Aktualizacja strony została wstrzymana

Trzydniowy tydzień premiera, czyli o czytaniu ze zrozumieniem – Rafał A. Ziemkiewicz

Wiadomość o samolotowych podróżach premiera Tuska do domu przedarła się do mediów elektronicznych. Tyle, że uparcie akcentuje się w niej to, co akurat bynajmniej szefa rządu w złym świetle nie stawia. Tak zresztą fałszywie ustawiono akcenty już u źródła, w tygodniku „Wprost”. Którego szef, mówiąc nawiasem, dał w ten sposób popis hipokryzji, przynajmniej w świetle jego nie tak dawnych krytyk pod adresem populizmu tabloidów,  krytykujących wysokie zarobki tych, którzy powinni więcej  zarabiać, bo ponoszą większą odpowiedzialność.

Prędzej zresztą można przyznać rację tabloidom, wyrzucającym władzy drogie limuzyny czy zbyt wysokie premie. Być może, gdy trzeba oszczędzać (choć − jak to, trzeba oszczędzać, skoro ciągle słyszymy, że wielki sukces?) władza powinna ciąć także swoje apanaże. Ale samolot dla premiera czy prezydenta nie jest luksusem. Niech lata, ile potrzebuje, dopóki oczywiście celem lotu nie jest wyborczy wiec. Zapewne, wizja premiera tracącego całe dnie w korkach albo w notorycznie opóźnionych pociągach, dogadza poczuciu sprawiedliwości, jako zasłużona kara za badziewiaste rządzenie − ale interesom państwa by to nie służyło.

Co innego stawia tutaj włosy na głowie, niż te − pal diabli − sześć milionów czy ile tam. Z przedstawionej analizy lotów premiera z Warszawy do rodzinnego Trójmiasta i z powrotem wynika bowiem niezbicie, że Donald Tusk od lat pracuje tylko przez trzy dni! Bo już w czwartek praktycznie go nie ma aż do następnego poniedziałku.

To jest prawdziwy dynamit zawarty w tej informacji, nie tam rachunki za benzynę lotniczą. Najbardziej radykalni syndykaliści nie wyszli w swych postulatach poza 35-godzinny tydzień pracy. A „liberalny” premier wprowadził tydzień pracy 24 godzinny! Co prawda, tylko dla siebie, ale od czegoś trzeba przecież zacząć. Przeciętny Polak, tyrający pełny limit i w nadgodzinach, powinien doprawdy patrzeć na to z zachwytem i radością, że jest ktoś, kto pełną piersią wypoczywa w jego imieniu.

A tymczasem ten niezwykle prosocjalny rys działalności premiera umyka uwadze życzliwych mu mediów. Nawet w chwili, gdy mają rachunki w ręku!

Rafał A. Ziemkiewicz

Za: Les bleus sont là - Rafał A. Ziemkiewicz | http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2011/05/10/trzydniowy-tydzien-premiera-czyli-o-czytaniu-ze-zrozumieniem/

Skip to content