Aktualizacja strony została wstrzymana

USA: Uczelnie medyczne eliminują studentów o orientacji pro-life

Dyskryminacja zaczyna się już w trakcie wywiadu z kandydatami na uniwersyteckie wydziały medyczne. Tak twierdzi prof. Daniel Kuebler, biolog na Franciscan University of Steubenville (stan Ohio).

Wypełniający ankietę kandydat napotyka pytanie: „Załóżmy, że młoda kobieta w ciąży i jej chłopak, oboje zdecydowani na aborcję, przyjdą do Ciebie. Co byś zrobił/a?”.

Dla osoby o poglądach pro-life jest tylko jedna odpowiedź: „Doradzam parze, aby zmieniła decyzję o przerwaniu ciąży”. I tu mamy problem – na niektórych uczelniach taka odpowiedź eliminuje kandydata z dalszego postępowania rekrutacyjnego.

W warunkach amerykańskich uczelnie medyczne mają prawo włączać do ankiet i kwestionariuszy aplikacyjnych otwarte pytania na tematy etyczne. Z założenia miało to pomóc w sprawdzeniu, czy kandydaci potrafią precyzyjnie wyrazić i dobrze obronić swoje poglądy dotyczące skomplikowanych od strony etycznej zagadnień. Gdyby to był jedyny powód, pytania na temat postawy wobec aborcji mogłyby odegrać uzasadnioną rolę w trakcie rekrutacji. Niestety, w wielu przypadkach intencja postawienia takich pytań jest zupełnie inna.

W wielu szkołach za pomocą pytań o aborcję „namierza się” kandydatów pro-life. Dzieje się tak pomimo faktu, że prawo federalne zabrania szkołom medycznym, otrzymującym jakiekolwiek fundusze z budżetu państwa, oceny kandydatów w oparciu o ich poglądy na temat aborcji. Chociaż prawo wyraźnie zabrania dyskryminacji kandydatów pro-life, to jednak nie zabrania stawiania pytań o postawę wobec aborcji podczas procesu rekrutacji. Taka sytuacja tworzy dogodne warunki dla wyeliminowania „nieodpowiednich” kandydatów – wydziałowe komisje kwalifikacyjne potrafią sobie z tym poradzić.

Kandydaci pro-life są opisywani jako osoby „naiwne” lub „sztywne” w swoim myśleniu, „zbyt religijne”, „nietolerancyjne”. W rezultacie uczelnia może uznać, że nie przyjmuje kandydata nie dlatego, że ten jest pro-life, ale dlatego, że nie nadaje się na lekarza z powodu określonych cech osobowości.

Szczęśliwcy, którym uda się dostać na uczelnię medyczną też nie mają łatwo. Studentom o orientacji pro-life rutynowo odmawia się stażu na oddziałach ginekologiczno-położniczych, ponieważ nie chcą asystować przy aborcji. Ci, którzy się jednak dostaną, za odmowę udziału w przerywaniu ciąży karani są przez ordynatorów wystawieniem słabej opinii.

Lekarze pro-life też są dyskryminowani. Z reguły nie są przyjmowani na oddziały ratunkowe (E.R.), ponieważ odmawiają ordynowania środków poronnych. Otrzymują nagany za doradzanie pacjentom, aby inicjację seksualną odłożyli do czasu ślubu. Są szantażowani zwolnieniem z pracy za odmowę wystawiania skierowań na aborcję.

Amerykańskie Towarzystwo Położników i Ginekologów ogłosiło, że lekarz ginekolog-położnik o orientacji pro-life musi „praktykować w pobliżu lekarzy, którzy nie podzielają jego poglądów lub zapewnić, aby wszelkie procedury były wykonywane na miejscu”. Jeśli tego nie zrobi, może stracić licencję na wykonywanie zawodu.

[Tłumaczenie i opracowanie własne HLI-Polska na podstawie tekstu NCRegister (D.Kuebler) – 08.09.2011 r.]

Za: HLI-Polska (2011/9/20 ) | http://www.hli.org.pl/xoops/modules/news/article.php?storyid=1772 | HLI News : USA: Uczelnie medyczne eliminujÄ… studentów o orientacji pro-life

Skip to content