Aktualizacja strony została wstrzymana

Rosjanie kradli nie tylko karty

Złota obrączka i zegarek należące do zmarłego w katastrofie smoleńskiej wiceministra kultury Tomasza Merty prawdopodobnie padły ofiarą kradzieży na terenie Rosji. Do prokuratury wojskowej prowadzącej śledztwo smoleńskie trafiły już zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa

Obrączka i zegarek zostały odnotowane jako znalezione po katastrofie. Jednak nie przekazano ich rodzinie.

Wątpliwości, że doszło do kradzieży, nie ma wdowa po byłym wiceministrze kultury Magdalena Pietrzak-Merta, która potwierdza, że jej małżonek w momencie wyjazdu do Katynia miał na ręku złotą obrączkę i zegarek. Jednak nie otrzymała tych rzeczy wraz z innymi przekazanymi z Rosji. – Obrączki nie ma wśród rzeczy przekazanych nam przez Źandarmerię Wojskową w ośrodku w Mińsku – podkreśla. – Nie wiadomo, co się z nią stało. Wśród rzeczy należących do mojego męża, a których los chciałabym poznać, jest jeszcze zegarek – dodaje.

– Wszystko, co otrzymaliśmy od strony rosyjskiej, okazaliśmy rodzinom – mówi „Naszemu Dziennikowi” mjr Michał Chyłkowski, zastępca rzecznika prasowego komendanta głównego Źandarmerii Wojskowej. Wskazuje, że przedmioty należące do bliskich ofiar katastrofy były kilkakrotnie przekazywane rodzinom. – Pierwsze okazywanie rzeczy nastąpiło rok temu. To były głównie przedmioty wartościowe, później były rzeczy, które odnalazła grupa archeologów, i trzecia faza to przekazanie tych odkażonych rzeczy – tłumaczy major Chyłkowski. – Jeżeli rodziny mówią, że czegoś nie ma, to powinny składać wnioski do prokuratury – podkreśla rzecznik Źandarmerii.

Jak ustalił „Nasz Dziennik”, do prokuratury trafiły już zawiadomienia o uzasadnionym popełnieniu przestępstwa kradzieży zarówno złotej obrączki należącej do Tomasza Merty, jak i złotego sygnetu będącego własnością innej ofiary tragedii smoleńskiej – plastyka Wojciecha Seweryna. – To są kolejne zawiadomienia, które złożyłem – podkreśla mec. Bartosz Kownacki, pełnomocnik obu rodzin ofiar. Takie zawiadomienie trafiło np. w przypadku zaginionego zegarka Sławomira Skrzypka.

– Nie sądzę, że te przedmioty mogły zginąć tutaj, wykluczamy kradzieże w Polsce – uważa Kownacki. – Tak naprawdę wszystkie nitki prowadzą do Smoleńska lub do Moskwy, bo tam ginęły te rzeczy – dodaje. – Ktoś, kto ukradł obrączkę Tomka, musiał to zrobić w Moskwie – jest przekonana wdowa po wiceministrze kultury.

Przekazana z Rosji dokumentacja wskazuje, że obrączka wiceministra została odnaleziona na miejscu katastrofy. Już podczas badań w Moskwie została zdjęta, co mają dokumentować stosowne zdjęcia. Później ślad po niej ginie. Nie wymieniają jej już protokoły przekazania wartościowych rzeczy do Polski. Dokumenty potwierdzają także odnalezienie na miejscu katastrofy zegarka, który już nie trafił do Moskwy.

– Oprócz obrączki, jest jeszcze zegarek, i znowu mamy do czynienia z przedmiotem, który się dematerializuje – wskazuje Magdalena Pietrzak-Merta. – Akurat zegarek to jest przedmiot, co do którego Rosjanie mają szczególne upodobanie – ocenia wdowa. Dodaje, że nie wiadomo także nic o losach zegarków należących do innych ofiar katastrofy.
Stan ciała Seweryna nie wskazywał na to, że sygnet, który miał na palcu, mógł się zagubić lub ulec uszkodzeniu podczas katastrofy. Nie znaleźli go w czasie badań również archeolodzy.
– Myślę, że kolejne sektory miejsca katastrofy przeszukiwali różni ludzie, i jedni, co znaleźli, to przekazali, a inni nie – ocenia Pietrzak-Merta. Dodaje, że nie odnaleziono również banknotów, które posiadał jej mąż.

– Nam nie chodzi absolutnie o wartość materialną tych przedmiotów, tylko o ich ogromną wartość sentymentalną – podkreśla wdowa po wiceministrze kultury. – Są to rzeczy, które były przy naszych bliskich, kiedy umierali, i bardzo chcemy je odzyskać – zaznacza.

W ocenie mec. Kownackiego, brak tych przedmiotów wskazuje na wysokie prawdopodobieństwo ich kradzieży. I nie były to odosobnione, incydentalne przypadki, a wręcz celowe działanie.

– Pamiętamy przeprosiny rzecznika rządu Pawła Grasia wypowiedziane po rosyjsku, że błędnie posądził funkcjonariuszy OMON o kradzież kart kredytowych Andrzeja Przewoźnika, a faktycznie były to inne służby. Czekam, kiedy ktoś z rządu rosyjskiego, kiedy pan premier Putin przeprosi te rodziny, które zostały okradzione przede wszystkim z wartości emocjonalnej, bo o to tutaj chodzi – podkreśla Kownacki.
Bezpośrednio po katastrofie okazało się, że czterech żołnierzy ze skradzionych kart Przewoźnika wypłaciło ok. 2 tys. dolarów. Później okazało się, że brakuje też zegarka prezesa NBP Sławomira Skrzypka. Sprawy tej dotąd nie wyjaśniono.

– Nie mamy żadnej informacji o tym. Wiemy, że polska prokuratura wystąpiła o pomoc prawną do Rosji i czekamy – mówi Kownacki.
Jak poinformował Dariusz Ślepokura z biura prasowego Prokuratury Okręgowej w Warszawie, do tej jednostki trafiała, na zasadzie wyłączenia, tylko sprawa kradzieży kart Przewoźnika.

Zenon Baranowski

Za: Nasz Dziennik, Piątek, 7 października 2011, Nr 234 (4165) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111007&typ=po&id=po15.txt | Kradli nie tylko karty

Skip to content