Aktualizacja strony została wstrzymana

Nur folksdojcze? – Stanisław Michalkiewicz

30 grudnia Ministerstwo Spraw Wewnętrznych kierowane przez Grzegorza Schetynę poinformowało o odmowie zezwolenia na przeprowadzenie zbiórki publicznej w celu sfinansowania wierceń geotermalnych w Toruniu. Odmowa jest uzasadniona pretekstami natury prawnej, ale nie należy przywiązywać do nich wagi, bo specjaliści z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych niejedno już uzasadniali i gdyby, dajmy na to, otrzymali jutro rozkaz uzasadnienia zezwolenia na przeprowadzenie zbiórki, to też potrafiliby to zrobić. W rzeczywistości chodzi bowiem o stworzenie pozorów legalności dla walki z Radiem Maryja i innymi przedsięwzięciami podejmowanymi przez o. Tadeusza Rydzyka.

Jak pamiętamy, stosowny rozkaz został wydany w grudniu 2005 roku, kiedy to u premiera Marcinkiewicza interweniował ambasador Izraela, domagając się „zrobienia porządku” z toruńską rozgłośnią. O ile mi wiadomo, pan premier, zamiast zapytać ambasadora, od kiedy ma te objawy, swoim zwyczajem coś mu tam naobiecywał. Ta interwencja ambasadora została skoordynowana z nagonka medialną; w samej tylko „Gazecie Wyborczej”, która, nawiasem mówiąc, zatrudniła specjalnego alfonsa, w grudniu 2005 roku ukazało się 26 krytycznych materiałów na temat Radia Maryja, a przecież inne media, zwłaszcza stacja telewizyjna TVN, też dokładały swoje. Na domiar złego, do tej nagonki przyłączyli się nawet niektórzy przedstawiciele hierarchii, co początkowo wydawało się niezrozumiałe i dopiero po ujawnieniu dokumentacji Instytutu Pamięci Narodowej już takie być przestało. 9 września 2007 roku, podczas ceremonii reaktywowania w Polsce Niezależnego Zakonu Synów Przymierza, czyli żydowskiej loży B’nai B’rith, w której oficjalnie działa co najmniej jeden ksiądz katolicki, nakreślone zostały dwa cele na najbliższą przyszłość: realizacja tzw. roszczeń majątkowych i pacyfikacja Radia Maryja. Rząd premiera Donalda Tuska obydwa rozkazy spełnia posłusznie i w podskokach.

Dlatego szkoda czasu na wdawanie się w egzegezę uzasadnienia Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, bo rąbka tajemnicy uchylił w dzienniku „Dziennik” pan Krzysztof Masiuk, członek Rady Nadzorczej Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, w dodatku z ramienia Platformy Obywatelskiej. „Kontrowersje wzbudza nie wniosek, tylko osoba o. Rydzyka, który wywołuje zainteresowanie opinii publicznej” i z wyjątkową szczerością dodał, że „gdyby odwierty geotermalne robił jakiś zwykły człowiek, nie byłoby w ogóle tematu”.

Trudno o bardziej wymowną i przekonującą ilustrację wrogości rządu premiera Donalda Tuska przynajmniej do pewnej części obywateli Rzeczypospolitej. Wprawdzie formalnie nie zostali oni pozbawieni ochrony prawnej na mocy jakichś „ustaw norymberskich” a rebours, ale to nic nie szkodzi, bo szykanować obywateli można również bez upoważnienia ustawowego. Upoważnienie od loży B’nai B’rith, „człowieków honoru” i razwiedki niemieckiej najwyraźniej rządowi premiera Donalda Tuska wystarczy, a zresztą jest ważniejsze, niż jakaś tubylcza ustawa. Gdyby tak – co oczywiście jest niepodobieństwem – ale gdyby tak wspólnikiem wierceń geotermalnych została grupa ITI, to nie mam wątpliwości, że pan minister Schetyna nie tylko wydałby całkiem inną decyzję, ale w dodatku dostarczyłby ją osobiście, nawet w środku nocy, tak samo, jak minister Janusz Kaczmarek meldunek panu Krauzemu w hotelu Marriott w Warszawie. Zasada równości obywateli wobec prawa jeszcze niby funkcjonuje siła inercji, ale coraz wyraźniej widać, że pewne sprawy są już zastrzeżone „nur folksdojcze”.


Stanisław Michalkiewicz
www.michalkiewicz.pl

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Ścieżka obok drogi” ukazuje się w „Naszym Dzienniku” w każdy piątek.


Za: michalkiewicz.pl


Skip to content