Aktualizacja strony została wstrzymana

Męczeństwo Dariusza Libionki – Stanisław Michalkiewicz

Kampania wyborcza wchodzi w decydującą fazę, co można poznać po postępującej eskalacji obietnic wyborczych. Nasi Umiłowani Przywódcy prześcigają się w ofertach, które mają przychylić nam nieba i gdyby wybory odbywały się co kwartał, to pewnie już dawno znaleźlibyśmy się w Raju. Na to jednak jest chyba jeszcze za wcześnie, bo wtedy niewątpliwie nastąpiłby finis Poloniae, no a poza tym – jak powszechnie wiadomo, obietnice przedwyborcze nie są składane po to, by ich dotrzymywać, tylko – żeby było ładniej. Informuje o tym popularne polskie porzekadło, że „obiecanki-cacanki, a głupiemu radość”. Wprawdzie ta radość jest trochę podejrzana, ale w czasach kryzysu nie wypada grymasić tym bardziej, ze tak czy owak – tyle naszego, co się trochę pośmiejemy.

Ale kampania wyborcza z towarzyszącą jej eskalacją obietnic – to jedno, zaś eskalacja pewnej kampanii, toczącej się równolegle z kampanią wyborczą – to rzecz druga. O tej drugiej kampanii nikt się nawet nie zająknie, jakby nagle wszystkim coś trzymało oczy na uwięzi. To uporczywe milczenie stanowi ważną informację, że zarówno nasi Umiłowani Przywódcy, jak i agentura w mediach głównego nurtu coś wie, czego opinii publicznej jeszcze wiedzieć nie wolno, żeby jej przed wyborami nie płoszyć, ani – Boże uchowaj – nie zniechęcić do Umiłowanych Przywódców no i do samych wyborów. Wyborom bowiem ma towarzyszyć ogromne zainteresowanie wyborców, wskazujące na umiłowanie demokracji przez nasz mniej wartościowy naród tubylczy.

Nawiasem mówiąc, niektórzy podejrzliwcy uważają, że używając w swoich felietonach i komentarzach sformułowań w rodzaju: „starsi i mądrzejsi”, „Siły Wyższe”, czy wreszcie – „mniej wartościowy naród tubylczy”, demaskuję się w ten sposób, jako agent Mosadu, któremu zaprzedałem duszę. Gdybym rzeczywiście był agentem tych wszystkich razwiedek, o służbę na rzecz których posądzają mnie niektórzy płomienni patrioci ostatniej godziny, to już dawno rozwiązałbym sobie wszystkie problemy socjalne. Co to jest, ze akurat patrioci ostatniej godziny często bywają zupełnie niewrażliwi na ironię, a wypowiadając się o narodzie, zawsze piszą to słowo z dużej litery, podobnie jak pewien kupiec wzbogacony na handlu wołami zawsze w dowód szacunku pisał z dużej litery słowo „Wół”? Zapewne tkwi w tym jakaś tajemnica, której lepiej nie zgłębiać tym bardziej, ze nie o tym chciałem pisać, tylko o męczeństwie Dariusza Libionki.

Pan Dariusz Libionka jest naukowcem zajmującym się niezwykle perspektywiczną dziedziną nauki, mianowicie holokaustem. Na holokauście ludzie zrobili już tyle fortun, że nic dziwnego, iż ta dziedzina przyciąga coraz to nowe rzesze inwestorów liczących, że im też uda się osiągnąć sukces zarówno prestiżowy, jak i finansowy. Mam tu zwłaszcza na myśli liczne organizacje pozarządowe, zajmujące się ochotniczo tropieniem, wykrywaniem i demaskowaniem kryptofaszystów i antyholokaustników. Każda organizacja musi mieć sukcesy, bo inaczej podważałaby rację swego istnienia i wspomniane organizacje nie są pod tym względem wyjątkiem. Każda tedy z nich musi każdego roku wykrywać coraz to więcej i więcej faszystów i rewizjonów holokaustu, co nie tylko dowodzi wagi ich działalności, ale – co ważniejsze – zwraca na nich uwagę starszych i mądrzejszych.

Taka uwaga już jest przekładalna na konkretne wartości materialne zwłaszcza w sytuacji, gdy bezcenny Izrael do spółki z Agencją Żydowska właśnie przystąpił do „odzyskiwania mienia żydowskiego w Europie Środkowej”. Nawet z niewielkich okruszków z tego stołu pańskiego można żyć aż do śmierci, a nawet – kto wie? – utworzyć niejedną starą rodzinę. Toteż nic dziwnego, że na tym akurat etapie doszło do tego, do czego wreszcie dojść musiało. Skoro nie można wykryć zbrodniczej działalności kryptofaszystów i rewizjonów holokaustu, to co to komu szkodzi, jak się parę takich zbrodni zaaranżuje, a potem z wielki przytupem – zdemaskuje?

Korzyść z tego potrójna; po pierwsze – widać jak na dłoni że w Polsce faszyzm podnosi głowę – co wychodzi naprzeciw zarówno niemieckiej, jak i żydowskiej polityce historycznej, zorientowanych nie tylko na stopniowe przerzucanie odpowiedzialności za zbrodnie II wojny światowej z Niemiec na winowajcę zastępczego w postaci Polski i mniej wartościowego narodu tubylczego, ale również – a może nawet przede wszystkim – na przekonanie opinii międzynarodowej, że Polaków nie można zostawić samopas, bo ZNOWU zrobią coś okropnego, w związku z czym trzeba nad nimi roztoczyć kuratelę – jak w wieku XVIII. Po drugie – że podnoszenie głowy w naszym nieszczęśliwym kraju przez faszystów wykrywanych pod każdym krzakiem przez wspomniane ochotnicze organizacje delatorskie stanowi znakomite uzasadnienie dla roszczeń majątkowych, wysuwanych wobec Polski przez bezcenny Izrael i organizacje przemysłu holokaustu i wreszcie – po trzecie – potwierdza potrzebę istnienia wspomnianych ochotniczych organizacji delatorskich, które dzięki temu mogą liczyć na hojnych mecenasów. Omne trinum perfectum – jak mawiali starożytni Rzymianie.

I dopiero na tym tle możemy docenić wagę zbrodniczego zamachu, jakiego nieznani sprawcy dopuścili się na samochodzie pana Dariusza Libionki, malując mu na masce swastykę, a wcześniej wybijając szyby i wznosząc wrogie okrzyki. Pan Dariusz Libionka nie tylko jest bowiem ekspertem od holokaustu, ale również – a może nawet przede wszystkim – posiadaczem specjalnego nosa do wykrywania faszystów i z tego tytułu występującym w charakterze biegłego przed niezawisłymi sądami, gdzie donosy ochotniczych organizacji delatorskich, albo delatorów indywidualnych znajdują swój finał. Męczeństwo pana Dariusza Libionki postawiło na równe nogi nie tylko całą lubelską policję, ale również wywołało deklaracje solidarności innych ekspertów, które z kolei – dzięki niezastąpionej w dziedzinie wypełniania testamentu Włodzimierza Lenina o organizatorskiej roli prasy „Gazety Wyborczej”- wywołały odpowiedni rezonans w światowych pudłach rezonansowych. Może pan Dariusz Libionka nie zostanie w związku z tym od razu awansowany do rangi „światowej sławy historyka” jak Jan Tomasz Gross, ale na rangę autorytetu moralnego chyba może liczyć. Cóż bowiem wyróżniać, jeśli nie męczeństwo, kogóż awansować w tych zepsutych czasach, jeśli nie męczenników?

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz    tygodnik „Goniec” (Toronto)    25 września 2011

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2206

Skip to content