Aktualizacja strony została wstrzymana

Bijemy pianę – Stanisław Michalkiewicz

 

Wprawdzie od pewnego czasu panoszy się relatywizm moralny, ale mimo to nadal we Wszechświecie są pewne stałe punkty, wśród których najpewniejsze wydają się dwa: śmierć i podatki. Za sprawą prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który rzucił pomysł („rzucam myśl, a wy ją łapcie”) przywrócenia kary śmierci, opinia publiczna została doprowadzona do stanu wrzenia. Doszło do tego, że zabrali głos nawet hierarchowie w osobach Jego Ekscelencji abpa Józefa Michalika oraz Jego Eminencji Kazimierza kardynała Nycza. Jego Ekscelencja abp Józef Michalik zauważył, że Kościół wprawdzie dopuszcza karę śmierci, ale niechętnie, natomiast ks. kardynał zajął stanowisko bardziej radykalne, twierdząc, że „Kościół nie chce kary śmierci”. Tak przynajmniej przedstawia stanowisko ks. kardynała „Gazeta Wyborcza” – więc nie wiadomo, czy to na pewno prawda, bo „Gazeta Wyborcza” w zależności od mądrości etapu raz koloryzuje tak, a raz – inaczej.

Jeśli jednak Jego Eminencja rzeczywiście powiedział, że Kościół nie chce kary śmierci, to dlaczego w Katechizmie jednak ją dopuszcza? Nawiasem mówiąc w Ewangelii św. Łukasza znajdujemy wskazówkę, że kara śmierci jest sprawiedliwa. Chodzi oczywiście o fragment opisu egzekucji Pana Jezusa: „Jeden ze złoczyńców, których tam powieszono, urągał Mu: Czy Ty jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas. Lecz drugi, karcąc go rzekł: Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież – sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił. I dodał: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa. Jezus mu odpowiedział: Zaprawdę powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju.

Z tego fragmentu wynika kilka rzeczy; po pierwsze – że ów „dobry łotr” przyznał, iż kara, jaką właśnie odbywał, jest „słuszna”, czyli – sprawiedliwa. Ale to tylko opinia łotra, więc dla Kościoła nie musi być miarodajna, to jasne. Podobnie nie musi – i mam nadzieję, że nigdy nie będzie miarodajna opinia posła Romana Kotlińskiego. Jednak sprawa zaczyna wyglądać inaczej, gdy ów łotr zwraca się do Pana Jezusa z prośbą o życzliwą pamięć. Bo Pan Jezus natychmiast na tę jego prośbę reaguje jego natychmiastową kanonizacją („Dziś ze Mną będziesz w raju”). Jest to chyba jedyna kanonizacja dokonana osobiście przez Pana Jezusa – bo wszystkie pozostałe odbyły się tylko w Jego imieniu. W tej sytuacji warto przypomnieć przyczyny, a właściwie – podstawowy warunek kanonizacji. Jest nim potwierdzone praktykowanie przez kandydata na ołtarze cnót chrześcijańskich w stopniu heroicznym.

Oprócz np. wiary, taką cnotą jest właśnie sprawiedliwość. I w przypadku owego łotra mamy do czynienia z niewątpliwym praktykowaniem w stopniu heroicznym przynajmniej dwóch chrześcijańskich cnót: wiary i sprawiedliwości. Ów skazaniec wierzy, że towarzysz jego niedoli jest w stanie wprowadzić go do raju – bo o to właśnie prosi, a poza tym, zdobywa się na obiektywizm w ocenie swojej kary w warunkach szalenie trudnych, bo w warunkach własnej egzekucji. Nie każdy by się na to zdobył, więc mamy również dowód, że ten człowiek również sprawiedliwości świadczył w stopniu heroicznym. Czy w tej sytuacji możemy tej dokonanej przez niego oceny kary śmierci nie podzielać? Chrześcijaninowi raczej nie wypada tym bardziej, że przecież Pan Jezus nie kanonizowałby tego skazańca za poświadczenie nieprawdy. Skąd zatem takie niejasne stanowisko wybitnych hierarchów Kościoła w tej sprawie?

Nie jest wykluczone, że z dysonansu poznawczego spowodowanego z jednej strony pragnieniem zachowania depozytu wiary, a z drugiej – chęci dostrojenia się do standardów przyjętych w dzisiejszym świecie, a zwłaszcza – w Eurokołchozie, który też potrafi swoich wyznawców obsypywać łaskami – może nie takimi, jak niebieskie, ale w dobie kryzysu nie wypada grymasić, a poza tym – pokorne cielę dwie matki ssie – więc czemu nie spróbować, póki można? Cóż zatem przystoi nam w tej sytuacji uczynić? Może przypomnieć przemówienie pana Zagłoby, gdy dzięki stentorowemu poparciu Rocha Kowalskiego uzyskał funkcję regimentarza? Jak pamiętamy, powiedział wtedy, że od swoich podkomendnych wymaga karności tak samo, jak oni mają prawo wymagać od niego męstwa. Czy jednak te wymagania nie są w dzisiejszych czasach nazbyt wygórowane? Lepiej tego nie sprawdzać, zwłaszcza, że i Jarosław Kaczyński prawdopodobnie nie ma zamiaru żadnej kary śmierci przywracać, skoro nie próbował tego zrobić, kiedy był premierem rządu i dysponował w Sejmie większością wystarczającą do nowelizacji kodeksu karnego.

Wygląda na to, że nasze publiczne dyskusje, nie tylko na temat kary śmierci, ale w ogóle, na wszystkie inne tematy, mają charakter wyłącznie teoretyczny i nie służą wypracowaniu jakiegokolwiek stanowiska, tylko chwilowemu zaabsorbowaniu uwagi opinii publicznej, żeby odwrócić ja od innych kłopotliwych dla naszych Umiłowanych Przywódców, a zwłaszcza – kłopotliwych dla Sił Wyższych spraw. Obecnie bowiem coraz lepiej widać przyspieszenie, jakie nieubłaganym procesom dziejowym pragnie nadać Nasza Złota Pani Aniela, by wykorzystać siłę nośną kryzysu finansowego w strefie euro dla zbudowania IV Rzeszy drogą pokojową. Warto przypomnieć opinię brytyjskiej premier Margaret Thatcher, która jeszcze w początkach lat 90-tych ostrzegała przed Unią Europejską, jako narzędziem niemieckiej hegemonii w Europie. Jeszcze podczas kampanii propagandowej towarzyszącej stręczeniu polskiej opinii publicznej traktatu lizbońskiego stgado autorytetów moralnych jednym głosem wyło, że nie ma najmniejszego zagrożenia polskiej niepodległości – no a teraz minister Sikorski świergoli w Berlinie, że przyszłością Unii jest federacja, w której państwa członkowskie miałyby tyle autonomii, co poszczególne stany w USA. Cóż zresztą innego mógłby powiedzieć, skoro po to zrobiono z niego ministra, żeby ćwierkał z właściwego klucza. Toteż nie ma już żadnych zastrzeżeń wobec pomysłu kontroli budżetów krajowych, byle tylko odbywało się to za pozwoleniem Parlamentu Europejskiego – więc tylko patrzeć, jak będą również unijne podatki. Ale to przecież można było przewidzieć już wcześniej, kiedy stręczono Polakom Anschluss, czy wtedy, gdy stręczono im traktat lizboński. Toteż pomstowanie dzisiaj na ministra Sikorskiego jest pewnym nadużyciem, bo wprawdzie minister Sikorski dla kariery najwyraźniej gotów jest na wszystko – ale pod tym względem nie różni się od innych.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    serwis „Nowy Ekran” (www.nowyekran.pl)    30 listopada 2011


Za: Michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2294

Skip to content