Aktualizacja strony została wstrzymana

Bezpieczeństwo na sprzedaż – Aleksander Ścios

Dwa dni po tragedii smoleńskiej marszałek Sejmu Bronisław Komorowski wykonujący obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej podpisał ustawę z dn.18 marca 2010 o szczególnych uprawnieniach ministra właściwego do spraw Skarbu Państwa oraz ich wykonywaniu w niektórych spółkach kapitałowych lub grupach kapitałowych prowadzących działalność w sektorach energii elektrycznej, ropy naftowej oraz paliw gazowych.

Była to jedna z ważniejszych ustaw, dotycząca zarządzania tzw. infrastrukturą krytyczną, czyli obiektami, instalacjami i usługami kluczowymi dla bezpieczeństwa państwa. W ich skład wchodzą m.in. systemy zaopatrzenia w energię, surowce energetyczne i paliwa, łączności i sieci teleinformatyczne. Ustawa został negatywnie zaopiniowana przez Biuro Analiz Sejmowych i już podczas prac sejmowej komisji skarbu państwa posłowie PiS wnioskowali o jej odrzucenie w pierwszym czytaniu. Wśród najpoważniejszych błędów wymieniano: likwidację listy spółek strategicznych, zawężenie użytych w ustawie pojęć „bezpieczeństwa publicznego” i „porządku publicznego” jedynie do ochrony infrastruktury krytycznej sektora energetycznego, z wyłączeniem infrastruktury telekomunikacyjnej oraz wadliwe określenie statusu pełnomocnika do spraw ochrony. Celem ustawy było przyznanie ministrowi skarbu szczególnych uprawnień w zakresie możliwości wniesienia sprzeciwu wobec uchwał podejmowanych w spółkach zaliczonych do infrastruktury krytycznej. Nie uwzględniono jednak możliwości sprzeciwu wobec działań władz spółek zarządzających siecią teleinformatyczną.

Z podpisaniem ustawy najwyraźniej zwlekał prezydent Lech Kaczyński. Choć do Kancelarii Prezydenta ustawa trafiła 22 marca i miała obowiązywać od 1 kwietnia 2010 roku, nie została podpisana w tym czasie.

Pośpiech w jakim Komorowski zabrał się za podpisywanie aktów prawnych skierowanych do prezydenta Lecha Kaczyńskiego (tylko w kwietniu 2010 zrobił to 20 razy) staje się zrozumiały, gdy dostrzeżemy konsekwencje wynikające z przyjęcia tej właśnie, szczególnie ważnej ustawy. Ponieważ zlikwidowano w niej listę spółek strategicznych, swój dotychczasowy status zmieniła Telekomunikacja Polska S.A oraz Exatel S.A., mimo ze spółki te administrują strategicznymi obiektami i sieciami, przy czym w przypadku TP S.A. są to sieci łącznikowe i punkty dowodzenia na czas wojny. Dzięki błędnym zapisom ustawy i pominięciu w niej sektora teleinformatycznego, spółką strategiczną skarbu państwa przestała być również Emitel sp. z.o.o, należąca do spółek zależnych TP.S.A., to zaś umożliwiło sprzedaż rozpoczęcie procedury sprzedaży tej firmy.

Emitel to największa ze spółek administrujących naziemną infrastrukturą radiowo-telewizyjną w Polsce. Należy do niej ponad 300 masztów z zawieszonymi na nich antenami do nadawania sygnału telewizyjnego, radiowego i telekomunikacyjnego. Firma buduje też infrastrukturę, m.in. dla nadawców telewizyjnych tworzących naziemną telewizję cyfrową. Te inwestycje decydują o rosnącym znaczeniu i wartości firmy. W Polsce telewizja analogowa ma zostać wyłączona w 2013 roku, zatem przekaz cyfrowy będzie sukcesywnie obejmować swoim zasięgiem kolejne regiony Polski. W ubiegłym Emitel podpisała z Telewizją Polską umowę, na podstawie której będzie operatorem technicznym trzeciego multipleksu naziemnej telewizji cyfrowej za 615,6 mln zł w ciągu najbliższych 10 lat. W 2010 roku spółka podpisał również umowy z Polsatem, TVN, TV Puls i TV4 dotyczące nadawania programów na drugim multipleksie naziemnej telewizji cyfrowej, jednak kwoty tych kontraktów nie ujawniono.

Prof. Jerzy Urbanowicz już przed dwoma miesiącami w artykule „Demontaż bezpieczeństwa państwa” („Nasz Dziennik” 22.04.2011) opisał działania obecnego rządu zmierzające do zniszczenia i rozmontowania państwowego systemu bezpieczeństwa teleinformatycznego oraz zwrócił uwagę, że „strategiczna spółka Emitel przestała być polską spółką strategiczną, po raz kolejny przy biernej postawie polskich służb specjalnych. Narzuca się pytanie: kto wykreślił spółki telekomunikacyjne z ustawy? Wykreślenie słów „lub czasopisma”, za które Lew Rywin siedział w wiezieniu, jest drobiazgiem w porównaniu z wykreśleniem, które uderza dotkliwie w bezpieczeństwo państwa polskiego. Jakie służby brały w tym udział?”.

Urbanowicz twierdził, że sprzedaż Emitela, „przypomina do złudzenia wcześniejszą sprzedaż spółki Energis działającej na terenach PKP, którą – via fundusz Innova – Anglicy odsprzedali Rosjanom z GTS.” I przypominał, że „dzisiaj GTS przymierza się do kupna Exatela. Sprzedaż Emitela powinna być dla Polaków sygnałem ostrzegawczym. Czy nie jest to przypadkiem przygrywka do sprzedania całej spółki TP S.A. Rosjanom? Byłaby to wielka tragedia narodowa, gdyż TP S.A. wciąż administruje rozległą infrastruktura obronną naszego państwa.

22 czerwca br., po uzyskaniu zgody Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów doszło do sfinalizowania transakcji sprzedaży spółki Emitel za kwotę 1.725 mln zł. Nabywcą została EM Bidco sp. z o.o. (dawniej Kapiri Investments sp. z o.o.), kontrolowana przez fundusze zarządzane przez Montagu Private Equity.

W przypadku tak ważnej dla bezpieczeństwa Polski transakcji, jej okoliczności mogą budzić uzasadnione wątpliwości. Nabywcą jest bowiem firma niemal całkowicie nieznana na polskim rynku o dość skomplikowanych wręcz niejasnych powiązaniach kapitałowych. Co ciekawe – jeszcze w lutym 2011 roku wśród potencjalnych inwestorów wymieniano cztery firmy, wśród których nie było obecnego nabywcy. Według nieoficjalnych informacji wiążące oferty TP.S.A. złożyły wówczas : Telediffusion de France (TDF), kontrolujący Polskie Sieci Nadawcze, konkurenta Emitela na polskim rynku, fundusz private equity EQT, konsorcjum Innova Capital oraz firma Advent International.

Nabywca Emitela, spółka Kapiri Investmenst (podobnie jak EM Bidco) została zarejestrowana 25.11.2010 r. z kapitałem zakładowym 5 tys. zł. Prezesem spółki jest Christian Guy Gaunt, członkami zarządu Michał Chałaczkiewicz i Simon Pooler. Prócz prezesowania w spółkach Kapiri i EM Bidco, Christian Gaund jest lub był prezesem w blisko 150 innych spółkach założony w latach 2010-2011, których wspólnym wyróżnikiem jest używanie w nazwie słowa „investments”. Pod koniec lat 90. Gaund pracował w korporacjach międzynarodowych, przebywając m.in. przez sześć lat w Moskwie i Kijowie. Od 2002 roku działa w Polsce. Wcześniej był dyrektorem w Mcann Ericson w Kijowie, dyrektorem w agencji reklamowej Grey Worldwide Warszawa oraz doradcą zarządu Trinity Corporate Services. Spółka Trinity Shelf Companies sp. z o.o – polski oddział Trinity Corporate Services działającej w krajach Europy Środkowo-Wschodniej jest dziś również wspólnikiem Kapiri Investement.

Montagu Private Equity to jeden z europejskich funduszy zarządzających kapitałem inwestycyjnym. Siedziba firmy mieści się w Londynie, a biura w Dusseldorfie, Manchesterze, Paryżu, Sztokholmie i Warszawie. Dyrektorem regionalnym Montagu w Polsce jest .Michał Chałaczkiewicz – członek zarządu spółek Guya Gaunta. Strategia inwestycyjna Montagu skupiała się dotąd na firmach działających w stabilnych niszach rynkowych (transakcje o wartości od 100 mln euro do 1 mld euro). Okazuje się, że kupno Emitela jest pierwszą transakcją Montagu IV, czwartego funduszu Montagu. To także pierwsza inwestycja Montagu w Polsce i druga w regionie Europy Środkowowschodniej. Wcześniej w roku 2008 fundusz kupił holenderską spółkę holdingową Euromedic International („Euromedic Polska”) inwestując w nią 70 milionów euro.

Choć cena, jaką EM Bidco zapłaciła za spółkę Emitel jest uważana za wysoką, trudno to kryterium uznać za najważniejsze, w przypadku sprzedaży firmy o znaczeniu strategicznym dla bezpieczeństwa państwa. Tym bardziej, gdy spółka posiada podpisane wieloletnie umowy z nadawcami i gwarantowane zyski z rozwoju sieci naziemnej telewizji cyfrowej. To jednak nie wszystkie atuty Emitela. Spółka oprócz swoich masztów obsługuje również nadajniki należące do PTK Centertel, operatora sieci Orange. Ponieważ Centertel i Polska Telefonia Cyfrowa (operator sieci Era) w marcu br. podpisały porozumienie o współpracy w zakresie wzajemnego korzystania z infrastruktury sieciowej oraz pasm częstotliwości, Emitel może wkrótce zawrzeć umowę na utrzymanie połączonej infrastruktury Centertela i PTC. Przetarg na utrzymanie tej sieci ma być rozpisany już w 2012 r. Za kilka lat, wzorem rozwiązań istniejących w Europie Zachodniej, Emitel może być nie tylko administratorem sieci nadawców ale stanie się ich właścicielem i skupi całą infrastrukturę nadawczą w Polsce.

Jest raczej pewne, że Montagu – fundusz typu private equity będzie chciał w niedalekiej przyszłości odsprzedać Emitela z zyskiem. Spółka z takim potencjałem i perspektywami rozwoju nie będzie miała problemów z nabywcą. Obawy prof. Urbanowicza, że sieć nadajników telekomunikacyjnych może trafić w obce ręce, wydają się całkowicie zasadne. W umowie o sprzedaży Emitela nie ma bowiem klauzuli o zakazie odsprzedaży spółki bez zgody polskiego rządu, co oznacza, że państwo polskie nie będzie miało żadnego wpływu na wybór potencjalnego nabywcy. Jeśli Rosjanie, czy ktokolwiek w ich imieniu zapłacą odpowiednią cenę, cała sieć polskich nadajników trafi w ich ręce. Należy przypuszczać, że Montagu Private Equity nie będzie zwlekał ze sprzedażą, podobnie, jak miało to miejsce ze spółką Energis, sprzedaną Rosjanom przez podobny fundusz Innova.

Trudno pozbyć się wrażenia, że zmiana poprzedniej ustawy z 3 czerwca 2005 roku o szczególnych uprawnieniach Skarbu Państwa i szybkie podpisanie nowej regulacji przez Bronisława Komorowskiego, miało na celu wyłączenie strategicznych firmy teleinformatycznych z infrastruktury krytycznej i stworzenie dogodnych warunków do ich sprzedaży.

Ochrona tej infrastruktury należy m.in. do ustawowych obowiązków Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Nie wiemy, czy i w jakim zakresie ABW dokonała sprawdzenia nabywców spółki Emitel ani czy w ogóle monitorowała całą transakcję.

Pytanie o bierną postawę ABW warto rozpatrzyć w nieco innym kontekście, niż dotyczącym kwestii bezpieczeństwa państwa. Trzeba bowiem zwrócić uwagę, że szef ABW nawet po sprzedaży Emitela nadal posiada narzędzia nadzoru nad spółkami teleinformatycznymi. Wynika to z regulacji zawartych w ustawie o zarządzaniu kryzysowym, na podstawie których ABW uzyskała niekontrolowany dostęp do dokumentów i informacji w firmach zarządzających infrastrukturą krytyczną oraz możliwość wpływu na obsadę stanowisk pełnomocnika ds. kontaktów z ABW. Rozwiązania przyjęte w nowelizacji ustawy sprawiły, że ABW w niemal każdej firmie może posiadać swoich oficjalnych rezydentów, ci zaś mają realny wpływ na decyzje podejmowane przez władze spółki. Ponieważ pełnomocnikiem może zostać wyłącznie osoba, której ABW udzieli poświadczenia bezpieczeństwa osobowego czyli tzw. certyfikatu, dopuszczającego do dokumentów o klauzulach poufności i tajności, są to ludzie, których zależność od szefa ABW wydaje się oczywista. Dzięki tej regulacji w każdej spółce zarządzającej siecią teleinformatyczną znajdują się „oczy i uszy” ABW. Tym samym utrata kontroli nad spółką przez ministra Skarbu Państwa nie musi wcale oznaczać, że taką kontrolę stracił również szef ABW.

Krzysztof Bondaryk, który przez wiele lat pracował w spółkach Zygmunta Solorza, zna doskonale działalność tego rodzaju firm W latach 2005-2006 pracował dla Solorza w Polskiej Telefonii Cyfrowej (PTC) – operatorze sieci komórkowych Era i Heyah pełniąc funkcję dyrektor odpowiedzialnego za bezpieczeństwo danych. Z tego okresu pochodzi sprawa nielegalnego kopiowania tajnych danych w Erze oraz działalności tzw. „Bandy Czworga”, grupy czterech oficerów UOP pracujących w spółkach telefonii komórkowej, którzy wymieniali się tajnymi informacjami i prowadzili nielegalną rejestrację rozmów. W 2008 roku CBA ujawniła, że Bondaryk będąc już szefem ABW otrzymywał co kwartał odprawę z PTC w wysokości 450 tys. zł . Opisana ostatnio przez „Gazetę Wyborczą” sprawa odsunięcia od śledztwa prokuratora Andrzeja Piasecznego i nabycia przez Bondaryka luksusowego Audi po zaniżonej cenie dotyczy również okresu pracy szefa ABW w spółkach Zygmunta Solorza. Nieprzypadkowo w kontekście tej sprawy „GW” opisuje wątek licznych nieprawidłowości w spółce PTC i telewizji Polsat.

Można sądzić, że pojawienie się tej ostatniej publikacji ma związek z planami inwestycyjnymi Solorza, a wówczas na sprawę zbycia Emitela i sprzedaży innych firm tego sektora warto spojrzeć z perspektywy przyszłych roszad na rynku spółek teleinformatycznych. Niewykluczone, że taka optyka okaże się również przydatna w ocenie roli ABW w nadzorowaniu transakcji sprzedaży firm strategicznych.

Po zbyciu Emitela, rząd Tuska planuje bowiem sprzedaż kolejnej, najważniejszej spółki telekomunikacyjnej Exatel S.A ., która jako jedyna w Polsce dysponuje potężną siecią światłowodową, zapewnia łączność armii i najważniejszym instytucjom państwa. Exatel jest także administratorem sieci łączności do celów technologicznych i kontrolnych polskiego systemu elektroenergetycznego, a po połączeniu Tel-Energo z Telbankiem zarządza również sieciami krajowego systemu bankowego. Wśród klientów Exatela są: MON, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, Urząd Komisji Nadzoru Finansowego, Narodowy Bank Polski, Giełda Papierów Wartościowych, Polskie Sieci Elektroenergetyczne, Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo oraz 1,5 tys. wiodących firm w różnych dziedzinach gospodarki. Sieci Exatela służą również do zapewnienia łączności polskich sił zbrojnych z NATO.

22 marca 2011 r. prezes Polskiej Grupy Energetycznej (większościowy udziałowiec Exatela) ogłosił, ze jego spółka chce zakończyć transakcje sprzedaży swojej telekomunikacyjnej spółki zależnej Exatel w 2011 roku. W najbliższych dniach ma również zapaść decyzja udziałowca mniejszościowego ENEA.S.A. o zbyciu 2,2 procent udziałów w kapitale Exatela. Wcześniej PGE zamierza sprzedać spółkę Polkomtel z jej siecią telefonii Plus. Największe szanse na zakup Exatela ma Zygmunt Solorz. Może stać się jej właścicielem, gdy przejmie kontrolę nad spółką Polkomtel.

Ponieważ na zakup akcji Polkomtela właściciele (PGE) przyznali Solorzowi wyłączność, wszystko wskazuje, że transakcja zostanie sfinalizowana w najbliższych dniach. Tomasz Zadroga, prezes PGE stwierdził niedawno, że kiedy zakończy się sprzedaż Polkomtela, wszczęty zostanie przetarg na zbycie Exatela, tak by spółka mogła zostać sprzedana przed końcem 2011 r. Wśród potencjalnych zainteresowanych przejęciem Exatela wymienia się Polkomtel, Netię i związany z Rosjanami GTS.

Planów sprzedaży Exatela nie zmienił nawet fakt, że spółka podpisała umowę ramową o współpracy z Agencją NATO ds. Konsultacji, Doradzania i Kontroli NC3A (NATO Consultation, Command and Control Agency), która otwiera Exatelowi możliwości udziału w organizowanych przez Agencję przetargach na usługi teleinformatyczne.

Można jedynie przypuszczać, że tego rodzaju transakcje dokonywane w cieniu kampanii wyborczej, nie wzbudzą żadnego zainteresowania opinii publicznej i zostaną przeprowadzone w medialnej ciszy. Tymczasem wiele z obecnych publikacji prasowych, w tym dotyczących szefa ABW, może stanowić element „wielkiej gry” związanej z przyszłymi transakcjami na rynku spółek teleinformatycznych.

Część druga

Przejęcie przez Solorza spółki Polkomtel znacząco zmieni dotychczasowy układ sił na rynku telekomunikacyjnym. Powstaną dwa silne ośrodki: Solorza z Polkomtelem (telefonia Plus) i Cyfrowym Polsatem oraz francusko -niemiecka grupa TP.S.A, PTK Centertel (Orange) współpracująca z T-Mobile. Trzecią, znacznie słabszą grupę stanowić będą rozproszone P4 (Play) i Netia. Dzięki tej transakcji właściciel Polsatu wyrasta na głównego gracza rynku telekomunikacyjnego i może zagrozić dominującej dotychczas Telekomunikacji. Nie chodzi jednak tylko o rozwój nowych technologii, dostępność do Internetu czy przygotowanie nowych ofert dla klientów sieci Plusa.

Prawdziwa gra toczy się o znacznie większą stawkę.

Nietrudno dostrzec, że sprzedaż Emitela i Polkomtela oraz zapowiedź zbycia spółki Exatel są posunięciami w ramach celowej strategii obecnego rządu. Polega ona na wyprowadzeniu na zewnątrz skarbu państwa całej infrastruktury sieci telekomunikacyjnych a zatem na rezygnacji z zarządzania tą infrastrukturą. Na naszych oczach następuje demontaż podstawowego systemu bezpieczeństwa państwa, jakimi są sieci przesyłowe.

W przypadku sprzedaży Emitela, nabywcą jest firma o kapitale zagranicznym, to zaś oznacza, że państwo polskie utraciło możliwość zarządzania własną infrastrukturą bezpieczeństwa. Odtąd istniejąca sieć przesyłowa spółki ale też cała infrastruktura nadawcza, którą Emitel ma zamiar skupić w najbliższych latach, będzie należała do obcego kapitału.

Sprzedaż Solorzowi spółki Polkomtel tylko pozornie oznacza pozostawienie jej w rękach polskiego przedsiębiorcy. Nabywca – spółka Spartan Capital Holdings zarządzana przez Tobiasa Markusa Solorza nie ma 18 mld zł, jakie oferuje za Polkomtel, deklaruje jednak, że finansowanie transakcji jest zabezpieczone. Pieniądze mają pochodzić od konsorcjum pięciu banków, w którego skład wchodzą Crédit Agricole CIB, Deutsche Bank, Royal Bank of Scotland, Société Générale Corporate and Investment Banking oraz PKO Bank Polski SA. Zdaniem wielu analityków o przyszłej strategii zarządzania Polkomtelem będzie decydować zakres porozumienie Solorza z bankami. W tej sytuacji, nie sposób mówić o prywatyzacji, w której stroną jest polski przedsiębiorca. Nie znamy też rzeczywistych partnerów zagranicznych tej transakcji, zaś zarządzanie spółką będzie zależało wyłącznie od planów konsorcjum bankowego.

Po sprzedaży Polkomtela, Polska Grupa Energetyczna planuje sprzedaż spółki Exatel S.A. w której jest większościowym udziałowcem. Utrata kontroli nad tą spółką oznaczać będzie wejście w ostatnią fazę rozbioru polskich sieci strategicznych.

Wiele wskazuje, że proces ten rozpoczęli i zakończą Rosjanie.

Poprzednia próba sprzedaży Exatela przez PGE zakończyła się niepowodzeniem. W styczniu PGE zdecydowała o unieważnieniu przetargu, po tym jak nie otrzymała ofert wiążących. Oferty złożyły wówczas m.in. GTS Polska i Netia, jednak do finału zostały zakwalifikowane Polkomtel i Mediatel. Już na początku czerwca br. prezes PGE Tomasz Zadroga poinformował, że bezpośrednio po sprzedaży Polkomtela PGE wróci do sprzedaży spółki Exatel. Zdaniem prezesa, proces ten powinien być mniej skomplikowany, gdyż wiele dokumentów i analiz jest już sporządzonych, a na potrzeby transakcji trzeba będzie dokonać jedynie wyceny spółki.

Po Exatela stoi kolejka zagranicznych spółek. Każdy chce kupić elegancka, niezbyt zadłużoną spółkę. Jesli nie dla siebie, to na handel. Zawsze Rosjanie odkupią polskie sieci strategiczne. Chociażby po to, aby sterować polskim systemem elektroenergetycznym. Będzie można wówczas szantażować Polaków i wymuszać na nich rożne ustępstwa. Za niecały miliard złotych. Gdzie tu jest „polska racja stanu” i „mądre państwo”? – pytał w kwietniu br. prof. Urbanowicz w cytowanym już wcześniej artykule zamieszczonym w „Naszym Dzienniku”.

Dziś wizja utraty kontroli nad całym systemem bezpieczeństwa informatycznego i elektromagnetycznego staje się w pełni realna. Bój o najważniejszą spółkę strategiczną stoczą prawdopodobnie Polkomtel i GTS Poland, należąca do grupy telekomunikacyjnej GTS Central Europe. Ta ostatnia posiada spółki telekomunikacyjne w Czechach, Polsce, Rumunii, Słowacji i na Węgrzech, a dodatkowo świadczy usługi na terenie Ukrainy, Łotwy, Słowenii, Bułgarii, Chorwacji i Serbii. GTS Central Europe należało do konsorcjum finansowego Group Menatep z kapitałem rosyjskim, działającego później pod nazwa GML Ltd.

Zapowiada się powtórka sytuacji z 2005 roku, gdy GTS Polska zakupiła od funduszu Innova Capital 97,5% udziałów w strategicznej spółce telekomunikacyjnej Energis Polska i przejęła nowoczesną sieć światłowodową o łącznej długości 5.200 km. Pod koniec 2007 roku GTS Central Europe został sprzedany konsorcjum trzech funduszy inwestycyjnych, wśród których jest fundusz Innova Capital. Poza nim właścicielem GTS CE jest konsorcjum prywatnych funduszy inwestycyjnych, w skład którego wchodzą m.in. Columbia Capital, M/C Venture Partners, HarbourVest Partners, Oak Investment Partners oraz Bessemer Venture Partners.

W styczniu br. nastąpiło połączenie spółek GTS Poland i GTS Energis, a 4 maja 2011, GTS Poland Sp. z o.o. przejęła spółkę GTS Energis. To połączenie może oznaczać, że fundusze zarządzające GTS CE planują inwestycje na polskim rynku telekomunikacyjnym.

Na początku czerwca br. prezes GTS Poland Piotr Sieluk oświadczył, że jego firma jest zainteresowana przejęciem Exatela, jeśli ten zostanie wystawiony na sprzedaż. Zdaniem Sieluka, polski rynek jest rozdrobniony i musi nastąpić jego konsolidacja. Spółka planuje również wejście na giełdę i szuka zamówień na rynku publicznym. Niedawno GTS złożyła najlepszą ofertę w jednym z przetargów Ministerstwa Sprawiedliwości.

Mamy zatem sytuację, gdy w ręce funduszu kapitałowego Montagu Private Equity trafia strategiczna spółka Emitel, a inny z funduszy przymierza się do przejęcia Exatel S.A. Ze względu na skomplikowaną i niejasną strukturę kapitałową tego rodzaju funduszy, nie sposób przewidzieć jak zakończy się proces przekształceń własnościowych i kto w rezultacie zostanie właścicielem polskich sieci przesyłowych.

Sygnał ostrzegawczy w postaci sprzedaży Emitela powinien wstrząsnąć służbami. Służby powinny natychmiast zabezpieczyć spółkę Exatel przed sprzedaniem. Jeśli Exatel zostanie sprzedany, poniosą za to odpowiedzialność ci, którzy podpiszą się pod sprzedażą, poczynając od polskiego rządu „ – pisał w kwietni br. prof. Urbanowicz.

Podobnie wypowiada się Antoni Macierewicz, wskazując, że „sprawa sprzedaży spółek strategicznych powinna wywołać reakcję Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a przede wszystkim premiera”. – „Jeśli Exatel zostanie sprzedany – twierdzi Macierewicz -, będzie to oznaczało, że jest to zgodne z jego wolą, a w związku z tym powinien odpowiadać z art. 231 kk, czyli za niedopełnienie swoich obowiązków. To na premierze, jako odpowiedzialnym za funkcjonowanie służb specjalnych, spoczywa obowiązek zablokowania takiej transakcji”.

Nie znamy oficjalnego stanowiska Donalda Tuska, jednak decyzje prywatyzacyjne podejmowane przez zarządy spółek skarbu państwa jasno wskazują, że dzieje się to za zgodą grupy rządzącej, a zatem nie należy liczyć na wstrzymanie sprzedaży Exatela. Właściciel spółki – PGE, jest tylko wykonawcą woli politycznej rządu PO-PSL. Można przypuszczać, że do sprzedaży Exatela dojdzie jeszcze przed wyborami, by wykorzystując okres wyborczy przykryć transakcję bieżącymi sprawami politycznymi.

Nie należy również oczekiwać, by ABW zablokowała sprzedaż strategicznych spółek. Ich prywatyzacja stanowi bowiem zwieńczenie procesu, którzy można obserwować od wielu miesięcy. W tym procesie, rola służby Krzysztofa Bondaryka została już precyzyjnie ustalona. Kolejne akty prawne i decyzje rządu sprawiły, że w rękach szefa Agencji znalazły się narzędzia pozwalające na skuteczne wpływy i zarządzanie sektorem teleinformatycznym.

Jak wskazywałem w części pierwszej, sprzedaż Emitela, Polkomtela czy Exatela nie pozbawia ABW możliwości nadzoru nad tymi spółkami. Wynika to z regulacji zawartych w ustawie o zarządzaniu kryzysowym, na podstawie których ABW uzyskała dostęp do dokumentów i informacji w firmach zarządzających infrastrukturą krytyczną oraz możliwość wpływu na obsadę stanowisk pełnomocnika ds. kontaktów z ABW. Nowe przepisy nałożyły na szeroki krąg podmiotów obowiązek przekazywania szefowi ABW nie tylko informacji o zagrożeniach o charakterze terrorystycznym, lecz również o zagrożeniach dotyczących działań, „które mogą prowadzić do zagrożenia życia lub zdrowia ludzi, mienia w znacznych rozmiarach, dziedzictwa narodowego lub środowiska”. W praktyce – pod pozorem walki z terroryzmem, dano ABW uprawnienia pozwalające głęboko ingerować w procesy gospodarcze i działalność najważniejszych firm.

Autorem nowelizacji ustawy uchwalonej w błyskawicznym tempie 6 miesięcy był wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, szef Rządowego Centrum Bezpieczeństwa (RCB) Antoni Podolski. Po przyjęciu nowelizacji przez Sejm, ten były funkcjonariusz UOP odszedł z ministerstwa. Wydaje się, że zasadniczym celem uchwalenia ustawy było wyposażenie służby Bondaryka w nowy, potężny instrument nadzoru nad przedsiębiorcami. I choć nominalnie zapisy nowelizacji wzmacniały rolę dyrektora RCB, to faktycznie wiodącą pozycję w kwestiach związanych ze „zwalczaniem terroryzmu” przyznano szefowi ABW. Dziś Antoni Podolski jest członkiem rady nadzorczej firmy Niemczyk i Wspólnicy Ochrona Inwestycji, zajmującej się głównie wywiadem gospodarczym i należy do rady konsultacyjnej przy Centralnym Ośrodku Szkolenia ABW. W radzie zasiada również właściciel firmy Piotr Niemczyk i inny członek rady nadzorczej Bartłomiej Sienkiewicz. Rzeczniczka ABW pytana, czy funkcjonowanie trzech członków rady konsultacyjnej w jednej prywatnej firmie zajmującej się wywiadem gospodarczym nie rodzi ryzyka wycieku tajnych informacji, orzekła, że „członkowie rady nie mają styczności z bieżącą realizacją zadań ABW”. Odmiennie widział sprawę prof. Antoni Kamiński, były szef Transparency International Polska, który stwierdził, że „występuje tu ewidentny konflikt interesów. Ta firma ma uprzywilejowany dostęp do instytucji. Może dzięki temu czerpać korzyści. Przykładowo dzięki swoim kontaktom te osoby mogą uzyskiwać informacje potrzebne ich firmie”.

Potężnym narzędziem w rękach szefa ABW są również zapisy ustawy o ochronie informacji niejawnych. Zawarte w niej regulacje powierzają Agencji funkcję krajowej władzy bezpieczeństwa – instytucji odpowiadającej za kontakty m.in. z NATO, ale także za wydawanie upoważnień do dostępu do informacji niejawnych. Dotychczas odpowiedzialność za kontakty z sojusznikami była w Polsce podzielona. Również w zakresie certyfikatów bezpieczeństwa istniał wyraźny podział, a informacje wojskowe leżały w gestii SKW, cywilne zaś – ABW. Obecnie wojskowy kontrwywiad został faktycznie podporządkowany cywilnej agencji. Według ustawy, to szef ABW ma sprawować nadzór nad stanem ochrony informacji niejawnych i prowadzić inspekcje w podmiotach przetwarzających informacje.

To tylko jeden z mechanizmów pozwalających Bondarykowi na kontrolę spółek strategicznych. Są też inne. Od wielu miesięcy funkcjonariusze ABW obejmują stanowiska w firmach i instytucjach kluczowych w dziedzinie teleinformatyki. Jest to możliwe dzięki ścisłej współpracy z rządem Donalda Tuska. W listopadzie 2009 roku Agencja przejęła kontrolę nad NASK – najważniejszą instytucją polskiego Internetu. Naukowo-Akademicka Sieć Komputerowa zajmuje się m.in. przydzielaniem polskich domen i sprawuje technologiczną pieczę nad polską częścią sieci. W oparciu o rekomendację komisji konkursowej, minister nauki Barbara Kudrycka mianowała na stanowisko dyrektora NASK czynnego pułkownika ABW Michała Chrzanowskiego – byłego dyrektora Departamentu Bezpieczeństwa Teleinformatycznego i Informacji ABW. Pretekstem do przejęcia kontroli nad NASK było odwołanie poprzedniego szefa tej jednostki po kontroli finansowej. Od tej chwili, NASK stał się de facto kolejnym departamentem ABW. Jeśli zauważyć, że NASK, obok Exatela i Polkomtela posiada jedyne sieci przesyłowe kontrolowane dotąd przez państwo, ta nominacja nabiera szczególnego znaczenia. ABW ma również swojego człowieka w kierownictwie innej ważnej instytucji rządowej. Funkcjonariusz ABW Piotr Durbajło (były podwładny płk Chrzanowskiego) jest dziś członkiem Komitetu Sterującego w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Ta wyspecjalizowana agencja rządowa zajmuje się zarządzaniem badaniami naukowymi i pracami rozwojowymi w strategicznych dla Polski dziedzinach. Projekty realizowane przez NCBiR są wykorzystywane m.in. w pracach na rzecz obronności i bezpieczeństwa państwa, a wiele z nich dotyczy sektora technologii informacyjnych i telekomunikacyjnych. W maju br. NCBiR przystąpił do stworzenia „odpowiedniej platformy działania, która mogłaby pomóc w realizacji zadań związanych z rozwojem sektora ICT z wykorzystaniem potencjału polskich jednostek naukowo-badawczych i firm komercyjnych oraz wypracowania podstawy dla podjęcia strategicznych decyzji dotyczących rozwoju rynku telekomunikacyjnego w Polsce w wieloletniej perspektywie.”

Warto dostrzec, że takie ulokowanie ABW i powierzenie służbie ogromnych spec uprawnień, pozwala na głęboką ingerencję w procesy gospodarcze oraz w działalność najważniejszych firm, czyniąc z Agencji faktycznego decydenta w kwestiach dotyczących rynku telekomunikacyjnego. Z tego względu, pozycja szefa ABW wydaje się szczególnie uprzywilejowana w zakresie rozstrzygnięć dotyczących transakcji prywatyzacyjnych. Tam bowiem, gdzie skarb państwa rezygnuje z zarządzania infrastrukturą bezpieczeństwa narodowego, nadal otwarły pozostaje obszar wpływów Krzysztofa Bondaryka.

Nie sposób zapomnieć, że w latach 2005-2006 Bondaryk pracował dla Zygmunta Solorza w Polskiej Telefonii Cyfrowej (PTC) – operatorze sieci komórkowych Era i Heyah. Był pełnomocnikiem PTC ds. informacji niejawnych mającym dbać o to, by nie dostały się one w niepowołane ręce. Funkcja ta obejmuje również współpracę ze służbami specjalnymi, gdy te żądają informacji o klientach firmy. W PTC działały wtedy dwa zarządy roszczące sobie prawo do kierowania spółką. Jeden związany z francuską firmą Vivendi, a drugi z Elektrimem Zygmunta Solorza. Bondaryk do pracy w PTC był delegowany przez stronę Solorza.

Francuski koncern Vivendi złożył wówczas w sądzie federalnym amerykańskiego stanu Waszyngton skargę przeciwko T-Mobile USA, T-Mobile Deutschland, Deutsche Telekom oraz Zygmuntowi Solorzowi-Źakowi, głównemu udziałowcowi Elektrimu, zarzucając im nielegalne zawłaszczenie inwestycji Vivendi wartych 2,5 mld USD.

Jedną z odsłon wojny właścicieli było zawiadomienie prokuratury o popełnieniu przestępstwa „ujawnienia informacji stanowiących tajemnicę państwową„. Chodziło o kopiowanie i wynoszenie poza firmę tajnych informacji o tym, kim interesują się służby. Zawiadomienie do WSI i ABW złożył w tej sprawie Ryszard Pospieszyński, członek zarządu związany z francuską spółką Vivendi. Według niego ludzie z konkurencyjnego zarządu kopiowali dane o klientach Ery. I to dane szczególne – bowiem chodziło o billingi ludzi, którymi w ostatnich latach interesowały się służby specjalne.

W zawiadomieniu z roku 2005 Pospieszyński oskarżył o kopiowanie danych abonentów właśnie Krzysztofa Bondaryka, który odpowiadał w Erze za współpracę ze służbami, m.in. przy zakładaniu podsłuchów i sprawdzaniu billingów. Śledztwo w tej sprawie od 8 grudnia 2005 roku prowadziła ABW, pod nadzorem warszawskiej Prokuratury Okręgowej. Stało się ono główną przyczyną, dla której rząd PiS-u chciał zmienić prawo telekomunikacyjne i pozbawić operatorów wiedzy o tym, czym interesują się służby specjalne. Przygotowano nowelizację, lecz nie zdołano jej wówczas uchwalić. Co ciekawe – konieczność nowelizacji prawa w tym zakresie popierali również nowi szefowie służb specjalnych mianowani już za czasów koalicji PO – PSL oraz szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusz Kamiński. Mimo poczynionych uzgodnień międzyresortowych i ustaleń między służbami – tylko Krzysztof Bondaryk usiłował do końca torpedować zmianę przepisów.

31 stycznia 2008 r, dwa tygodnie przed oficjalnym objęciem przez Bondaryka stanowiska szefa ABW, śledztwo zostało umorzone „wobec braku ustawowych znamion czynu zabronionego”. Poprzedni szef ABW Bogdan Świączkowski był tą decyzją zdumiony i twierdził, że „w tym śledztwie były materiały na zarzuty”.

Do sprawy podsłuchów w Erze powróciła „Rzeczpospolita”, za sprawą cyklu publikacji Cezarego Gmyza, który powołując się na informacje z umorzonego śledztwa wskazał na faktyczną rolę Bondaryka. Dziennikarz „Rzeczpospolitej” przytoczył liczne dowody ze śledztwa, w tym zeznania Władysław Naja, poprzednika Bondaryka na stanowisku pełnomocnika ochrony informacji niejawnych w PTC. Opisał on spotkanie, do którego miało dojść na przełomie lutego i marca 2005 r., na którym Bondaryk prosił o wskazanie „najważniejszych celów będących w zainteresowaniu służb specjalnych„. Naja zeznał, że usłyszał, iż „zbliżają się wybory i informacje te nie są obojętne”. Bondaryk miał pytać wprost: „Kto interesował się Zygmuntem Solorzem?„.

Cezary Gmyz zadał w tej sprawie kilka istotnych pytań, m.in.:

Czy Krzysztof Bondaryk wypytywał się Władysława Naja o kierunki zainteresowań służb specjalnych, a w szczególności o Zygmunta Solorza właściciela Polsatu? Czy Krzysztof Bondaryk po tym jak przejął władzę nad ABW jesienią 2007 roku podejmował jakieś działania w sprawie tego śledztwa w którym większość czynności prowadziła właśnie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego?

Kilka miesięcy wcześniej ujawniono, że Bondaryk będąc już szefem ABW pobierał od operatora Ery wynagrodzenie (w sumie ok. 1,5 mln zł), a w zeznaniach majątkowych zataił ten fakt.

Warto wrócić do pytań zadanych przez Cezarego Gmyza, ponieważ mamy dziś do czynienia z sekwencją zdarzeń, które wpisują się w scenariusz rozgrywany wokół strategicznych spółek telekomunikacyjnych. Określenie rzeczywistej roli ABW wydaje się mieć kluczowe znaczenie dla zrozumienia mechanizmów tej gry.

O tym, że sprawy z niedalekiej przeszłości są nadal istotne, może świadczyć fakt, że ABW przed kilkoma dniami zatrzymała Władysława N., który przed laty obciążał w prokuraturze Krzysztofa Bondaryka. Zatrzymania dokonano w ramach śledztwa białostockiej prokuratury, dotyczącego składania nierzetelnej dokumentacji. Media podkreślały, że Agencji zatrzymała przeciwnika szefa ABW.

Gdy przed kilkoma tygodniami „Gazeta Wyborcza” w artykule „Przetrącone śledztwo” opisała podejrzaną transakcję zakupu auta przez Bondaryka i zwróciła uwagę na odsunięcie od śledztwa prokuratora badającego nieprawidłowości u operatora Ery, istotną część tej publikacji stanowiła sprawa handlu fałszywymi fakturami w Polskiej Telefonii Cyfrowej i telewizji Polsat. Już w kwietniu br. media informowały, że Zygmunt Solorz wpłacił kaucję za menadżerów PTC, zatrzymanych pod zarzutami oszustwa, przestępstwa przeciwko wiarygodności dokumentów, naruszenia kodeksu spółek handlowych i kodeksu karnego skarbowego.

Trudno nie dostrzec, że włączenie szefa ABW w sprawę nieprawidłowości w spółce PTC i medialne wywołanie tematu może mieć związek z planami inwestycyjnymi Solorza: dokonanym już zakupem Polkomtela i zamiarem kupna Exatela. Być może uderzenie w Bondaryka należy odczytać jako próbę pokrzyżowania tych planów.

Można też odnieść wrażenie, że przy udziale prokuratur i służb specjalnych toczy się ostra walka o dominację na rynku infrastruktury telekomunikacyjnej, a kolejne odsłony tego spektaklu ujawniają rzeczywistą pozycję graczy. Niestety, żaden z nich zdaje się nie reprezentować państwa polskiego, bo choć gra dotyczy spraw strategicznych dla naszego bezpieczeństwa, to zawodnicy działają w interesie obcego kapitału i nieznanych inwestorów.

Trafną diagnozę tego stanu postawił Jarosław Kaczyński, gdy do jednego z głównych problemów Polski zaliczył brak informacji na temat działania służb i ich kontroli przez państwo. „Dziś dostęp do informacji jest blokowany przez mnóstwo różnego rodzaju tajemnic państwowych, które dotyczą nawet najwyższych urzędników – stwierdził prezes PiS i dodał: „chodzi o to żeby pewnych aparatów nikt nie kontrolował, a żeby w istocie je kontrolowali ci, którzy mają duże pieniądze i związane z tym duże możliwości”.

Aleksander Ścios

Artykuł opublikowany w nr 28-29 Gazety Finansowej.


Za: bezdekretu | http://bezdekretu.blogspot.com/2011/07/bezpieczenstwo-na-sprzedaz-1.html

Skip to content