Aktualizacja strony została wstrzymana

Kolejne brednie Wałęsy: W motorówce musiał być sobowtór

Lech Wałęsa odpowiedział w swoim stylu na publikację „Naszego Dziennika” dotyczącą dowiezienia przez wojsko byłego lidera „Solidarności” motorówką na historyczny strajk w Stoczni Gdańskiej. Wałęsa zasugerował, że do stoczni dowieziono motorówka jego… sobowtóra. Takie tłumaczenie może oznaczać, że były prezydent boi się zdjęć, potwierdzających słowa byłych funkcjonariuszy WSI.

Dziś „Nasz Dziennik” przytoczył fragmenty rozmowy byłych funkcjonariuszy WSI, Aleksandra Lichockiego i zmarłego niedawno w tajemniczych okolicznościach Leszka Tobiasza. Nagranie tej rozmowy, dokonane przez Tobiasza, ma według „ND” Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Poniżej przytaczamy wpis na blogu Lecha Wałęsy. Oryginalna pisownia zachowana:

Zgłaszam do Prokuratury i nie tylko
W trybie natychmiastowym oddaję do Prokuratury tą informacje i tych co publikują w tym Tych z Torunia.
To jest nie tylko Oczernianie kłamstwami, ale też podważanie prawdy Historycznej i mojej roli od początku od skoku przez płot i dalej.
Źyją jeszcze świadkowie z obu stron konfliktu, należy to dokładnie że szczegółami wyjaśnić.
Pojawia się po raz KOLEJNY koncepcja jakoby dowieziono mnie na strajk motorówką .
Przysięgam na wszystkie świętości, że ja w tym nie uczestniczyłem ,Więc sobowtór.
Jeśli taki scenariusz był realizowany przez służby, są dowody i świadkowie to BYŁ WYROK ŚMIERCI NA MNIE.
PYTANIE JEST TYLKO JAK MIAŁ BYĆ WYKONANY.
CZY NA ZASADZIE ZABIĆ AGENTA PRZY POMOCY STOCZNIOWCÓW?
CZY SOBOWTÓR WYPROWADZAŁ NA MIASTO STOCZNIOWCÓW A TAM KTOŚ KOŃCZY DZIEŁO?. Innej możliwości nie ma .
Dlatego należy to potraktować bardzo poważnie i wyjaśnić wszystkie elementy.
Prośba o pomoc i o takową się zwracam do Prezydenta ,Premiera , Min Sprawiedliwości , ABW ,Prokuratury.

Lech Wałęsa

Wałęsów dwóch

Lech Wałęsa podaje coraz to kolejne wyjaśnienia zagadek z przeszłości swojej i III RP, i ciekawe jest, że im bardziej kto Wałęsie wierzy, tym bardziej stara się nie zauważać jego aktywności w tej kwestii.

Oddane Wałęsie ośrodki zupełnie przemilczały wczorajszą sensacyjną wypowiedź na blogu ojca-współzałożyciela III RP, w której wyjaśnił on jedną z największych tajemnic naszej historii najnowszej, a mianowicie, w jaki sposób dostał się na strajk sierpniowy.

Jak wiemy, kanoniczna wersja legendy mówi o przeskoczeniu przez mur, z tym, że nikt, z samym Wałęsą na czele nie był w stanie wskazać, w którym miejscu ten mur przeskoczył, a jak już wskazał, to okazało się, że nigdy tam żadnego muru nie było. Jest też druga wersja − że kiedy strajk wybuchł, Wałęsę w trybie pilnym dowieziono do stoczni motorówką Marynarki Wojennej. Tę drugą wersję uwiarygodniali nie tylko liczni bohaterowie historycznego wydarzenia, ze śp. Anną Walentynowicz na czele, ale też byli oficerowie służb wojskowych, których wypowiedzi przypomniano przy okazji odkrycia w sejmowym archiwum donosów TW „Bolek”.

I stąd właśnie wczorajsze oświadczenie. Trzeba przyznać, że tym razem Wałęsa potraktował dociekliwych z niezwykła jak na niego łaskawością. Nie twierdzi, że to wszystko łajdacy, którzy ryją pod nim, bo mu zazdroszczą sławy. Wyjaśnia, że świadkowie po prostu widzieli przygotowanego przez bezpiekę sobowtóra.

Odkrycie, że już na początku strajku, gdy nic jeszcze nie wskazywało, że mało dotąd znany elektryk odegra w nim ważną rolę, i że strajk ten przyniesie większe reperkusje niż inne protesty, od kilku tygodni wybuchające i szybko gaszone podwyżkami w różnych miejscach Polski, ba − gdy nawet nikt nie wiedział, że Wałęsa dostał się do stoczni, bo nikt go przecież podczas przeskakiwania płotu nie zauważył − bezpieka miała już przyszykowanego sobowtóra Wałęsy oraz, jak twierdzi noblista, plan zamordowania oryginału i zastąpienia go ową „matrioszką”, każe na nowo przemyśleć cała historię ostatniego trzydziestolecia.

Przede wszystkim, pod kątem znalezienia odpowiedzi na pytanie: co z tym sobowtórem działo się dalej? Innymi słowy: który Wałęsa był który? Krótko po swym przybyciu (przywiezieniu?) do stoczni przyszły symbol narodowy gasi strajk, podpisując z dyrekcją porozumienie płacowe. Jednak zaagitowani przez kobiety na bramach stoczniowcy odmawiają, chcą strajkować dalej − i wtedy Wałęsa staje na ich czele, rozpoczynając swą drogę na szczyty. To jeszcze ten prawdziwy, czy już ten podstawiony? A który z Wałęsów, jako prezydent, oficerów zaangażowanych w akcję dowiezienia sobowtóra do stoczni (podobnie zresztą jak i tych, którzy mieli do czynienia ze sprawą „Bolka”) obsypywał awansami i zaszczytami? Wydaje się logicznie, że prawdziwy Wałęsa nie miałby powodów tego robić, podobnie, jak nie kazałaby niszczyć dokumentów w stoczni i swej byłej szkole. Więc sobowtór? Jeśli tak, gdzie był wtedy prawdziwy Wałęsa, i gdzie dzisiaj jest sobowtór?

A może Wałęsa A zmienia się w Wałęsę B pod wpływem jakichś okoliczności − kwadry księżyca, naciśnięcia guzika na pilocie? − jak Stephensonowski doktor Jekyll w pana Hyde’a? Taka hipoteza może brzmi fantastycznie, ale znakomicie tłumaczy szereg niewyjaśnionych dotąd faktów. Na czele z tym najważniejszym, który właśnie sprawia, że legion obrońców Wałęsy tak uporczywie pozostaje głuchy na jego własne kolejne wyjaśnienia. A mianowicie z pytaniem, któremu z Wałęsów przekazali komunistyczni generałowie władzę nad Polską w roku 1989: temu „społecznemu”, czy swojej własnej „matrioszce”?

Może przynajmniej część energii zużywanej na opluwanie szukających prawdy historyków i dziennikarzy zechcą obrońcy Wałęsy zużyć na wyjaśnienie ujawnianych przez niego sensacji − nie tylko tej wczorajszej?

Rafał A. Ziemkiewicz

Za: Les bleus sont là  – Rafał A. Ziemkiewicz blog (28 lut 2012)

Za: niezalezna.pl (2012-02-27 ) | http://niezalezna.pl/24238-walesa-byl-sobowtor | Wałęsa: to był... sobowtór

Skip to content