Aktualizacja strony została wstrzymana

Ekshumacje utknęły w miejscu

Z prof. Andrzejem Kolą z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, szefem prac wykopaliskowych w Bykowni, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Z początkiem czerwca rozpoczęła się budowa Polskiego Cmentarza Wojennego w Bykowni. W połowie miesiąca miały tam być kontynuowane pod Pana kierownictwem prace archeologiczno-eksumacyjne. Wiadomo już, że się nie rozpoczną w planowanym terminie. Dlaczego?

– Przez wiele lat na tym terenie prowadziliśmy prace archeologiczne, które należałoby dokończyć. Jednak czy i kiedy nas tam skierują, na razie nie wiemy. Ekipa jest otwarta, gotowa i czeka na decyzję Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, ale na razie żadnej umowy nie mamy. Jesteśmy też świadomi, jakie poglądy na naszą działalność archeologiczną na terenie Kijowa mają obecni decydenci na Ukrainie. Jest to już jednak polityka, a my jesteśmy archeologami i nie do nas należy komentowanie, a tym bardziej załatwianie tego typu spraw. Czekamy na ostateczną decyzję ROPWiM, która musi jeszcze dopiąć wszystkie szczegóły. Przypomnę, że będziemy działać na terenie obcego państwa. Obecnie nie wiem, czy i kiedy tam pojedziemy.

Jaki jest planowany zakres tegorocznych prac?

– Na pewno znamy ten teren i stanowisko archeologiczne od podszewki. Chcemy dokończyć ekshumacje ośmiu grobów, czego niestety nie mogliśmy zrobić w czerwcu ubiegłego roku z uwagi na upały. Przypomnę, że przez tę część lasu przebiega jedyna w tym miejscu droga pożarowa, która musiała być przejezdna. Tak przynajmniej stawiała tę kwestię strona ukraińska i na tym sprawa stanęła. W tym roku z uwagi na węższy zakres prac do Bykowni wyjedzie mniejsza ekipa archeologów. Przewidujemy, że uda się nam przeprowadzić wykopaliska w ciągu miesiąca.

Jaki był efekt ubiegłorocznych wykopalisk?

– Zbadaliśmy około stu zbiorowych mogił. Ale z uwagi na to, o czym powiedziałem wcześniej, ośmiu grobów w miejscu dojazdu do głównego upamiętnienia ukraińskiego i budowanego obecnie upamiętnienia polskiego nie pozwolono nam rozkopać. Trzeba to koniecznie zrobić, bo w innym wypadku dojście do upamiętnień zarówno ukraińskich, jak i polskich będzie się odbywać po niewyekshumowanych grobach, które tam są. Trzeba te groby zbadać, wyekshumować i spoczywające tam szczątki przenieść w godne miejsce.

Mogą być tam też polskie szczątki?

– Nie jest to wykluczone. Jeden, a właściwie nawet dwa groby są usytuowane w bezpośredniej bliskości polskich odkrytych już grobów. Bez przeprowadzenia odpowiednich prac trudno będzie to jednoznacznie potwierdzić.

Będzie to już kolejna wizyta polskich archeologów w tym miejscu. Czy ostatnia?

– Mam nadzieję, że tak. Zaczęliśmy w 2001 roku, potem był 2006, 2007 i 2011 rok, teraz będzie to już piąty wyjazd do Bykowni. Poprzednie działania i ich efekty potwierdziły, że w tym miejscu pogrzebano ofiary zbrodni katyńskiej. Planowane ekshumacje i złożenie szczątków na powstającym cmentarzu zakończą prace polskiej ekipy w tym miejscu.

Pracom polskich archeologów nie zawsze towarzyszyła przyjazna atmosfera ze strony ukraińskich władz.

– Owszem, ale tak naprawdę były to konflikty ukraińskie, a my, można powiedzieć, byliśmy traktowani jako mechanizm, który ich nakręcał do sporów. Byliśmy zatem uznawani jako przyczyna zgrzytów, do jakich dochodziło po tamtej stronie.

Początkowo próbowano jednak wyeliminować wszelkie świadectwa polskości w tych dołach śmierci.

– Przez dwa lata docierały do nas informacje o tym, że na cmentarzu w Bykowni spoczywają ofiary terroru niemieckiego okupanta. Jak się później okazało była to w wielu przypadkach ludność polska, która zginęła z rąk NKWD. Na szczęście próby fałszowania historii się nie powiodły. Ponad pięć tysięcy przedmiotów polskich znalezionych w tych dołach świadczy ponad wszelką wątpliwość, że zostali tam pochowani Polacy. Badania dowiodły, że w około 70 grobach pogrzebano prawie dwa tysiące osób – tzw. wrogów władzy sowieckiej, które zostały zamordowane w Kijowie. Znalezionych przedmiotów było oczywiście więcej, ale usiłowano je usuwać podczas wcześniejszych ekshumacji prowadzonych przez KGB. Chodziło oczywiście o uniemożliwienie identyfikacji narodowościowej ofiar, a także zatarcie śladów wskazujących na rzeczywistych sprawców zbrodni.

Czy po pracach polskich archeologów podejście strony ukraińskiej się zmieniło?

– Trudno to jednoznacznie ocenić. Niemniej jednak wydaje mi się, że w dużej mierze tak. Świadczy o tym chociażby wystawa, którą na bazie wyników naszych ubiegłorocznych badań zaprezentowano w Arsenale w centrum Kijowa.

Bykownia to nie jedyny teren, gdzie prowadzone były bądź są prace ekshumacyjne na Ukrainie.

– Śladów polskiej martyrologii na Ukrainie jest ciągle bardzo dużo. Trudno jednak powiedzieć, czy zostaną one uwzględnione w działaniach ROPWiM. Wiele też zależy od strony ukraińskiej, która jako gospodarz musi na tego typu prace wyrazić zgodę.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik, Wtorek, 12 czerwca 2012, Nr 135 (4370) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120612&typ=po&id=po17.txt

Skip to content