Aktualizacja strony została wstrzymana

Nie bójmy się dyskusji – ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Najgorszą rzeczą, która się może zdarzyć w Kościele, jest udawanie, że pewnych problemów nie ma.

W związku z nową publikacją, która ukazała się we „Frondzie”, dostałem bardzo wiele listów. Nie jestem w stanie na nie wszystkie odpowiedzieć. Być może na ich bazie przygotuję jeszcze w tym roku kolejną książkę, która poruszy wiele współczesnych problemów społecznych i religijnych. Dzisiaj natomiast odpowiem jedynie na niektóre pytania.

W listach często poruszany jest problem posłuszeństwa w Kościele. Oczywiście uważam, że duchowny, który w czasie święceń kapłańskich ślubował posłuszeństwo swoim władzom, powinien go bezwzględnie dochować. Choć nie potępiam tych, którzy nie dotrzymali tego ślubu i odeszli ze struktur kościelnych, to jednak za mało wiarygodną uznaję tę część duchownych, którzy po zrzuceniu sutanny czy habitu jawnie i otwarcie, nieraz niebezpodstawnie, krytykują złe rzeczy dziejące się w ich dotychczasowych diecezjach czy zakonach. Trzasnąć bowiem drzwiami i odejść jest łatwo. Trudniej pozostać i pomimo szykan próbować zmieniać struktury kościelne na lepsze. Z tego też powodu, mimo całej nagonki personalnej, której doświadczam od 2006 r., nie wybrałem drogi Tadeusza Bartosia, Stanisława Obirka czy Piotra Natanka. Gdy dwukrotnie zostałem zakneblowany, to podporządkowywałem się temu. Po cofnięciu zakazów od nowa zacząłem mówić i pisać to, co uważam za słuszne. Gdyby uciszanie miało powtórzyć się po raz trzeci, to też się podporządkuję, choć twierdzę, że kneble czy zakazy nie rozwiążą żadnych problemów. Co najwyżej tylko je pogłębią.

Uważam też, że posłuszeństwo ma być rozumne, to znaczy między przełożonym a podwładnym powinien istnieć dialog. Ostateczna decyzja, tak jak w wypadku kapitana na statku, należy oczywiście do danego biskupa czy prowincjała, ale zanim ją podejmie, winien jednak z zainteresowanym porozmawiać i wyjaśnić sytuację. Kościół powinien tym różnić się od korporacji czy koncernów przemysłowych, że każdy pracownik „winnicy Pańskiej”, choć jest przysłowiowym trybikiem w maszynie, ma jednak prawo do bycia partnerem w dialogu. Jeden z księży diecezjalnych w długim liście poruszył wiele problemów swojej diecezji i napisał: „Stary biskup, dzisiaj już świętej pamięci, choć oschły i mający twardą rękę, każdemu z księży dawał szansę do pełnego wypowiedzenia się. Nawet jeżeli ktoś mocno narozrabiał. Natomiast nowy albo w ogóle nie rozmawia, albo, gdy ktoś wreszcie dostanie się do niego na rozmowę, przerywa mu po pierwszych zdaniach i zalewa go potokiem słów. Całkowity monolog. Nie dziwota więc, ze decyzje biskupie w sprawach personalnych są pasmem błędów i pomyłek”. Inny duchowny w swoim liście podkreśla starą księżowską maksymę, że tak funkcjonuje diecezja, jakie biskup ma relacje ze swoimi proboszczami. Na tych ostatnich bowiem opiera się cała działalność duszpasterska.

Innym problemem poruszanym w listach są finanse Kościoła. Praktycznie wszyscy korespondenci twierdzą, że wprawdzie nagonka rządu Tuska na Fundusz Kościelny jest elementem kampanii politycznej, to jednak polski Kościół sam sobie strzela w stopę poprzez brak jawności w sprawach ekonomicznych. Tutaj całkowicie się zgadzam z innym księdzem z biednej parafii na północy Polski, który napisał do mnie, że chciał opublikować na stronie internetowej stan finansów swojej parafii, aby w ten sposób zachęcić wiernych do większej ofiarności. Zabroniła mu tego jednak kuria, która uznała, że byłby to niebezpieczny precedens, który zmusiłby inne parafie, zwłaszcza te bardzo bogate, do opublikowania swoich rozliczeń. Ksiądz ów dodaje w swoim liście, że brak jawności tworzy nieprawdopodobne mity o bogactwie Kościoła. Z kolei inny duchowny pisze: „W naszym dekanacie jeden z proboszczów wozi się luksusowym mercedesem, przez co wierni myślą, że każdy z nas jest krezusem. (…) Gdyby ordynariusz wyjaśnił diecezjanom, dlaczego jedni mają na mercedesa, a drudzy ledwo wiążą koniec z końcem, to tym drugim byłoby trochę lżej, bo nie byliby z bogatymi w jednym worku. A tak cierpimy wszyscy za jednego dorobkiewicza”.

Komu jak komu, ale Kościołowi powinno najbardziej zależeć na jawności. Nie tylko obala ona mity i plotki, ale też zachęca wiernych do współodpowiedzialności za parafie i diecezje. W dokumentach Soboru Watykańskiego II i w nauczaniu Jana Pawła II jest wiele na ten temat, ale polska praktyka jest taka, że ukrywa się praktycznie wszystko.

Ostatnie pytanie, na które mogę odpowiedzieć w tym krótkim felietonie, to sprawa celibatu. Z góry zaznaczam, aby przeciąć wszystkie insynuacje, że jestem celibatariuszem i mam zamiar pozostać nim do śmierci. Nie mam też nikogo „na boku”. Poruszyłem ten problem po pierwsze dlatego, że jako ksiądz dwóch obrządków nie mogę się zgodzić z tym, iż żonaci księża z katolickiego Kościoła wschodniego są traktowani jako coś gorszego. Po drugie, w tej kwestii panuje duże zakłamanie, a przygotowanie kleryków do życia bezżennego pozostawia wiele do życzenia. Po trzecie, to nie najlepsze przygotowanie często rodzi homoseksualizm i pedofilię. Ta ostatnia, choć dotyczy znikomej liczby duchownych, to jednak ukrywana i tuszowana wywołuje ogromne zgorszenie. Cieszę się, że z problemem tym zmierzyła się niedawna konferencja Episkopatu Polski, ale pojawienie się na niej abp. Juliusza Paetza postawiło ogromny znak zapytania. Czyżby to lobby, o którym mówię w wywiadzie rzece, było aż tak mocne?

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
Gazeta Polska, 28 marca 2012 r.

KOMENTARZ BIBUŁY: 1. Każda bez wyjątku parafia w USA wydaje cotygodniowy biuletyn, w którym podaje się szczegółowo – co do centa – wpływy 'na tacę’ zebrane podczas niedzielnych Mszy. Niekiedy jest jeszcze dokładniej i wyszczególnione są: ile wpłynęło gotówki, ile czekami. Czyli – można jasno i przejrzyście funkcjonowac. Nie znaczy to, że nie zdarzają się defraudacje, kradzieże i inne machlojki – o czym z lubością donosi prasa antykatolicka – ale to są sprawy kryminalne. W Polsce, choć trudno jest porównywać warunki funkcjonowania z Kościołem w USA, ich historię i stosunki z Państwem, też powinna być wprowadzona większa przejrzystość.

2. Twierdzenie, że „przygotowanie kleryków do życia bezżennego pozostawia wiele do życzenia.  […] to nie najlepsze przygotowanie często rodzi homoseksualizm i pedofilię”  – jest błędne. To nie „przygotowanie rodzi homoseksualizm„, lecz niewłaściwy dobór kandydatów i niewystarczająca selekcja. Mamy nadzieję, że w Polsce nie dochodzi do tego, co miało miejsce w USA kiedy to kandydaci o ortodoksyjnych poglądach byli odrzucani w tzw. badaniach psychologicznych przy przyjęciu do seminarium, a przyjmowani właśnie ci, co do których pod względem homoseksualnej tożsamości zachodziły wątpliwości, a nawet były uwidocznione pewne dewiacje. Tzw. Pink lobby działające w seminariach amerykańskich doprowadziło do tego, że tzw. opiekunowie duchowni związani byli właśnie z mafią homoseksualną i to oni eliminowali kandydatów mających zdecydowane – czyli biblijne – opinie o homoseksualizmie. A niektóre Diecezje – właśnie te słynące z homoseksuanego lobby –  zlecały te badania psychologiczne u psychologów znanych z ich publicznego obnoszenia się z antykatolicyzmem a nawet ze skłonnościami homoseksualnymi.
Gdy przeminął pontyfikat Jana Pawła II (który w kierunku unormalnienia sytuacji niemal nic nie robił), jego następca Benedykt XVI zabrał się aby nieco postprzątać tę Stajnię Augiasza, ale z tego co widać to lobby to jedynie schowało na razie swe głowy hydry.

 

Ks. Isakowicz Zaleski o spotkaniu z kard. Dziwiszem

W środę [28 marca 2012] ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski został wezwany do krakowskiej kurii na spotkanie z kard. Dziwiszem. Tylko w rozmowie z portalem Fronda.pl kapłan zdradza, jak przebiegała Rada Kapłańskia, na którą został zaproszony. – Krakowska kuria pokazała, jak powinno się rozwiązywać problemy. To doskonały przykład tego, jak ważny w trudnych sprawach jest dialog – mówi w rozmowie z Martą Brzezińską ks. Isakowicz-Zaleski.

Marta Brzezińska: Księże Tadeuszu, dowiedzieliśmy się, że został dziś Ksiądz zaproszony na spotkanie z kard. Dziwiszem. Jakie efekty?

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Kard. Dziwisz zaprosił mnie w dniu dzisiejszym na Radę Kapłańską w krakowskiej kurii. Znaczna część spotkania była oczywiście poświęcona wywiadowi, którego udzieliłem Tomaszowi Terlikowskiemu. Było wiele pytań, na które odpowiadałem, ale najważniejsze jest to, że dano mi przestrzeń, bym mógł odnieść się do wielu frapujących kwestii. Rozmowa niewątpliwie dotyczyła wielu trudnych spraw, ale była szczera i to mnie szalenie pozytywnie zaskoczyło. To jest przykład, jak się powinno rozwiązywać problemy w Kościele – trzeba o nich rozmawiać w gronie powołanych do tego osób. Myślę, że kard. Dziwisz wybrał dobre rozwiązanie tej sprawy – dał mi możliwość wypowiedzenia się przed księżmi. To bardzo pozytywny przykład i wzór, jak rozwiązywać tego typu problemy.

Czyli jednak kuria, wbrew Księdza wcześniejszym opiniom, pokazała, że potrafi dialogować.

Jak zawsze byłem krytyczny względem krakowskiej kurii, tak z dniem dzisiejszym kard. Dziwisz i jego najbliższe środowisko pokazało, że są drogi, które prowadzą przez rozmowę. Nie znaczy to, że zawsze we wszystkim musimy się zgadzać, tak pewnie nie będzie, ale potrafimy rozmawiać i to jest dobre. To przykład dla Kościoła w ogóle, nie tylko dla archidiecezji krakowskiej, że jeżeli dzieją się trudne sytuacje, a takich nigdy nie będzie brakowało, to trzeba zaczynać od dialogowania ze sobą.

Jest Ksiądz zadowolony ze spotkania? Odbywało się w przyjaznej atmosferze czy może klimacie wrogości?

Atmosfera była bardzo przyjazna! Nigdy w życiu nie uczestniczyłem w spotkaniu Rady Kapłańskiej, choć 40 lat jestem księdzem. Spotkanie odbywało się w życzliwym klimacie. Widać było, że wszyscy szczerze chcą wyjaśnić pewne sprawy.

Jakie?

Absolutnie nie mogę zdradzić szczegółów dotyczących naszej rozmowy – uważam, że to wewnętrzna sprawa diecezji. Chcę natomiast raz jeszcze wyeksponować fakt, że to świetny przykład drogi, jak rozwiązywać problemy. Do tej pory pojawiały się różne konflikty, jak na przykład z księdzem Natankiem i nie rozwiązywano ich dobrze. Teraz, cieszę się, że doszło do spotkania.

Cieszę się zatem, że zamieszanie wokół Księdza książki, które zaczynało wyglądać niebezpiecznie, znalazło – jak na dzień dzisiejszy – pozytywny finał.

To było spotkanie 40 najważniejszych księży archidiecezji krakowskiej i każdy z nich mógł mi zadać pytanie albo wyrazić swoją opinię – to naprawdę wspaniały finał.

Rozmawiała Marta Brzezińska

 Czytaj również:  Terlikowski: Dobre informacje z Krakowa!

Za: Fronda.pl

Za: ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski blog (28-03-2012) | http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=88&nid=5912

Skip to content