Aktualizacja strony została wstrzymana

Będziesz płakał jak prezydent Mosze Kacaw – Janusz Wojciechowski

Obsesja – ktoś powie – bo znów poruszam temat żydowsko-polski, ale tym razem w zupełnie innym wymiarze.

W wymiarze sprawiedliwości nie historycznej, lecz sądowej.

Były prezydent Izraela Mosze Kacaw został skazany przez sąd w Tel Avivie na siedem lat więzienia za gwałty na kobietach.

Po wyroku były prezydent rozpłakał się i krzyczał, że jest niewinny, że padł ofiarą fałszywych oskarżeń.

Komentarze po wyroku są pełne uznania dla izraelskiej sprawiedliwości. Proszę bardzo – wszyscy są równi wobec prawa i nawet prezydent, jeśli zawinił, ponosi sprawiedliwą karę.

Czy sprawiedliwą? Tu nabieram wątpliwości….

Z informacji prasowych wynika, że zanim rozpoczął się proces Kacawa, sąd w Tel Avivie zaproponował mu układ. Jeśli się przyzna do winy i dobrowolnie podda karze bez procesu, wtedy otrzyma karę pozbawienia wolności w zawieszeniu. Kacaw układu nie przyjął, zażądał procesu i zapowiedział, że przed sądem udowodni swoją niewinność.

Proces się odbył i Kacaw został skazany na siedem lat.

No i teraz jest pytanie – za co został skazany na te siedem lat? Każdy powie, że za gwałty, za to, że skrzywdził biedne kobiety. A ja powiem – nie. Propozycja układu jednoznacznie wskazuje, że sprawiedliwość w odniesieniu do samych gwałtów sąd wycenił na karę w zawieszeniu, czyli w gruncie rzeczy żadną. Gdyby Mosze Kacaw przyznał się do owych gwałtów, wyszedłby z sądu owszem, cokolwiek moralnie obity, ale nie siedziałby w więzieniu ani jednego dnia.

I skrzywdzone kobiety musiałby się pogodzić z tym, ze sprawca ich krzywdy nie siedzi ani dnia w kryminale.

Ale że się nie przyznał – to posiedzi siedem lat.

Nie za gwałty tylko za to, że zadarł z sądem.

Logika wyroku w Tel Avivie jest następująca: nie chciałeś iść na układ, nie chciałeś oszczędzić nam roboty, musieliśmy się z tobą męczyć, miesiącami przesłuchiwać tabuny świadków – to masz za to siedem lat i na drugi raz z sądem nie zadzieraj. A inni niech się uczą – winny czy niewinny – lepiej się przyznaj i nie podskakuj.

Taka jest sprawiedliwość po żydowsku. Taka jest też sprawiedliwość po amerykańsku. Polak w Teksasie nie chciał się bez procesu przyznać do molestowania seksualnego dziecka, to zamiast pięciu lat więzienia dostał trzydzieści. Piętnaście już odsiedział.

I taką sprawiedliwość obecna władza chce wprowadzić w Polsce. Minister sprawiedliwości przygotowuje projekt zmian w procedurze karnej, dzięki którym dobrowolne poddanie się karze będzie możliwe we wszystkich sprawach, nawet w sprawach o zabójstwo.

To będzie krótka piłka: Przyznajesz się, przyjmujesz dobrowolnie (tak to się nazywa – dobrowolnie) niski wyrok, czy mamy cię sądzić?

Słucham? Chcesz, żeby cię sądzić? Niewinny jesteś? Parę miesięcy roboty chcesz nam zadać? Jesteś pewien, że tego chcesz?

No to proszę bardzo! Akta na stół, wzywamy świadków i jedziemy z tym koksem…

I pokażemy ci bratku niewinność – będziesz płakał jak prezydent Mosze Kacaw!

Ja, niżej podpisany były sędzia rejonowy, okręgowy, apelacyjny i najwyższy, na tyle dobrze znam sprawiedliwość, że powiem państwu szczerze – ja się tej negocjowanej sprawiedliwości boję.

Bardzo się boję takiej sprawiedliwości, której doświadczył w Izraelu winny czy niewinny prezydent Kacaw i którą polski rząd chce wprowadzić również w Polsce.

Sprawiedliwość – jeśli ma być sprawiedliwością – nie powinna być wystawiana na przetarg.

Janusz Wojciechowski

Za: Janusz Wojciechowski blog | http://januszwojciechowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1497&Itemid=42

Skip to content