Aktualizacja strony została wstrzymana

Meksyk: powrót wyleniałych postrewolucjonistów – Jacek Bartyzel

Polityczna mapa Meksyku to jaskrawa kalka partyjnych propozycji w Polsce. Kraj ten targany jest przez siły albo nijakiej centroprawicy, albo sodomicko – lewackiej bandy, albo pospolitych złodziei i oszustów.

Od 1928 do 2000 roku Meksykiem rządziła nieprzerwanie – mając za narzędzia najpierw głównie terror, potem już „tylko” fałszerstwa i wszechobecną korupcję – partia wyrosła z Rewolucji Meksykańskiej, zinstytucjonalizowanej w 1917 roku konstytucją z Querétaro, której najważniejszą cechą była faktyczna delegalizacja Kościoła katolickiego.

Do jej „szczytowych osiągnięć” należało wprowadzenie w latach 30. ubiegłego wieku tzw. edukacji socjalistycznej na wszystkich szczeblach, czyli przymusowej ateizacji za pośrednictwem monopolu szkolnego państwa, które zupełnie oficjalnie przyznawało się, że stanowi „jedną sprawę” z masonerią. Partia ta, nazywająca się zrazu Partią Narodowo-Rewolucyjną, następnie (od 1938) Partią Rewolucji Meksykańskiej, od 1946 roku nazywa się Partią Rewolucyjno-Instytucjonalną (PRI).

Przez dziesięciolecia panowania przeszła ona zresztą pewną ewolucję ideologiczną: dawno już „wyparował” z niej socjalizm, mający się najlepiej za prezydentury (1934-40) gen. Lazara Cardenasa del Río (przyjaciela Lwa Trockiego, któremu udzielił azylu), a w latach 80. stała się ona ugrupowaniem wręcz typowo neoliberalnym (oficjalnie: „liberalno-społecznym”); również laicyzm, choć pozostał nadal oficjalną doktryną, stał się bardziej „letni”. Przede wszystkim jest to jednak „partia władzy” i powiązanego z nią biznesu, która przez dziesięciolecia doprowadziła do perfekcji system „republiki kolesiów”: nasza Platforma Obywatelska to przy PRI zaledwie freblówka tego procederu.

Oba „zdradzone” wątki Rewolucji Meksykańskiej – socjalistyczny i agresywnie antyreligijny – przejęła odtąd zasadniczo Partia Rewolucji Demokratycznej (PRD). Jej z kolei „zasługą” (jako partii rządzącej w Dystrykcie Federalnym) jest legalizacja związków dewiacyjnych w 2009 roku. Można by więc ją uznać za syntezę „palikotyzmu” z demagogią socjalną.

W 2000 roku udało się w końcu przełamać monopol władzy PRI na szczeblu federalnym (Meksyk ma ustrój typowo prezydencki, wzorowany na północnoamerykańskim, gdzie obdarzony dużymi kompetencjami prezydent jest zarazem szefem rządu i ma nawet dłuższą, bo sześcioletnią, kadencję – nie może jednak być wybrany ponownie). Do władzy doszła wówczas Partia Akcji Narodowej (PAN), charakteryzująca się tak samo jak PRI dużą zmiennością swojej ideologii. Założona w 1939 roku, i mająca wówczas charakter konserwatywno-narodowy, od lat 50. ewoluowała w kierunku chadeckim, aby pod koniec XX wieku znaleźć się również na pozycjach neoliberalnych, okraszonych retoryką chrześcijańską i humanistyczną. Pierwszym prezydentem z ramienia PAN był w latach 2000-2006 Vicente Fox Quesada, a obecnie jest nim Felipe Calderón Hinojosa.

Sukces PAN nie okazał się jednak trwały, i po dwunastu latach sprawowania władzy na szczeblu centralnym partia ta właśnie ją utraciła. W wyborach prezydenckich, przeprowadzonych, zgodnie z kalendarzem elektoralnym, 1 VII 2012 roku, wygrał z wynikiem 38,21% kandydat PRI – występujący w koalicji z partią zielonych pn. Porozumienie dla Meksyku (Compromiso por México) – dotychczasowy gubernator stanu Meksyk, Enrique Peña Nieto (ur. 1966), zaś kandydatka PAN, b. sekretarz edukacji publicznej a następnie rozwoju społecznego, Josefina Vázquez Mota (ur. 1961), zajęła dopiero trzecie miejsce, z wynikiem 25,41%. Co warto podkreślić, jej kampanię wyborczą wręcz ostentacyjnie sabotował wpływowy kolega partyjny, b. prezydent Fox, zachęcający do głosowania na kandydata PRI, aby nie dopuścić do przekształcenia Meksyku w „drugą Wenezuelę” – co, jego zdaniem, mogłoby nastąpić, gdyby zwyciężył kandydat lewicowej PRD, Andrés Manuel López Obrador (ur. 1953), występujący pod szyldem Ruchu Postępowego (Movimiento Progresista). Skądinąd, Hugo Chávez już zdążył złożyć gratulacje kandydatowi PRI, wystawiając tym samym do wiatru swojego (domniemanego) meksykańskiego „towarzysza podróży”.

López Obrador z kolei, który zajął drugie miejsce z wynikiem 31,59%, „tradycyjnie” już zakwestionował rezultat wyborów (sześć lat wcześniej przegrał z Calderonem minimalną liczbą głosów i ogłosił się prezydentem, urządzając blokadę głównego placu w stolicy), oskarżając PRI o kupienie głosów ponad pięciu milionów wyborców, m.in. za pośrednictwem kart podarunkowych sieci supermarketów Soriana, a także o fałszerstwa przy urnach, akty przemocy i inne przestępstwa wyborcze.

Jeżeli jednak Trybunał Wyborczy nie uzna zasadności skargi Movimiento Progresista i jego kandydata oraz oddzielnie PAN (na co ma czas do 5 września), to od 1 grudnia, po dwunastoletniej przerwie, PRI znów będzie rządzić Stanami Zjednoczonymi Meksyku. Perspektywa ta już zyskała sobie miano „powrotu dinozaurów” i przekształcenia kraju w Park Jurajski. Można by ją również nazwać powrotem wyleniałych (post)rewolucjonistów w cadillacach.

Jak widać, zestaw relewantnych propozycji politycznych w Meksyku jest bardzo podobny do tego, który mamy w Polsce: albo nijaka (i projankeska) „centroprawica”, albo sodomicko-lewacka banda z piekła rodem, albo pospolici złodzieje i oszuści.

Jacek Bartyzel

Za: Polonia Christiana - pch24.pl (2012-08-17) | http://www.pch24.pl/meksyk--powrot-wylenialych-postrewolucjonistow,4988,i.html#ixzz23o3hnnFp

Skip to content