Aktualizacja strony została wstrzymana

Ludzie z ogonami – Wojciech Wencel

Lemingi występują zarówno w wersji żeńskiej, jak i męskiej. To nie tyle zdrajcy, ile osoby bezmyślnie powielające obce mody.

Opisując naturę Polaków, Jarosław Marek Rymkiewicz często przywołuje francuskojęzyczny dramat Adama Mickiewicza „Jacques Jasiński ou Les deux Polognes” (1836). Stąd wzięła się szeroko dyskutowana teza o istnieniu Polski patriotów i Polski zdrajców. W ostatnich miesiącach bardzo polubiliśmy tytułowego bohatera dramatu. Choćby za to, że jako komendant wileńskiej insurekcji w 1794 r. kazał postawić przed ratuszem szubienicę, na której zawisł hetman Szymon Kossakowski, jedna z największych kanalii w dziejach Rzeczypospolitej. Tyle że wiemy o tym z lekcji historii, ewentualnie z Rymkiewiczowskiego „Wieszania”, ponieważ w „Les deux Polognes” Jakub Jasiński się nie pojawia. Zapowiedziany w tytule nie zdążył wkroczyć do akcji, bo po ukończeniu czterech scen i kawałka piątej Mickiewicz połamał pióro albo zgubił rękopis.

Ściśle polityczna interpretacja dramatu jest więc trochę na wyrost. Kluczowa w tekście wydaje się diagnoza starego szlachcica Stanisława, który z okien ukochanego dworu na prowincji nie dostrzegł przemian cywilizacyjnych: „Com miał przed oczyma,/ To mi nie powiadało: że się Polska zmienia,/ Źe się zmieniła, czyli, że już Polski nie ma./ Jest to tak, jakby podczas nocnego uśpienia/ Skradziono Polskę starą; a dzień po to budzi,/ Źeby oko patrzało na diabelskie sztuki,/ Źeby widziało fraki, ogony, peruki -/ Wojsko w frakach, perukach; z ogonami ludzi”.

Cytuję dziewiętnastowieczny przekład Tomasza Olizarowskiego, bo bardzo podoba mi się wizja ludzi z ogonami. To nic, że w oryginale stoi jak wół „des femmes avec des queues”, czyli „kobiety z ogonami” (prawdopodobnie chodzi o manieryczne fryzury). Z własnych obserwacji wiemy, że lemingi występują zarówno w wersji żeńskiej, jak i męskiej. Jak wynika z tekstu, to nie tyle zdrajcy, co osoby bezmyślnie powielające obce mody. Stary szlachcic dostaje od ich widoku zawrotu głowy. Obawia się, że umrze albo – co gorsza – straci rozum i sam zostanie transwestytą (chyba tak, według dzisiejszych standardów, należy tłumaczyć słowo „travesti”). Jest przekonany, że od samego patrzenia na opętanych można się zarazić.

Zdanie o skradzionej Polsce oznacza więc przede wszystkim unicestwienie tradycyjnego stylu życia Polaków, ich kultury opartej na wierze w Boga i zdrowym rozsądku. Utrata bytu politycznego to prosta konsekwencja wyrzeczenia się wartości duchowych. Stary szlachcic nie ma wątpliwości, że to dzieło diabła. To on każde wygłaszać mądrości typu: „Nosić się dziś po polsku gustu nie dowodzi”. Stanisław, który w naszych czasach z pewnością zostałby uznany za mohera, przeciwstawia miejskim truciznom cnoty szlachty wojewódzkiej: serdeczność, pobożność i miłość ojczyzny. Ludzie z ogonami, którzy potrafią „dziesięcioma językami gdakać” na podobieństwo „wieży babelskiej”, są dla niego jedynie marionetkami w szatańskiej komedii.

Czytając patriotyczną literaturę epoki zaborów, trudno oprzeć się wrażeniu, że największą przeszkodą na drodze do odzyskania niepodległości nie jest wcale potęga caratu. Jest nią wielki pochód lemingów. „Karnawał – pisze Adolf Jabłoński (Jasieńczyk) – w roku 1846 zaćmił świetnością swych poprzedników. Wesoło bawi się Warszawa; po rogach ulic sążniste afisze setne ogłaszają bale, resursy pełne, maskarady huczne, a wszędzie gwarno, tłumno i wesoło. Stolica się bawi, więc i kraj się bawi, a przecież w kraju nie zmniejszył się ucisk, wróg nie ustąpił ani pofolgował”. Inny kronikarz tamtej epoki, poeta Władysław Ludwik Anczyc, wspomina o tłumie wiwatującym na cześć Aleksandra II, złożonym z „trzody najemników” i panien „strojnych w złoto, koronki i kwiatki”. Nie ma też najlepszego zdania o młodzieży: „Wątła, zlana woniami, z utrefionym włosem,/ Z próżnią w sercu i głowie, bezwstydem na ustach,/ Zajmowała się więcej baletnicy losem,/ Niż ojczyzny…”

Kto obserwując współczesne migracje lemingów, traci nadzieję na przywrócenie Polsce godności, powinien wyciągnąć wnioski z historii. Ludzie z ogonami istnieli zawsze, ale o losach państwa decydowały zrywy wolnych Polaków, patriotycznej mniejszości. Także dzisiaj, żeby zwyciężyć, nie są nam potrzebne żadne kompromisy z wielkimi mediami, agencjami public relations czy nihilistyczną pop-kulturą. Musimy wrócić do Polski starej, którą skradziono nam, gdyśmy spali.

Wojciech Wencel

Felieton z cyklu „Listy z podziemia”, „Gazeta Polska” 21 marca 2012

Za: Wojciech Wencel blog (28 marca 2012) | http://wojciechwencel.blogspot.com/2012/03/ludzie-z-ogonami.html

Skip to content