Aktualizacja strony została wstrzymana

Oprawcy od „spisku w wojsku” skazani – Tadeusz M. Płużański

Temida dopadła wreszcie dwóch stalinowskich śledczych od słynnego „spisku w wojsku”. Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie uznał, że Zbigniew Krauze i Józef Kulak są winni znęcania się nad aresztowanymi oficerami WP. Do więzienia jednak nie trafią „z powodu podeszłego wieku” – mają dziś 86 i 84 lata. Ale przecież mogli zostać skazani 20 lat temu…

Decydując o zawieszeniu kar, sąd podkreślił również, że nie można mówić o zagrożeniu „powrotem do przestępstwa”. Rzeczywiście, trudno sobie wyobrazić, aby ponad osiemdziesięcioletni staruszkowie mieli dziś siłę, aby bić kogoś przez wiele dni kilkanaście godzin dziennie. „Niedozwolone metody śledcze” stosowali 60 lat temu, jako „oficerowie” Głównego Zarządu Informacji WP – stalinowskiego kontrwywiadu wojskowego. W 2010 r. IPN oskarżył ich, że w latach 1951-52 znęcali się nad przesłuchiwanymi więźniami: płk. Józefem Jungrawem, płk. Szczepanem Ściborem, płk. Augustem Menczakiem i ppłk. Albertem Szaadem.

Straceni 7 sierpnia 1952

Na stronie IPN czytamy, że Zbigniew Krauze „będąc funkcjonariuszem państwa komunistycznego, pełniąc zawodową służbę wojskową na stanowisku oficera śledczego Głównego Zarządu Informacji WP, działając w strukturach systemu państwa totalitarnego posługującego się na wielką skalę terrorem dla realizacji celów politycznych i społecznych, wspólnie z innymi funkcjonariuszami GZI WP, wykorzystując stosunek zależności istniejący pomiędzy oficerem śledczym, a przesłuchiwanym płk Józefem J. [Jungrawem – TMP], stosował represje wobec wymienionego z powodów politycznych, w ten sposób, że znęcał się nad nim fizycznie i moralnie, poprzez wielokrotne, trwające przez wiele godzin w dzień i w nocy, przesłuchiwanie płk Józefa J., z pozbawieniem go w tym czasie snu, zmierzając w ten sposób do spowodowania u tegoż pokrzywdzonego załamania fizycznego oraz psychicznego i do zmuszenia go do przyznania się do udziału w dywersyjno-szpiegowskiej organizacji działającej w Wojsku Polskim, do uczestniczenia w działalności agenturalnej na rzecz państw zachodnich oraz do składania wyjaśnień zgodnych z koncepcją prowadzonego przeciwko w/w pokrzywdzonemu śledztwa, przy czym czyn ten stanowi zbrodnię komunistyczną i zbrodnię przeciwko ludzkości”. Takiej samej treści zarzuty dotyczyły Józefa Kulaka, z tą różnicą, że jemu sąd udowodnił znęcanie się nad pozostałymi trzema pułkownikami: Ściborem, Menczakiem i Szaadem.
Kim były ofiary „śledzi”? Józef Maksymilian Jungraw vel Jungrav to żołnierz wojny polsko-bolszewickiej i września 1939 r. Po internowaniu w Rumunii przedostał się na Zachód, gdzie służył w Polskich Siłach Zbrojnych. W 1946 r. wrócił do kraju za namową płk. Józefa Kuropieski i wstąpił do LWP. Kierował referatem lotniczym w Biurze Studiów Oddziału II. Mimo wysokich ocen Departament Personalny MON uznał, że „w odrodzonym Wojsku Polskim pozostać nie może”. Nie pozwolono mu również pracować w „Wojskowym Przeglądzie Lotniczym”. Zatrudnił się jako inspektor w spółce łowieckiej, a następnie jako kierownik bazy sprzętu Państwowego Przedsiębiorstwa Robót Komunikacyjnych nr 1 w Warszawie. Aresztowany 19 marca 1951 r. i sądzony w tzw. procesie odpryskowym od sprawy głównego „szpiega” – gen. Stanisława Tatara. W szeregu procesów przeciwko wysokim oficerom II RP i PSZ na Zachodzie, sfingowanych przez kierujących Informacją Wojskową Sowietów, wielu z nich zostało skazanych na kary śmierci i wieloletniego więzienia. Wymuszone torturami zeznania płk. Jungrawa posłużyły do skonstruowania aktu oskarżenia przeciwko gen. Kuropiesce, który z kolei „przyznał się” do „utrzymywania kontaktów wywiadowczych za pośrednictwem Józefa Jungrawa”. 13 maja 1952 r. Józef Jungraw został skazany przez NSW na karę śmierci. Zamordowany strzałem w tył głowy w więzieniu mokotowskim w Warszawie 7 sierpnia 1952 r. W 1956 r., na fali „odwilży”, wyrok uchylono, uzasadniając, że nie popełnił żadnych przestępstw. Jego symboliczny grób znajduje się w Kwaterze „Ł” Cmentarza Wojskowego w Warszawie.
W tym samym procesie KS dostał, a potem tego samego dnia został zastrzelony płk Szczepan Ścibor. Podobnie jak Jungraw po kampanii wrześniowej internowany w Rumunii. W Wielkiej Brytanii został dowódcą 1. eskadry w 305. Dywizjonie Bombowym Ziemi Wielkopolskiej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. 6 sierpnia 1941 r. zestrzelony nad Belgią, zdołał się uratować. Wkrótce jednak, po aresztowaniu przez gestapo, trafił do obozu jenieckiego. 2 maja 1945 r. wyzwolony przez wojska brytyjskie. W marcu 1946 r. wrócił z Wielkiej Brytanii do kraju. Został dowódcą 7. pl bombowego w Łęczycy, a następnie komendantem Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Dęblinie. Aresztowany 9 sierpnia 1951 r.
Kilka miesięcy wcześniej w ręce IW trafił trzeci z naszych bohaterów – August Aleksander Menczak, ps. Alot. Podczas wojny polsko-bolszewickiej jego eskadra wykonała 171 lotów bojowych. Podczas okupacji niemieckiej pełnił funkcję szefa wyszkolenia wojskowego i przeciwlotniczego na warszawskim Mokotowie w ramach Polskiej Armii Ludowej – organizacji zbrojnej Robotniczej Partii Polskich Socjalistów. Po Powstaniu Warszawskim wywieziony do obozu w Wolbromiu. W lutym 1945 r. wrócił do Warszawy i został przyjęty do LWP. W 1946 r. objął stanowisko szefa sztabu kwatermistrzostwa Wojsk Lotniczych, następnie kierował sekcją wyszkolenia kadr lotnictwa cywilnego. W latach 1947 – 1948 był redaktorem naczelnym „Wojskowego Przeglądu Lotniczego”. Opracowywał historię polskiego lotnictwa do 1939 r. Po aresztowaniu do niedopełnionych czynów zdrady państwa przyznał się dopiero, gdy śledczy Informacji zagrozili mu, że w więzieniu zamkną jego żonę i wychowanicę.

„Tu się kroi i tu się szyje”

Ostatni z maltretowanych przez Józefa Kulaka pułkowników – Albert Szaad, prócz zawodowej służby wojskowej, był lekarzem okulistą, ordynatorem oddziału okulistycznego Szpitala Miejskiego w Toruniu.
W raporcie komisji zastępcy prokuratora generalnego PRL Mariana Mazura (powołana w 1956 r. do zbadania odpowiedzialności funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa publicznego, m.in. Głównego Zarządu Informacji WP za łamanie prawa) czytamy: „ppłk, b. aresztowany Albert Szaad wspomina Kulaka jako aktywnego uczestnika konwejerów [ciągnące się miesiącami, bezustanne przesłuchania – TMP], który osadził go w karcerze. Z akt wynika, że Szaad w trakcie śledztwa zachorował psychicznie”. Wobec Szaada wymiar „sprawiedliwości” PRL okazał się łaskawszy – skazał go na karę więzienia.
Ale śledczy Kulak znęcał się w śledztwie nad wieloma innymi oficerami Wojska Polskiego (obecne zarzuty to tylko kropla w morzu jego bestialstwa). Poświadczają to m.in. zeznania, zgromadzone w raporcie Mazura:
„Badania przeprowadzone przez Naczelną Prokuraturę Wojskową w sprawie Tatara i pochodnych wykazały, że na polecenie płk Skulbaszewskiego, pod którego kierownictwem pracował Kulak, stosowano nadmiernie niedopuszczalne metody śledcze, polegające na stosowaniu konwejeru i innych udręk fizycznych i psychicznych”.
„mjr, b. aresztowany Eugeniusz Rękosiewicz podaje, że Kulak, prowadząc śledztwo w jego sprawie, brał udział w stosowanym konwejerze, stawiał go wielokrotnie pod ścianą na baczność, nie pozwalał mu spać, otwierał okna w zimie, wulgarnie się do niego odnosił, a także – jak zeznaje Rękosiewicz – Kulak opisywał mu sceny rozstrzelania go w razie, gdy nie będzie nadal się przyznawał”.
„Agent »Szkło« w doniesieniu z dnia 27 IX 1949 r. relacjonuje, co mówi Bojanowski w celi: „zachowanie się por. Kulaka poniża jego godność ludzką, ponieważ każe mu się rozbierać do naga i bije go po członku męskim, to jednak – jak twierdzi – nie zmusi go do zeznania”.
„Mam wielki żal do oficera śledczego Kulaka (Józefa), który przesłuchiwał mnie w dzień i w nocy w pozycji stojącej, przy czym skakał mi on często butami na palce u nóg, wypróbowywał na mnie chwyty, tak, że przez parę tygodni nie mogłem władać lewą ręką. (…) Poza tym Kulak znęcał się nade mną moralnie. Kazał mi rozbierać się do naga, a następnie biegać na czworakach i przysiadać co chwila, on zaś śmiał się z wykonywanych przeze mnie czynności. Gdy kiedyś zapytałem, gdy był w humorze, po co robi to wszystko, odpowiedział, że musi mnie »złamać«”.
„Cywil, b. aresztowany Stefan Cichoń (…): »Kpt. Kulak, jak mówił mi, stosował wobec mnie system prof. Pawłowa. Polegał on na tym, że bił mnie rękami po twarzy, kopał mnie, deptał mi po palcach nóg, pękiem kluczy dzwonił mi nad uchem oraz bił mnie drewnianą linijką po głowie«. Dalej ob. Cichoń podaje, że Kulak i inni, kiedy zasypiał ze zmęczenia, oblewali go wodą i stawiali w przeciągu przy otwartym oknie i drzwiach. »Podczas jednego z przesłuchań oświadczyłem kpt. Kulakowi, że skoro nie wierzą mi, to po co mnie męczyć, lepiej skierować sprawę do sądu, a tam znajdę sprawiedliwość i będę uniewinniony. W odpowiedzi kpt. Kulak, wypukując ręką w biurko, oświadczył mi, że >>sądy w Polsce Ludowej to pic i fotomontaż. Tu się kroi i tu się szyje. Sądy są od tego, aby zaprasować nasz wyrok i ogłosić go<<«”.

Tylko zamordował

Józef Kulak w Informacji pracował od czerwca 1947 r. (miał 22 lata), a rok później został starszym śledczym GZI MON. W czasie wojny walczył w Wogezach, Alpach i na terenie Niemiec. Do Polski wrócił ze Zgrupowaniem Piechoty Polskiej przy 1. Armii Francuskiej. Może ze względu na tę „kompromitującą” przeszłość był potem nadgorliwie bestialski Musiał się jednak nieźle zasłużyć, skoro oddelegowano go do kluczowych śledztw w „sprawach tatarowskich”.
Wspomniany raport Mazura nie wnioskował o ukaranie Kulaka, gdyż toczyło się wobec niego postępowanie karne: „Prokuratura Wojskowa rozporządza już niewątpliwymi dowodami popełnienia w toku śledztwa zbrodni zabójstwa”.
13 lipca 1948 r. śledczy Kulak, razem z innym oprawcą – Jurkiewiczem dostali polecenie od szefa Oddziału Śledczego GZI, ppłk Aleksandra (Sergiusza) Malkowskiego i zastępcy szefa GZI, płk. Anatola Fejgina, by zastosowali wobec aresztowanego ppłk. Lucjana Załęskiego, szefa sztabu 3. Dywizji Piechoty w Lublinie, tzw. przesłuchania trzeciego stopnia (bicie w pięty i w plecy). Raport Mazura ustalił: „Z materiałów sprawy, jakie Naczelna Prokuratura Wojskowa przeprowadziła w sprawie śmierci ppłk. Lucjana Załęskiego, wynika, że Kulak brał udział w stosowanym przeciwko Załęskiemu konwejerze z oficerami śledczymi Lisem i Wójcikiem. Kulak przyznaje się, że w dniach 12-13 lipca 1948 r. na rozkaz płk. Malkowskiego, b. Szefa Zarządu Śledczego GZI, uderzył Załęskiego kilkakrotnie pałką gumową po pośladkach. 13 lipca 1948 r. Kulak i Jurkiewicz tak zbili pałką gumową po całym ciele ppłk. Załęskiego, a w szczególności po pośladkach i stopach, że ppłk Załęski nie wstawał z łóżka, a dnia 22 lipca 1948 r. zmarł”.
Major Kulak uniknął jednak odpowiedzialności karnej. Kierownictwo GZI starało się ukryć sprawę, twierdząc że więzień umarł na skutek choroby serca. Prokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej, mjr Zbigniew Domino, w związku ze śmiercią ppłk. Załęskiego, napisał: „Wyodrębnienie i pociągnięcie do odpowiedzialności karnej jedynie mjr Kulaka i płk Jurkiewicza byłoby niesłuszne, albowiem byli oni może sadystycznymi wykonawcami poleceń przełożonych ale tylko wykonawcami”.
Na korzyść Kulaka świadczył też młody wiek, krótki staż pracy i „panująca w GZI atmosfera wypaczonych pojęć walki z wrogiem i daleko posuniętej izolacji oficerów Informacji od całokształtu życia społeczno-politycznego”.

Tatar zawsze ogolony

12 października 1983 r. mjr Józef Kulak został awansowany do stopnia podpułkownika. Podobny awans spotkał jego kolegę z Informacji – mjr Zbigniewa Krauzego. Stało się tak mimo, iż w 1956 r. raport Mazura – wobec „mniejszych przewinień” (nie udało mu się nikogo zabić), wnosił o „łagodniejsze konsekwencje, tj. obniżenie stopnia o jeden”.
Oprawca Krauze w wolnej Polsce był już raz skazany. W kwietniu 2007 r. ten sam Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie udowodnił mu, że katował osadzonych w areszcie generałów: Stanisława Tatara, Stefana Mossora, Józefa Kuropieskę oraz płk. Mariana Utnika.
W sądzie Krauze zapewniał, że pozwalał gen. Tatarowi wygodnie siedzieć na krześle z oparciem i wstawać, kiedy chciał: „Tatar zawsze przychodził na przesłuchanie nienagannie ubrany i ogolony, nie sprawiał wrażenia człowieka, na którym przesłuchanie odcisnęło piętno, w tym okresie, kiedy ja z nim rozmawiałem”. Przekonywał też, że był równie łagodny wobec Józefa Kuropieski, któremu pozwalał przechadzać się w trakcie przesłuchań, gdyż generał uskarżał się na brak ruchu.
Zbigniew Krauze, jako jeden z nielicznych „oficerów” śledczych IW ukończył gimnazjum i liceum.

Za młodzi, za starzy

Podczas drugiego, zakończonego właśnie procesu prokurator IPN Piotr Dąbrowski żądał dla Zbigniewa Krauzego dwóch lat więzienia bez zawieszenia, a dla Józefa Kulaka trzech lat. Byli „śledzie” i ich obrońcy chcieli uniewinnienia.
Sąd podkreślił, że obaj stosowali „wyniszczającą metodę śledztwa, która niewinnych ludzi przymuszała do przyznawania się do czynów, za które skazano ich potem na śmierć”. Byli oni „gorliwymi wykonawcami poleceń i nie liczyli się ze skutkami swych działań, a skutkiem tym była śmierć niewinnych osób”. A „metoda śledcza, za której pomocą niszczy się człowieka, nie ma prawnego usprawiedliwienia”.
Wyjaśnienia Krauzego i Kulaka, że ich metody śledcze nie były uciążliwe dla przesłuchiwanych, sąd uznał za „zupełnie niewiarygodne” i „bardzo wątpliwe moralnie”. Podkreślił, że bezzasadnie stawiają się w roli ofiar.
Wyrok jednego roku więzienia (dla Krauzego) oraz jednego roku i 10 miesięcy (dla Kulaka) sędziowie uzasadnili tym, że kiedyś – w momencie popełniania czynów – byli „młodzi i bez doświadczenia”, a dziś – jak pisaliśmy na wstępie – są starzy. Prokurator IPN nie wykluczył apelacji.

Tadeusz M. Płużański

Za: Antysocjalistyczne Mazowsze | http://www.asme.pl/131170861414099.shtml

Skip to content