Aktualizacja strony została wstrzymana

Libia to pomyłka strategiczna? – gen. Waldemar Skrzypczak

Wojna w Afryce Północnej jest faktem. Kilka miesięcy temu świat zaskoczyły wybuchy protestów przeciwko akceptowanym, przynajmniej dotychczas, przez Zachód dyktaturom w wielu krajach arabskich. Nikt nie przewidział dynamiki i długotrwałości oraz rozmiarów tego zjawiska. I generalnie, wszyscy przyglądali się temu z niepokojem, przede wszystkim ci, którzy mają tam swoje żywotne interesy.

Większość zaakceptowała odejście dyktatorów do lamusa historii. W miarę pokojowo, bez nadmiernego rozlewu krwi. Poprzez kontrolowanie sytuacji przez armie, które są w tamtych krajach gwarantem stabilnej sytuacji.
Inny scenariusz wydarza się w Libii. Protesty przerodziły się w rebelię i czasowo Kadafi utracił nad sytuacją kontrolę. Rebelianci, ruch mało zorganizowany, bez bazy politycznej i struktur wojskowych, spontanicznie opanowali większość miast. Wsparły ich nieliczne jednostki armii libijskiej. Kadafi był w odwrocie, zaskoczony rozmiarami rebelii.

Okazuje się, że sytuacja zaskoczyła też wszystkich, którzy mają swoje interesy w Afryce lub chorobliwie nienawidzących Kadafiego. Francja usilnie zaczęła zabiegać o szeroką interwencję zbrojną w Libii w celu obalenia dyktatora. Blisko trzytygodniowe zabiegi niewiele dały. Powstała „lotnicza” koalicja, którą stać ledwie na kontrolę przestrzeni powietrznej i ograniczone naloty. Amerykanie, którzy mogli by zrobić najwięcej, wyraźnie się dystansują. I ja ich rozumiem. Mają center of grawity w innym miejscu. I w porę dostrzegli wielkie ryzyko wikłania się w tę wojnę. Ufam, że to samo zauważyli rządzący Polską. I podjęli słuszną decyzję.

Chaos dowodzenia wynika przede wszystkim z braku w „koalicji lotniczej” jednego centrum dowodzenia. Planującego operację i kierującego jej przebiegiem. NATO nie przejmie dowodzenia, bo aktualnie trwają zmiany w systemie dowodzenia w Europie, co de facto oznacza, iż część dowództw poziomu operacyjnego jest likwidowana. Chyba, że powstanie dowództwo sklecone doraźnie, ale na to trzeba czasu.

Amerykanie nie palą się, bo nie widzą sensu tej wojny. Robią dyplomatyczne uniki, aby nie ujawniać rozdźwięku w Sojuszu. Który, jak widać, albo potrzebuje reformy wewnętrznej albo zmiany swojego przeznaczenia, a przede wszystkim jedności i zgodności sojuszniczej. Te braki rujnują Sojusz i jego zdolności, o opinii o nim nie mówiąc.

Czas gra na korzyść Kadafiego. Dano mu już trzy tygodnie na stłumienie rebelii. I robi to skutecznie. Zaś naloty, jak widać, nie osłabiły ani jego zapału ani zdolności bojowych.

Potrzeba kilku dni, aby Kadafi pokonał rebelię – naloty mu w tym nie przeszkodzą. A na operację lądową koalicja nie jest gotowa. Pozostają więc negocjacje z dyktatorem? Ale po co, skoro sytuacja w Libii wkrótce się uspokoi…?
Po cóż zatem cała ta wojna? Jaka jest jej „myśl przewodnia”? Jaki jest cel operacji lotniczej?

Gen. Waldemar Skrzypczak

Za: Blog gen. Waldemara Skrzypczaka (czwartek, 24 marzec 2011) | http://skrzypczak.blog.interia.pl/?id=2054995

Skip to content