Aktualizacja strony została wstrzymana

Najlepsza nowina – Stanisław Michalkiewicz

Nie ma ludzi bardziej zblazowanych niż żurnalisci. Wszystko już słyszeli, wszystko wiedzieli, nic w związku z tym zaskoczyć ich już nie może. Inna rzecz, że nie tylko ich. Etiopski cesarz Hajle Selasje, molestowany w swoim czasie przez Orianę Fallaci, dlaczego nie modernizuje Etiopii, kiedy na świecie dzieje się tyle nowego, zirytowany do żywego oświadczył, że „na świecie nigdy nie dzieje się nic nowego” Wkrótce potem został obalony przez pułkownika Mengistu Hajle Mariama, który w ramach modernizowania Etiopii wprowadził tam komunizm, skąpał kraj we krwi, aż w 1991 roku, kiedy Związek Radziecki trafił wreszcie szlag, uciekł do Zimbabwe. Rządy Mengistu, podobnie jak i komunizm, z pewnością były dla Etiopii czymś nowym, chociaż z drugiej strony trudno i w tym przypadku odmówić racji cesarzowi, bo czyż historia pułkownika Mengistu nie jest typowa? Ciekawe, że pod koniec życia również Oriana Fallaci zaczęła nabierać dystansu do nowoczesności, coraz bardziej ceniąc sobie tradycję i to w dodatku tę chrześcijańską, co wzbudziło nawet pewne zaniepokojenie w środowisku „Gazety Wyborczej”, któremu jad nieubłaganego postępu wszczepił w dusze jeszcze sam Chorąży Pokoju swoimi „ukąszeniami heglowskimi”.

Więc zblazowani żurnaliści uważają na przykład, że jeśli pies ukąsi człowieka, to nie jest żadna wiadomość. Interesującą wiadomością byłaby dopiero nowina, że jakiś człowiek ukąsił psa. Pewnie dlatego wiele mediów, zwłaszcza postępowych mediów amerykańskich, wiązało takie nadzieje z kandydaturą Baracka Hussejna Obamy, który w swojej kampanii wyborczej zapowiadał „wielkie zmiany”. Jużci – „wielkie zmiany” są lepsze od małych, bo wtedy jest o czym pisać, albo przed kamerami przesłuchiwać tak zwanych ekspertów, którzy precyzyjnie przewidują, że „kiedy na świętego Prota jest pogoda albo słota, to w świętego Hieronima pada deszcz, albo go nima” – i tak dalej. Aliści Barack Hussejn Obama na szefa Białego Domu, który decyduje o dostępie do prezydenta i w ogóle – jest trzecią osoba w państwie, zaprosił Emanuela Rahma, do niedawna obywatela izraelskiego. Jestem pewien, że ten szef będzie dostarczał swemu prezydentowi same dobre nowiny, w myśl sformułowanej w swoim czasie przez Wojciecha Młynarskiego zasady: „po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy!” I już są rezultaty! W swoim pierwszym po wyborach wywiadzie telewizyjnym prezydent-elekt oświadczył, że „kluczowe” znaczenie dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych ma schwytanie Osamy bin Ladena i likwidacja Al-Kaidy „raz na zawsze”. Cóż innego mógłby powiedzieć McCain jako prezydent-elekt? Od razu widać, że obydwaj śpiewają z tego samego klucza: co jest dobre dla Izraela, musi być dobre i dla Ameryki. Wygląda na to, że również przez następne 4 lata Ameryka będzie uganiała się za Osamą bin Ladenem i Al-Kaidą po wszystkich krzakach. Powiedzmy sobie szczerze, „wielka” zmiana to nie jest, a prawdę mówiąc – nawet żadna. Czyżby jednak stary cesarz Hajle Selasje rzeczywiście spenetrował prawdę, że „nie o to chodzi, by złowić króliczka, ale by gonić go”?

Do tej prawdy nawiązał ostatnio również JE abp Józef Źyciński, w związku z rozpowszechnieniem wiadomości o „Filozofie”, który jednak z ubekami rozmawiał dłużej i częściej, niżby to wynikało z wcześniejszych wyjaśnień na łamach gazet. Ekscelencja daje do zrozumienia, iż ujawnienie tych rewelacji podyktowane jest polityczną zemstą za wzięcie przezeń Lecha Wałęsy w obronę przed „pomówieniami” ze strony dra Cenckiewicza i Gontarczyka. Krótko mówiąc – że oskarżenia „mają charakter polityczny”. W takich przypadkach, jak wiadomo, nie ma najmniejszej potrzeby wyjaśniania czegokolwiek, bo oskarżenia mające „charakter polityczny” są fałszywe niejako z natury rzeczy. Na wszelki jednak wypadek, zapewne gwoli uniknięcia jakichści nieporozumień w przyszłości, Ekscelencja sformułował również nowe kryterium prawdy. Według niego, prawdą jest tylko to, na co można znaleźć stosowne dokumenty. Nie ma dokumentów – nie ma prawdy, a nawet w ogóle nie ma sprawy. Jest to zapewne zgodne z instrukcją postępowania w przypadku dekonspiracji, a poza tym proste jak drut, ale niestety tylko z pozoru. Bo weźmy na przykład takiego Judasza – czy zachowały się jakiekolwiek dokumenty, które czarno na białym potwierdzałyby jego zdradę? Nie kserokopie, czy mikrofilmy, tylko oryginały? Nie zachowały się, a nawet nie wiadomo, czy w ogóle kiedykolwiek istniały, czy ktokolwiek w ogóle je sporządził, nawet bez wiedzy i zgody zainteresowanego! No dobrze, ale czy w takiej sytuacji powinniśmy bezkrytycznie wierzyć w tę historię i uważać Judasza za parszywą owcę, czy raczej powstrzymać się z wydawaniem opinii do czasu ewentualnego wyjaśnienia sprawy dokumentów? To jedna kwestia, ale zaraz formułuje się druga, na tle opinii J. Em., według którego archiwa IPN należałoby na 50 lat „zabetonować”. Czy dokumenty „zabetonowane” istnieją, czy przeciwnie – można uznać, że ich „nie ma”? Kto wie, czy w tej sytuacji nie trzeba będzie dokonać reinterpretacji Dobrej Nowiny, która przecież – co tu ukrywać – za dobrze udokumentowana oryginałami nie jest. Na szczęście, obok Dobrej Nowiny można będzie odtąd głosić Nowinę Najlepszą – że dokumenty się nie zachowały, że dokumentów nie ma. Czy to nie piękne?

Stanisław Michalkiewicz
Felieton  ·  tygodnik „Nasza Polska”  ·  2008-11-25  |  www.michalkiewicz.pl

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Skip to content