Aktualizacja strony została wstrzymana

Pospieszalski: Przyjazne państwo… Urbana

Walka o krzyż jest walką zastępczą, bo tworzy konflikt tam gdzie go nie ma, przykrywając istotne sprawy dla Polski. To zakorzenienie w bolszewickiej walce z Bogiem i Kościołem uzyskało dziś w Polsce 10 proc. poparcia i prawa do politycznego działania – mówi portalowi Fronda.pl Jan Pospieszalski.

Jan Pospieszalski

Jan Pospieszalski

 – Źyję trochę na tym świecie i dla mnie postulat zdjęcia krzyża w sejmie nie jest niczym nowym. To wszystko już było – chciało by się powiedzieć. Obecność Jerzego Urbana na wieczorze wyborczym u Palikota mówi sama za siebie. Przecież Urban w stanie wojennym usprawiedliwiał gen. Jaruzelskiego i zagrzewał do rozprawy z ks. Popiełuszką. Urban ma moralną odpowiedzialność za współuczestnictwo w zamordowaniu tego kapłana.

On wchodzi dziś w kolejną nową rzeczywistość nie rozliczony ze starej. Robi od lat antyklerykalne pismo, które odwołuje się do prymitywnych cech natury ludzkiej i godzi w postawę chrześcijańską. Teraz jest mentorem Palikota. My to już znamy. To zakorzenienie w bolszewickiej walki z Bogiem i Kościołem uzyskało dziś w Polsce 10 proc. poparcia i prawa do politycznego działania.

To rozbudzanie nowej walki o krzyż też nie jest niczym nowym. Przecież po katastrofie smoleńskiej rozkręcony konflikt o usunięcie krzyża z Krakowskiego Przedmieścia, był zdetonowaniem ładunku na polu odległym od gospodarki, skutków powodzi, zadłużania Polski, kryzysu czy nieudolności rządzenia. Walka o krzyż jest walką zastępczą, bo tworzy konflikt tam gdzie go nie ma przykrywając istotne sprawy dla Polsk – podkreśla Pospieszalski.

Not. Jarosław Wróblewski

Legalna trawka i Biały Krzyż…

Wynik wyborów pokazał, że główny spór w Polsce nie dotyczy dziś programu gospodarczego, ale przebiega w sferze kultury i tożsamości.

Rozhuśtanie emocji elektoratu, straszenie opozycją, pogarda i szyderstwo w spotach wyborczych Platformy wobec całych grup obywateli – (kibice, mohery, obrońcy Krzyża) odniosło skutek. Ofertę programową zastąpiono obietnicą mitycznych, unijnych 300 miliardów dotacji, a w przekazie Palikota legalną trawką, luzactwem obyczajowym i walką z Kościołem. Platforma i Palikot tak naprawdę upokorzyli swoich wyborców. Zamiast obywatelskiej troski o państwo, zamiast programu naprawy finansów i walki z kryzysem, perspektywa przejścia na garnuszek bogatszej unii – czyli darmocha, bezczelny antyklerykalizm, legalna marihuana. Obóz władzy jak widać zna własny elektorat. Trudno – jaki pan taki kram. Po drugiej stronie 30 % obywateli. Wbrew nazwom to właśnie wyborcy PiS zasługują na to miano. Niezgoda na psucie państwa, na kłamstwo smoleńskie, szacunek dla ofiar katastrofy, lęk o suwerenność energetyczną, ekonomiczną i polityczną Polski skutkował wieloma obywatelskimi inicjatywami i w końcu nakazywał głosować na Prawo i Sprawiedliwość.

Powstające jak grzyby po deszczu Kluby Gazety Polskiej, Społeczny ruch rodziców w obronie sześciolatków, stowarzyszenie Solidarni 2010, Rodzina Radia Maryja, Ruch społeczny im. Lecha Kaczyńskiego, społeczna akcja Uczciwe Wybory ujawniły niemały obywatelski potencjał.

Każdy głos w wyborach waży tyle samo. Zarówno tej pani, która zgłosiła się by jako wolontariusz od 6:30 rano do 2:45 w nocy pilnować uczciwości wyborów, i młodzieńca w dresie, który kpi z niej, bo ma napisane „Mąż zaufania”, a jest przecież babą i to starą – buuahaha! Ale czy dżentelmeni z osiedla w kapturach i w dresach, którzy wpadali do lokali wyborczych, by zagłosować na legalne konopie, zatroszczą sie o państwo, wspólnotę? Czy będą gotowi dla Polski, gdy zajdzie potrzeba, dać coś z siebie?

Potencjał, który w Polsce się ujawnił, nie przekłada się na wyborcze zwycięstwo, ale stanowi wartość ogromnie u nas deficytową. Daje mi pewność, że żyję w kraju, gdzie przynajmniej u niektórych solidarność odcisnęła trwały i piękny ślad. Cnota nigdy nie była cechą powszechną, ale mimo to jej atrakcyjność promieniuje, a przykład potrafi zarażać.

Ku pokrzepieniu serc obrazek z jubileuszowego koncertu Czerwonych Gitar, na który zostałem zaproszony jako były muzyk tej formacji. Trzypokoleniowa publiczność wypełniająca szczelnie Salę Kongresową podczas jednej piosenki poderwała się z miejsc i wbrew przepisom przeciwpożarowym, w wyciągniętych w górę rękach, rozbłysnęły płomyki zapalniczek. Taka była rekcja na Biały Krzyż, Krzysztofa Klenczona. Najpierw, jak zwykle, wstało kilkanascie osób, a potem już wszyscy. Do cholery! – pomyślałem. Jesteśmy jacyś inni. Na całym świecie rockowe kapele kontestowały mieszczański konserwatyzm, były luzacką kontrkulturą bez zobowiązań: seks, drugs and rock’n roll. U nas w tej samej formie inna zupełnie treść. W Polsce młodzieżowa, gitarowa kapela, śpiewała w hołdzie tym, co oddali życie za Polskę, a publiczność spontanicznie i szczerze właśnie ten hołd wyraża (potem dowiedziałem się, że ojciec Krzysztofa – Czesław Klenczon należał do Źołnierzy Wyklętych, w 1945 roku uciekł z ubeckiego więzienia i do 1956 roku musiał się ukrywać). Czy wśród fanów, w postawie na baczność, zasłuchanych w pieśń o krzyżu, odwadze i bohaterstwie nie ma dziś wyborców wszystkich ugrupowań, ale też i tych co nie poszli do urn? Uważam, że był tam cały przekrój społeczeństwa. Także wyborcy w kapturach. Dopóki jesteśmy w stanie poderwać się i tak zareagować, to myślę że polskość w ludziach się tli. Skoro przykład kilkunastu ludzi pociągnął całą salę, to znaczy, że większość – a potem wszyscy, rozpoznali się w tym pięknym geście. Czy któryś z liderów prawicy potrafi uruchomić tę uśpioną nutę, którą wiele lat temu tak bezbłędnie wyczuł prosty gitarzysta ze Szczytna?

Jan Pospieszalski

Za: Stefczyk.info (13.10.2011)

Za: Fronda.pl | http://fronda.pl/news/czytaj/tytul/pospieszalski:_przyjazne_panstwo..._urbana_16123/

Skip to content