Spis zbliża się już wielkimi krokami, gdyż zostało nam tylko 16 dni, żeby ewentualnie ukryć się przed wścibskim rachmistrzem. Na razie w mediach jeszcze cicho sza, nikt nic nie wie, a moi znajomi o spisie dowiadują się ode mnie. Zadziwiająca jest reakcja ludzi, niezależna od ich sympatii politycznych, wyznania, płci, statusu społecznego itp., a mianowicie: „A na cholerę im to?!”. No właśnie…
Prawnik ze mnie żaden, ale postanowiłam rzucić okiem na ustawę regulującą przeprowadzenie spisu, żeby wiedzieć, czy jest się czego bać i czy wolno się już denerwować czy może lepiej nieco z tym poczekać.
Oto informacje, jakie będzie chciał od nas wydobyć rachmistrz, które są absolutnie niezbędne z punktu widzenia dalszego istnienia państwa; informacje, na które będziemy musieli odpowiedzieć (tzn. ci wylosowani, jeśli dobrze rozumiem) pod groźbą nawet kary więzienia. Tzn. odpuszczone zostanie nam wyznanie, związek nieformalny, plany prokreacyjne i liczba żywo urodzonych dzieci.
– środek transportu i czas dojazdu do pracy;
– dojazdy do miejsca nauki;
– odległość od miejsca pracy lub miejsca nauki;
– częstotliwość dojazdów do pracy;
– data zawarcia związku małżeńskiego;
– data rozwiązania związku małżeńskiego;
– data powstania aktualnego związku nieformalnego;
– ogólna liczba żywo urodzonych dzieci i plany prokreacyjne;
– charakterystyka dodatkowego miejsca pracy;
– zawód wyuczony;
– wymiar czasu pracy;
– okres poszukiwania pracy;
– okres pozostawania bez pracy;
– przyczyny bierności zawodowej;
– główne i dodatkowe źródło utrzymania osób;
– rodzaj pobieranego świadczenia społecznego;
– kontynuacja nauki;
– kierunek wykształcenia;
– znajomość języków obcych;
– umiejętność obsługi komputera i komunikowania się z wykorzystaniem sieci Internet;
– przyczyny migracji wewnętrznych i zagranicznych;
– kraj przebywania i rok wyjazdu z Polski;
– zawód wykonywany przed wyjazdem z Polski;
– zgodność wykonywanej pracy z wykształceniem migranta;
– łączny czas pobytu imigranta w Polsce;
– plany migracyjne;
– kraj urodzenia rodziców;
– narodowość – przynależność narodowa lub etniczna;
– język, którym posługują się osoby w kontaktach domowych, w tym posługiwanie się językiem regionalnym;
– jezyk ojczysty;
– mniejszości narodowe i etniczne;
– wyznanie – przynależność wyznaniowa;
– samoocena niepełnosprawności;
– prawne orzeczenie o niepelnosprawności lub niezdolności do pracy;
– stopień niepełnosprawności;
– rodzaj niepełnosprawności;
– okres niezdolności do pracy;
– rodzaj głównego i dodatkowego źródła finansowania gospodarstwa domowego;
– samodzielność zamieszkiwania gospodarstwa domowego;
– kuchnia lub pomieszczenia kuchenne w mieszkaniu;
– wyposażenie mieszkania w urzadzenia i instalacje techniczno-sanitarne;
– liczba izb przeznaczonych do wykonywania działalności gospodarczej;
– przeznaczenie mieszkanie niezamieszkanego;
– rok i zakres budowy budynku;
– wyposażenie budynku w urządzenia kanalizacyjne;
Oprócz tego odpowiednie urzędy zobowiązane są podać nasze wszystkie dane, wszystkie nasze numery, wszelkie daty i miejsca. Krótko mówiąc – nic się nie ukryje.
Zastanawia mnie kilka rzeczy. Po co zbierać informacje, które de facto są ogólnie dostępne (przynajmniej dla władzy)? Polska biurokracja i inwigilacja obywateli są już na tak wysokim stadium rozwoju, że nie jestem pewna, czy można jeszcze zakaszleć tak, żeby nikt o tym nie wiedział, że o wyjeździe z kraju, urodzeniu dziecka czy zgonie małżonka nie wspomnę.
Kolejna rzecz – na cholerę komuś potrzebna jest informacja o tym, jak i czym dojeżdżam do pracy/szkoły? Albo w jakie sprzęty wyposażony jest mój dom? A plany prokreacyjne? Jeśli powiem, że nie planuję dzieci, a nagle urodzą mi się bliźniaki, to pójdę do więzienia za okłamanie rachmistrza i zepsucie statystyk? Wiem, że przesadzam, ale nie bardzo rozumiem po co komu te wiadomości na mój temat. A emigracje? To też bardzo łatwo prześledzić… Dlaczego mam się komuś spowiadać z tego gdzie byłam i co robiłam, i czy uwłaczało to mojej godności (czyli czy pracowałam jako profesor na zmywaku) czy też nie? Dlaczego mam spowiadać się z nieformalnych związków, z języków w jakich się porozumiewam, tym bardziej w domu? Po kiego diabła, się pytam?!
Najbardziej w tym wszystkim boli mnie ten przymus i konieczność opowiadania o de facto bardzo intymnych szczegółach mojego życia kompletnie obcej osobie, która przekaże to kolejnej obcej grupie osób, która będzie z tym robiła nie wiadomo co.
A co jeśli te dane wyciekną? Jeśli ktoś włamie się do systemu? A co jeśli pojawi się ktoś, kto będzie chciał wykorzystać te informacje w jakiś diaboliczny sposób?
A III Rzesza? Ooo, tam to dopiero spis spełnił swoją powinność. Głowy Żydów podano Hitlerowi na złotej tacy…
Ale o co ja się martwię, teraz jesteśmy w demokratycznej Unii, która kazała nam ten spis przeprowadzić. Im na pewno nie będzie to potrzebne w żadnym złym celu.