoustroje tę zgniliznę powodują. Wydaje się, że cały czas te same: nienawidzący cywilizacji łacińskiej Żydzi i podobnie nienawidzący jej socjaliści. Ci pierwsi dążą do zniszczenia cywilizacji łacińskiej zwłaszcza poprzez destrukcje jednego z istotnych jej składników – chrześcijaństwa. Już na samym początku dostrzegli płynące stąd zagrożenie, stawiając św. Pawłowi pozornie dziwaczny zarzut, że głosząc chrześcijaństwo działa „przeciwko narodowi”, oczywiście żydowskiemu. Zarzut pozornie dziwaczny, z pewnego punktu widzenia był słuszny, ponieważ chrześcijański uniwersalizm rzeczywiście podważa żydowskie trybalistyczne uroszczenia do wyjątkowości.

Pod tym względem nic się nie zmieniło. Przeciwnie – antagonizm nawet się zaostrzył z uwagi na konieczność narzucenia całemu światu przekonania o bezprecedensowym charakterze holokaustu, co z kolei jest warunkiem sine qua non powodzenia tej nowej, świeckiej religii. Socjaliści natomiast przyjęli obecnie rewolucyjną strategię Antoniego Gramsciego, który zalecał przeprowadzenie ofensywy przede wszystkim w sferze kultury, poprzez podsunięcie dotychczasowym kategoriom kulturowym komunistycznej treści. Jednym z komicznych objawów tej strategii jest wszechświatowa akcja w obronie „Zbuntowanych Cip” – bo taką właśnie nazwę przyjęły trzy panienki właśnie skazane na dwa lata łagru za figlowanie w moskiewskiej cerkwi Chrystusa Zbawiciela – ale inne przedsięwzięcia już żadnego komicznego aspektu nie mają. Tymczasem do akcji w obronie „Zbuntowanych Cip” włączył się nawet rzecznik Konferencji Episkopatu Polski, reverendissimus Józef Kloch – co pokazuje, że aggiornamento zaszło znacznie dalej, niż komukolwiek by się zdawało.

Podobnie tak zwany „dialog z judaizmem” ma znamiona jakiegoś instynktu samobójczego wśród chrześcijan – bo samo podjęcie „dialogu”, już z samej uprzejmości wymusza przynajmniej udawanie, że błąd traktuje się jako uprawnioną, równorzędną rację – a to oznacza kapitulację już na samym wstępie. Wygląda zatem na to, że Kościół katolicki sam się rozbroił, a w każdym razie – rozbraja – podobnie jak nasz nieszczęśliwy kraj. W tej sytuacji rachuby, że alians z Cerkwią Prawosławną, a nawet wojującym islamem zapewni mu jeśli nawet nie zwycięstwo, to przynajmniej przetrwanie, przypominają trochę doktrynę obronną naszego nieszczęśliwego kraju, zakładającą, że polskich interesów państwowych do ostatniej kropli krwi będzie broniła Bundeswehra.

Ale to nie jest jedyna szachownica, na której ruscy szachiści rozgrywają swoja symultanę. „Przesłanie” ma zapoczątkować „pojednanie” między narodami polskim i rosyjskim. Jak dotąd, nikt nie objawił ani jednemu, ani drugiemu narodowi, na czym konkretnie to „pojednanie” ma polegać, to znaczy – co konkretnie ma zrobić na przykład naród polski. Bardzo możliwe, że nasi Umiłowani Przywódcy sami dokładnie tego nie wiedzą, bo z natury rzeczy pojednanie ma charakter dwustronny. Polacy mogą pojednać się z Rosjanami, pod warunkiem, że Rosjanie zechcą pojednać się z Polakami. Nie trzeba nawet specjalnie znać Rosjan żeby wiedzieć, że mogą się, owszem, pojednać – ale na własnych warunkach. W przeciwnym razie nie tylko nic z pojednania nie wyjdzie, ale samo objawienie takiej intencji może stać się – a jak może, to z pewnością się stanie – dodatkowym instrumentem dyscyplinowania naszego mniej wartościowego narodu tubylczego – choćby poprzez oskarżanie go o „rusofobię”. Wprawdzie takie oskarżenia nikogo nie powinny konfundować, bo przecież sami Rosjanie lubią, kiedy cały świat się ich boi, odreagowując w ten sposób rozmaite kompleksy – ale co z tego, że „nie powinny”, skoro konfundują?

Jakże bowiem na przykład mielibyśmy zatrzymać i odwrócić proces rozbrajania państwa, kiedy wszelkie wzmocnienie militarnej siły Polski mogłoby zostać – i z pewnością zostałoby uznane za podstępne odstępstwo od idei „pojednania”? W tej sytuacji „pojednanie” to po prostu inna nazwa „finlandyzacji”, a może nawet czegoś jeszcze gorszego? Gorszego – bo podpisanie „Przesłania” a nawet nie tyle samo podpisanie, co sposób jego obrony, również przez wrogów chrześcijaństwa i Kościoła, stwarza wrażenie opatrzenia „pojednania” pozorem sankcji nadprzyrodzonej.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Felieton    tygodnik „Nasza Polska”    29 sierpnia 2012

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2599

Skip to content