Aktualizacja strony została wstrzymana

W poszukiwaniu tyrana – Stanisław Michalkiewicz

Gdzie jest Hitler? Takie pytanie dręczyło cały cywilizowany świat po zakończeniu wojny w Europie. Wprawdzie w imieniu miłującego pokój Związku Radzieckiego Ojciec Narodów i Chorąży Pokoju ogłosił, że „obawiając się sądu zagniewanego ludu” Adolf Hitler popełnił samoubijstwo, ale ani zagniewany lud, ani nawet szerokie masy nie bardzo chciały w to wierzyć, podobnie jak dzisiaj nie chcą wierzyć w podawaną do wierzenia wersję o samobójstwie Andrzeja Leppera. Z tego braku wiary wszyscy gubili się w domysłach, snując najbardziej fantastyczne przypuszczenia – od sielankowego: „Może w Jaffie, niepoznany, hoduje słodkie banany?” – aż do demonicznego: „A być może ręka Boża strąciła go na dno morza i prosto z zimnej topieli naprawdę go diabli wzięli?

Zresztą – co tu wspominać wybitnego przywódcę socjalistycznego Adolfa Hitlera, który tak czy owak dzisiaj musi być już bardzo starym nieboszczykiem, kiedy przecież całkiem niedawno wszyscy – nie wyłączając wywiadów całego świata, zachodzili w głowę, gdzież to straszliwy Saddam Husajn, wróg całej postępowej ludzkości, schował wyprodukowaną przez swój ohydny reżym broń masowej zagłady? I kiedy brano poważnie pod uwagę nawet taką wersję puszczoną przez razwiedkę, że owa złowroga broń została umieszczona na pomalowanym na czarno okręcie, który pod osłoną nocy pływa po morzach i oceanach – dopiero pan red. Bronisław Wildstein, nie ruszając się z Warszawy, jednym rzutem oka spenetrował prawdę. Okazało się, że straszliwy i zatwardziały w swojej perfidii Saddam Husajn schował wspomnianą broń „w miejscach niemożliwych do wykrycia”.

W takiej sytuacji było oczywiste, że nie ma innego wyjścia, jak tylko złapać straszliwego Saddama Husajna i go powiesić – zwłaszcza, że na domiar złego zaczął się odgrażać, że w rozliczeniach za ropę odejdzie od dolara na rzecz euro. Takiej zbrodni cywilizowany świat nie mógł puścić płazem, dzięki czemu został powieszony – oczywiście po uprzednim procesie przed niezawisłym sądem, który – jak to niezawisły sąd – „powinność swej służby zrozumiał”. Podobno podczas egzekucji Saddam Husajn wznosił jakieś okrzyki, ale to chyba nieprawda, bo wiadomo, że okrzyki podczas egzekucji to wznoszą tylko płomienni rewolucjoniści w rodzaju, dajmy na to, Włodzimierza Lenina, podczas gdy wyrzutki społeczeństwa otwartego żadnych okrzyków nie wznoszą, a jeśli nawet tu i ówdzie zdarza się, że wzniosą – to są to okrzyki przerażenia, ewentualnie „daremne żale, próżny trud, bezsilne złorzeczenia”.

A teraz cywilizowany świat zachodzi w głowę („zachodzim w um z Podgornym Kolą…”), gdzież mógł schować się straszliwy libijski tyran Muammar Kaddafi. Wiadomo, że obawia się sądu zagniewanego ludu, więc znając jego zatwardziałą perfidię można się obawiać, że w razie czego schowa się w miejscach niemożliwych do wykrycia. Ale nie z nami takie brunnery Nummer! Przed argusowym okiem zagniewanego ludu nic się nie ukryje, zatem o ile jeszcze za czasów Saddama Husajna miejsca niemożliwe do wykrycia jeszcze tu i ówdzie mogły się trafiać, to teraz, gdy demokracja ludowa poczyniła takie zatrważające postępy, takich miejsc już na świecie nie ma. Argusowe oko ludu pracującego miast i wsi spenetruje każde miejsce, „święte pieczęcie złamie, powyskrobuje” – żeby sprawiedliwości ludowej stało się zadość.

I już mówi się, że straszliwy tyran libijski ma zostać zaciągnięty przed trybunał w Hadze, gdzie będzie molestowany jurydycznie przez zasłużone towarzyszki w typie Karoliny del Ponte, stanowiące żywe dowody prawdziwości teorii reinkarnacji; któż nie dostrzeże podobieństwa, przynajmniej duchowego z Luną Brystigerową? A skoro już mowa o takich upiornych stalinówach, to warto zwrócić uwagę, że pułkownika Muammara Kaddafiego najwyraźniej porzucili Moskalikowie. „Póki gonił zające, póki kaczki znosił, Kasztan co chciał u pana swojego wyprosił” – pisał pozbawiony złudzeń biskup Krasicki w bajce „Stary pies i stary sługa”.

Przecież Mumammara Kaddafiego zaszczycał swoją przyjaźnią sam premier-generał Wojciech Jaruzelski – i kiedy oto libijskiego tyrana poszukuje nie tylko zagniewany lud, ale i całe NATO, o tyle premiera-generała nikt nie ośmiela się poszukiwać – ale bo też czy pan redaktor Michnik kiedykolwiek ujął się za Kaddafim? Nic o tym nie słyszałem, podczas gdy od premiera-generała kazał się „odpieprzyć” i ten kategoryczny rozkaz zrozumiały nawet niezawisłe sądy. Ciekawe, czy gdyby kazał „odpieprzyć się” od Kaddafiego, to prezydent Obama też by się posłuchał?

Ale mniejsza o premiera-generała, bo znacznie ważniejsze jest to, co właściwie Moskalikom obiecano za porzucenie libijskiego tyrana i umożliwienie w ten sposób libijskiemu ludowi pracującemu poznanie rozkoszy demokracji. Obawiam się, że te obietnice mogą dotyczyć naszego nieszczęśliwego kraju, bo przecież zryw libijskiego narodu ku demokracji rozpoczął się wkrótce po tym, jak NATO ogłosiło w Lizbonie strategiczne partnerstwo z Rosją. Najwyraźniej nasz nieszczęśliwy kraj nie dość, że nieszczęśliwy w ogóle, to jeszcze nie ma szczęścia do tej Lizbony. Z takiego podwójnego nieszczęścia, nieszczęścia do kwadratu, nic dobrego wyniknąć nie może, chociaż minister Sikorski raduje się ze zwycięstwa niczym żaba podstawiająca nogę, kiedy kują konie – bo najwyraźniej nikt mu chyba nie powiedział, że siekiera już do pnia przyłożona.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    tygodnik „Nasza Polska”    30 sierpnia 2011

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2177

Skip to content