Aktualizacja strony została wstrzymana

Korupcja mała i wielka – Stanisław Michalkiewicz

Im słonko wyżej, tym wybory bliżej. A im wybory bliżej, tym energiczniej nasi Umiłowani Przywódcy rozglądają się, jakby tu rozwiązać sobie problemy socjalne na najbliższe cztery lata – bo wiadomo, że – po pierwsze – czasy są ciężkie i zwłaszcza osobom, które tak naprawdę niczego nie umieją poza podlizywaniem się albo Umiłowanym Przywódcom Partyjnym, albo Wyborcom, trudno będzie znaleźć sobie wygodną niszę ekologiczną, a po drugie – jakże tu pozwolić się zdegradować z Jaśnie Wielmożnego do zwykłego obywatela? Toteż Warszawa aż huczy od plotek, zapoczątkowanych woltą posła SLD Bartosza Arłukowicza, któremu premier Tusk skutecznie złożył propozycję korupcyjną, wciągając go na członka – oczywiście członka zespołu Kancelarii Premiera w randze sekretarza stanu od „wykluczonych”. Stanowisko to – które w rządzie dubluje pani Elżbieta Radziszewska – minister od „równego traktowania” – zostało stworzone wyłącznie dla potrzeb owego transferu – ale w naszym nieszczęśliwym kraju tego rodzaju polityczna korupcja w stylu posłanki Renaty Beger z „Samoobrony” nikogo już nie gorszy, co pokazuje, iż wiele racji miał Stanisław Lem, pisząc w „Głosie Pana” że nawet konklawe można doprowadzić do ludożerstwa, byle postępować cierpliwie i metodycznie – no i Robert Penn Warren, który w „Gubernatorze” zauważa, iż kiedy człowiek politykuje, to jego sumienie politykuje także.

Casus posła, a właściwie już ministra Arłukowicza, którego Platforma Obywatelska wpisze teraz na pierwsze miejsce swojej listy partyjnej w Szczecinie, podziałał mobilizująco na wielu innych Umiłowanych Przywódców. Prasa brukowa podaje na przykład, że Umiłowana Przywódczyni zbawiennego ruchu Forsa, to znaczy – pardon – oczywiście nie żadna „forsa”, tylko Polska – Polska jest Najważniejsza, pani posłanka Joanna Kluzik-Rostkowska prawie na pewno dostanie pierwsze miejsce na którejś liście Platformy, podobnie jak poseł Poncyliusz. Oczywiście wszyscy energicznie zaprzeczają, ale – po pierwsze – już gołym okiem widać, że PJN nie ma przed sobą świetlanej przyszłości, a po drugie – któż nie wierzy nie zdementowanym informacjom prasowym?

Wygląda na to, że cały ten ruch Forsa, to znaczy – pardon – jaka tam znowu „forsa” – nie żadna „forsa”, tylko Polska – Polska Jest Najważniejsza, serio potraktował biedny naiwniak Jan Filip Libicki, który z zazdrości o Jarosława Kaczyńskiego właśnie próbuje rozpętać wojnę przeciwko Radiu Maryja, kamuflując przyziemne motywy patetycznymi deklaracjami katolickimi. Ale – jak zauważył 200 lat temu w rozmowie z biskupem Massalskim wileński bazylianin Atanazy Nowochacki – „Pan Bóg swoje, a diabeł swoje odbierze” – i w rezultacie pan poseł Jan Filip Libicki może zostać – jak to się mówi – z fiutem w garści. Ale trudno; co ma wisieć – nie utonie, a la guerre comme a la guerre – straty muszą być. Pogłoski o transferze pani Joanny Kluzik-Rostkowskiej szalenie nie spodobały się Januszu Palikotu, który zdaje się dopiero teraz zorientował się, że próżno wierzgać przeciwko ościeniowi – to znaczy – ustaleniom Sił Wyższych. Skoro nadały one tubylczej scenie politycznej pożądany kształt, to nie po to przecież, by jacyś ambicjonerzy, którym bimber uderzył do głowy, szlajali się po niej samopas od ściany do ściany.

Podczas kiedy we dworze sztab wesoły łyka”, to znaczy – kiedy w sztabach partyjnych układane są listy wyborcze, przyprawiając o serca gorejącego palpitację naszych Umiłowanych Przywódców, nasz nieszczęśliwy kraj właśnie dostał prztyczka w nos od trybunału w Strasburgu, który orzekł, że litewska transkrypcja polskich nazwisk w Republice Litewskiej jest w jak najlepszym porządku. Widać coraz wyraźniej, że rozwód Jadwigi z Jagiełłą pogłębia się już nie z roku na rok, a z miesiąca na miesiąc. Przyczyna tego stanu rzeczy tkwi zapewne w niechęci Litwinów do folgowania ambicjom i pragnieniom litewskich Polaków, ale ta niechęć wspierana jest przekonaniem o bezsilności Polski, która w coraz bardziej widoczny sposób tańcuje tak, jak zagrają jej strategiczni partnerzy oraz bezcenny Izrael. Skoro Polska idzie na pasku Niemiec, które tradycyjnie sprzyjały wypieraniu polskiej obecności na obszarze dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, to dlaczego litewscy nacjonaliści mieliby się krępować nieśmiałymi polskimi protestami?

Zresztą – powiedzmy sobie szczerze – rząd nawet nie ośmieli się kiwnąć palcem w bucie, bo „Gazeta Wyborcza”, tradycyjnie zwalczająca tak zwany „polski nacjonalizm”, zaraz rozsmarowałaby go na podłodze, podobnie jak rozsmarowuje te środowiska polonijne, które próbują w tej sprawie cokolwiek działać. Nic by premieru Tusku nie pomogło rozpętanie wojny z kibicami, karconymi w ten sposób za sprofanowanie pana red. Adama Michnika, któremu na poznańskim stadionie kibice rozwinęli na szerokość całej trybuny transparent z napisem „Szechter! Przeproś za ojca i brata!!!” Takiego „chuligaństwa stadionowego”, takiego świętokradztwa premier Tusk oczywiście nie mógł puścić płazem. Z drugiej strony niepodobna nie zauważyć, że w miarę jak środowiska opiniotwórcze i stada autorytetów moralnych, zaczadzone własną propagandą, głupieją w postępie geometrycznym, kibice zaczynają nabierać cech ruchu politycznego. Ciekawe, że podobnie było w starożytnym Rzymie, kiedy to w miarę upadku ducha republikańskiego, rolę partii politycznych przejmowały tzw. stronnictwa cyrkowe.

Kiedy więc trybunał w Strasburgu dawał Polsce przytyczka w nos, minister Sikorski, zapewne pragnąc uniknąć konfuzji, a także podlizać się amerykańskiemu prezydentowi Obamie przed spodziewaną wizytą w Polsce, poleciał z narażeniem życia do Libii, by tam sobie pogadać jak rewolucjonista z rewolucjonistą. Co z tych pogaduszek wyniknie – nie wiadomo, bo przecież libijscy buntownicy wiedzą doskonale, że minister Sikorski w Unii Europejskiej może co najwyżej robić miny i groźnie kiwać palcem w bucie. Nawiasem mówiąc, nawet i teraz minister Sikorski wystąpił jako postillon d’amour pani Ashton, która wśród mnóstwa zalet ma również i tę, że spośród unijnych dygnitarzy jest najbardziej podobna do konia. Przekazała ona rozkaz, że w Libii potrzebne jest „pojednanie”, w związku z czym minister Sikorski zaproponował Muammarowi Kadafiemu, żeby zrzekł się władzy, bo „czterdzieści kilka lat wystarczy”. Skąd minister Sikorski, który sam ma zaledwie 48 lat, może wiedzieć takie rzeczy – Bóg jeden wie, ale skoro wcześniej do Tunezji poleciał były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa, to pewnie już i tam wszyscy zdążyli zorientować się w możliwościach naszych Umiłowanych Przywódców.

Bo kiedy tak minister Sikorski z narażeniem życia sobie hasa, Izrael przystąpił do realizacji programu „odzyskiwania mienia żydowskiego” w Europie Środkowej. Program ten siłą rzeczy koncentruje się również na naszym nieszczęśliwym kraju, a ponieważ wydarcie Polsce 65 miliardów dolarów oznaczałoby ruinę finansów państwa, toteż nie można wykluczyć, że zapowiedziane w komunikacie MSZ rozmowy naszych Umiłowanych Przywódców z prezydentem Obamą na temat gazu łupkowego będą koncentrowały się wokół programu oddania tych złóż bezcennemu Izraelowi w arendę w ramach „rekompensat”. Nie można tego wykluczyć również i z tego powodu, że jak dotąd możliwościami eksploatacyjnymi takich złóż dysponują firmy amerykańskie, które w tej sprawie mogą pójść ręka w rękę z własnym rządem. Czy nie przypadkiem nie taką właśnie sytuację miał na myśli Władysław Bartoszewski, oświadczając po pamiętnej wizycie tubylczego rządu ad limina w Izraelu, że wszystkie ugrupowania parlamentarne są do Izraela usposobione niezmiennie przyjaźnie? Przekładając tę deklarację na język ludzki można wyciągnąć wniosek, że bez względu na wynik jesiennych wyborów i rodzaj przyszłej koalicji rządowej, izraelski program rewindykacji majątkowych nie jest zagrożony? Jeśli o to właśnie chodziło, to i na sensacyjne transfery międzypartyjne naszych Umiłowanych Przywódców możemy patrzeć z większym dystansem i spokojem.

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz   tygodnik „Goniec” (Toronto)   15 maja 2011

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2042

Skip to content