Aktualizacja strony została wstrzymana

Walka jest nierówna, ale do wygrania

Z Billem Donohue, prezesem Ligi Katolickiej Stanów Zjednoczonych, rozmawia Piotr Falkowski

Liga Katolicka stawia sobie za cel bronienie wartości katolickich w życiu publicznym Stanów Zjednoczonych. Proszę powiedzieć, jakie wartości uznaje Pan za najbardziej zagrożone?

– W Stanach Zjednoczonych dzięki poprawkom do konstytucji mamy gwarancje wolności słowa i wolności religii. Ma też miejsce rozdzielenie państwa i religii. Oznacza ono w swoim podstawowym sensie, że rząd nie może naruszać praw ani wtrącać się w sprawy wyznań czy Kościołów. Kościół katolicki od dwustu lat cieszy się równym traktowaniem przez państwo na poziomie federalnym. Mało kto wie, że zupełnie inaczej jest na poziomie prawa stanowego. W 38 stanach wciąż obowiązuje poprawka Blaine´a, nosząca nazwę od nazwiska Jamesa Blaine´a, kongresmana żyjącego w XIX wieku. Mówi ona, że najmniejsza nawet ilość środków publicznych nie może zostać wydana na wsparcie szkół katolickich lub innych katolickich instytucji. To prawo zostało uchwalone wówczas, gdy protestanci bardzo mocno dominowali nad katolikami w USA. Od tamtych czasów dokonał się znaczący postęp. Teraz już nie pojawiają się nowe precedensy prawne faworyzujące protestantów, ale tamte zapisy pozostają w mocy, chociaż nieco złagodzone. Próbuje się obejść te jawnie niesprawiedliwe regulacje sprzed ponad wieku, ale czasami prawne wygibasy prowadzą do takich śmiesznych sytuacji, że z budżetu można sfinansować uczniom zakup książek, ale map już nie. To jednak przykład bardzo szczegółowy. Tak naprawdę od ponad dwustu lat żaden rząd federalny nie spróbował nawet zdefiniować, czym jest religia. A tym samym nie można wprowadzić do prawa zasady kwalifikującej do wyłączeń prawnych (wyjątków pozwalających nie wykonywać przepisów sprzecznych z wyznawanymi zasadami) z powodów religijnych. A więc prezydent Obama może kazać organizacjom katolickim opłacać w ramach ubezpieczenia zdrowotnego środki stosowane do aborcji farmakologicznej, środki antykoncepcyjne oraz zabiegi sterylizacji. My mówimy, że nie chcemy tego robić. A oni poprzez prawo nas do tego zmuszają. Na przykład Liga Katolicka ma własną firmę ubezpieczeniową o nazwie Bracia Chrześcijanie. Ta firma też będzie musiała finansować aborcję i inne nieetyczne działania medyczne. Na protesty społeczności katolickiej, w tym biskupów, administracja Obamy odpowiada, że owszem, instytucje katolickie mogą korzystać z wyłączenia (exemption) z powodów religijnych, ale tylko wtedy, gdy świadczą usługi wyłącznie dla swoich współwyznawców. Chodzi o duże instytucje: szpitale, ośrodki pomocy społecznej, szkoły, uniwersytety. One nigdy nie dyskryminowały z powodu wyznania i nie pytają, czy przychodzi do nich katolik, żyd, buddysta czy ateista. Wszyscy otrzymują usługi na takim samym poziomie. Administracja Obamy chce za to ukarać katolickie instytucje w USA. Ukarać za to, że są otwarte i nie faworyzują członków swojej grupy. Te przepisy zostały zaskarżone i jeszcze w czerwcu Sąd Najwyższy ma się nimi zająć. Jestem bardzo ciekawy wyniku, który nie jest pewny. Mamy do czynienia z atakiem na wolność wyznania w Ameryce przez administrację Obamy. To bardzo poważna sprawa.

Drugi główny obszar zainteresowań Ligi to świat mediów i kultury masowej.

– Źyjemy w państwie, w którym władza publiczna nie ma aż takiego znaczenia. Wystarczy jednak zobaczyć, co pokazuje telewizja i filmy. Obrzydliwe rzeczy stanowiące jeden wielki atak na katolickie wartości. Według nas to przykłady mowy nienawiści, tak zwalczanej przez polityczną poprawność. Zatem wprawdzie 80 proc. ludzi w Stanach Zjednoczonych to chrześcijanie, to 25 proc. jest katolikami. Większość ludzi, bez względu na religię, nie kieruje się nienawiścią, ale są też tacy, którzy tak robią. I to właśnie ta zupełna mniejszość – ludzie absolutnie niereligijni i pełni nienawiści – jest wyraźnie nadreprezentowana w mediach, w szkołach, wśród profesorów uniwersytetów, ogólnie tych ludzi, którzy kształtują naszą kulturę. Mamy przeciwko sobie walczący ateizm. Nie taki, jak kiedyś, sprowadzający się do postawy filozoficznej, tylko agresywny i ekspansywny. Mamy radykalny sekularyzm. To jest rzeczywisty problem.

Jak to się stało, że katolicy, chrześcijanie czy w ogóle ludzie religijni nie stanowią siły politycznej, kulturowej czy w ogóle cywilizacyjnej w Stanach Zjednoczonych, które uchodzą za najbardziej religijny kraj na świecie?

– Odpowiedź na to pytanie jest następująca. Atak na chrześcijaństwo wziął się z powodu kwestii seksualnych. Presja na tzw. prawo do aborcji ze strony środowisk laickich i ateistycznych jest bardzo silna. Teraz pojawiła się kwestia „małżeństw” homoseksualistów. Jak wynika z wszelkich badań opinii publicznej i głosowań, w stanach, gdzie były referenda, większość obywateli jest im przeciwna. A prezydent Obama mówi, że jest ich zwolennikiem. To także wpływa na wolność religijną. Bo wyobraźmy sobie wierzącego katolika albo głęboko wierzącego protestanta, do którego przyjdzie dwóch mężczyzn i powie, że chce urządzić w jego restauracji swoje wesele. Czy będzie mógł odmówić? Na razie nie znamy odpowiedzi na to pytanie. Mieliśmy mieć wolność (liberty), a mamy libertynizm – wolność bez żadnych granic. Jak ktoś chce, to jest dla niego aborcja, „małżeństwa” homoseksualne itd. A ponieważ Kościół katolicki się temu przeciwstawia, jest atakowany. Jest bardziej nieugięty niż protestanci czy żydzi w kwestiach seksualnych, dlatego nienawiść do katolików jest coraz większa.

Organizacje takie jak Liga Katolicka starają się tłumaczyć katolickim wyborcom, żeby brali pod uwagę nie tylko obietnice gospodarcze kandydatów, ale i kwestie moralne. Dlaczego w Stanach Zjednoczonych jest to tak trudne do zrozumienia?

– Kiedy gospodarka przechodzi kryzys, jak to się dzieje teraz w USA, w Kanadzie i w Europie, kwestie ekonomiczne wydają się ważniejsze. Ludzie myślą o bezpieczeństwie socjalnym, a nie o aborcji czy małżeństwach gejów. Ale, co ciekawe, Amerykanie pochodzenia afrykańskiego, czyli czarni, są zdecydowanie bardziej przeciw „małżeństwom” gejów niż biali. To nieprawda, że postulaty homoseksualistów i czarnej społeczności są wspólne. Tak więc to bardzo poważna sprawa i wielkie ryzyko polityczne Obamy, że opowiedział się po stronie „małżeństw” homoseksualistów. To może kosztować go przegrane wybory. Szczególnie w stanach środkowego Zachodu, gdzie nie ma tradycji głosowania na jedną partię i sympatie wyborców są chwiejne (swing states), jak Michigan, Ohio czy Indiana. Tam jest wielu katolików i konserwatywnych protestantów. Oni nie chcą „małżeństw” homoseksualistów. Może się okazać, że mając wybór między Obamą a Romneyem, ta kwestia przeważy i poprą republikanina. Ciekawe, co się wydarzy.

Co można zrobić z negatywnym nastawieniem mediów do wartości katolickich? Czy pozostało jedynie zakładać własne, czy też możemy jakoś dążyć do odwrócenia trendów mainstreamu?

– No cóż. My w USA próbujemy i jednego, i drugiego. Jest przecież EWTN (Eternal World Television Network – Sieć Telewizyjna Świata Wieczności) z siedzibą w Alabamie i w Waszyngtonie, która nadaje na cały kraj. To bardzo dobry kanał, przekazuje wiarygodne informacje na tematy ważne dla wspólnoty katolickiej. Liga Katolicka specjalizuje się w działaniu na polu dla nas nieprzyjaznym. Po atakach na wiarę staramy się protestować, polemizować, towarzyszyć milczącej chrześcijańskiej większości. Dzięki temu, że jesteśmy organizacją o dużym zasięgu, moje listy są publikowane w poczytnych gazetach, a telewizje pokazują nasze opinie. Po tym, jak w programie telewizyjnym „The Daily Show” pokazano bluźnierczy obraz, rozpoczęliśmy akcję uświadamiania sponsorów tej audycji. Jest wśród nich linia lotnicza Delta. Jej kierownictwo nas zlekceważyło. Podjęliśmy więc akcję bojkotu Delty. Kolejne grupy katolików, a także protestantów, muzułmanów, mormonów i żydów ogłaszają, że nie będą latać Deltą. Zawiadamiamy o tym natychmiast akcjonariuszy firmy. Robimy tak, dopóki nie wycofają swoich reklam podczas „The Daily Show” albo nie wymuszą na jego producentach, żeby przeprosili. Ponieważ tracą dużo pieniędzy, myślę, że wkrótce się ugną. Jednocześnie taka akcja jest formą edukacji obywatelskiej. Takie przypadki pokazują społeczności chrześcijańskiej, która liczy 80 proc. mieszkańców, że pozostaje w defensywie, ponieważ sekularyzm jest tak silny. Ma za sobą nawet prezydenta Stanów Zjednoczonych. Może on sobie mówić, że jest chrześcijaninem. Naprawdę jest zwolennikiem sekularyzmu.

W Polsce odsetek chrześcijan, a nawet wprost katolików, jest jeszcze większy, a odmówiono jedynej katolickiej Telewizji możliwości nadawania drogą cyfrowego przekazu naziemnego, który wkrótce ma stać się formą dominującą.

– Macie te same problemy? U was pewnie prezydent i premier są katolikami, prawda?

Oczywiście. Prezydent nawet publicznie przyjmuje Komunię Świętą, a jednocześnie popiera zabiegi in vitro.

– Gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo to też katolik, a jest i za aborcją, i za „małżeństwami” gejów. To samo z liderką demokratycznej mniejszości w Izbie Reprezentantów Nancy Pelosi.

Czy amerykańskie pojmowanie rozdziału Kościołów od państwa nie sprzyja takim sytuacjom? Można sobie wyobrazić, że jakiś biskup powie wiernym: „Nie wolno wam głosować na Obamę, to jest grzech”.

– Moim zdaniem, tak się nie stanie. W naszym państwie instytucja religijna nie musi płacić podatków, ale jednocześnie nie może bezpośrednio angażować się w kampanie polityczne. Można mówić o problemach. Biskupi mogą powiedzieć, że Obama nie ma racji w sprawie aborcji, „małżeństw” gejów itd. Ludzie powinni zasadniczo rozumieć, co to oznacza. Ale nie można zrobić ostatniego kroku, czyli wskazać konkretnego kandydata albo wezwać, by na kogoś nie głosować. Gdyby tak się stało, Kościół straciłby wszystkie zwolnienia podatkowe i pozycję wyznania religijnego. Pozostaje więc mówienie o problemach.

Pisze Pan na swojej stronie internetowej, że we współczesnej Ameryce „normą staje się to, co jeszcze wczoraj było nienormalne”. Czy to znaczy, że sytuacja jest beznadziejna i będziemy tylko się bronić, ale fala negatywnych zmian kulturowych jest nie do powstrzymania?

– Nie powiedziałbym, że sytuacja jest beznadziejna. To jest nierówna walka, ale do wygrania. W naszym kraju są osoby, szczególnie w Hollywood, w przemyśle rozrywkowym, w szkołach, na uniwersytetach, włączając w to liberalną część duchowieństwa, a także media, którym zależy na tym, by ludzie byli albo agnostykami, albo ateistami. Ich działalność sprowadza się do nienawiści do chrześcijaństwa. Pamiętam sytuację po zamachach na World Trade Center. Sam widziałem 11 września 2001 r. z tego okna, jak przewracały się wieże tego drapacza chmur po ataku terrorystów islamskich. Otóż media liberalne nie atakowały muzułmanów. Przeciwnie, osłaniały ich, a skupiły się na chrześcijanach. To na nas kierowano złość narodu, chociaż nie mieliśmy nic wspólnego z zamachami. Dlaczego? Bo nie zgadzamy się na wolny seks, aborcję itd.

Ale islam jest jeszcze surowszy w tych sprawach.

– Owszem. I nie wyrzeka się przemocy. Więc ci wszyscy tchórzliwi profesorowie postępowych uniwersytetów wolą nie krytykować islamu. My protestujemy, ale nie zorganizujemy nigdy zamachu terrorystycznego. Więc spotyka nas za to kara… USA są chorym krajem.

To trochę przypomina oskarżanie Polaków o udział w holokauście i mówienie o „polskich obozach koncentracyjnych”.

– Trzeba powiedzieć jasno, że to część kampanii jednocześnie antypolskiej i antykatolickiej. Rzeczywiście Żydzi byli mordowani, dlatego że byli Żydami. Ale to nie znaczy, że Kościół katolicki nie był również ofiarą nazizmu. Dobrze wiem, jaki był los Polaków podczas wojny. My staramy się przedstawić holokaust jako coś o znacznie większym zasięgu niż tylko mordowanie społeczności żydowskiej. W USA nie zauważa się, że zginęło sześć milionów niewinnych ludzi w Polsce. Trzy miliony Żydów – obywateli Polski, ale też trzy miliony Polaków, niebędących narodowości żydowskiej, głównie katolików. Trzeba również rozumieć, że to nie Ronald Reagan i Margaret Thatcher – chociaż to dobrzy ludzie – pokonali komunizm. Nie stałoby się to może do dzisiaj, gdyby nie Jan Paweł II. Jak można oskarżać Polaków o wspieranie totalitarnego reżimu nazistów?! Napisałem o tym książkę, żeby Amerykanie mogli zrozumieć, jak się mylą w swoich wyobrażeniach.

Czy jest jakaś szansa, że prawo aborcyjne w USA się zmieni, czy też rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego z 1973 roku jest nieodwołalne?

– Zmiana nastawienia społeczeństwa jest widoczna. Przyczyniają się do tego nowoczesne metody diagnostyczne, pokazujące wyraźnie, że człowiek w fazie życia płodowego jest prawdziwym człowiekiem i trudno to ukrywać. Ale aborcja, jak pan zauważył, jest legalna od 1973 roku. Prawdopodobnie większość obywateli wciąż nie chce całkowitego zakazu aborcji, ale zgadza się, że nie powinna ona być tak łatwo dostępna jak obecnie. Gdyby przeprowadzić głosowanie, duże szanse miałaby opcja uregulowań takich jak w Polsce lub nieco bardziej liberalnych – aborcja ograniczona do pewnych przypadków i wyłącznie w pierwszym trymestrze. Obecnie można przerwać ciążę na każdym etapie i z jakiegokolwiek powodu. Mamy nadzieję, że będzie dochodzić do powolnego zawężania dostępu do aborcji. Pierwszym krokiem była wygrana batalia o zakaz tzw. częściowej aborcji. Uważano, że 80 proc. ciała dziecka może się urodzić, a później lekarz może zabić, przecinając główkę nożycami, i po prostu wywalić do odpadków. Od 2003 r. to barbarzyństwo jest nielegalne.

W Europie tendencja jest niestety odwrotna. Coraz więcej zasad ujednolica się w ramach Unii Europejskiej i może się okazać, że będziemy musieli przyjąć jakieś wspólne zasady także w odniesieniu do aborcji.

– Dlatego Papież Benedykt XVI tyle mówi o Europie, podnosi ten temat bardzo zdecydowanie. Kryzys, który nastał w Europie, jest naprawdę kryzysem moralnym wynikającym ze sprzeniewierzenia się wartościom, które tworzyły Europę i które przejęła też Ameryka. Europa i chrześcijaństwo to jedno. Inaczej nie może istnieć. Tak właśnie mówi Papież. A Europa chce teraz opierać się na wielokulturowości, która nie oznacza niczego innego jak sekularyzm. To samo dzieje się tutaj. Ludzie nie chcą świętować Dnia Dziękczynienia, nie chcą obchodzić Bożego Narodzenia. Mówią, że nie chcą okazywać swojego przywiązania do religii chrześcijańskiej, bo to się kłóci z wielokulturowością. W ten sposób nikt nie zostanie chrześcijaninem.

No właśnie, niestety to z USA przyszła do nas moda na kartki z okazji świąt zimowych czy wiosennych zamiast Bożego Narodzenia i Wielkanocy, podobnie jak inne tego typu kulturowe aberracje.

– Tak, to są skutki propagandy wielokulturowości. Ale ja winię chrześcijan w Ameryce i Europie za to, że pozwolili na coś takiego. Przecież jesteśmy większością. A to sami chrześcijanie wymyślili sobie absurdalne skrupuły, że kogoś może obrazić kartka bożonarodzeniowa. Tak samo z symbolami religijnymi. W prywatnych firmach to zależy od właściciela, czy pracownik może mieć na szyi krzyż albo medalik. I z reguły nie jest to kwestionowane w USA, tak jak to się dzieje już w Europie. Ale już w służbach publicznych, w urzędach, może być problem. Kiedyś tu, w Nowym Jorku, zapalano w okresie świątecznym światła w wieżowcach tak, że tworzyły krzyż. Teraz już tak nie robią. Odmawiają nawet odpłatnego zainstalowania iluminacji o treści chrześcijańskiej. Taka jest od dawna polityka na przykład administracji Empire State Building. Nie chciano uczcić rocznicy śmierci Matki Teresy z Kalkuty, ale chętnie pokazują na sławnym wieżowcu chińskich komunistów albo Che Guevarę. Protestowaliśmy przeciw temu, urządziliśmy wiec przed ratuszem.

Co by Pan doradził Polakom chcącym aktywnie bronić swojej katolickiej tożsamości?

– Niech robią to, co my. Liga Katolicka popiera biskupów i jest popierana przez wielu biskupów, ale nie bierze pieniędzy ze środków kościelnych. To ważne, że pozostajemy oddzielnie jako świeccy katolicy, niezależni od struktur Episkopatu czy diecezji. To ważne, ponieważ czasem walka jest ostra i nie zawsze biskup może powiedzieć to, co mogę powiedzieć ja, który reprezentuję tylko siebie i ludzi, którzy mnie na własną odpowiedzialność popierają. Wprawdzie naszym założycielem był kapłan, jezuita o. Virgil Blum, ale organizacją obecnie zarządzają świeccy. Nam jest o wiele łatwiej szybko reagować i przychodzić z pomocą także biskupom. Konieczne jest tworzenie dobrowolnych grup poparcia dla kampanii obrony praw katolików. Nie wolno przyjmować żadnych dotacji ze środków państwowych. Liga Katolicka jest finansowana przez dobrowolne wpłaty naszych zwolenników. To jest najlepszy model, by zachować niezależność. Kiedy nie ma się publicznych pieniędzy, władza nie może kontrolować. Można mówić to, co się chce, w radiu, telewizji i prasie. I tak zmieniać tę kulturę.

Dziękuję za rozmowę.


Liga Katolicka powstała w 1973 roku. Stawia sobie za cel obronę praw katolików do obecności w życiu publicznym, walkę ze zniesławieniem i dyskryminacją. Koncentruje się na zwalczaniu antykatolickiego przekazu kultury masowej. Działa niezależnie od struktur kościelnych i dysponuje rocznym budżetem ok. 3 mln dolarów. William Anthony (Bill) Donohue kieruje organizacją od 1983 roku. Urodził się w Nowym Jorku w 1947 roku. Jest z wykształcenia socjologiem. Pod jego rządami Liga stała się znaczącą siłą reprezentującą głos katolików. Donohue i jego współpracownicy są bardzo aktywni w amerykańskich mediach, organizują akcje bojkotu firm wspierających antykatolickie przedsięwzięcia, masowe rozsyłanie listów z protestami czy uliczne pikiety.

KOMENTARZ BIBUŁY: Bill Donahue i jego Liga Katolicka (Catholic League for Religious and Civil Rights), to dosyć dziwne twory, które z jednej strony można określić jako ostatnie bastiony w liberalnych, mainstreamowych mediach próbujące elokwentnie i nawet skutecznie bronić – szeroko rozumianego, acz posoborowego – katolicyzmu, a z drugiej strony jako filosemickie i neokonserwatywne tuby propagandowe.  Oczywiście powstaje pytanie dlaczego jedynie taka instytucja jak Catholic League i doktor Donahue otrzymują patent na reprezentowanie katolicyzmu w głównych mediach. Być może po części można to tłumaczyć przyjęciem przez tę organizację obrony rozmytego, janopawłowego Kościoła z jednoczesnym odrzuceniem przedsoborowego „zaścianka” i „antysemityzmu”, a z drugiej strony jakaś ich fraternizacja z organizacjami żydowskimi (co jednak może wynikać niekoniecznie z ich bezpośrednich związków z tymi naturalnymi wrogami katolicyzmu, lecz właśnie z przyjęcia tej „otwartej” wizji Kościoła).

Liga Katolicka wydaje się być jednak w wielu sprawach przydatna, bowiem żadna inna instytucja kościelna czy związana z Kościołem – nie mówiąc już o siedzących cicho większości biskupów amerykańskich jakby unikających mediów, rozgłosu i wypowiadania się na „kontrowersyjne” tematy – nie podejmuje się na polu publicznym ostrej walki o podstawowym moralnym znaczeniu. Z tego też względu jest atakowana przez tych z lewa (jak np. przez jezuickich heretyków), lecz także przez nieufnie nastawioną do niej tę garstkę wiernych, z przerażeniem patrzącą na degenerację laikatu i hierachii kościelnej.

Za: Nasz Dziennik, Wtorek, 12 czerwca 2012, Nr 135 (4370) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120612&typ=sw&id=sw11.txt

Skip to content